Lato 1942 r. W więzieniu śledczym gestapo przy Alexanderplatz 10 w Berlinie od kilku miesięcy przesłuchiwano podejrzanego 000/44. Za tym kryptonimem krył się 32-letni Stanisław Jeute, były szef ekspozytury „Zachód” Związku Jaszczurczego, jednej z najbardziej efektywnych siatek wywiadowczych działających na terenie Rzeszy. Niemcy wiedzieli, że w swojej organizacji grał on rolę pierwszoplanową, dlatego próbowali wyciągnąć z niego informacje wszelkimi znanymi sobie metodami. Jednak trwające tygodniami konwejery, bicie, bestialskie tortury nie zmusiły jednonogiego Polaka do mówienia. Mimo nieludzkich cierpień nie „sprzedał” oprawcom żadnej informacji o swoich współpracownikach. Pewnego dnia gestapowcy postanowili go skonfrontować z Marią Gostomską, jego byłą łączniczką z ekspozytury „Zachód”, która także wpadła w ich ręce. Kobieta była przerażona stanem, w jakim ujrzała Jeutego:
W pierwszym momencie go nie poznałam; tak był potwornie zmizerowany, z zapadniętymi policzkami i ustami; miał wybite wszystkie zęby. Zostały z niego tylko jego świetliste, pełne wyrazu oczy. Widziałam, jak przesłuchujący z wielką pasją wytrącił Staszkowi kule i leżącego bił i kopał.
To było tylko jedno z przesłuchań. Wyobraźmy sobie, że Jeute przeżył ich dziesiątki. Mimo to pozostał niezłomny. Wziął na siebie wszystkie winy Związku Jaszczurczego. Wszystkie tajemnice konspiracji postanowił zabrać ze sobą do grobu. Oto sylwetka tego bohaterskiego konspiratora.
Niechciany żołnierz
Stanisław Leon Jeute pochodził z rodziny hugenotów, którzy przybyli do Polski w XVIII w. Urodził się 25 maja 1910 r. w Warszawie. Dorastał w domu dostatnim, patriotycznym, w którym religia protestancka odgrywała niezmiernie ważną rolę. Matka Stanisława, Eleonora z Kosińskich, zajmowała się domem. Jego ojciec, Gustaw, był prawnikiem i działaczem parafii ewangelicko-augsburskiej Świętej Trójcy w Warszawie. Pełnił m.in. prestiżową funkcję naczelnika Konsystorza. Poza tym był kuratorem Szpitala Ewangelickiego, który znacznie rozbudował i unowocześnił. Jego zaangażowanie społeczne zostało zauważone przez najwyższe czynniki w państwie. Dwukrotnie prezydent RP odznaczył go Złotym Krzyżem Zasługi.
Jeute uczył się w słynnym prywatnym ewangelickim gimnazjum im. Mikołaja Reja przy placu Małachowskiego 1, które w owym czasie kończyli także m.in. Jeremi Przybora czy Eugeniusz Lokajski, olimpijczyk i bohater powstania warszawskiego.
Po maturze postanowił zrobić karierę w armii. W październiku 1930 r. wstąpił do Szkoły Podchorążych Inżynierii w Warszawie. Nie zabawił w niej długo. Jeszcze w tym samym roku w niejasnych okolicznościach został relegowany dyscyplinarnie. Eugeniusz Szulc w zbiorze „W cieniu śmierci” napisał, że przyczyną wydalenia był zatarg z przełożonym, którego nasz bohater miał obrazić. Natomiast dokumenty wojskowe, do których dotarł historyk Michał Gruszczyński, wskazują, że wydalono go za kradzież. Ta druga wersja wydaje się mało wiarygodna. Jak chłopak z dobrego domu, wychowany w protestanckim duchu, który w przyszłości miał wykazać się olbrzymią siłą charakteru, miałby się zniżyć do pospolitego złodziejstwa? Może padł ofiarą intrygi przełożonych, którzy chcieli się go pozbyć? Tego fragmentu biografii Jeutego prawdopodobnie nie da się już jednoznacznie wyjaśnić.
Niedługo po opuszczeniu murów szkoły wojskowej rozpoczął studia na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Zaliczył parę semestrów, ale żadnego kierunku nie ukończył.
Dużo bardziej klarowną wizję swojej przyszłości Stanisław miał w życiu osobistym. 27 czerwca 1935 r. wziął ślub z Władysławą Ekiert, kobietą swojego życia. Małżonka Jeutego także wywodziła się z rodziny o tradycjach patriotycznych. Jej dziadek, Józef Ekiert, walczył w powstaniu styczniowym.
W listopadzie 1938 r. przyszedł na świat syn państwa Jeute - Marek. Narodziny miały miejsce w Gdyni, bo tam właśnie przeniosła się młoda para, gdy Stanisław otrzymał pracę w jednej z firm zajmujących się transportem morskim.
ONR i „Dwójka”
Zaraz po przyjeździe do Gdyni Stanisław Jeute zaangażował się politycznie. Związał się z Obozem Narodowo-Radykalnym - ruchem o charakterze chrześcijańsko-faszystowsko-antysemickim. Organizacja ta działała w podziemiu, od 1934 r. była uznawana za nielegalną. Wielu jej działaczy trafiło do Berezy Kartuskiej. Jednak w miarę jak obóz sanacyjny „skręcał na prawo” w drugiej połowie lat trzydziestych, kurs władz także wobec ONR ulegał złagodzeniu. Mało tego, ze strony przedstawicieli wywiadu i kontrwywiadu wojskowego zaczęły spływać do oenerowców nieoficjalne propozycje współpracy. Służby uznały, że w obliczu konfliktu z III Rzeszą potrzebują wykształconych ludzi obeznanych z problematyką niemiecką, a jednocześnie pewnych - patriotycznych i antyniemieckich. Takich w tej organizacji nie brakowało. Jak pisze w „Duchu młodych” Wojciech Muszyński, do prób nawiązania współpracy dochodziło na Pomorzu:
Wobec nielegalnego statusu ONR wojsko nie chciało pierwsze występować z taką propozycją. Dlatego oficjalnie inicjatywę współpracy skonkretyzowali pomorscy działacze ONR. Specjalny memoriał do kierownictwa Polskiej Marynarki Wojennej w tej sprawie wystosowali w 1938 r. uczestnicy letniego obozu jachtowego Akademickiego Związku Morskiego (AZM) w Jastarni, którego komendantem był Mieczysław Dukalski [działacz ONR, potem oficer wychowawca w Szkole Morskiej w Gdyni - W.R.]. Jako żeglarze proponowali władzom wojskowym prowadzenie obserwacji terenów Rzeszy w czasie swoich rejsów po Bałtyku. O tym, że pomysł ten potraktowano poważnie, świadczyło przybycie do Jastarni ministra spraw wojskowych gen. Tadeusza Kasprzyckiego. Mieczysław Dukalski przedstawił ministrowi szczegóły propozycji i zaznaczył, że ochotnicy podchodzą do sprawy ideowo i nie będą pobierać wynagrodzenia od wywiadu. Gen. Kasprzycki zaproponował Dukalskiemu stanowisko kierownika sektora morskiego w OZN [Obóz Zjednoczenia Narodowego; organizacja polityczna, która wspierała sanacyjne władze - W.R.], co spotkało się z odmową i zakończyło rozmowy.
Mimo fiaska tych rozmów wiele osób z kręgu pomorskiego ONR i AZM miało związki z Oddziałem II WP. Wśród nich znajdował się też Stanisław Jeute. Dostarczał służbom informacje na temat miejscowych gdyńskich i przyjezdnych Niemców. Odbywał także rejsy jachtem do Hamburga, by zdobyć dodatkowe dane wywiadowcze z terenu Rzeszy.
Warto podkreślić, że z kręgu pomorskiego ONR wywodzili się kluczowi członkowie późniejszej ekspozytury „Zachód” Związku Jaszczurczego - m.in. Dukalski, Jerzy Padlewski, Andrzej Eljaszewicz, bracia Nierzwiccy i Monika Dymska.
Amputacja
W czasie kampanii wrześniowej Stanisław Jeute zgłosił się na ochotnika do wojska. Uczestniczył w obronie Wybrzeża, walczył na Oksywiu. 13 września w czasie ostrzału artyleryjskiego z morza został ciężko ranny w nogi. Miał przeszło 20 głębokich ran. W szpitalu polowym w Babim Dole, przy świeczkach i bez narkozy, amputowano mu lewy goleń.
Po kapitulacji trafił do obozu jenieckiego. Jednak przez wzgląd na zły stan zdrowia, a także dzięki zabiegom żony, uwolniono go z obozu twierdzy gdyńskiej i przewieziono do Warszawy. Tutaj dłuższy czas dochodził do siebie, najpierw w Szpitalu Ujazdowskim, a następnie, „pod skrzydłami” ojca, w Szpitalu Ewangelickim. Rany goiły się bardzo wolno. Rok później, gdy stawał przed Lekarską Komisją Inwalidzką Szpitala Ujazdowskiego, napisano, że ma wciąż niezrośnięte blizny obu ud, lewego podudzia i lewej stopy.
„Stach Zachodni”
Niedługo po wyjściu ze szpitala, gdzieś na przełomie 1939/1940 r., Jeute spotkał się z Witoldem Gostomskim ps. Nałęcz / Hubert, szefem wywiadu Związku Jaszczurczego, organizacji konspiracyjnej założonej przez byłych działaczy z kręgu ONR (więcej patrz obok). Ten zwerbował go do pracy konspiracyjnej. Od tamtego momentu Jeute - pod pseudonimami Wilk, Cezary, Stach Zachodni - całkowicie poświęcił się rozbudowie siatek agenturalnych na terenie III Rzeszy, a także terenach polskich włączonych bezpośrednio do Rzeszy (Wielkopolska, Pomorze, Kujawy). Komórkę, którą stworzył i którą dowodził, nazwano ekspozyturą wywiadowczą „Zachód”.
Ekspozyturę „Z” zaczęto budować w 1940 r., a następnie systematycznie ją rozwijano. Na terenie Rzeszy funkcjonowały następujące okręgi i placówki wywiadowcze ZJ: Berlin, Brandenburgia, Śląsk, Monachium i Bawaria, Westfalia i Zagłębie Ruhry, Hamburg i Brema, Pomorze Wschodnie z Królewcem, Pomorze Zachodnie i Gdańsk. Na terenach II RP, włączonych do Rzeszy, bardzo aktywne ośrodki konspiracyjne powstały w Gdyni, Starogardzie Gdańskim, Poznaniu, Włocławku, Łodzi, Gnieźnie, Bydgoszczy i Żninie.
Profil zawodowy przeciętnego agenta ZJ różnił się w zależności od regionu. W Wielkopolsce, na Kujawach i Pomorzu główną rolę odgrywali byli działacze ONR (np. Dukalski, Eljaszewicz), wspierani przez młodzież powiązaną przed wojną z „Nogą” (Narodową Organizacją Gimnazjalną; tajną endecką organizacją gimnazjalną). Na terytorium Rzeszy trzon agentury stanowili polscy robotnicy przymusowi lub Polacy ewangelicy z rodzinnymi i towarzyskimi koneksjami w Niemczech. Ważny element stanowili także kolejarze i marynarze (którzy mieli swobodę podróżowania), a także stoczniowcy i pracownicy służby zdrowia.
Głównym zadaniem wywiadowców było zbieranie danych na temat dyslokacji wojsk i okrętów niemieckich, programu zbrojeń, gospodarki, a także nastrojów panujących wśród cywilów i żołnierzy wracających z frontu.
Wszystkie informacje zdobyte przez agentów trafiały do Warszawy za pośrednictwem emisariuszy i kurierów. Z niektórymi, jak Mieczysław Dukalski ps. Zapora czy Arnold Nierzwicki ps. Krzysztof, Jeute spotykał się osobiście w siedzibie warszawskiego Konsystorza Ewangelicko-Augsburskiego.
Do najbliższych współpracowników Stanisława Jeute w Warszawie należeli m.in. Jerzy Padlewski, z którym analizował napływające informacje, Bogdan Szczepanik-Dziekowski, a także Nina Veith, która zajmowała się nasłuchem radiowym. Jego osobistymi łączniczkami z agenturą w Rzeszy były wspomniana Maria Gostomska i Mirosława Kocowa ps. Anastazja. Dokumenty organizacji przechowywano w kilku miejscach. Jedna z kryjówek znajdowała się w kamienicy przez ulicy Mazowieckiej 10, w mieszkaniu państwa Głombiowskich, krewnych naszego bohatera.
Szef ekspozytury „Z” współpracował ściśle z wywiadem Związku Walki Zbrojnej. Była ona oparta na ściśle pragmatycznych podstawach. ZWZ nie miało agentów w Rzeszy, ale dysponowało potężnymi środkami finansowymi. Związek Jaszczurczy odwrotnie. Tak więc Jeute przekazywał kolegom z ZWZ informacje w zamian za środki, z których mógł utrzymać swoją agenturę.
Niestety, nie zawsze ta kooperacja przebiegała harmonijnie. Wśród wielu sukcesów agentury ZJ było pozyskanie informacji o dacie ataku Afrika Korps gen. Rommla na Aleksandrię. Tę wieść ZWZ od razu przekazało Anglikom. Za cenny meldunek Londyn nagrodził ich „premią” w wysokości 40 tys. funtów, wówczas sporą sumą, zwłaszcza w okupowanej Polsce. Zataili to jednak przed swoimi kolegami z ZJ, wypłacając im zaledwie kilka tysięcy okupacyjnych złotówek na „pokrycie kosztów”. Sprawa wyszła na jaw dużo później i wywołała oburzenie w szeregach weteranów narodowej konspiracji.
Sukcesy ZJ
Poza wspomnianym już zdobyciem informacji o ruchach Afrika Korps, ekspozytura „Z”, kierowana przez Jeutego, mogła poszczycić się wieloma innymi osiągnięciami. Agenci ZJ zlokalizowali w jednym z norweskich fiordów pancernik „Tirpitz”, największą jednostkę Kriegsmarine. Poza tym pozyskali wiele informacji dotyczących prac na rakietami V-1 i V-2. Namierzyli tajny ośrodek badań nad pociskami rakietowymi w Peenemünde na Pomorzu Zachodnim. Odnaleźli poligon na Podlasiu, gdzie wystrzeliwano próbnie rakiety V-2. Rysunki rakiet wraz z wymiarami przekazano ZWZ. Odkryli także, że części do tych pocisków produkowane są w Zakładach Elektrotechnicznych w Bydgoszczy.
„Jaszczurkowcy” przeniknęli także do stoczni Gdyni, Gdańska i Elbląga. Dowiedzieli, że są tam budowane U-Booty i pozyskali wszelkie dane techniczne na ich temat. Mikrofilm z meldunkiem w tej sprawie przekazano do Warszawy. Zresztą nie ograniczano się tylko do zbierania informacji. Jeden z doświadczalnych okrętów podwodnych zatopiono wraz z komisją techniczną (eksplodował ładunek wybuchowy przymocowany do kadłuba). Inny, wyjątkowo krwawy, akt sabotażu przeprowadzono w 1941 r. w porcie gdyńskim. Na redzie stał tutaj spory statek pasażerski „Monte Olivia”, który od początku spełniał rolę „pływających koszar”. Pewnego dnia na okręcie żołnierze i marynarze niemieccy urządzili sobie suto zakrapiane przyjęcie. Agenci ZJ oblali naftą i podpalili wszystkie drzwi wyjściowe z głównej sali na okręcie. W ataku paniki i pożarze zginęło przeszło sto osób.
Ponadto ekspozytura „Z” posiadała wywiadowców zainstalowanych w stoczni Deutsche Kiel w Gdyni. Tam rejestrowali oni ilość i rodzaj uszkodzeń naprawianych jednostek Kriegsmarine.
Siatka Jeutego musiała się dawać Niemcom mocno we znaki, skoro już jesienią 1940 r. utworzyli oni w gestapo specjalną grupę - Sonderkommando ZJ - której celem było namierzenie i zniszczenie siatki. Po kilku miesiącach pracy hitlerowskie służby przeprowadziły pierwsze szeroko zakrojone aresztowania.
Gilotyna
Jeute poświęcał pracy wywiadowczej cały swój czas. Wszelkie troski o codzienny byt rodziny wzięła na siebie jego małżonka Władysława, zwana Adą. Aktywność konspiracyjna Stanisława - widoczna po ilości ludzi przewijających się przez mieszkanie na Szkolnej - mocno niepokoiła jego ojca Gustawa. Uważał on, że jego syn niepotrzebnie się naraża. Skoro oddał już ojczyźnie zdrowie, to powinien poświęcić się rodzinie - argumentował. Stanisław odpowiadał mu, że ma syna i chce, żeby on żył w lepszym świecie, dlatego też nie może porzucić drogi, którą obrał. Nie było mu dane długo po niej kroczyć.
W grudniu 1941 r. i na początku 1942 r. Sonderkommando ZJ przeprowadziło pierwsze masowe aresztowania członków siatki „Z” w Rzeszy. W Berlinie odbył się proces kilkudziesięciu członków Związku Jaszczurczego. 31 z nich skazano na śmierć przez ścięcie na gilotynie.
Wkrótce gestapowcy namierzyli też centralę ekspozytury w Warszawie. 23 lutego aresztowano Jeutego, Padlewskiego, Veith i Szczepanika. „Stanisław Zachodni” trafił na Pawiak, skąd szybko przewieziono go do Berlina. Tu, w centrali gestapo przy Alexanderplatz 10 i w więzieniu Alt Moabit, poddano go niezwykle brutalnemu śledztwu, ciągle go bito i torturowano. Mimo to nie tracił ducha. Oto jak jego stan opisał współwięzień Jerzy Narojek, łącznik ZJ, w jednym z grypsów:
Stach trzyma się pierwszorzędnie, ma dobre i jasne myśli na przyszłość i żyje nadzieją w Boga i dotąd jeszcze nikt Go nie widział załamanego, ani Niemcy, ani Polacy. Pomimo że ma najcięższe oskarżenie i w najtrudniejszym jest położeniu, innym pomaga, pociesza czy to moralnie, czy materialnie. Jestem z Nim na braterskiej stopie, tak sobie przypadliśmy do serca jak bracia, pomimo że jesteśmy osobno. Ale zawsze znajdzie się sposobność spotkania. Było ich już dobrych kilka i mogę to wszystko o Nim powiedzieć. Tęskni bardzo za synem.
4 grudnia 1942 r. Sąd Wojenny Rzeszy skazał Stanisława Leona Jeutego, tak jak Jerzego Padlewskiego i Ninę Veith, na karę śmierci za „szpiegostwo w łączności z nieprzyjacielem i przygotowanie zamachu”. Szef ekspozytury „Z” został zgilotynowany 2 lutego 1943 r. Wobec czynów, o które go oskarżano, interwencje podejmowane u władz przez jego rodzinę nic nie pomogły.
Po śmierci Jeutego Sonderkommando ZJ nie zaprzestało pracy. Do końca 1943 r. gestapo aresztowało przeszło 80 członków siatki „Z”. Ponad połowę z nich Sąd Wojenny Rzeszy skazał na karę śmierci. „Szczęściarze” otrzymali kary wieloletniego więzienia. Po tej fali represji wywiad zachodni Związku Jaszczurczego nie wrócił do dawnej świetności.
Osiągnięcia ekspozytury „Z”, przyćmione sukcesami wywiadu ZWZ/AK, są wciąż mało znane opinii publicznej. Wciąż czekają choćby na przystępną obiektywną monografię, która przybliżyłaby ludziom losy wywiadowców z konspiracji narodowej. Miejmy nadzieję, że niebawem jakiś rzetelny historyk uzupełni te braki.
Bibliografia
- M. Gruszczyński, S.L. Jeute. Szef wywiadu zachodniego Związku Jaszczurczego
- W. Muszyński, Duch młodych
- Szczerbiec nr 12, listopad 2003
- Ewangelicy warszawscy w walce o niepodległość Polski 1939-1945
- B. Chrzanowski, Związek Jaszczurczy i Narodowe Siły Zbrojne na Pomorzu 1939-1947
- Ksiądz dr T. Wójcik (red.), W cieniu śmierci. Ewangelicy - ofiary prześladowań w czasie II wojny światowej