Główną ideą cyklu „Spotkania z historią” jest popularyzacja historii II wojny światowej. Jak informuję przedstawiciele Muzeum II Wojny Światowej, wybrane zagadnienia związane z najtragiczniejszym konfliktem XX wieku są omawiane w odniesieniu do najnowszych publikacji opisujących ten okres dziejów. Uczestnicy dotychczasowych spotkań mieli możliwość bliższego poznania autorów książek, ich poglądów, a także wzięcia udziału w wartościowej dyskusji o wybranych wydarzeniach.
Podobnie było w minioną środę. Okazją do pogłębionej refleksji na temat tragicznego losu Żydów na Kresach była promocja książki autorstwa prof. Grzegorza Berendta pt. „Bronna Góra 1942 roku. Miejsce zagłady natychmiastowej na Polesiu”.
- W świadomości historycznej, w odniesieniu do niemieckich zbrodni istnieją "oswojone" już miejsca, jak Lasy Piaśnickie, Szpęgawsk, Fordon czy chojnicka Dolina Śmierci - mówił prof. Grzegorz Berendt, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w odpowiedzi na pytanie o obszar zainteresowania i wyboru Bronnej Góry. - Natomiast niewiele wiadomo o wschodnich województwach Polski. Mówiąc o Wschodzie, istnieją oczywiście pewne stałe elementy, do których wracamy: 17 września 1939 roku, deportacje z 1941 roku czy zbrodnia katyńska, ale w gruncie rzeczy nie wiemy, co się działo na wschodnich terenach, które obejmowały niemal połowę ówczesnej Polski. Szczęśliwie – coraz częściej dodajemy nowe cegiełki wiedzy na ten temat.
Jak szczerze przyznał autor, nazwa „Bronna Góra” przed 2010 rokiem również dla niego była niemal obca.
- Polacy nie mieli prawa zajmować się Kresami - zaznaczył prof. Grzegorz Berendt.
Nie dziwić może zatem, że dla badaczy historii temat zbroni popełnianych na kresach jeszcze niedawno było owiany tajemnicą.
- Polesie stanowiło przed 1939 rokiem mozaikę narodowościową i religijną - mówił dr hab. Jerzy Grzybowski z Katedry Studiów Interkulturowych Europy Środkowo-Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego. - Tymczasem niemieckie ofiary tzw. wielkiej wojny ojczyźnianej najczęściej były pozbawiane tożsamości narodowej. Mówienie o tym, że były Żydami, stanowiło niemal temat tabu dla ówczesnych władz sowieckich. Innym problemem stała się weryfikacja liczby pomordowanych. Jak się okazuje, bezkrytycznie przyjęto relację jednego ze świadków, który oszacował, że może ona sięgać 50 tysięcy osób. Fakty ustalone na podstawie badań i zeznań innych osób wskazują, że była ona niższa. Czy oznacza to pomniejszenie znaczenia eksterminacji dokonanej przez Niemców? Bynajmniej.
Do tego, że liczba ofiar jest mniejsza, odniósł się również prof. Grzegorz Berendt, który przyznał, że pomniejszona liczba ofiar nie zmienia charakteru zbrodni nazistowskich.
W dyskusji nad książką pojawiły się również odniesienia do współczesnej sytuacji na Białorusi, o tym, że reżim Łukaszenki kontynuuje sowiecką politykę niedopowiedzeń historycznych.
Autor zaznaczył, że pewne przyspieszenie badań historycznych nastąpiło na Białorusi dopiero po 2008 roku, niemniej weryfikacja liczby ofiar również może być źle odbierana – jako pomniejszanie znaczenia walki z niemieckimi oprawcami.
- Liczy się tylko to, co jest prawdziwe - podsumował dr hab. Jerzy Grzybowski.
Bronna Góra to jeden z wielu przykładów tego, czym był Holokaust. Dowożeni na przystanek kolejowy ludzie, rozbierani z ubrań, okradani, wypędzani byli do lasu, gdzie następnie ich rozstrzeliwano i chowano w dołach. Dwa lata po zbrodni Niemcy próbowali zatrzeć ślady. Wykopywano i palono zwłoki, a teren zalesiano.
Teraz, między innymi za sprawą książki prof. Grzegorza Berendta pt. "Bronna Góra 1942 roku. Miejsce zagłady natychmiastowej na Polesiu" temat zbrodni na wschodzie wraca i staje się coraz częstszym tematem badań i rozważań badaczy historii.