Kto stał za zabójstwem generała Ostoi-Zagórskiego?

Mariusz Grabowski
List gończy za gen. Zagórskim, ogłoszony tuż po jego zaginięciu
List gończy za gen. Zagórskim, ogłoszony tuż po jego zaginięciu Wikimedia Commons
O godz. 8.20 rano 6 sierpnia 1927 r. widziano go po raz ostatni. Prowadzone od dziesięcioleci kolejne historyczne śledztwa wskazują na jego największych wrogów - piłsudczyków.

Oficerowie marszałka Piłsudskiego mieli przynajmniej trzy niebagatelne powody, żeby pozbyć się niewygodnego oficera. Każdy z nich zasługuje na oddzielne opracowanie i przez lata doczekał się sporej bibliografii. Nim jednak do nich przejdziemy, przedstawmy sylwetkę gen. Włodzimierza Ostoi-Zagórskiego.

Zdolny i niewygodny

Urodził się we Francji 22 lipca 1882 r. i - na tle późniejszej kadry dowódczej Wojska Polskiego - był doskonale wykształcony. Skończył studia prawnicze i handlowe, znał sześć języków, umiał pilotować samoloty, posiadał - jak zapisano w jego kwestionariuszu - "dobre podejście do ludzi". Nic dziwnego, że zrobił szybką karierę w CK Armii.
W 1910 r. ukończył Akademię Sztabu Generalnego w Wiedniu, potem trafił do K.u.K. Evidenzbureau, czyli komórki sprawującej nadzór nad wywiadem wojskowym. To jemu podlegały ekspozytury wywiadowcze w Krakowie, Przemyślu i we Lwowie. Wielokrotnie kontaktował się z Józefem Piłsudskim. Późniejszy marszałek dostarczał mu meldunki o sytuacji w Polsce, on przywoził z Wiednia pieniądze.

Lata 1914-1916 to bezpośredni nadzór Zagórskiego nad Legionami Polskimi. To wtedy zaczęła się wzajemna niechęć obu panów. Piłsudski uważał go za bufona i nieudacznika, Zagórski za kolei widział w Piłsudskim fantastę, który szkodzi Austro-Węgrom. Gdy doszło do słynnego kryzysu przysięgowego, Zagórski opowiedział się po stronie zaborców. Ze wspomnień internowanych w Szczypiornie wynika, że wygrażał im, krzycząc: "Szaleńcy! Wy zdechniecie!", czym nie zaskarbił sobie ich szacunku.

Mimo to Zagórski trafił w 1918 r. do formującego się Wojska Polskiego. I to od razu wysoko - zastał zastępcą szefa sztabu generalnego. Jednak gdy z Magdeburga wrócił Piłsudski, Zagórski szybko zniknął z szeregów armii. Wrócił na chwilę w czasie wojny z bolszewikami, a potem zajął się działalności gospodarczą - współzakładał spółkę akcyjną Francopol zajmującą się dostarczaniem sprzętu lotniczego dla wojska. Sprawy zmieniły bieg, gdy ujął się za nim Władysław Sikorski - awansował na generała brygady, a w sierpniu 1924 r. powierzył mu plan rozbudowy polskiego lotnictwa wojskowego.

Zagórski dotrwał na tym stanowisku do przewrotu majowego, kiedy został aresztowany. Po blisko rocznym pobycie w wiezieniu zwolniono go 6 sierpnia 1927 r., dokładnie w rocznicę wymarszu 1. Kompanii Kadrowej z Oleandrów. Dla niektórych historyków data nie była przypadkowa - miała przypominać generałowi o wojennych zatargach z legionistami. Czy dlatego zginął? Przyjrzyjmy się kilku tropom.

Hipoteza numer 1: Kwity na Piłsudskiego

To, że Zagórski posiadał dokumenty kompromitujące Marszałka i jego najbliższych oficerów, w tym Walerego Sławka, potwierdziło wielu świadków. Wynikało z nich, że byli oni płatnymi agentami austriackimi. Wincenty Witos, wielokrotny premier, twierdził publicznie już po zaginięciu generała, że widział te dokumenty. Wynikało z nich, że Piłsudski wziął od austriackiego wywiadu przynajmniej 2 tys. koron. Taka rewelacja opublikowana po zamachu majowym mogła bardzo zaszkodzić wizerunkowi Piłsudskiego w oczach opinii publicznej. Zwłaszcza że generał nawet nie myślał ich wydać - ani pod przymusem, ani tym bardziej z własnej woli. Generał Kordian Pomorski, szef policji, zapisał w swoim dzienniku, że dowiedział się w tajemnicy od Rydza-Śmigłego, że w zabójstwo Zagórskiego zamieszani byli Józef Beck, późniejszy szef MSZ, a także Aleksander Prystor i grupa innych zaufanych oficerów.

Czy Piłsudski wiedział o planach uciszenia Zagórskiego? Według prof. Andrzeja Garlickiego, autora "Siedmiu mitów Drugiej Rzeczypospolitej", Marszałek doskonale orientował się w przygotowywanej intrydze. Ex post wziął w niej nawet udział. W grudniu 1928 r. "przypadkowo" zastrzelił w Belwederze wachmistrza Stanisława Koryzmę, biorąc go za włamywacza. Wedle szeptanej legendy Koryzma miał być świadkiem uprowadzenia i zabójstwa Zagórskiego.

Hipoteza numer 2: Zemsta za 1926 rok

Podczas przewrotu majowego Zagórski opowiedział się po stronie rządowej. 12 maja z rozkazu gen. Rozwadowskiego objął dowództwo grupy lotniczej, która zbombardowała kolumny zbuntowanych oddziałów maszerujących na Warszawę. Zginęło wtedy kilku żołnierzy, kilkunastu zostało rannych. 15 maja Zagórski został internowany w Wojskowym Więzieniu Śledczym na Antokolu.

Dla wszystkich było jasne, że uwięzienie generała to rodzaj szykany za antypiłsudczykowskie zachowanie podczas przewrotu. Ówczesna prasa donosiła, że śledztwo przeciw niemu prowadzone jest ospale, a jego adwokaci są ignorowani. Dopiero gdy okazało się, że więzień pisze pamiętniki, sprawa nabrała przyśpieszenia. W kwietniu prof. Marian Zdziechowski napisał broszurę w jego obronie. Wówczas władze wojskowe postanowiły Zagórskiego wypuścić i uciszyć w inny sposób.

Hipoteza numer 3: Lewe pieniądze

Nie brak również historyków, którzy źródeł zniknięcia Zagórskiego dopatrują się w sprawie rzekomych machlojek finansowych, których dopuścił się, będąc szefem francusko-polskiego Francopolu. Już na początku 1926 r. generałowie Lucjan Żeligowski i Daniel Konarzewski oskarżali go o przywłaszczenie wielkich sum w związku z interesami robionymi z biznesmenami znad Sekwany. Przeprowadzone śledztwo nie wykazało śladów przestępstwa, ale w czasie aresztowania Zagórskiego oskarżenia powtórzono.

Czy Zagórski kradł i czy stało się to przyczyną jego śmierci? Tak zwana afera Francopolu wydaje się po latach rozdmuchana. Zagórski osobiście zakupił od Francuzów 100 silników lotniczych i 100 myśliwców Spad 61, czym mógł się na razić armijnym zwolennikom polskich samolotów, ale dokumenty jednoznacznie potwierdzają, że uzyskał na to zezwolenie Prokuratorii Generalnej.

Sprawy zaginięcia generała nigdy nie wyjaśniono. Zahaczała o tak wiele interesów wojskowego establishmentu, że musiała zostać tajemnicą. "Wszelkimi metodami wojskowi zacierali ślady tej współpracy" - napisał Jędrzej Giertych w książce "Józef Piłsudski 1914-19". Co więcej, dzień po zaginięciu Zagórskiego, w dniu 7 sierpnia, marszałek Piłsudski na Zjeździe Legionistów w Kaliszu wygłosił przemowę pod znamiennym hasłem "Strzeżcie się obcych agentur". Charakterystyczne są też późniejsze kariery prawdopodobnych zabójców Zagórskiego. Podpułkownik Aleksander Prystor został kolejno: ministrem, premierem i marszałkiem Senatu. Pułkownik Stefan Kaczmarek - sędzią Najwyższego Sądu Wojskowego. Major Zygmunt Wenda - wicemarszałkiem Sejmu. A kapitan Lucjan Miładowski awansował na stopień majora i do śmierci Marszałka był jego adiutantem.

Zacieranie śladów

W polskiej prasie przez lata pojawiały się rewelacje dotyczące dalszych losów zaginionego. Ponoć widywano go w całej Europie, przede wszystkim w Pradze Czeskiej i Wiedniu. Przez jakiś czas głośna była plotka, że przebywa w Gdańsku, o czym świadczyć miały nadawane stamtąd listy. 30 sierpnia 1927 r. rybak z Jastrzębiej Góry wyłowił z morza zalakowaną butelkę z listem następującej treści: "Do wszystkich, którzy się mną interesują. Pocałujcie mnie w nos. Jestem tam, gdzie mi się podoba. W każdym razie nie tam, gdzie myślicie. Proszę o paszport zagraniczny. Generał Zagórski". Wygląda to na klasyczne zacieranie śladów zbrodni, ale prawdy nie dowiemy się zapewne już nigdy.

Mariusz Grabowski

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia