Czy wiecie, gdzie leży miejscowość Barszcz? Nie? A to przecież Zasieki. Ta nazwa, nawiązująca do tej łużyckiej, obowiązywała raptem kilka tygodni. A Kobyla Góra
i Zielona Góra? Nad tymi wynalazkami głowili się językoznawcy, geografowie, historycy. I politycy. Efekt był czasem porażający. Jednak nazwy lubuskich miejscowości i ich ewolucja doskonale oddają to wszystko, co działo się tutaj w drugiej połowie lat 40. minionego wieku. Ludzkie ambicje, marzenia, wspomnienia, ale także politykę i szczyptę historii.
Do 1960 r. ustalono około 32 tysiące nazw. Listę obowiązujących nazw zatwierdzoną przez ministra administracji ogłaszano sukcesywnie w Monitorze Polskim. Wstępny skorowidz nazw miejscowości dla Ziem Odzyskanych do wydanej wówczas mapy Polski Wojskowego Instytutu Geograficznego Sztabu Generalnego, ukazał się w Warszawie już w 1945 r.
Mapa z 1939 roku znacznie różni się od tej obecnej i to nie tylko za sprawą nazw miejscowości i nowych dróg. Kilkadziesiąt punktów, z reguły oznaczających niewielkie miejscowości i przysiółki, już nie istnieje. Opuszczone w 1945 r., nie zostały nigdy zasiedlone.
- Należy pamiętać, że Polska po 1945 r. była bardzo biedna i zniszczona - mówi historyk Tadeusz Dzwonkowski, dyrektor Archiwum Państwowego w Zielonej Górze. - Z reguły osiedlano się tutaj niechętnie, niejako pod wpływem przymusu. Zresztą reguła j est oczywista, nikt, kto odnosi sukcesy we własnym środowisku, może poza nielicznymi wyjątkami, nie będzie się starał go opuścić. Duże grupy ludności czuły się po prostu "wypędzone" z dotychczasowych siedzib. Dopiero około 1970 r. na terenie obecnego województwa lubuskiego osiągnięto średnią gęstość zaludnienia i liczbę mieszkańców równą tej z 1939 r. W 2013 r. w województwie było zameldowanych 1,02 min osób. W1939 r. na tym obszarze żyło ok. 800 tys. ludzi...
Trudno zrozumieć klucz, który obowiązywał przy ustalaniu nazw naszych miejscowości. Od 1919-1922 w byłym zaborze pruskim przywracaniem nazw zajmowała się komisja działająca w Poznaniu, przy Ministerstwie byłej Dzielnicy Pruskiej. Te doświadczenia zostały wykorzystane natychmiast po 1945 r., kiedy to przy ministrze administracji publicznej powołano nową komisję, a w styczniu 1946 r. przez Ministerstwo Administracji Publicznej i Ministerstwo Ziem Odzyskanych utworzono stały organ pod nazwą Komisja Ustalania Nazw Miejscowych.
Komisją kierował były wojewoda wołyński i konsul, geograf z Warszawy prof. Stanisław Srokowski, a członkami byli zazwyczaj językoznawcy, jak prof. Kazimierz Nitsch, prezes Polskiej Akademii Umiejętności, prof. Mikołaj Rudnicki z Poznania, prof. dr Witold Taszycki z
Tadeusz Dzwonkowski, dyrektor Archiwum Państwowego w Zielonej Górze
(fot. Mariusz Kapała)
Jak długo trwała cała operacja?
Do 1960 r. ustalono około 32 tysiące nazw. Listę obowiązujących nazw zatwierdzoną przez ministra administracji ogłaszano sukcesywnie w Monitorze Polskim. Tak jest też obecnie. Wstępny skorowidz nazw miejscowości dla Ziem Odzyskanych do wydanej wówczas mapy Polski Wojskowego Instytutu Geograficznego Sztabu Generalnego, ukazał się w Warszawie już w 1945 r. Ostateczny skorowidz stanowiło dwutomowe dzieło opracowane przez językoznawcę z Uniwersytetu Wrocławskiego Stanisława Rosponda.
Wiele nazw powstawało spontanicznie
Poszczególnym miejscowościom nadawano j e już w pierwszych miesiącach 1945 r., czyli tuż po pojawieniu się pierwszych osadników. Nierzadko nie było wówczas żadnej oficjalnej władzy cywilnej. Były one z reguły fonetyczną kalką nazw niemieckich. Zwykle tworzyli je kolejarze, którzy musieli przecież w jakiś sposób określić, na jaką stację kolejową przyjechali. Tak powstała chociażby nazwa dla Grunberg in Schles. - "Zielona Góra".
Nazwy spolszczano?
Już wpołowie marca 1945 r. powołano w Poznaniu Komisj ę ds. Przywracania Nazw Słowiańskich na Przyodrzu. Jej przewodniczącym był zasłużony badacz nazw miejscowości i obiektów fizjograficznych ks. profesor Stanisław Kozierowski. Pierwsze posiedzenie Komisji odbyło się w Poznaniu 7 kwietnia 1945 r. Wzięli w nim udział znani polscy historycy onomaści: prof. Zygmunt Wojciechowski, prof. Mikołaj Rudnicki oraz Bolesław Czwójdziński. Ten ostatni objechał wszystkie czynne linie kolejowe, szkicując basy kolejowe z nazwami stacji. Nadane przez niego nazwy nierzadko funkcjonowały przez następne kilkanaście miesięcy, a niektóre obowiązują do dzisiaj. Dwa ministerstwa: Administracji Publicznej i Ziem Odzyskanych ogłosiły już 19 maja 1946 r. nowe nazwy 222 miast powiatowych i nakazały ich bezwzględne używanie w "stosunkach służbowych".
To nie była tylko nazwa?
Obok oczywistych względów językowych, nadawaniu nowych nazw towarzyszyło poczucie misji integracji z Macierzą. Mówiono o ziemiach przyłączonych do Polski po 1945 r.: "ziemie dawne", "ziemie stare" , "ziemie nowe" , wreszcie "ziemie odzyskane". Tradycja Polski Piastów, zainteresowanej Słowiańszczyzną Zachodnią i ekspansją na zachód, a więc Polski - jak rozumiano wtedy - antyniemieckiej, była doktryną państwową. Uosabiał ją Władysław Gomułka, który był mini- sbem tych ziem. Mówiono o "Piastowskim Szczecinie", "Piastowskiej Zielonej Górze" a nawet Gorzowie, który nigdy nie był we władaniu Piastów. Pierwszym osadnikom dano więc wspólną mitologię, mówiąc im, że "wracają na swoje, czyli odwieczne ziemie Piastów, wywalczone i odzyskane skutkiem sprawiedliwego wyroku dziejów". Podobnie zafałszowano znacznie słowa " repatriant". Oznaczało, że powrócił do ojczyzny, co w przypadku olbrzymiej większości osadników było fałszem, gdyż ich ojczyzna pozostała na Wołyniu czy Podolu.
Koby la Góra czy Gorzów Wlkp.?
Obecnie w Gorzowie uznaje się, że twórcą nazwy Kobyla Góra był wspomniany ksiądz Stanisław Kozierowski. Tymczasem on w swej pracy "Badania nazw topograficznych na obszarze dawnej zachodniej i środkowej Wielkopolski", opublikowanej w Poznaniu w 1921 r. nazwą Kobyla Góra określa wzgórze pod Frydlandem Marchijskim, czyli Sulęcinem. Stąd wniosek, że zapewne nie o obecny Gorzów mu chodziło. Niewątpliwe, w 1945 r. już ponad siedemdziesięcioletni kanonik Kozierowski mógł zapisać, że Landsberg to "Kobyla Góra". Ale była to zapewne tylko propozycja, ponieważ później, ale jeszcze w 1945 r., użyto nazwy Gorzów. Kilka lat później dopisano Wielkopolski, aby nie mówiono o nim "marchijski". Miało to być manifestacją przekonania "myśmy tu wrócili".
A Zielona Góra?
Nazwa "Zielona Góra" pojawia się w dokumencie Władysława IV Wazy wydanym dla kupców zielonogórskich w 1641 r. Jest to dokument w języku polskim, więc sprawa jest oczywista. Powrót do "Zielonejgóry" a następnie do "Zielonej Góry" jest tylko przypomnieniem, jak miasto to było nazywane przez ludność mówiącą po polsku, która jeszcze w końcu XVII w. mieszkała kilka kilometrów od miasta. Wystarczy wspomnieć , że obecny Stary Kisielin nazywano Polskim Kociołem, Nowy był Niemieckim Kociołem, ale już w okolicach Otynia,czy też po drugiej stronie Odry były całe wsie, w których mówiło się nie tyle po polsku, co mówiąc najogólniej po słowiańsku. Obecny Kisielin jest nawiązaniem do Kisielina na Wołyniu. Nie usuwano tej nazwy, bo dla wielu Polaków się nie kojarzyła wówczas z rzezią wołyńską. Tam w 1943 r. UPA spaliła w miejscowym kościele 90 Polaków.
Ale wiele nazw zniknęło
Praktycznie całkowita utrata w naszym województwie nazw lokalnych to ciekawe zjawisko. Objęło część wsi, obiektów fizjograficznych czy też fragmentów pól uprawnych, mających nierzadko nazwy z kilkusetletnią tradycją, obrosłe legendą, związane z mało identyfikowalnym obecnie wydarzeniem czy też konkretną osobą. Gwałtowna zmiana mieszkańców po 1945 r. była przyczyną, że nowi mieszkańcy zazwyczaj nie mieli o nich pojęcia. Zresztą, nawet gdybyje dziś przypomnieć, byłyby one dla współczesnych mieszkańców mało znaczące. Kogo dzisiaj obchodzi, że dwa wieki wstecz istniało "Pole Piotra", "Dwa zagony pod lasem", "Pole pod Kamieniem"..? W Archiwum Państwowym w Zielonej Górze zachowało się bardzo wiele źródeł na ten temat. Nazwy były nanoszone m.in. na mapach katastralnych, których około 20 tys. znajduje się w naszym zasobie.
W wielu niemieckich nazwach brzmiał język słowiański
Nie wszystkie nazwy trzeba było tłumaczyć. Chlastawę nazywano do 1945 r. Klastawe, co oczywiście jest niemiecką kalką językową pierwotnej nazwy. Były też, najczęściej nieudolne kalki odwrotne. Sorau - czyli obecne Żary otrzymały w 1945 r. nazwę Żuraw, Gassen, czyli obecny Jasień otrzymał nazwę Gąsin, ale też Gocław. Christianstadt, czyli obecna część Nowogrodu Bobrzańskiego, została nazwana Krystkowicami, Triebel, czyli obecny Trzebiel nazwano Trąby, Lugknitz nazwano początkowo Lubanicą a dopiero w 1946 r. Łęknicą. Co ciekawe przed 1934 r. posiadała ona słowiańską nazwę "Wjeska". Obecne Lubsko nazywało się Sommerfeld, chociażjeszcze w średniowieczu zamieszkali wokół Dolnołużyczanie nazywali go Żemrje. Po wojnie starano się naśladować średniowieczną nazwę, dlatego też w 1945 r. Lubsko nosiło nazwę Zemsz.
A historia z Niemaszchleba?
Chlebowo koło Gubina nazywało się co najmniej od 1295 r. po łużycku Namaśkleb. Naziści zmienili j ego nazwę w 1937 r. na Lindenhain. Oczywiście po 1945 r. przywrócono nazwę Niemaszchleba, ale już w 1953 r. uznano, że w nowej Polsce chleb musi być dla wszystkich, więc zmieniono nazwę na Chlebowo. Są też inne ciekawe przypadki. Wieś o niemieckiej nazwie Marienbusch koło Trzcianki otrzymała nazwę Wielka Bieda. Wynikało to z tego, że jej wójt, aresztowany z powody szabru przez Milicję Obywatelską i ukarany, żalił się sąsiadom "A to wielka bieda!". Itak już zostało. PRL nazwy Wielkiej Biedy długo nie zmieniała. Obecnie zdaje się, że nazywa się Średnica.
Wiele miejscowości zniknęło.
Rzeczywiście kilkadziesiąt, z reguły niewielkich, miejscowości i przysiółków faktycznie już nie istnieje. Opuszczone w 1945 r. nie zostały nigdy zasiedlone. Czasem zostały po nich już tylko nazwy na starych mapach...
Rozmawiał Dariusz Chajewski
GAZETA LUBUSKA