Sprzedawał Churchilla i ropę naftową

Jadwiga Aleksandrowicz
Adam Lipiński w Ciechocinku
Adam Lipiński w Ciechocinku Jadwiga Aleksandrowicz/Gazeta Pomorska
Adam Lipiński walczył w Afryce i w Dywizjonie 305. Zatoczył łuk po całym świecie i trafił do Ciechocinka.

Szczupły, starszy pan idąc podpiera się laseczką. Stara się trzymać prosto. Niechętnie korzysta z pomocy. Elegancki, zadbany i rozmowny.

- Moi bratankowie namówili mnie na przyjazd do Ciechocinka - tłumaczy dlaczego opuścił dom we francuskiej Nicei i przyleciał do Polski. - Chciałbym założyć w Polsce stowarzyszenie Tobrukczyków i fundację pomagającą odbudowywać zabytki - mówi, choć jeszcze nie ma wizji, jak miałoby to wyglądać. Na razie oddał się w ręce lekarzy, by nabrać sił do realizacji pomysłu.

W pokoju pensjonatu "Lila" snuje wspomnienia, które dzieli na etapy. Tak, jak w swojej książce pod tytułem: "Sprzedawałem Churchilla i naftę". Opowiada o Młodocinie pod Radomiem, miejscu swego urodzenia, zamku dziadka Arkuszewskiego (ze strony matki) w Pilicy, gdzie spędzał dzieciństwo i gdzie jesienią 1940 roku Wehrmacht zajął jedno skrzydło. - Oficerowie tytułowali dziadka "Herr Graf". Rozmawiali z nim po niemiecku i francusku - wyjaśnia.

Opowiada jak latem 1939, gdy wojna wisiała w powietrzu, jako podchorąży i dowódca plutonu został skierowany w kierunku Wilna. Nagle przyszedł rozkaz, by ruszyć do Wielunia. W drodze zginęły dwa końskie siodła. Zapamiętał ten epizod, bo przełożony zagroził mu, że będzie musiał za te siodła zapłacić.

- Pomyślałem sobie, że tylko wojna może mnie od tej kary uwolnić - uśmiecha się na wspomnienie swojej ówczesnej reakcji.

Nie czekał na wojnę długo. Pierwsze strzały Niemców dopadły go, gdy ze swoim oddziałem artyleryjskim i piechurami wracał z Warszawy.
-Wielu zginęło. Mnie przysypała ziemia. Nie przeżyłbym, gdyby ktoś nie wyciągnął mnie za wystającą z ziemi nogę - opowiada. Wojenne losy rzuciły go na Bliski Wschód, do angielskiego obozu, skąd pomógł mu się wydostać stary Arab, sprzątający baraki.

- Przyniósł jakąś widokówkę, a ja napisałem na niej kilka stów do wuja w polskim konsulacie w Budapeszcie. Dotarła. Opuściłem obóz i z Brygadą Karpacką ruszyłem do Tobruku. Broniliśmy twierdzy przed armią gen. Rommla. Było ciężko, brakowało wody, jedzenia, amunicji. Szkorbut zniszczył mi zęby - opowiada Adam Lipiński.

Od dziecka marzył o lotnictwie, ale rodzice uważali, że to zbyt niebezpieczne i z marzeń o szkole lotniczej w przedwojennej Polsce nic nie wyszło. Latać nauczył się kilka lat później, w Szkocji. Zanim tam trafił, opływał z innymi obrońcami Tobruku statkiem Afrykę, by dostać się do Anglii.

-To była jedyna droga morska. Na Morzu Śródziemnym panowali wtedy Niemcy - wspomina. Rzuca nazwiska przyjaciół, jakby to było wczoraj. Opowiada, jak na statku było ich trzydziestu Tobrukczyków z marnymi karabinami i czterystu wziętych do niewoli niemieckich spadachroniarzy.

- Mieliśmy ich pilnować. Tak? Cały czas drżeliśmy że to oni opanują statek - opowiada. I uśmiecha się, bo ten statek kojarzy mu się też z przygodą w porcie w Kapsztadzie.

- Dostaliśmy całodobową przepustkę, wyszliśmy na ląd. W jednej z kawiarni dołączyliśmy do odbywającego się tam wesela. Byliśmy młodzi, ot dwudziestoparolatkowie. Potańczyliśmy, popiliśmy. O świcie pojechaliśmy kolejką obejrzeć słynny wschód słońca na Górze Stołowej. Już mieliśmy wracać, by zdążyć na statek, a tu okazało się, że kolejka nie jeździ. Zepsuta się. Zanim zeszliśmy z góry, po statku nie było śladu, a my zostaliśmy z tym, co mieliśmy na sobie. Nasze bagaże odpłynęły - opowiada. - Ruszyliśmy do Anglii na innym pokładzie. W Londynie dowiedzieliśmy się, że statek z naszymi bagażami został ostrzelany i zatonął. Umknąłem śmierci.

Adam Lipiński w Ciechocinku
(fot. Jadwiga Aleksandrowicz/Gazeta Pomorska)

W Londynie za obronę Tobruku Adam Lipiński dostał stopień oficerski. Oddelegowano go do Szkocji, by uczył się lotnictwa. Szkolił się też w Kanadzie. Trafił do Dywizjonu 305. Latał w bojowych eskadrach. Pod koniec tej służby został adiutantem dowódcy dywizjonu.

Zakończenie wojny świętował z kolegami w Paryżu. Potem studiował w angielskim Bristolu.

- Klepaliśmy tam biedę. Kolega ze studiów, Anglik greckiego pochodzenia, pięknie rzeźbił. Robił popiersia znanych aktorów i aktorek. Myślał, że na nich zarobi, ale one nie sprzedawały się. Zaproponowałem, by zrobił popiersie Churchilla. Wyrzeźbił figurkę. Zawiozłem ją do Londynu. To byt strzał w dziesiątkę.

Nadeszły zamówienia na setki sztuk. Zarobiłem tyle pieniędzy, że mogłem sobie kupić austina z odkrytym dachem. Bez startera. Uruchamiało się go przez popychanie - Adam Lipiński zapewnia, że chętnych do popychania cacka na czterech kółkach nie brakowało. - Auto było wtedy luksusem - przyznaje. - Nawet profesorowie naszego uniwersytetu dojeżdżali do pracy rowerami - wspomina.

Powojenne losy Adama Lipińskiego to tysiące wylatanych kilometrów. - Czternaście razy okrążyłem kulę ziemską - mówi. Latał nie jako pilot, a menedżer, jak byśmy dziś powiedzieli. Dostał propozycję otwarcia biura linii lotniczych Delta i BOAC nad jeziorem Maracaibo, w naftowym centrum Wenezueli.

To z kolei zawiodło go do biznesu naftowego w największej światowej kompanii Phillips Petroleum Company (obecnie Conoco). Od robotnika z uniwersyteckim dyplomem przeszedł drogę do stanowisk dyrektorów generalnych w kilku oddziałach kompanii, m.in. w Paryżu, Mediolanie, Buenos Aires, Panamie.

Opowiada anegdotki o walce konkurencyjnej koncernów i przytacza wspomnienia o rodzinie i przyjaciołach. 0powiada o mamie, którą sprowadził z Polski i do Paryża, o siostrze Jadwidze, która zginęła w Powstaniu Warszawskim. Myśli formułuje piękną polszczyzną, nie stroni od dowcipu.

JADWIGA ALEKSANDROWICZ

Opowiadając o swoich korzeniach, przytacza nagle anegdotę o trzech paryskich snobach. Jeden chwali się, że jego przodek brał udział w wyprawach krzyżowych, drugi przekonuje, że jego rodzina jest starsza, bo walczyła z Rzymianami, a trzeci zamyka dyskusję twierdząc, że jego rodowód zatonął wraz z Arką Noego.

Mówi to chwilę po tym, jak pochwalił się udokumentowanymi korzeniami Lipińskich: w roku 1391 książę Mazowiecki Ziemowit nadaje przywileje Lipińskim, właścicielom Lipin pod Drohiczynem; w 1669 roku Bartosz Lipiński bierze udział w wyborze króla Korybuta Wiśniowieckiego; w 1674 r. Paweł Lipiński jest przy wyborze na króla Jana II Sobieskiego, a w 1704 Feliks Franciszek i Jan Lipińscy uczestniczą w wyborze króla Stanisława Leszczyńskiego.
Adam Lipiński nie założył rodziny - Jestem kawalerem. Do wzięcia - śmieje się.

iPolitycznie - Działania elit europejskich pod wpływem Rosji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia
Dodaj ogłoszenie