Poprzedni rok ledwie się zaczął, a już się skończył. Nowy 2017 już się rozpędza, by również w mgnieniu oka przejść do historii. Mam wrażenie, że żyjemy w czasach, kiedy wszystko coraz szybciej staje się historią. Już nie co dziesięć lat, ale niemal co roku żyjemy w innym świecie. Zmiana władzy nastąpiła nie tylko w Polsce, ale też w USA. Czas pokaże, jaka będzie polityka zagraniczna Donalda Trumpa, 45 prezydenta USA. Sądzę, że po tak destrukcyjnej kampanii zasypywanie rowów wzajemnej niechęci w relacjach międzyludzkich i polityce wewnętrznej tego największego mocarstwa świata będzie bardzo trudne. Bo tak jak u nas, tak i tam część polityków wcale nie dąży do pojednania, tylko do nieustannego dzielenia i podgrzewania emocji, na których budują swój polityczny kapitał. Ale świat na pewno się nie zawali, bo mechanizmy demokratyczne są tam zbyt silne. Ale na pewno się zmieni.
Już dzisiaj widać narastające w świecie problemy polityczne, gospodarcze i społeczne. Wszystko to sprawia, że stał się on niestabilny, nieprzewidywalny i pełen zagrożeń. Eksperci wskazują, że wzrosło zagrożenie ze strony Rosji i tzw. Państwa Islamskiego. Unia Europejska - jak wiadomo - boryka się z kryzysem imigracyjnym i skostniałą strukturą urzędniczą oraz Brexitem. Z kolei w Rosji i Chinach widać sygnały zapowiadające załamanie gospodarcze, a także rosnące napięcie w basenie Morza Południowochińskiego. Dlatego -w mojej opinii - dzisiaj, kiedy Polska jest wolnym krajem, powinniśmy tę naszą wolność szanować i chronić, bo nie jest nam dana raz na zawsze. A skuteczny patriotyzm powinien się przejawiać w szacunku do drugiego człowieka, identyfikacji z miejscem swojego zamieszkania, kupowaniem rodzimych produktów (choć nie wbrew cenom i jakości), nieoszukiwaniu w płaceniu podatków, braniu udziału w wyborach, radowaniu się z niepodległości. Warto uwierzyć, że potrafimy jednak coś tworzyć w pokoju i cieszyć się z odzyskanej wolności. Mam przekonanie, że państwo silne kulturowo i gospodarczo może świadomie i efektywnie wspierać polskość w kraju i poza jego granicami. To bardzo ważne w natłoku codziennych zdarzeń, informacji, wymogów, przez które nie bardzo mamy czas, żeby się zatrzymać. Historią staje się wczorajszy dzień, a dzisiejszy absorbuje bez reszty, strasząc tym, co czeka nas jutro. Dlatego w tym nowym 2017 roku życzę Państwu wiele niezliczonych chwil - dobrych i przyjemnych. By wszystkie one miały smak spełnienia, a nie przemijania.
I serdecznie polecam okładkowy temat tego wydania „Naszej Historii”, którym jest rozwój gdańskiej masonerii na przestrzeni wieków. Bo trzeba wiedzieć, że przez stulecia Gdańsk był ważnym ośrodkiem europejskiego wolnomularstwa. Red. Marek Adamkowicz przypomina masońską tradycję i dowodzi, że po latach nieobecności, u progu XXI wieku, masoni powrócili do miasta. A gdańskie początki wolnomularstwa sięgają roku 1535. Wówczas uważano, że za cechami rzemieślniczymi ukrywało się tajne stowarzyszenie, które skupiało ludzi światłych i próbowało wnieść ład w „czasach niespokojnych”. Masoneria we współczesnym pojęciu pojawia się w Gdańsku w połowie XVIII wieku i była powiązana z wolnomularstwem pruskim. Z kolei w czasach powojennych w Polsce nie było szans na odrodzenie ruchu wolnomularskiego. Komuniści traktowali masonów z ogromną nieufnością i podejrzliwością. Dopiero zmiana systemu politycznego sprawiła, że przed tym ruchem otworzyły się nowe perspektywy. Mimo to - jak opisuje autor tekstu - nie był to złoty wiek wolnomularstwa w Polsce, bo ludzie po obaleniu komunizmu zajęli się robieniem karier, majątków i postawili na konsumpcjonizm.
Co ciekawe, wolnomularstwo XXI wieku nadal jest owiane pewną tajemnicą, a bardziej dyskrecją, choć nie jest organizacją tajną, ale legalnie zarejestrowanym stowarzyszeniem. Mimo to nadal większość ludzi jest przekonana, że masoneria działa w sposób tajny. To nieprawda. Dlaczego? Dokładnie wyjaśnia to autor artykułu. Życzę frapującej lektury i udanego nowego roku.