Polska gospodarka nie była w najlepszym stanie. W 1975 roku podczas VII zjazdu PZPR Edward Gierek powiedział: (...) problem struktury cen podstawowych artykułów żywnościowych wymaga (...) dalszej analizy (...).
Była to ukryta zapowiedź podwyżki cen. Rząd rozpoczął proces propagandowej polityki, która miała pokazać podwyżkę jako nieunikniony krok wynikający z tendencji na rynkach światowych. W prasie pojawiały się informacje o wysokim bezrobociu w Europie i Ameryce Północnej, kryzysie żywnościowym i wzroście cen żywności.
24 czerwca 1976 roku premier Piotr Jaroszewicz wygłosił przemówienie. Nie padła w nim informacja o podwyżkach, ponieważ Komitet Centralny uznał, że będzie to bezpieczniejsze dla kraju. Ceny miały wzrosnąć nawet o 70%. Mięso miało zdrożeć o 69 proc., drób o 30 proc., nabiał o 50 proc., a cukier nawet o 100 proc.
Władze zapowiedziały wypłacanie rekompensat, ale były one niesprawiedliwe, ponieważ osoba zarabiająca najmniej miała otrzymywać najmniejsze rekompensaty, a osoby zarabiające więcej - największe. Polacy zdążyli się już przyzwyczaić do stałego poziomu płac i stałych cen żywności. Dlatego takie decyzje rządu mocno wstrząsnęły całym społeczeństwem.
MSW i Służby Bezpieczeństwa w pogotowiu
Pomnik na placu Czerwca '76 przed Urzędem dzielnicy Ursus
(fot. Wikimedia Commons/ Leszek Nadstawny)
Rząd przewidział protesty, dlatego powołano sztab ćwiczeń Lato 76. Na jego czele stanął wiceminister MSW i szef SB Bogusław Stachura. Stworzono także specjalne grupy śledcze, który miały inwigilować przywódców wystąpień, przygotowano wolne miejsca w aresztach.
Kiedy 25 czerwca treść przemówień premiera znalazła się w prasie zaczęły się strajki. Protestowało 97 zakładów w Radomiu, Ursusie i Płocku.
Strajki rozpoczęły się w Zakładach Metalowych im. Gen. Waltera w Radomiu. Pracownicy wyszli na ulice i zgromadzili się przed budynkiem Komitetu Wojewódzkiego. Oczekiwali negocjacji z władzami, jednak kiedy do nich nie doszło protestujący podpalili siedzibę PZPR.
Podczas manifestacji zginęły dwie osoby: Jan Łabędzki i Tadeusz Ząbecki, zostali oni przygnieceni przyczepą ciągnikową, którą chcieli zepchnąć w kierunku milicjantów. Załoga Zakładów Mechanicznych Ursus zablokowała międzynarodową trasę kolejową Berlin-Moskwa, aby zwrócić uwagę świata na to, co dzieje się w Polsce.
Rząd wycofał się z zapowiadanych podwyżek, ponieważ bał się fali protestów w całym kraju. Próbował też ich skutecznie uniknąć. W prasie pojawiły się informacje o chuligańskich wybrykach, a nie protestach robotników. Manifestacje były gwałtownie i brutalnie tłumione,
W odpowiedzi na pacyfikacje i aresztowania organizatorów strajków protesty rozszerzyły się na wszystkie zakłady państwowe w Radomiu. Władze lokalne ogłosiły stan wyjątkowy i zamknęły miejskie przedsiębiorstwa.
Do akcji włączyło się ZOMO, które do stłumienia strajków użyło gazu łzawiącego i armatek wodnych. Aresztowanych poddano torturom. Jedną z nich była tzw. ścieżka zdrowia - mężczyźni przechodzili przez szpaler milicjantów, którzy bili ich pałkami. W Ursusie w dwóch procesach skazano siedem osób na kary od 5 miesięcy do 3 lat więzienia. Wielu ludzi straciło stanowiska pracy.
KOR i ROBCiO pomaga strajkującym
Straty w Radomiu oszacowano na 150 milionów złotych. 23 września założono Komitet Obrony Robotników (KOR), który organizował pomoc prawną i materialną dla aresztowanych robotników i ich rodzin. W 1977 roku powstała podobna organizacja - Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO), który podobnie jak KOR zajmował się organizacją pomocy dla protestujących.
Na terenie 12 województw strajkowało 112 zakładów, a w protestach uczestniczyło ponad 80 tys. osób. W końcu rząd PRL (Polska Rzeczpospolita Ludowa) zrezygnował z podwyżek, wprowadzając rekompensaty proporcjonalne do wysokości płac. W rok po protestach Rada Państwa wprowadziła amnestię dla strajkujących, którzy zostali aresztowani.
Oprac. na podstawie artykułu z Wikipedii, autorstwa, udost. na licencji CC-BY-SA 3.0
[1] Zdjęcie udostępnione jest na licencji:
Creative Commons
Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach. 3.0. Holandia