Mogiła lotników to mistyfikacja

Dla większości mieszkańców nie ma dziś znaczenia, że w tym grobie nie leżą lotnicy. Ludzie palą tu znicze, by uczcić pamięć tych, którzy walczyli z hitlerowcami.
Dla większości mieszkańców nie ma dziś znaczenia, że w tym grobie nie leżą lotnicy. Ludzie palą tu znicze, by uczcić pamięć tych, którzy walczyli z hitlerowcami. Radosław Dmimitrow
Na cmentarzu parafialnym w Strzelcach Opolskich znajduje się pomnik z zamontowanym śmigłem. Nie leżą tam jednak polscy lotnicy

Komu zależało na tym, by przedstawić historię żołnierzy w ten sposób? Autorami pomnika są członkowie żołnierskiego Klubu Oficerów Rezerwy Miasta Strzelce Opolskie, który działał na tych ziemiach po wojnie. Analiza kroniki tego stowarzyszenia i relacje byłych żołnierzy wskazują jednak, że wcale nie mieli oni złych intencji.

Był 1971 rok. Zbliżała się rocznica napaści hitlerowskich Niemiec na Polskę. Członkowie stowarzyszenia bardzo chcieli, by w Strzelcach Opolskich było miejsce, gdzie można byłoby oddać hołd żołnierzom i zapalić dla nich znicze.

W tym celu sprawdzili parafialne kroniki i odkryli, że na strzeleckim cmentarzu pochowanych jest pięciu polskich żołnierzy: Mieczysław Kukuła, Antoni Laczyński, Jan Bendkowski, Kazimierz Starerewski i Stanisław Mars (imię tego ostatniego zostało błędnie przetłumaczone z języka niemieckiego jako Stefan).

Następnie działacze stowarzyszenia rozpoczęli prywatne śledztwo, żeby ustalić kim były te osoby - pisali m.in. do organizacji kombatanckich, ale nie dostali żadnej odpowiedzi. W rozmowach z siostrami zakonnymi, które przebywały w Strzelcach w czasie wojny, ustalili natomiast, że mogli to być lotnicy, bo w czasie wojny, Niemcom udało się zestrzelić nad miastem jakieś samoloty.

Członkowie stowarzyszenia przyjęli prawdopodobnie, że byli to polscy lotnicy, którzy latali w czasie wojny na dwusilnikowych bombowcach PZL.37 Łoś. Taki samolot przeprowadził prowadził bombardowanie m.in. węzła kolejowego w Fosowskiem, który miał strategiczne znaczenie dla Niemców.

Samoloty, o których słyszały siostry, rzeczywiście były zestrzelone nad Strzelcami. Ale nie należały do Polaków, a Aliantów. Były to bombowce B-17 (tzw. latające fortece), z których Amerykanie atakowali zakłady w Kędzierzynie-Koźlu i Zdzieszowicach.

Tak wyglądał Stanisław Mars w latach młodości

Działacze stowarzyszenia o tym nie wiedzieli, dlatego zamówili z opolskiego aeroklubu śmigło, którym przyozdobili pomnik. Umieścili także na nim napis "Tu spoczywają lotnicy polscy, uczestnicy kampanii wrześniowej 1939 r." oraz wyryli nazwiska żołnierzy. Materiały na pomnik sfinansowały miejscowe zakłady pracy. W Agromecie Pionier, powstał natomiast gruby łańcuch, którym otoczona jest mogiła.

Jak w rzeczywistości wyglądała śmierć polskich żołnierzy? To jest dziś trudne do ustalenia. Wiadomo, że walczyli oni w 73 Pułku Piechoty Armii Kraków, która toczyła walki przy granicy polsko-niemieckiej. Piątka polskich piechurów trafiła do niewoli.

Najpierw Niemcy skierowali ich do obozu pracy w Łambinowicach, a następnie do prac przymusowych w Strzelcach i okolicy. Dla przykładu Stanisław Mars, który pochodził spod Krakowa, trafił z czasem do Świbia, gdzie musiał pracować fizycznie w miejscowym majątku.

Współwięzień Władysław Paluch, który przeżył II wojnę światową zeznał po latach, że Stanisław Mars będąc w niewoli dowiedział się, iż urodził mu się syn. Zaplanował więc ucieczkę, ale w trakcie próby wymknięcia się, został postrzelony.

Mars trafił do strzeleckiego szpitala, gdzie zmarł 29 lutego 1940 r. Jako oficjalną przyczynę zgonu do księgi parafialnej podano jednak gruźlicę. Mogło być tak, że rzeczywiście cierpiał on na tę chorobę, a ona pchnęła go do ucieczki - obawiał się, że nie przeżyje obozowych warunków i nigdy nie zobaczy syna.

Dziś, mimo że w "grobie lotników" w Strzelcach Opolskich wcale nie leżą lotnicy, okoliczni mieszkańcy oddają im cześć i palą znicze w tym miejscu. Ludzie przyjęli, że jest to po prostu mogiła żołnierzy walczących z hitlerowskim najeźdźcą. Co ciekawe rodzina Stanisława Marsa odkryła jego miejsce spoczynku dopiero w 2011 roku. Wcześniej miała jedynie bardzo skąpe informacje o okolicznościach jego śmierci.

Radosław Dimitrow
NOWA TRYBUNA OPOLSKA

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia