Nazywała się najprawdopodobniej Giulia Tofana (choć inne źródła podają - Toffana), urodziła się w Palermo i była zapewne córką słynnej trucicielki Thofanii d’Adamo, oskarżonej i skazanej w 1633 r. za zabicie męża.
Dzięki matce poznała recepturę na truciznę doskonałą, bo bezwonną, pozbawioną koloru i smaku oraz niepozostawiającą wykrywalnych w owym czasie śladów. Co składało się na zabójczą substancję? Głównie arszenik, do którego dodawano ziele o nazwie cymbalaria, a także ołów i belladonnę. Sprzedawała swoją miksturę jako kosmetyk, który miał poprawiać kobiecą urodę. W rzeczywistości mógł łatwo uśmiercić dorosłego mężczyznę.
Tysiąc ofiar?
„W ciele daje się odczuć pewna zmiana, która skłania otrutego do poradzenia się lekarza. Lekarz go bada, ale nie znajduje żadnych symptomów wewnętrznych i zewnętrznych, nie ma wymiotów, nie ma zapalenia, nie ma gorączki” - opisywał działanie „acqua Tofana” XVIII-wieczny medyk.
Twórczyni śmiertelnie groźnego specyfiku, niepiśmienna i zarabiająca głównie jako prostytutka, już wtedy nie żyła. Według różnych wersji Giulia Tofana została stracona w neapolitańskim więzieniu między 1719 a 1730 rokiem. Jej mikstura zdążyła jednak zabić 600-1000 osób, przede wszystkim mężczyzn, których podobno trucicielka wyjątkowo nienawidziła.
Trująca woda
Tofana swą trucicielską działalność zaczęła prowadzić po przeprowadzce z Palermo do Neapolu. To tutaj powstał jej najsłynniejszy specyfik. Produkt Tofany szybko stał się popularny wśród mieszkanek południa Włoch. Kupowały preparat, gdy chciały pozbyć się bogatego męża albo kochanka, który np. groził ujawnieniem romansu.
Tofana pozostałaby pewnie bezkarna, gdyby nie śledztwo wszczęte z rozkazu Wiricha Phillippa von Dauna, wicekróla Neapolu, którego zaniepokoiła duża liczba trudnych do wyjaśnienia zgonów mężczyzn w sile wieku. Dochodzenie nie było łatwe, ale w końcu udało się zdemaskować okrutną trucicielkę.
Mozart w strachu
Legenda podaje, że za Giulią wstawił się kardynał Francesco Pignatelli, oburzony pogwałceniem zasad azylu w klasztorze i nawet zagroził wicekrólowi ekskomuniką. Ale von Daun okazał się spryciarzem: rozpuścił plotkę, jakoby Tofana miała zamiar otruć wodę we wszystkich studniach w mieście. Plan się udał i prosty lud szybko zmienił front, domagając się śmierci morderczyni. Niedługo później Tofana została skazana i stracona publicznie. Razem z nią na szafot trafiło kilka klientek, które zatruły swych mężów za pomocą „acqua Tofana”.
Tofana i jej trucizna zapadły głęboko w zbiorową pamięć: wspomina o niej m.in. Alexander Dumas w „Hrabim Monte Christo” oraz Michaił Bułhakow w „Mistrzu i Małgorzacie”. Śmiertelny lęk przed „acqua Tofana” żywił podobno Wolfgang Amadeusz Mozart.