Brnę dalej w filmowo- kinową opowieść, mając nadzieję, że nie znużyła ona Państwa, bo w swej długości wygląda jak tasiemcowy serial TV. No, ale do historycznej
rzeczy. 1936 r. rozpoczął się w Białymstoku sensacyjnie za sprawą kina Apollo. Na 9 stycznia zapowiedziano bowiem premierę "od dawna oczekiwanego, a jeszcze dawniej zapowiadanego pierwszego filmu kolorowego".
Jednogłośnie twierdzono, i słusznie, że to rewelacyjny, najnowszy wynalazek New Technicolor System. Pisano, że dzięki niemu "ekran po prostu ożył: artyzm i naturalność nowych barw jest doprawdy zdumiewająca". Nie mniejsze zachwyty towarzyszyły samemu dziełu filmowemu, czyli Gabinetowi Figur Woskowych, o którym panowała opinia, że to "kapitalne arcydzieło niesamowitości i grozy".
Za londyńskim Timesem przytaczano recenzję, że "poprzednie filmy niesamowite, w rodzaju King Konga i Frankensteina, były tylko wstępem, tylko przygotowaniem dla stworzenia Gabinetu. Jest to bez wątpienia najpopularniejszy obraz, a obejrzało go dotąd na całym świecie 45 milionów widzów".