Pierwsze studia nad myśliwcem najnowszej generacji, z nowatorskim projektem skośnych skrzydeł, rozpoczęto w III Rzeszy jeszcze przed II wojną światową. Prace owe były wielokrotnie przerywane, przekładane i zarzucane - a to przez braki środków finansowych lub materiałowych, a to przez niewiarę niemieckich oficjeli w sens i opłacalność konstrukcji.
18 lipca 1943 r., po wielu nieudanych próbach i w wyniku zastosowania zupełnie nowatorskiej konstrukcji silnika odrzutowego firmy Junkers - wzniósł się po raz pierwszy w powietrze samolot oznaczony jako Messerschmitt Me-262 "Schwalbe". "Jaskółka" Hitlera - bo tak go nazwano - latała bardzo szybko, ale wódz Tysiącletniej Rzeszy zażądał natychmiast bezwarunkowego przerobienia owego doskonałego myśliwca na... samolot bombowy!
Ten rozkaz Hitlera spowodował, iż pro wadzone od nowa żmudne i kosztowne adaptacje po raz kolejny opóźniły wejście do służby czynnej samolotu. Jednakże świadomi jego oczywistych wartości bojowych dowódcy liniowi - ryzykując sądem wojskowym - niekiedy sabotowali rozkazy swego Fuehrera i posyłali ukradkiem Me-262 do typowych walk myśliwskich. Wreszcie wspaniałomyślnie i oficjalnie uchwalono, że dopiero po osiągnięciu miesięcznej produkcji 500 sztuk tych samolotów - ich "nadwyżki" będą przeznaczone dla potrzeb jednostek myśliwskich.
W dalekosiężnych wyliczeniach planowana na lipiec 1945 r. produkcja 1000 samolotów odrzutowych miesięcznie miała wreszcie zadowolić Hitlera. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Z wyprodukowanych do końca wojny 1.433 samolotów Me-262 "Schwalbe" tylko 300 weszło do czynnej służby.
Samolot nad samolotami
O potencjale i możliwościach tego samolotu świadczy choćby podniebny pojedynek z 18 marca 1945 r., kiedy to garstka zaledwie 37 niemieckich odrzutowych "jaskółek" weszła w kontakt bojowyz olbrzymią aliancką powietrzną armadą składającą się z... 1221 bombowców i 632 myśliwców osłony! Pomimo takiej olbrzymiej dysproporcji sił niemieckie Me-262 zestrzeliły 13 samolotów wroga przy stratach własnych 3 samolotów.
Niemcy wierzyli do końca, że potrafią jeszcze odmienić losy Tysiącletniej Rzeszy. Dlatego w marcu 1945 r. rozkazem dowództwa Luftwaffe najlepszym pilotom samolotów myśliwskich - w tym urodzonemu w Nysie pilotowi Hansowi Guido Mutkemu - nakazano zamianę swych dotychczasowych myśliwców na odrzutowy myśliwiec Me-262 "Schwalbe". Był to o tyle ryzykowny rozkaz, że niewielu z mocno doświadczonych pilotów Luftwaffe potrafiło należycie pilotować tę skomplikowaną oraz niezwykle "wrażliwą" w obsłudze maszynę.
Jako przykład wystarczy bowiem tu podać, że nawet naj słynniej szy niemiecki as lotniczy w historii II wojny światowej "Czarny Tulipan", czyli młodziutki, niebieskooki "typowo aryjski" blondynek Erich Hartmann (352 potwierdzone zestrzelenia) bał się latać na tym samolocie i ostatecznie odmówił na nim lotów.
Hans G. Mutke z Nysy jednak nie odmówił i udał się - zgodnie z rozkazem - do południowej Austrii, by na lotnisku Lagerlechweld po kilku cyklach przeszkolenia odbyć 4 kwietnia swój pierwszy lot na "odrzutowej jaskółce". Przydało mu się to szybciej, niż myślał, bo już pięć dni później - 9 kwietnia - lecąc nad ośnieżonymi Alpami w okolicach Salzburga, na niedostępnej dla alianckich myśliwców wysokości 12000 m, uzyskał przez radio informację, że jakiś amerykański mustang atakuje w pobliżu lotniska jego kolegę.
Nysanin rzucił się więc w dół na ratunek koledze. Wchodząc natychmiast ostro w lot nurkowy i rozpędzając swój samolot do jego maksymalnej prędkości - Muttke zorientował się, że jego "jaskółka" zaczyna nagle dziwnie i mocno wibrować, trząść się, aż w końcu... lecąc pionowo w dół - zupełnie przestała reagować na stery! Kiedy spojrzał kątem oka na prędkościomierz, z niedowierzaniem dostrzegł wskaźnik prędkości opierający się na wskazaniu... 1.100 km/h! Wreszcie, po szczęśliwym wyprowadzeniu samolotu z lotu nurkowego, udało mu się bezpiecznie wylądować na lotnisku. Okazało się wówczas, że stalowe poszycie kadłuba jego samolotu było w wielu miej scach niebywale zdeformowane, awiele stalowych nitów na kadłubie myśliwca po prostu zniknęło, jakby... wyparowało!
Analizując powojenne relacje, opinie i doświadczenia innych pilotów - Mutke upewnił się, że... przekroczył wtedy barierę dźwięku. Ówczesne symulacje i wyliczenia niemieckich konstruktorów dopuszczały taki efekt, m.in.w locie nurkowym, dlatego specjalnym rozkazem niemieckiego dowództwa przekraczanie bariery 950 km/h było kategorycznie i surowo zabronione. Wypadki śmierci wielu doświadczonych niemieckich pilotów-oblatywaczy podczas lotów testowych na tych odrzutowcach miały być spowodowane właśnie utratą świadomości związanej z docieraniem do bariery dźwięku.
Szalona ucieczka do Szwajcarii
23 kwietnia 1945 r. - w obliczu bezpośredniego amerykańskiego zagrożenia - ewakuowano lotnisko polowe w Lechweld wraz ze stacjonującymi tam odrzutowcami. Zrobiono to w ostatniej chwili, bowiem amerykańskie czołgi zbliżyły się już na niebezpieczną odległość jedynie 50 km. Mutke dostał rozkaz pilotowania pozostawionego samotnie ostatniego Me-262. Przez dwa kolejne dni z resztką pozostałych Niemców z obsługi naziemnej próbował bez rezultatu uruchomić ów samolot. Kiedy zaciągnęli samolot już pod dystrybutory paliwa stacji benzynowej - nagle w pobliżu lotniska pojawiło się ok. 30-40 amerykańskich żołnierzy, którzy strzelając w powietrze stanowczo zasygnalizowali, aby Niemcy zaprzestali tankowania samolotu.
Muttke mimo wszystko zaryzykował, nie posłuchał rozkazu Jankesów, włączył na pełen ciąg silniki swego messerschmit- ta i... bezczelnie uciekłw powietrze sprzed nosa zaskoczonym Amerykanom! Nie chciał także ryzykować lotu nad wrogą Francją, skierował więc swój samolot nad neutralną Szwajcarię. Kiedy dotarł nad Jezioro Bodeńskie, okazało się, że wskazówka poziomu paliwa w baku dosięgła prawie zera!
Oznaczało to, że jeśli w ciągu najbliższych kilku minut lotu nie znajdzie lotniska - jego samolot spadnie bezwładnie na szwajcarską ziemię. Mógł jeszcze próbować lądować w stołecznym Zurychu, ale bał się, że z kolei neutralni Szwajcarzyjego samolot wezmą za zabłąkany pocisk rakietowy V-l lub V-2 i spróbują go zestrzelić! W końcu obrał lot na zwykłe niewielkie lotnisko polowe w Dubendorf i tam wylądował z wielkimi problemami, zatrzymując swój samolot jedynie... 30 m przed "internowanymi" tu wcześniej bombowcami amerykańskimi!
Po krótkiej chwili przybyli na miejsce szwajcarscy żandarmi, którzy zatrzymali go, po czym osadzili go, tak samo jak wcześniej wielu alianckich pilotów, w nieodległym hotelu "Schweitzerhof". Po obliczeniach (precyzyjnych jak zawsze Szwajcarów) okazało się, że Mutke miał w zbiorniku paliwa jeszcze na ostatnie... trzy minuty lotu! Zaskoczeni niezwykle nowatorską konstrukcją samolotu Szwajcarzy próbowali go sami uruchomić i dla próbnych testów przewieźli "jaskółkę" na lotnisko w Bernie (tylko ono dysponowało bowiem odpowiednio długim pasem startowym). Muttke zaś podczas swego przymusowego pobytu w Szwajcarii dokończył rozpoczęte przed wojną studia medyczne.
Dzięki czemu następnie latał przez długie powojenne lata jako pilot cywilny w służbach medycznych kilku krajów Ameryki Południowej, aż osiadł na stałe na emeryturze w Niemczech, gdzie zmarł całkiem niedawno, bo w 2004 r. wbawarskim Monachium. Ostatnią wolą Mutkego było, aby jego ciało zostało zmumifikowane i udostępnione jako eksponat na światowej wystawie Body World
Jarosław Dziadek
NOWA TRYNUNA OPOLSKA