14 lipca 1894 r. to w historii polskiej piłki nożnej bardzo ważna i nieco zapomniana data. Właśnie wtedy rozegrano pierwszy udokumentowany mecz na ziemiach polskich. Mimo że trwał raptem sześć minut, na trwałe zapisał się w historii naszego futbolu. Był też pierwszym epizodem w piłkarskiej konfrontacji Krakowa ze Lwowem, która w późniejszych latach rozgrzewała emocje nie tylko pod Wawelem i pod Wysokim Zamkiem.
Nie ma wątpliwości, że historia polskiego futbolu zaczęła się w Galicji. We Lwowie i Krakowie. Młodzież z obu miast kopała piłkę już w ostatnich dekadach XIX wieku, choć trudno mówić o zorganizowanych zawodach. We wspomnianym 1894 r. we Lwowie trwał II Zlot Sokoła, organizacji dbającej o tężyznę fizyczną młodzieży i wychowanie w duchu patriotycznym. Członkowie towarzystwa z Krakowa i Lwowa stanęli w futbolowe szranki jako pierwsi na ziemiach polskich. Obie drużyny zagrały w białych koszulkach. Inne były spodenki. Goście z Krakowa wystąpili w czarnych, lwowiacy w szarych. Po sześciu minutach gola dla Lwowa zdobył Włodzimierz Chomicki i na tym gra się zakończyła. Prowadzący zawody Zygmunt Wyrobek z Krakowa przerwał mecz, bo tak nakazał szef lwowskiego Sokoła Antoni Durski. Uznano, że gol rozstrzygnął rywalizację, a że program zlotu był napięty, piłkarze opuścili boisko.
Piłka nożna w obu miastach stawała się coraz popularniejsza, ale na powstanie klubów trzeba było jeszcze kilka lat poczekać. Pierwsi na taki pomysł wpadli lwowiacy. Najpierw w 1903 r. powstały Lechia i Czarni, a rok później Pogoń. W Krakowie na piłkarską arenę w 1906 r. wkroczyły Cracovia i Wisła. Powstanie klubów poprzedziła wizyta (4 czerwca 1906 r.) drużyn lwowskich, które udzieliły jeszcze nie do końca zorganizowanym gospodarzom prawdziwej lekcji futbolu. W owych pionierskich czasach drużyny z Krakowa i Lwowa grały mecze towarzyskie. Z czasem uczniowie, za jakich należy uznać krakowskich futbolistów, zaczęli doganiać mistrzów ze Lwowa. Raz górą byli krakowianie, innym razem lwowiacy.
Pierwsze prawdziwe rozgrywki
Tak jak rok 1894 przyniósł pierwszy mecz na ziemiach polskich, tak w 1912 skończyło się „towarzyskie” granie. Za wszystkim stał prof. Ludwik Żeleński, postać wyjątkowa w pierwszym okresie polskiego futbolu. W 1911 r. należał do założycieli Związku Polskiego Piłki Nożnej i został jego pierwszym prezesem. Był też pomysłodawcą pierwszych zorganizowanych rozgrywek na ziemiach polskich, nazwanych od jego nazwiska Pucharem Żeleńskiego. Rywalizowały reprezentacje Lwowa i Krakowa, a puchar był trofeum przechodnim do momentu, aż jedna z drużyn wygra trzy mecze z rzędu. Rozgrywki wystartowały 2 czerwca 1912 r. w parku Jordana. Premierowe trafienie zaliczył piłkarz Wisły Kraków Artur Olejak, ale bohaterem meczu został legendarny piłkarz Cracovii Józef Kałuża, który strzelił dwa gole. Ostatecznie Kraków wygrał 3:1, a jak donosił „Czas”: „widzów zgromadziło się około dwóch tysięcy, którzy żywo oklaskiwali każdy ciekawy moment gry”.
Rewanż rozegrano 27 października we Lwowie. Mecz zakończył się skandalem, bo przy prowadzeniu 2:1 gospodarzy, krakowianie zeszli z boiska. Lwowska „Gazeta Wieczorna” tak opisywała przyczyny:
„15 min przed końcem gry krakowianie zeszli z boiska, a to z tego powodu, iż sędzia p. Polakiewicz nie przyznał na ich rzecz karnego rzutu za rzekomy faul na polu karnym. Zaznaczyć należy, że kapitan drużyny, p. Synowiec [piłkarz Cracovii], był przeciw zejściu. Niemiłe to zdarzenie, dowodzące zupełnie braku karności wśród naszego młodego pokolenia sportowego, wywołało niesmak wśród publiczności”.
Dwa następne mecze zakończyły się wygranymi drużyny spod Wawelu, a szczególne wrażenie robiło najwyższe w historii tej rywalizacji zwycięstwo 7:0 (1 czerwca 1913 r.). Sukces był tym większy, że odniesiony na stadionie we Lwowie. Gdy w następnym spotkaniu (12 października) krakowscy piłkarze triumfowali 1:0, stanęli przed szansą zdobycia Pucharu Żeleńskiego na własność.
Krakowianie potrzebowali tylko jednej wygranej, lecz lwowiacy zwarli szyki i 6 czerwca 1914 r. wygrali u siebie 3:1. Rywalizacja zaczęła się zatem od początku. Kto mógł przypuszczać, że na kolejny mecz przyjdzie poczekać aż do 1919 r. Nadciągała I wojna światowa.
12 października 1919 r. drużyny wznowiły rywalizację już w odrodzonej Rzeczpospolitej. Tym razem górą był Kraków, który triumfował 3:1, ale walka o Puchar Żeleńskiego miała potrwać jeszcze długo. Zakończyła się dopiero w 1925 r., gdy po trzech kolejnych wygranych krakowianie ostatecznie zdobyli trofeum na własność. Rywalizacja na tyle rozpalała emocje, że postanowiono ją kontynuować. Tym razem do zdobycia była Waza Żeleńskiego. Meczów nie grano już jednak tak regularnie jak dawniej, bo coraz bardziej na atrakcyjności zyskiwały rozgrywki klubowe. Koniec końców, po sześciu spotkaniach w ciągu blisko dziewięciu lat (1926-1935), również Waza Żeleńskiego przypadła w udziale Krakowowi.
Lwowsko-krakowskie potyczki piłkarskie wykreowały pierwszych bohaterów zbiorowej wyobraźni. Wśród lokalnych gwiazd futbolu, w których zakochani byli kibice z obu miast wymienić trzeba Józefa Kałużę i Henryka Reymana w barwach Krakowa oraz braci Kucharów, z Wacławem na czele, broniących honoru Lwowa.
O prymat w Galicji
W odniesieniu do wielu meczów nadużywa się dziś słowa „klasyk”. Jeśli jednak trzymać się takiej terminologii, to za pierwsze tego typu spotkania należałoby uznać rywalizację drużyn krakowskich i lwowskich. Rozpoczęła się ona wtedy, gdy o większości klubów, uznawanych obecnie za wielkie, nikt jeszcze nawet nie pomyślał.
Z inicjatywą, by rywalizację pomiędzy klubami Krakowa i Lwowa sformalizować wyszła Wisła. Zarząd „Białej Gwiazdy” wystąpił w lutym 1913 r. do Związku Polskiego Piłki Nożnej z pomysłem zorganizowania rozgrywek o mistrzostwo Polski, mimo że naszego kraju próżno było szukać wtedy na mapie Europy. Walka miała się toczyć oczywiście między czołowymi klubami z Krakowa i Lwowa. Ponieważ austro-węgierskie władze nie pozwoliły, by grano o mistrzostwo Polski, pozostało bić się o prymat w Galicji. Premierowy sezon rozgrywek trwał od maja do listopada 1913 r. Udział wzięły Cracovia i Wisła ze strony Krakowa oraz Pogoń Lwów. Graliby jeszcze Czarni, ale akurat wtedy klub był zawieszony za mecze z drużynami, które nie były zrzeszone w FIFA.
Pionierskie zmagania krakowskie drużyny zakończyły wielkim sukcesem. Pogoń nie wygrała ani jednego meczu. Udało się jej tylko dwa razy zremisować z późniejszym mistrzem - Cracovią. O tytule przesądziła wewnętrzna rywalizacja krakowska, z której zwycięsko wyszły „Pasy”, choć nie obyło się bez kontrowersji (wiślacy wystawili w meczu nieuprawnionych zawodników Sparty Praga, za co przegrali walkowerem). Zresztą całe rozgrywki o mistrzostwo Galicji nie miały jakoś szczęścia. Pierwsza edycja, z powodu nieobecności Czarnych, toczyła się w okrojonym składzie. Drugą przerwał wybuch wojny. W tabeli prowadziła wtedy Cracovia przed Czarnymi i Pogonią. Ostatnia była Wisła, która zdążyła zagrać tylko dwa spotkania. Z trzecim wiąże się niemałe zamieszanie.
„Match krakowski w rozgrywce o mistrzostwo między Czarnymi ze Lwowa a Wisłą nie odszedł do skutku. Match ze względu na wyścigi był zapowiedziany na godz. 6 1/4. Czarni z p. Dżułyńskim, jako sędzią ze Lwowa, zaprotestowali przeciw temu i wyszli na boisko mimo odbywającego się na nim matchu Polonii i Jutrzenki już o 5 1/2 i po 10 minutach wyczekiwania oświadczyli wraz z sędzią, że uważają match wobec nie zjawienia się Wisły za wygrany i mimo przedstawień i prośby ze strony wiceprezesa Związku, p. Jachimeckiego, zeszli z boiska. Zawody się nie odbyły i nie ulega wątpliwości, że ten niebywały i oryginalny sposób »wygrywania« matchów przez Czarnych zostanie przez Związek uregulowany”
- donosił krakowski „Czas”.
Mimo że lwowskie gazety odtrąbiły walkower dla Czarnych, związek ostatecznie uznał mecz za „niebyły”. Później wybuchła wojna...
Wreszcie o mistrzostwo Polski
Podobnie jak pechowe rozgrywki o mistrzostwo Galicji, falstartem zakończyły się także pierwsze zmagania o mistrzostwo Polski w 1920 r. Tym razem na przeszkodzie stanęła wojna z bolszewicką Rosją. Ale rok później walka o tytuł rozpoczęła się już na dobre, a w rolach głównych wystąpiły oczywiście kluby z Krakowa i Lwowa.
Warto wyjaśnić, że zanim rywalizacja o mistrzostwo zaczęła się toczyć w formule ligowej (1927), mistrza wyłaniano poprzez turnieje finałowe, do których można było awansować triumfując w regionie. Ucierpiały na tym w pewnym stopniu potyczki krakowsko-lwowskie. Czołowe kluby w obu miastach walczyły bowiem w swoich regionach, a do finałów wchodzili tylko regionalni czempioni. W premierowych mistrzostwach z Krakowa awans uzyskała Cracovia, a z regionu lwowskiego Pogoń. W dwumeczu bezapelacyjnie lepsze okazały się „Pasy”, które u siebie ograły Pogoń 2:0, a we Lwowie aż 5:2.
To fragment relacji „Przeglądu Sportowego” z tego ostatniego meczu, który pokazuje, że pewne zachowania na trybunach to nie tylko znak naszych czasów:
„Mimo dotkliwego zimna zebrało się kilka tysięcy publiczności na boisku Pogoni. Ostatnie zawody o mistrzostwo Polski, spotkanie niepobitej dotychczas przez krajową drużynę Cracovii z Pogonią, wywołało żywe zainteresowanie tak sportowej jak i »niesportowej« publiczności. Ta ostatnia zachowaniem się swem podczas matchu dowiodła, że ze sportem nie ma nic wspólnego i że lepiej było, by w przyszłości na zawody nie przechodziła i tem samym sportowemu Lwowi wstydu oszczędziła. W sferach sportowych zwycięstwo Cracovii było pewne, gdyż Cracovia jest dziś osobną klasą polską; żadna z drużyn krajowych nie dorównuje jej pod względem techniki, kombinacji i systemu gry”.
„Pasy” zdobyły pierwszy w historii polskiej piłki tytuł mistrza kraju, a Pogoń zajęła czwarte miejsce, zdystansowana jeszcze przez warszawską Polonię i poznańską Wartę.
Kolejne sezony należały już zdecydowanie do najlepszej drużyny ze Lwowa, która sięgnęła po cztery tytuły mistrza kraju z rzędu! Pogoń wiódł do sukcesu m.in. Wacław Kuchar, postać wyjątkowa w polskim sporcie. Ten niski mężczyzna (168 cm wzrostu) był nie tylko świetnym piłkarzem, ale również lekkoatletą. Uprawiał także hokej na lodzie i łyżwiarstwo szybkie. Cała rodzina Kucharów była mocno związana z Pogonią. W znacznym stopniu to dzięki niej powstał we Lwowie stadion, Kucharowie byli też sponsorami klubu, a sześciu braci z powodzeniem reprezentowało barwy Pogoni w różnych dyscyplinach.
Wróćmy jednak do rywalizacji o mistrzostwo Polski, po które „Pogoniarze” sięgali w latach 1922, 1923, 1925 i 1926. W roku 1924, z racji udziału polskiej reprezentacji w igrzyskach olimpijskich w Paryżu, mistrzowskich rozgrywek nie przeprowadzono, ale właśnie wtedy doszło w kontaktach krakowsko-lwowskich do wyjątkowego wydarzenia. 16 listopada w obecności 2,5 tysiąca widzów w towarzyskiej potyczce spotkały się Wisła i Pogoń. Goście ze Lwowa wygrali 3:2.
Najważniejsza była jednak obecność marszałka Józefa Piłsudskiego. Nie tylko śledził grę z trybun, ale także zrobił sobie z piłkarzami pamiątkowe zdjęcie.
W ligowej formule
W latach 1925-1926 zainaugurowano rozgrywki o Puchar Polski, które toczyły się według dość zawiłego regulaminu. Do finałowej bitwy stanęły Wisła Kraków i sensacyjnie Sparta Lwów, występująca wówczas zaledwie w piłkarskiej klasie B. Trzeba jednak przyznać, że mecze PP nie cieszyły się wtedy wielkim zainteresowaniem. Decydujące starcie 5 września 1926 r. na stadionie Wisły oglądało zaledwie 1500 osób. „Biała Gwiazda” wygrała 2:1, a tak pisał o tym „Przegląd Sportowy” (pisownia oryginalna):
„Na boisku Wisły rozegrany został finałowy mecz o puhar P.Z.P.N. pomiędzy krakowską Wisłą a lwowską Spartą, zakończony zwycięstwem miejscowych. Przez cały czas przewaga Wisły, zwłaszcza po pauzie. Sparta broniła się bardzo umiejętnie i dopiero w ostatniej minucie Reyman I zdobył decydującą o zwycięstwie Wisły bramkę”.
Rok później polska piłka nożna wkroczyła w nowy etap - wystartowała liga. Jak zwykle nie zabrakło kontrowersji, bo rozgrywki zbojkotowała Cracovia. W gronie czternastu drużyn znalazły się jednak dwa krakowskie (Wisła i Jutrzenka) oraz trzy lwowskie kluby (Pogoń, Czarni i żydowska Hasmonea). Po pierwszy tytuł sięgnęła Wisła. Okazała się zdecydowanie lepsza od lwowskich Czarnych i Hasmonei, ale już obie konfrontacje z Pogonią, najsilniejszym zespołem spod Wysokiego Zamku, przyniosły krakowianom porażki - w tym aż 1:4 we Lwowie. Mecz ten śledziło około siedmiu tysięcy widzów. Nikt już nie mógł mieć najmniejszych wątpliwości - liga w Polsce się przyjęła.
Do wybuchu II wojny światowej nie było już żadnego mistrza ze Lwowa, tymczasem Kraków mógł się pochwalić aż trzema triumfatorami (Cracovia trzy razy, Wisła dwa, Garbarnia raz). Kraków miał też więcej drużyn, które grały w najwyższej klasie rozgrywkowej. Prócz wymienionych mistrzów były jeszcze Jutrzenka i Podgórze. Lwów, prócz Pogoni, Czarnych i Hasmonei, reprezentowała też Lechia. W sumie na siedemnastu mistrzów Polski, których wyłoniono w okresie międzywojennym w obu formułach rozgrywkowych, aż jedenaście razy triumfował zespół spod Wawelu lub spod Wysokiego Zamku.
Powojenne historie
II wojna światowa na długie lata przerwała piękną krakowsko-lwowską rywalizację futbolową. Związani ze Lwowem piłkarze i trenerzy pisali jednak w późniejszym okresie historię naszej piłki, choć już w innych miejscach. Wychowanek RKS Lwów Kazimierz Górski został legendarnym trenerem, który poprowadził reprezentację Polski do medali na igrzyskach olimpijskich i mistrzostwach świata. Wychowanek Lechii Lwów, a później świetny snajper Pogoni - Michał Matyas był jednym z założycieli Polonii Bytom, której barwy jednoznacznie nawiązują do lwowskiej Pogoni. Podobnie jest zresztą w Szczecinie, gdzie miejscową Pogoń również zakładali lwowiacy, a nazwa i barwy „Portowców” nie są w najmniejszym stopniu przypadkowe.
Bartosz Karcz