[Eskadra Kościuszkowska] "Pokażcie, co potraficie - powiedział amerykanom Piłsudski

ROZMAWIAŁA: MONIKA MAZANEK-WILCZYŃSKA
Merian C. Cooper, twórca Eskadry Kościuszkowskiej
Merian C. Cooper, twórca Eskadry Kościuszkowskiej Fot. CC
Eskadra Kościuszkowska miała wielkie zasługi w czasie wojny 1920 r. Żołnierze ostrzeliwali bolszewików z karabinów maszynowych, rzucali bomby, siejąc zamęt - mówi Mirosław Borowski, współautor wystawy w szczecińskim Klubie Garnizonowym

Monika Mazanek Wilczyńska: Jak zaczęła się polsko-amerykańska współpraca wojskowa?

Mirosław Borowski: Jeśli chodzi o wystawę – powstała w 103. rocznicę współpracy polsko-amerykańskiej w dziedzinie lotnictwa. A sama współpraca zaczęła się dużo wcześniej. Już Tadeusz Kościuszko pomagał Amerykanom zabezpieczać ich od strony inżynieryjnej. Tak samo gen. Kazimierz Pułaski, który uratował gen. Jerzego Waszyngtona, i zginął w bitwie pod Savannah na rękach amerykańskiego żołnierza Coopera.

Jak to wpłynęło na losy pana Coopera?

W rodzinie pana Coopera powstał dług wdzięczności wobec walczących Polaków. I kiedy jego prawnuk Merian Cooper został pilotem w 1917 r. - w stopniu kapitana - zaproponował w Paryżu premierowi Ignacemu Paderewskiemu i gen. Rozwadowskiemu pomoc, informując ich, że chce służyć w lotnictwie polskim. Otrzymał ich zgodę i w Poznaniu pojawiło się 17 pilotów amerykańskich. Zaproponowali Józefowi Piłsudskiemu, że zamierzają spłacić dług wdzięczności wobec Polaków, pomagając w tworzeniu lotnictwa polskiego, które wówczas od dwóch lat formowane było w Polsce. Piłsudski im odpowiedział: „Pokażcie, co potraficie”. I tak się stało: Amerykanom przyznano 7. Eskadrę, a polskich pilotów przesunięto do innych jednostek lotniczych. Wymyślili sobie również symbol, który przetrwał do dzisiejszych czasów: tarcza z białoczerwoną szachownicą, czyli pasami i 13 gwiazdkami, a dołożyli do tego dwie kosy kosynierów kościuszkowskich i rogatywkę. I ta eskadra nazwana została Kościuszkowską. Miała wielkie zasługi w czasie wojny polsko-bolszewickiej 1920 r. To oni – ta eskadra lwowska - amerykańska zauważyła pierwsze hordy wojsk Budionnego. Pilotom wydawało się, że widzą fale morza. Tak wyglądały z góry te cwałujące na Lwów konnice Budionnego. I wówczas szybka reakcja pilota: zawiadomienie, że zbliżają się Rosjanie, pomogło wzmocnić obronę Lwowa. Oni to również zaczęli walczyć z powietrza z tymi wojskami: ostrzeliwali ich z karabinów maszynowych, rzucali bomby, siejąc zamęt, oni również zauważyli z powietrza, że Rosjanie minują polskie koleje – akurat z jednej strony nadjeżdżał pociąg pancerny, to jeden z pilotów tak manewrował przed lokomotywą pociągu, aż ten zatrzymał pociąg. Wówczas samolot mógł wszędzie wylądować, jeśli nie było drzew. Doszło do tego, że poinformowali kolejarzy, że Rosjanie zaminowali tory. Inni piloci bombardowali jednostki pływające. A więc było wiele niesamowitych akcji bojowych.

Ale współpraca polsko-amerykańska w dziedzinie lotnictwa była też w czasie II wojny światowej.

Oczywiście. Amerykanom brakowało wówczas lotników. Kiedy przystąpili do wojny, utworzyli punkty zbiorcze i najwięcej ochotników zgłosiło się w Toronto - w Kanadzie. Tam był ośrodek, który mobilizował Polaków lub Amerykanów polskiego pochodzenia czy Kanadyjczyków polskiego pochodzenia. Zgłosiło się ponad tysiąc pięćset osób pragnących szkolić się i służyć w amerykańskim lotnictwie. Zasiliło to bardzo lotnictwo, które potrzebowało ludzi do osłony konwojów, pilotów do walki w Europie. I ci, przedstawieni na naszej wystawie bohaterowie, to są prawdziwe asy amerykańskiego lotnictwa.

Którzy, tak jak Donald Kutyna – Amerykanin polskiego pochodzenia - brali nawet udział w wojnie w Wietnamie, walcząc na samolotach z polskim godłem.

W wojnie wietnamskiej również było kilku polskich pilotów czy Amerykanów polskiego pochodzenia, którzy wcześniej brali udział w lotach na pomoc walczącej Warszawie. Także udział Polaków w armii amerykańskiej był bardzo duży.

Ale oprócz plansz wystawie towarzyszą Pańskie zbiory, czyli: amerykańskie odznaki, medale. Jak powstała ta kolekcja?

By wzbogacić tematykę opisywaną na planszach, pozwoliłem sobie najpierw nawiązać do historii i pokazać „Księgę lotników” wydaną w 1933 r. Ponieważ podczas wojny nie obyło się bez ofiar, wybudowano we Lwowie pomnik obrońcom tego miasta. Bo tam zostali pochowani trzej amerykańscy piloci. I właśnie ta „Księga” była zaczynem do tego, by utrwalać tę historię. Utrwalono ją w postaci historii polskiego lotnictwa i to była jedyna przed wojną kronika wszystkich jednostek lotniczych i jedyna, która nie tylko poruszała wątek lotników, którzy wówczas zginęli, ale przedstawiała cały zarys lotnictwa polskiego do 1933 r. Jedno, najlepsze opracowanie, jeśli chodzi o przedwojenne lotnictwo.

A te odznaki amerykańskie?

Z żołnierzami amerykańskimi spotykamy się coraz częściej w jednostkach i poza nimi, i pokazuję im, jak wyglądają odznaki na ich mundurach, również jak wyglądają odznaki operacji amerykańskich, w których często Polacy brali udział. Kolejne to coiny polsko- amerykańskie ze wspólnych ćwiczeń, misji wojennych i pokojowych oraz amerykańskie odznaczenia. A ostatnią gablotę wypełnia zestaw odznaczeń amerykańskich od 1939 r. do współczesności: ze wszystkich operacji, wojen, które prowadzili wówczas Amerykanie. Są odznaczenia wyższej rangi, jak: Order Brązowej Gwiazdy, którym wyróżniono m.in. szczecinianina Tomka Fudali. Poza tym: najstarszy order „Purpurowego Serca” ustanowiony w 1787 r. i zatwierdzony przez Jerzego Waszyngtona. I dochodzimy do współczesności. Z okazji przyjęcia Polski do NATO wydane zostały specjalne medale, a w Szczecinie powstał Korpus Północ – Wschód, dlatego pokazuję symbole Korpusu i 12. Dywizji Zmechanizowanej.

Pańska kolekcja to efekt ilu lat pracy?

Bardzo wielu, ponieważ zbiór obejmuje wiele dziedzin. To moja 611. wystawa w Polsce. Za granicą miałem ich sześć.

Dziękuję za rozmowę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia