Pierwsze uświetniono „pojednawczym” odsłonięciem pomnika gen. Józefa Sowińskiego, bohatera z 1831 r. Dwukrotnie obchodom towarzyszyły jednak spory, z czasem słabnące, co do daty – konserwatyści i narodowcy optowali za 7 października.
Rada Regencyjna ogłasza
Dyskusja w kwestii daty obchodów niepodległości była w istocie ideologicznym sporem o skalę zasług w procesie jej odzyskiwania i odwoływała się do wydarzeń z ostatnich lat trwania Wielkiej Wojny. Przypomnijmy: 7 października 1918 r., z inicjatywy Zdzisława Lubomirskiego, w „Monitorze Polskim”, w formie manifestu, ukazała się Polska Deklaracja Niepodległości. Dokument został podpisany przez członków rządzącej ówczesnym Królestwem Rady Regencyjnej, jedynego polskiego organu władzy uznawanego wówczas na arenie międzynarodowej, i był
pierwszą odezwą o realnym znaczeniu politycznym. Polska Deklaracja Niepodległości zaczyna się od zwrotu do Narodu Polskiego: „Wielka godzina, na którą cały naród polski czekał z upragnieniem, już wybija”. Już tydzień później polscy żołnierze przysięgali na wierność Polsce, a przysięgę od nich przyjmował książę Zdzisław Lubomirski. Rada Regencyjna, powołując się na dobrze znane „14 punktów Wilsona”, zawiadamiała o utworzeniu Państwa Polskiego, obejmującego wszystkie ziemie polskie z dostępem do morza i nawoływała jej obywateli do zjednoczenia i pracy na rzecz odbudowy kraju.
Będzie wolna Polska
„Nad instytucjami państwowymi tworzonymi w latach 1916-1918 ciążył pewien >>grzech pierworodny<<, ponieważ zostały powołane wprost przez państwa centralne lub w porozumieniu z nimi. Niemcy i Austro-Węgry były przecież państwami okupacyjnymi choć należy podkreślić, że mimo rabunkowej gospodarki i głębokiego kryzysu gospodarczego ich działania w takich aspektach, jak funkcjonowanie samorządu polskich sądów i szkolnictwa były o wiele bardziej liberalne niż rządy zaborców rosyjskich” – twierdzi prof. Przemysław Waingertner, badacz najnowszej historii Polski. Ów „grzech pierworodny” podnoszony był szczególnie przez środowisko Józefa Piłsudskiego. On sam uważał Radę Regencyjnej wprost za narzędzie państw okupacyjnych. Została powołana, gdy Polakom – jak twierdzili później sanatorzy - trzeba było „otrzeć łzy” po rozczarowaniu tzw. kryzysem przysięgowym latem 1917 r. i internowaniu polskich legionistów. Piłsudski był w tamtym momencie postrzegany jako męczennik za sprawę polską, tymczasem z nadania okupantów powoływano „polskie” instytucje. Ich dorobek jest niedoceniany. Co znamienne, książę Zdzisław Lubomirski nawet przez przeciwników politycznych i ideowych był traktowany jako człowiek i polityk bardzo uczciwy, wręcz kryształowy. „Zauważał, że pojawiają się nowe możliwości polityczne i perspektywy, które trzeba wykorzystywać. Rozumiał też, że należy organizować polskie społeczeństwo, ponieważ trzeba wypełnić pustkę po odejściu rosyjskiego zaborcy. Stąd wynikało pełnienie przez niego urzędu prezydenta Warszawy oraz uczestnictwo w Radzie Regencyjnej. Budowanie takich instytucji i przyczółków niezależności było lepsze niż pustka po upadku zaboru rosyjskiego” – dodaje Waingertner.
Przybywa Józef Piłsudski
23 października 1918 r. ówczesny rząd, pod kierownictwem Józefa Świeżyńskiego, ogłosił powołanie więzionego w Magdeburgu Piłsudskiego na urząd powstającego Ministerstwa Spraw Wojskowych. Dzień później w „Monitorze Polskim” ukazał się list Świeżyńskiego do kanclerza, księcia Maksymiliana Badeńskiego. Polski premier informował Berlin o powołaniu Piłsudskiego na nowy urząd oraz stwierdzał: „Wasza Wielkoksiążęca Wysokość w uzasadnionym obopólnym interesie obu państw uzna za słuszne umożliwienie brygadierowi Piłsudskiemu powrót do kraju celem objęcia przezeń ważnego stanowiska”. Sprawa uwolnienia Piłsudskiego stała się więc elementem trwającego w październiku procesu stopniowego uniezależniania się Rady Regencyjnej i tworzonej przez jej rząd administracji od woli okupantów oraz sposobem zamanifestowania ogłoszonej 7 października niepodległości Królestwa Polskiego. 10 listopada o godz. 7.30 Piłsudski przyjechał na Dworzec Warszawsko-Wiedeński. Na peronie komendanta oczekiwało jedynie kilkanaście osób, garstka polityków i żołnierzy POW. „Udałem się na dworzec główny samochodem nazajutrz około 7-ej rano z moim adiutantem rtm. Rostworowskim. Tam spotkałem się z trzema nieznanymi mi przed tym osobami, z których jedna przedstawiła mi się jako naczelny komendant POW Koc. Z nim byli pp. Krzaczyński i Straszewicz. Prócz tego na dworcu znajdowało się około 15-tu niewiast, członkiń wymienionej organizacji, przypuszczam” – wspominał Lubomirski. Wśród osób niewymienionych przez Lubomirskiego był m.in. pisarz i dziennikarz Wacław Czarski, którego relacja z tego wydarzenia ukazała się w popołudniowych dodatkach nadzwyczajnych do warszawskich gazet.
Alianci a „sprawa polska”
Późniejsza sanacyjna legenda głosiła, że Piłsudski dotarł do Warszawy 11 listopada - dlatego ten właśnie dzień nadaje się najlepiej na przyszłe święto. W rzeczywistości 11 listopada Rada Regencyjna przekazała mu pełnię władzy wojskowej. Ponadto data doskonale pasowała do innej – właśnie 11 listopada podpisano rozejm w Compiegne – kończący wojnę światową między Ententą i Cesarstwem Niemieckim. Rozejm podpisano o godz. 5.20 rano, a wszedł w życie tego samego dnia o godzinie 11.00 czasu paryskiego. Piłsudczycy nie ukrywali, że Polska włącza się tym samym w europejską historię. Co więcej, artykuł XII rozejmu w Compiegne przewidywał ewakuację wojsk niemieckich z Austro-Węgier, Rumunii, Turcji oraz byłego już Imperium Rosyjskiego, a więc również ziem polskich. W tym ostatnim przypadku, po interwencji Romana Dmowskiego, prezesa Polskiego Komitetu Narodowego, zmieniono tekst dotyczący wycofania wojsk niemieckich na „gdy alianci uznają moment ewakuacji za właściwy biorąc pod uwagę sytuację wewnętrzną tych obszarów”. Z kolei artykuł XVI rozejmu głosił, że „Alianci będą mieli wolny dostęp do terytoriów ewakuowanych przez Niemców na Wschodzie już to przez Gdańsk, już to Wisłą, aby móc zaopatrywać ludność i w celu utrzymania porządku”.
Kłótnia o datę
U progu niepodległości data jej odzyskania okazała się kluczem do „panowania nad historią”. Narodowcy forsowali 7 października, piłsudczycy 11 listopada, ale do sporów dołączały, choć w znacznie mniejszym zakresie, również inne środowiska, jak choćby posiadająca wówczas niemałe aspiracje lewica niepodległościowa (głównie Polska Partia Socjalistyczna), czy próbujący odsunąć w czasie swój polityczny upadek konserwatyści krakowscy, którzy podczas wojny popierali Austro-Węgry. Padały też propozycje innych dat: 3 maja czy 15 sierpnia. Ze środowisk legionowych wyszła inicjatywa, by corocznie świętować 6 sierpnia, bowiem tego dnia w 1914 r. nastąpiła mobilizacja I Kompanii Kadrowej pod wodzą Piłsudskiego i jej wymarsz z Oleandrów. „Spory prowadzono na wielu płaszczyznach. Namiętnie dyskutowano nad kolorem barw narodowych, zastanawiając się, czy ma być biało-czerwony, czy może biało-amarantowy. Roztrząsano problem wizerunku godła państwowego, debatując nad orłem białym z koroną i bez korony. Rozprawiano wreszcie o nazwie ciała przedstawicielskiego, które zostanie wyłonione w celu uchwalenia konstytucji. Przede wszystkim jednak teraźniejszość determinowana była sporem o tę najmniej odległą przeszłość” – napisał dr Krzysztof Kloc w tekście „Jak to z tym 11 listopada było…”. Toczące się wówczas dyskusje, często brutalne w swojej wymowie, można było śledzić na kartach licznych publikacji, broszur, artykułów prasowych. Poszczególne obozy wychwalały swe przedwojenne koncepcje oraz działania z lat 1914–1918, dezawuując przy tym albo wręcz wyśmiewając programy strony przeciwnej. W przedstawianych argumentach odwoływano się do pierwszowojennych wydarzeń – zazwyczaj nadając im szerszy symboliczny kontekst – z czasem poddano je silnej mitologizacji. Zapewne w czasie gorącej jesieni 1918 r. nikt nie podpisałby się pod słowami, które wiele lat później wyszły spod pióra Stanisława Cata-Mackiewicza. Ten publicysta i działacz konserwatywny twierdził, że w okresie Wielkiej Wojny obie orientacje – antyrosyjska Piłsudskiego i antyniemiecka Dmowskiego – spełniły swe zadanie i w równej mierze przyczyniły się do odzyskania przez Polaków własnego państwa. Dodawał jednak, że środowiska narodowe starcie o ową „historyczną pamięć” z czasem przegrały.
Pamiętny 1928 rok
W latach 1919-1936 kolejne rocznice odzyskania niepodległości świętowano w Warszawie jako uroczystości o charakterze głównie wojskowym. Organizowano je zazwyczaj w pierwszą niedzielę po 11 listopada. W 1919 r. uroczystości były wyjątkowo skromne, ponieważ trwały jeszcze wojny o granice Rzeczypospolitej. Pierwszy raz w pełni uroczyście upamiętniono odzyskanie niepodległości 14 listopada 1920 r. Tego dnia uhonorowano Józefa Piłsudskiego jako zwycięskiego Wodza Naczelnego w wojnie polsko-bolszewickiej wręczając mu buławę marszałkowską. Po przewrocie majowym w 1926 r. obchody kolejnych rocznic były wciąż uroczystościami ściśle wojskowymi, choć w tym właśnie roku Piłsudski wydał okólnik ustanawiający ten dzień wolnym od pracy dla urzędników państwowych. Odtąd w tym dniu na Placu Saskim w Warszawie Marszałek dokonywał przeglądu pododdziałów, a następnie odbierał defiladę (po raz ostatni w 1934 r.). W 1928 r. Plac Saski w stolicy nazwano placem Marszałka Józefa Piłsudskiego, a cztery lata później Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego ustanowił ten dzień wolnym od nauki. Dziesiąta rocznica odzyskania niepodległości była też pretekstem do wydania monumentalnego dzieła „Dziesięciolecie Polski Odrodzonej. Księga pamiątkowa 1918-1928”, które opisuje główne aspekty funkcjonowania państwa polskiego. Inną formą uczczenia niepodległości były imprezy sportowe, np. wyścig kolarski „Tour de Pologne”, który odbył się po raz pierwszy we wrześniu 1928 r. W obchody włączyła się kinematografia – w 1928 r. powstał obraz „Polonia Restituta”, poświęcony walce o niepodległość Polski w latach 1914-1920, zawierający unikatowe materiały filmowe z pierwszych lat po odzyskaniu niepodległości. Rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospolitej z 29 października 1930 r. ustanowiono odznaczenie państwowe Krzyż i Medal Niepodległości dla osób czynnie zasłużonych dla niepodległości Polski, zaś 11 listopada 1932 r. odsłonięto Pomnik Lotnika w Warszawie, na Placu Unii Lubelskiej. Na prowincji mnożyły się wprowadzane w życie pomysły powoływania kolejnych komitetów na rzecz budowy pomników upamiętniających poległych legionistów, POW-iaków czy – z czasem – głównie z miejscowych inicjatyw, nazywania imieniem Piłsudskiego ulic, placów i skwerów polskich miast.
Niepodległość i Komendant
Rangę święta państwowego nadano Świętu Niepodległości dopiero specustawą z 23 kwietnia 1937 r. Miało ono łączyć odzyskanie suwerenności państwowej z zakończeniem I wojny światowej oraz upamiętniać Józefa Piłsudskiego. Nastąpiło to już pod rządami nowej Konstytucji oraz przyjętej na jej podstawie ordynacji wyborczej, które zapewniły obozowi sanacyjnemu niepodzielną władzę. Jak już wiemy, do czasu wybuchu II wojny obchody państwowe odbyły się dwa razy: w 1937 i 1938 r. Jak widać, z czasem piłsudczycy ściśle powiązali fakt odzyskania przez Polskę niepodległości z osobą Komendanta, a jego śmierć jedynie wzmogła tę narrację. Odpowiednia propaganda historyczna trafiała także masowo pod strzechy szkół czy wojskowych garnizonów. Armia dość szybko zresztą wkroczyła na ścieżkę piłsudczykowskiej wizji dziejów. W ustawie sejmowej z 23 kwietnia 1937 r. już wprost uznano, że „dzień 11 listopada, jako rocznica odzyskania przez Naród Polski niepodległego bytu państwowego i jako dzień po wsze czasy związany z wielkim imieniem Józefa Piłsudskiego, zwycięskiego Wodza Narodu w walkach o wolność Ojczyzny – jest uroczystym świętem niepodległości”.