Będzie o nim pisał najsławniejszy polski reporter Melchior Wańkowicz. W emigracyjnym piśmie "W drodze", Wańkowicz poda, że to nie Jan, ale Hans Glodny, syn Niemki i działacza polskiego z Nadrenii.
Co go przygnało na Górny Śląsk? Głodny zasłynie tu jako tajny führer młodych bojówkarzy hitlerowskich. Proces przeciwko niemu toczy się w lutym 1934 roku w Katowicach. Pisze o tym cała Polska. Wiele uwagi poświęca tej sprawie"Polonia" Wojciecha Korfantego.
W 1933 roku Hitler dochodzi do władzy, a policja w woj. śląskim otrzymuje niepokojące informacje, że pewna część młodzieży mniejszości niemieckiej organizuje nikomu nie zgłaszane, militarne obozy w ustronnych miejscach.
Panuje tam żelazna dyscyplina, kult Führera i Glodnego, śpiewa się bojowe pieśni niemieckie. Jest broń, a grupy zbierają w okolicy jakieś dane, rysują mapy, notują nazwiska okolicznych powstańców śląskich. Przy miejscowe komisariatach policji stawiają czujki.
Jeden z takich tajnych obozów był w folwarku Louisenhof koło Pszczyny, (obecnie Sznelowiec). Książę pszczyński Jan Henryk wspierał go ukradkiem. Zapewniał prowiant i transport.
W końcu cierpliwość policjantów się kończy. Aresztują wodza 19-letniego Jana Głodnego, a także jego podwładnych, niejakich: Piontka, Stachullę, Kleina, Kornasa, Jezierskiego, Machę, Hornika, Prokszę, Cyganka i Pilorza. Przed sądem, jak pisze "Polonia" wszyscy chcą odpowiadać po niemiecku, ale wielu z nich tego nie potrafi.
Prokurator dr Adam Nowotny jest bardzo poważny; oskarża Głodnego o kierowanie "tajnym i nielegalnym związkiem Jugendgruppe beim Volksbund", która bez wiedzy polskich władz organizowała marsze, pochody, obozy wojskowe, kursy dla przywódców i głosiła "Führeraprinzip", czyli hitlerowski kult wodzowski.
Oskarżony tylko się uśmiecha, mówią świadkowie. Buchwald, wyrzucony z organizacji ujawnia, że chodzi o przygotowanie się do przewrotu hitlerowskiego na Górnym Śląsku i o nienawiść do Polski. Inni dodają, że miejscowi Niemcy chcą być gotowi na sytuację, kiedy wkrótce wejdzie tu Hitler.
Usilnie próbuje przemawiać Otto Ulitz,prezes Volksbundu na Górnym Śląsku, nieformalny opiekun grupy, ale sąd nie chce go słuchać. Zapada wyrok. Sąd traktuje pobłażliwie chłopców hitlerowców. Ogłasza, że nie działali z niskich pobudek, a ostateczny cel ich organizacji nie jest znany. Dostają po kilka miesięcy w zawieszeniu.
Później pokażą, po co im szkolenia i patrole. Nadal tworzą listy gończe z nazwiskami Polaków do likwidacji, na użytek Gestapo. Prokurator Adam Nowotny też na niej jest.
Grażyna Kuźnik
DZIENNIK ZACHODNI