Egzekucja Artura Greisera w Poznaniu. Mija 78 lat od ostatniej publicznej egzekucji w Polsce. W złapaniu zbrodniarza pomogła ostrowianka

Marek Weiss
Egzekucja Greisera na Cytadeli, 21 lipca 1946 roku.Więcej zdjęć -->
Egzekucja Greisera na Cytadeli, 21 lipca 1946 roku.Więcej zdjęć -->archiwum
Być może namiestnik Rzeszy w Kraju Warty Arthur Greiser nigdy nie zostałby osądzony, gdyby nie postawa Marii Michalak. Dzięki niej tuż po wojnie udało się zatrzymać nazistowskiego zbrodniarza odpowiedzialnego za eksterminację Wielkopolan. Egzekucja Greisera była ostatnią publiczną egzekucją w Polsce. Miała miejsce w Poznaniu 78 lat temu.

Spis treści

Ostatnia egzekucja publiczna w Polsce

21 lipca 1946 roku na stokach Cytadeli w Poznaniu odbyła się egzekucja Artura Greisera. Była to ostatnia publiczna egzekucja w Polsce. Wydarzenie to było zapowiadane przez rozgłośnie radiowe i prasę, w tym także "Głos Wielkopolski". Na wykonywanie wyroku przyszły tłumy widzów, nie zabrakło więc nawet sprzedawców napojów, lodów czy innych przekąsek. Całość była nagrywana. Od tego dnia mija właśnie 78 lat.

Kim był Artur Greiser?

Greiser urodził się w Środzie Wielkopolskiej w 1897 roku. Jako dziecko przez pewien czas chodził do polskiej szkoły. W czasie I wojny światowej służył w marynarce niemieckiej, a potem bez powodzenia próbował sił jako przedsiębiorca. Jego kariera nabrała rozpędu gdy w latach 20. związał się z ruchem nacjonalistycznym i wstąpił do NSDAP. Jesienią 1939 roku został namiestnikiem Rzeszy w Wielkopolsce. Z całą pieczołowitością zajął się metodycznym niszczeniem narodu polskiego.

- Ostrzeszów jest perłą Vaterlandu. Tu nie może bić żadne polskie serce!

- powiedział w połowie 1943 roku na wiecu zwołanym na rynku tego miasta.

Maria Michalak: ostrowianka, która pomogła złapać Greisera

W tłumie przysłuchującym się jego słowom była Maria Michalak z domu Kinastowska. Mowa nienawiści i twarz dygnitarza wywarły na niej oburzenie. Miała wtedy 35 lat. Należała do organizacji, która udzielała pomocy jeńcom i chorym znajdującym się w miejscowym szpitalu. Za tę działalność została aresztowana i skazana na 5 miesięcy więzienia. Po wyjściu na wolność odmówiła podpisania volkslisty. W odwecie w czerwcu 1944 roku wywieziona została wraz z rodziną do obozu w Dachau. Na szczęście okoliczne gospodarstwa cierpiały na brak rąk do pracy, więc więźniów kierowano do pracy na roli. Było ciężko, ale udało się dotrwać końca wojny.

W połowie maja 1945 roku pani Maria dowiedziała się, że prawdopodobnie w pobliskiej miejscowości Merching przebywa ze swą żoną Greiser. Traktowano to jako plotkę i pewnie ona sama tak to przyjmowała, ale już następnego dnia na własne oczy przekonała się, że informacja była prawdziwa. Zobaczyła go bowiem na własne oczy

- Miał długi, zielony płaszcz oraz zielony kapelusz z piórkiem. Byłam pewna, że uciekł z Poznania i tu się ukrywa. Natychmiast udałam się do sztabu VII Armii Amerykańskiej. Znalazłam żołnierza, który mówił po polsku i opowiedziałam mu wszystko. Następnego dnia amerykański patrol nie znalazł już zbrodniarza we wskazanym miejscu. Ludzie mówili, że pierwsza uciekła jego żona, a on ruszył pieszo w nieznanym kierunku. Po powrocie do kraju dowiedziałam się jednak, że 16 maja właśnie w rejonie Merching Amerykanie aresztowali Greisera. Moja informacja okazała się zatem przydatna

– wspominała po latach Maria Michalak.

Aresztowanie było sporym zaskoczeniem dla hitlerowskiego dygnitarza. Od ucieczki w styczniu 1945 roku z Poznania swobodnie przemieszczał się po różnych miastach, a nawet przebywał przez kilka tygodni na leczeniu w Karlowych Warach. 5 maja dotarł do małej miejscowości Krimmel, gdzie osiadł z żoną jako zwykły obywatel. Z nikim nie rozmawiał o swojej przeszłości. Zapewne chciał ukryć się przed światem, a potem skorzystać z drogi, jaką obrały setki nazistów i rozpocząć nowe życie w Ameryce Południowej.

Egzekucja Greisera w Poznaniu

Greiser nalegał by go nie przekazywać Rosjanom. Usilnie starał się przekonać Amerykanów, że nie odpowiada za okrucieństwa i egzekucje dokonywane przez SS i gestapo. Starania te okazały się jednak bezskuteczne. Do Polski został przewieziony na podstawie umów międzynarodowych 30 marca 1946 roku. Proces w Poznaniu trwał od 21 czerwca do 9 lipca. Uznano go winnym wszystkich zbrodni i przestępstw. Skazano go na karę śmierci, utratę praw publicznych oraz konfiskatę całego mienia. Przewodniczący KRN Bolesław Bierut nie uwzględnił ani wniosku Greisera o łaskę, ani prośby o to samo skierowaną do niego przez papieża Piusa XII.

Publiczna egzekucja odbyła się na stokach poznańskiej Cytadeli 21 lipca 1946 roku. Przypatrywało się jej kilkadziesiąt tysięcy osób. Zwłoki zostały skremowane, a prochy pochowano potajemnie na podmiejskich łąkach. Była to ostatnie takie widowisko w Polsce. Po fali krytyki podjęto decyzję o zaprzestaniu publicznych egzekucji.

Maria Michalak po wojnie zamieszkała przy ulicy Kaliskiej w Ostrowie. Wyróżniona została m.in. Medalem Zwycięstwa i Wolności, Odznaką Grunwaldzką i Krzyżem Oświęcimskim. Do końca życia często wracała pamięcią do swoich dwóch spotkań z hitlerowskim namiestnikiem. Tego, gdy z butą mówił o posłannictwie narodu niemieckiego i tego, gdy chciał uciec przed sprawiedliwością.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: wydawca@glos.com

Marsz w 81. rocznicę likwidacji rzeszowskiego getta

od 16 lat
Do Anachowa na Opolszczyźnie nie prowadzą nie tylko żadne drogowskazy, ale nawet i drogi asfaltowe. Nie tak dawno miejsce to odwiedzali głównie okoliczni złodzieje, wynosząc z okolicy wszystko, co się da.Kilkanaście lat temu Romualda Błaszko, ostatnia mieszkanka Anachowa, rozmawiała z dziennikarzami Nowej Trybuny Opolskiej. Wspominała, że po wojnie osiedliły się tu dwie rodziny spod Krakowa. Pierwsi uciekli, jak tylko władze zaczęły kolektywizację i tworzenie kołchozu. Przeprowadzili się gdzieś pod Kraków. Mieszkała tam też pani Berta, ślązaczka. Nie wysiedlili jej, bo wyszła za Polaka. Zapisała swój dom Jankowi ze wsi obok, w zamian za opiekę do śmierci.Po wojnie mieszkało w Anachowie dziesięć rodzin. Z biegiem lat wieś pustoszała. Starsi jej mieszkańcy umierali, a młodzi nie chcieli żyć na odludziu. Do wioski nie były też poprowadzone wodociągi, więc w efekcie wodę ludzie czerpali ze studni wykopanych przy domach. Pozostałe one zresztą do dzisiaj.W Anachowie jest jeden dom, który formalnie jest zamieszkany. Na drzwiach wisi kłódka. Jak przekazał Nowej Trybunie Opolskiej sołtys Kazimierza, od czasu do czasu przyjeżdża tam syn ostatniej mieszkanki. Dba o dom i jego otoczenie. Zamontował nawet kamerę.Przeczytaj więcej o tym miejscu.Zobacz więcej zdjęć tego miejsca --->

Poznaj historie najbardziej tajemniczych miejsc w kraju. Opu...

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia