W 1943 r. zmuszono Władysława Deringa wraz z kilkoma innymi więźniami- lekarzami do operowania więźniów żydowskich, którzy wcześniej byli poddani przez lekarzy SS eksperymentom sterylizacyjnym, o czym tak dr Dering pisze w swoich wspomnieniach: „Po południu Schumann wrócił do szpitala z lekarzem naczelnym Entressem i wezwali mnie do Arztzimmer – pokoju lekarza, Entress jako mój bezpośredni przełożony oświadczył mi, że z rozkazu głównego komendanta oddaje salę operacyjną wraz z całym personelem do dyspozycji dr. Schumanna, który ma tu przeprowadzić „specjalne” zadania. Wtedy Schumann zabrał głos. „Chciałem uwzględnić wasze dziecinne przesądy i nie zmuszać was do posłuszeństwa, które was w obozie absolutnie obowiązuje. Widzieliście, że przy mojej technice operacyjnej całe moje zadanie trwałoby bardzo długo. Jestem wenerologiem i nie mam zamiaru stać się chirurgiem. Główny komendant polecił wam wykonać te operacje pod moim kierunkiem. Będzie to z korzyścią dla obozu, potrzebującego siły roboczej młodych Żydów, jak również i dla samych pacjentów, którzy najdalej po tygodniu pobytu w szpitalu wrócą do swojej pracy”.
„Za cenę życia”
Podczas tych operacji ofiarom eksperymentów usuwano jądra, naświetlone wcześniej promieniami Roentgena, poddając je dalszym badaniom medycznym. Na temat przymusu ze strony lekarzy SS polskich więźniów- lekarzy do wykonywania operacji kastracyjnych, dr Władysław Dering dalej relacjonuje tak w swoich wspomnieniach: „Zebrałem niezwłocznie na bloku chirurgicznym przede wszystkim zainteresowanych, a więc dwóch kolegów chirurgów – dra Jana Grabczyńskiego z Krakowa i Zbigniewa Sobieszczańskiego. Zaprosiłem kilku starszych kolegów lekarzy, między innymi prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego Jana Olbrychta, mjr. dra Rudolfa Diema z Warszawy, dra Władysława Fejkla z Krosna, dra Leona Wasilewskiego z Poznania, z żydowskich lekarzy dra Samuela Steinberga z Paryża, z nie-lekarzy inż. Adama Kuryłowicza z Warszawy. Przedstawiłem zebranym wymagania niemieckie i ewentualne konsekwencje dla wszystkich, zarówno pacjentów, jak i lekarzy, w razie sprzeciwu. Czekałem na wypowiedzenie się wszystkich, chodziło tu bowiem nie o mnie jednego, ale o cały zespół ludzi ze szpitala, jak i o przeszło osiemdziesięciu pacjentów. Absolutnie nikt nie radził protestować, uważając to za zbyt ryzykowne. Argumenty kolegów na ogół pokrywały się. Najpoważniejszy wiekiem i stopniem prof. Olbrycht, jako medyk sądowy, a więc mający do czynienia z medycyną i prawem, zajął stanowisko, które zostało jednogłośnie przyjęte jako zgodna opinia zebranych. Zdaniem profesora jesteśmy w obozie w warunkach wyjątkowych, przeciwnych wszelkim prawom międzynarodowym, ludzkim i boskim, osiemdziesiąt osiem osób pozbawionych przez naświetlania promieniami Roentgena jednostronnie gruczołów płciowych w wypadku odmowy pobrania przez nas na drodze operacyjnej próbek lub całych zniszczonych gruczołów, zostaje narażonych na utratę życia. Abstrahując od jakiegokolwiek prawnego punktu widzenia, obowiązkiem naszym w istniejących warunkach obozowych jest ratowanie życia ludzkiego za wszelką cenę. Jego zdaniem, przyjętym przez zebranych, było: usunąć zniszczone gruczoły, które praktycznie po zadziałaniu promieniami „X” są nieczynne, a więc dla organizmu bez znaczenia, a w pewnych - wprawdzie rzadkich przypadkach - stanowiących groźbę ewentualnego nowotworowego bujania, nawet niepożądanych. Za to ratujemy osiemdziesiąt osiem młodych istnień ludzkich, z zachowanymi jednostronnie zdrowymi gruczołami płciowymi, gwarantującymi pełnię życia płciowego. Poza tym w ten sposób nie ryzykujemy też niebezpieczeństwa kar, do śmierci włącznie, dla personelu szpitalnego. Dr Steinberg przytoczył zdanie jednego z mających być operowanych: „Za cenę życia - twierdził młody człowiek - wolałbym oddać jedną rękę, nie mówiąc już o jednym i w dodatku zniszczonym jądrze”.
Przeniesiony
Tadeusz Orzeszko (nr obozowy 131527) relacjonuje: „Książki ewidencyjne z bloku 21, w którym mieścił się oddział chirurgiczny, zostały ukryte w czasie ewakuacji. Miejscem ukrycia był piec w pomieszczeniu łaźni obozowej, skąd wyjęto je po wyzwoleniu”. Ocalały cztery obozowe „Książki chirurgii”, z tego trzy znajdują się w Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu, natomiast czwarta z nich jest w posiadaniu Muzeum Wojskowo-Medycznego w Sankt Petersburgu. Dotyczą one operowanych w obozie macierzystym Auschwitz I (szpital obozowy w bloku 21 i 28). Zachowane „Książki chirurgii” obejmują okres od 1.10.1941 do 15.01.1945 r. Z zachowanych obozowych ksiąg chirurgicznych z bloku szpitalnego nr 21 wynika, że takich zabiegów operacyjnych polscy więźniowie lekarze rzeczywiście wykonali około dwustu. Jednym z operujących był dr Władysław Dering, któremu po wojnie zarzucano, że w KL Auschwitz on tylko wyłącznie takie operacje przeprowadzał. Byli więźniowie KL Auschwitz, głównie związani z obozową konspiracją, twierdzą w swoich relacjach, że przetrwanie doktora Deringa na jego stanowisku miało ogromne znaczenie dla ruchu oporu i że jego bohaterskiej postawie zawdzięcza życie wiele osób, więzionych w obozie. Świadkowie ci mówią o nielegalnie wykonywanych operacjach ratujących życie, o dostarczaniu zastrzyków przeciwtyfusowych, o ukrywaniu w szpitalnej izbie przyjęć więźniów zagrożonych eksterminacją. Obozowej siatce konspiracyjnej pomagał też w pozbywaniu się szpiegów i donosicieli. Władysław Bartoszewski twierdzi, że wyznaczenie ścisłej i niewątpliwej granicy między bohaterstwem a zbrodnią w sytuacji więźnia, którym był dr Dering, nie jest w ogóle możliwe. 25 stycznia 1944 r. Władysława Deringa zwolniono z KL Auschwitz i przeniesiono do Chorzowa, gdzie przymusowo został zatrudniony w tamtejszej prywatnej klinice, prowadzonej przez prof. dr. Carla Clauberga. Ten hitlerowski lekarz znany był mu wcześniej z eksperymentów sterylizacyjnych, które prowadził w obozie wraz z lekarzem SS, Horstem Schumanem. Po dziewięciu miesiącach pracy, Dering wraz z pozostałym personelem i pacjentami z oddziału położniczo-ginekologicznego w Chorzowie, został przeniesiony do Jastrzębia- Zdroju, gdzie nadal pracował pod kierownictwem prof. dr. Carla Clauberga, który dopiero 19 stycznia 1945 r., w obawie przed zbliżającymi się oddziałami Armii Czerwonej, wyjechał do KL Ravensbrück, aby tam dalej kontynuować swoje pseudomedyczne badania, dotyczące masowej sterylizacji.
Na liście zbrodniarzy
Władysław Dering wykorzystał ten fakt i prawie do końca marca 1945 r. był ukrywany przez rodziny śląskie, często zmieniając miejsce swojego pobytu. Po wyzwoleniu Jastrzębia- Zdroju został zatrzymany przez żołnierzy sowieckich, którzy po ośmiu dniach zwolnili go z aresztu, co umożliwiło mu wyjazd do Warszawy w kwietniu 1945 r. Istnieją liczne świadectwa, będące dowodem na to, że Dering uratował życie wielu więźniom, bo jak stwierdził inny więzień-lekarz Rudolf Diem (nr 10022): „(…) samo legitymowanie się tym, że ktoś był flegerem w szpitalu obozowym w Oświęcimiu, wystarczyć powinno do uznania go za biorącego udział w masowym ratowaniu chorych”. W listopadzie 1945 r. Władysław Dering zagrożony przez komunistów przedostał się potajemnie z Warszawy do II Korpusu Polskiego, dowodzonego przez gen. Władysława Andersa, który stacjonował we Włoszech. Tam rozpoczął pracę jako chirurg w polskim szpitalu wojskowym, skąd w sierpniu 1946 r. wraz z całym II Korpusem Polskim został przeniesiony do Wielkiej Brytanii. Po rozwiązaniu tego Korpusu, osiadł na stałe na ziemi brytyjskiej, gdzie na skutek powtarzających się oskarżeń o współpracę z lekarzami SS przy eksperymentach sterylizacyjnych, znalazł się na liście zbrodniarzy wojennych. W styczniu 1947 r. komunistyczny rząd w Polsce zażądał wydania Władysława Deringa. Oskarżenie było oparte przede wszystkim na zeznaniach byłej więźniarki KL Auschwitz, Żydówki, dr Aliny Brewdy (nr 62761), która pracowała jako lekarz w bloku nr 10 na terenie obozu macierzystego i zarzucała mu nieprawdziwie, że dokonał około siedemnaście tysięcy operacji eksperymentalnych na więźniach i więźniarkach żydowskich o charakterze pseudomedycznym.
Dwa procesy
Sprawa Władysława Deringa stała się też dla komunistycznych władz w Polsce okazją do rozprawy propagandowej z londyńską emigracją. Przedstawiano go jako „fanatycznego jeszcze sprzed wojny narodowca i rasowego antysemitę”. Anglicy aresztowali Deringa i rozpoczęli szczegółowe śledztwo, które trwało dziewiętnaście miesięcy, lecz nie znaleźli wystarczających dowodów, potwierdzających stawiane mu zarzuty. Z tego powodu nie zgodzili się na jego ekstradycję i ostatecznie zwolnili z więzienia w Brixston jesienią 1948 r. Warto zwrócić uwagę, że Władysław Dering przebywał w więzieniu brytyjskim w tym samym czasie, kiedy w Warszawie odbywał się proces jego współpracownika z wojskowej konspiracji w KL Auschwitz, bohaterskiego rotmistrza Witolda Pileckiego, skazanego na karę śmierci i zamordowanego strzałem w potylicę w warszawskim więzieniu na Mokotowie 25 maja 1948 r. Kiedy Anglicy zwolnili dr. Deringa z więzienia, ten po kilkunastu miesiącach wyjechał do Somalii i pracował tam jako lekarz do 1960 r. W tym samym roku powrócił do Londynu, gdzie należał do Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych. Królowa brytyjska za ofiarną pracę na kontynencie afrykańskim odznaczyła go Orderem OBE i tytułem „Sir”. W 1959 r. ukazała się książka amerykańskiego pisarza żydowskiego pochodzenia, Leona Urisa, zatytułowana „Exodus”. Jej autor przedstawił Deringa jako zbrodniarza wojennego, powtarzając zarzuty wspominanej już Aliny Brewdy. Władysław Dering w 1962 r., przed sądem londyńskim, wytoczył Urisowi proces, podczas którego ustalono na podstawie zachowanych obozowych ksiąg chirurgii, że lekarz ten przeprowadził ponad sto operacji na więźniach i więźniarkach żydowskich, usuwając im narządy płciowe, uprzednio poparzone podczas zbrodniczych naświetlań promieniami rentgena. Te pseudomedyczne eksperymenty wcześniej przeprowadzali lekarze SS: prof. dr Carl Clauberg, dr Horst Schumann, dr Edward Wirths i dr Bruno Weber. Operacje przeprowadzane przez polskich lekarzy, w tym Władysława Deringa, jego zdaniem, były niezbędne i ratowały życie współwięźniom. Przewód sądowy w sposób jednoznaczny wykazał, że liczby podawane przez Brewdę i Urisa są nieprawdziwe. W 1965 r. Dering ten proces wygrał i otrzymał symboliczne odszkodowanie w wysokości jednego pensa. Ponadto wydawca „Exodusu” zobowiązany został do zapłacenia pięćset funtów odszkodowania i przeproszenia lekarza. Władysław Dering zmarł wkrótce w szpitalu w Londynie 10 lipca 1965 r. Po latach sam siebie broni w swoich zachowanych wspomnieniach.