Jedną z pierwszych refleksji, jakie miałem oglądając „Faudę”, była ta, że szkoda, iż w przypadku relacji polsko-żydowskich nikt ze strony izraelskiej nie jest w stanie wznieść się na wyżyny popularnego serialu. W gruncie rzeczy najsympatyczniejszą i chyba jedyną postacią, która wzbudziła moją sympatię, jest palestyńska lekarka wplątana w fatalną sytuację bez wyjścia. Znajdująca się między młotem rodziny i społeczności zaangażowanej w terroryzm i kowadłem izraelskich służb specjalnych. Pierwsi są fanatycznie okrutni, drudzy niewiele mniej brutalni, za to potwornie wyrachowani. „Fauda” to chaos. Chaos Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu, czyli to, co w Polsce znały wszystkie wojenne czy powojenne pokolenia. Świat, w którym nawet wrażliwi ludzie zamieniają się w bestie, a życie przestaje się liczyć. Gdybyż wszyscy oni mogli znaleźć się gdzie indziej. Żydowscy agenci z tego, izraelskiego w końcu serialu, to umiarkowanie sympatyczni, opanowani przez własne problemy egotycy mający problemy z nadmiarem testosteronu. Nawet śmierć najbliższych jest dla nich okazją, by załatwiać własne porachunki między sobą i skupiać się na sobie. Rwą się do łamania obowiązujących ich zasad. Swoją drogą, uwzględniając rozliczne działania Izraela na terytoriach okupowanych, także raportowane przez media i obserwatorów, wątpliwe, by tamtejsze władze aż tak przejmowały się niesubordynacjami tego rodzaju podwładnych w zakresie okrucieństwa wobec osób, traktowanych jednak często jako gorsza rasa.
Jedna ze scen, będąca chyba zresztą jednak niedopatrzeniem, mówi niechcący sporo więcej niż zapewne miała powiedzieć. Ranny żydowski komandos mówi o pielęgniarzu: „to dobry Arab”. Trochę brzmi jak niegdyś nominacja na honorowego aryjczyka. Ale i druga strona jest czasem chyba oszczędzana. Hamas to organizacja polityczna, parająca się równocześnie terroryzmem. Można z nimi się nie zgadzać, ba, izraelski widz zapewne nawet często będzie ich nienawidził. Trzeba pamiętać, że on odbiera ten serial inaczej niż my, bo jest całej zabawy uczestnikiem. Nie zobaczymy jednak młodych chłopaków jeżdżących po Zachodnim Brzegu samochodami terenowymi i porywających młode kobiety, nie zobaczymy władz Autonomii reprezentujących rozmaite palestyńskie odłamy polityczne, a zachowujących się wobec własnych rodaków jakby konkurowały z izraelskimi żołnierzami. To także zostało mocno zmodulowane, zapewne w trosce, by nie narazić się na zarzuty o rasizm. Można by rzec, że lekka polityczna poprawność dotknęła więc obu stron konfliktu, ale na tyle nieznacznie i po równo, że „Faudę” wciąż świetnie się ogląda. Jest wyjątkowa. Widz – nawet jak niżej podpisany – przewrażliwiony na tym punkcie, nie ma intensywnego wrażenia bycia indoktrynowanym. A jednak? A jednak czegoś w „Faudzie” brakuje. Nie ma dość ważnej sprawy. Genezy całej awantury. Konflikt izraelsko-palestyński to jakiś stan odwieczny. Był kiedyś taki słynny komiks „Wieczna wojna” – tu też tak jest. Bohaterowie nie nawiązują do historii „podziału” terytorium Izraela, do osadnictwa i izraelskiego naporu. Można by uznać, że autorzy opowiadają tę opowieść widzowi, który dobrze wie, skąd się to wszystko wzięło, ja jednak mam wrażenie, że właśnie próbują to zrobić w taki sposób, by o tym zapomniał. Bo wtedy wszelkie oceny i przyszłe rozwiązania podlegają tylko ocenie w stylu: czy gorszy jest terrorysta chcący zabić wiele niewinnych osób, czy antyterroryści prześladujący rodzinę owego terrorysty, by go schwytać. Pytanie z trudną odpowiedzią, ale raczej zmierzającą ku wyborowi numer dwa.
Zupełnie inaczej będzie, kiedy zastanowimy się, co się tam na początku stało. Dlaczego młoda zdolna lekarka musi zostać żoną jakiegoś fanatyka i dlaczego ten fanatyk jest fanatykiem, a nie zajmuje się projektami IT albo grą w piłkę nożną w swoim bezpiecznym kraju. Brak genezy to w ogóle numer stary jak świat, znamy go przecież i my. Przyszli do wsi i zabili sołtysa, który zapisał się do takiej partii – PPR. Dlaczego? Nie wiadomo. Zabrali przywileje emerytalne jakiejś pani, która życie przepracowała w MSW. Czemu? Prześladują staruszka ze Szwecji, brata znanego dziennikarza. Bestie! Odpowiedź na pytanie „dlaczego” ginie w pomroce dziejów. Postrzegają gazociąg z Rosji do Niemiec jako projekt polityczny i nie wierzą w deklaracje rządu z Berlina. O co im chodzi? Bez genezy nie zrozumiemy czasem wszystkiego, częściej nie zrozumiemy niczego. Dlatego tak wielu zależy, żebyśmy jej nie znali i chyba dlatego tak często jej brakuje. Także w „Faudzie”.
Postawił na Rosję, teraz gra za darmo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?