Jak widać do pięknych, ale ubogich sierot amant powinien odnosić się z szacunkiem, szczerością i otwartością. To powinno zaowocować w następujący sposób. Przykładowy list takiej pięknej sieroty również znaleźliśmy w szacownym poradniku.
„Kochany Panie! Nie waham się ani na chwilę powierzyć losów moich w Twe ręce” – tak według autora poradnika odpowie młodzieńcowi z lepszych sfer znękana przez życie sierota. „Kocham Cię bowiem również i dałam Ci zaufanie mego dowody już dawno (...). Jestem uboga, ale wnoszę pod Twój dach rzetelną miłość i gorące pragnienie zostania żoną lub matką”.
Miękkość, tkliwość, serdeczność
Zbliżają się Walentynki, czyli doroczne święto zakochanych. Tym, którzy są samotni może być wówczas trochę przykro. Wszechobecne czerwone serduszka, reklamy nawiązujące do Walentynek, czy choćby widok obejmujących się par w restauracjach mogą niektóre takie osoby, nieco wytrącać z równowagi.
Na szczęście istnieje specjalistyczna literatura, która ułatwia znalezienie swojej „drugiej połówki”. Jednym z najpoczytniejszych tego typu poradników był niegdyś „Przewodnik zakochanych, czyli jak zdobyć szczęście w miłości i poważnie u kobiet”. Napisał go w 1903 niejaki M.A Zawadzki. W dziele tym można znaleźć kilka pięknie napisanych rozdziałów. Dowiadujemy się z nich: czego mężczyzna powinien wymagać od kochanej kobiety (oraz jej mamy), jaki wpływ otoczenie może mieć na wybrankę naszego serca, jak powinno się zawierać znajomości z przyzwoitymi pannami oraz m.in. jak ma się odbywać „dalsze bywanie konkurenta w domu narzeczonej”.
Ciekawe są także przykłady rozmówek „w poszczególnych okolicznościach towarzyskich” oraz listów miłosnych.
„Wielką i istotną cechą, i zaletą kobiety są miękkość, tkliwość, serdeczność, owo to, co określamy ogólnym mianem kobiecości (...)” – podkreślał M. A. Zawadzki w przewodniku. „Kobiecość ujawnia się we wszystkim: zarówno w spojrzeniu, jak i w słowie, zarówno w ubraniu, jak i urządzeniu domu”.
Panny nie posiadające tej pięknej zalety, wyszedłszy za mąż, będą kłótliwemi (pisownia oryginalna – przyp. red.), pretensyonalnemi i despotycznymi żonami (...)” – pouczał autor poradnika. „Smak estetyczny i do pewnego stopnia (lecz bez przesady) zmysł artystyczny kobiety wpływa bez wątpienia na szczęśliwe pożycie w małżeństwie. Ujawnia się (on) w gustownem urządzaniu mieszkania, zamiłowaniu porządków, upodobaniu w kwiatach, dbałości o własną osobę (schludna gustowna suknia, zaczesanie głowy). Zmysł artystyczny wolałbym widzieć u kobiety raczej w formie znajomości i zamiłowania do sztuki, aniżeli w formie jej udziału na polach artystycznych”.
Nie! Na szczęście jest ich dosyć
Zdaniem autora poradnika, zmysł artystyczny mógł być bardzo niebezpieczny. Mógł on prowadzić np. do nadmiernego rozpalenie zmysłów, a co za tym idzie – zaniedbywania domowych obowiązków. To było niedopuszczalne. Dlatego mężczyzna zawsze powinien być w tej „materii” – jak i w wielu innych – czujny i raczej bezwzględny. Co można było zrobić?
„Niech więc twoja żona czyta – lecz niech sama, broń Boże, nie pisze! Niech lubi i zna się na muzyce i teatrze – lecz poza amatorskiem domowem graniem na fortepianie niech nie marzy o laurach wirtuozerstwa (...)” – ostrzegał czytelników płci męskiej M. Zawadzki.
A w innym miejscu dodał. „Człowiek pojmujący życie i jego obowiązki poważnie nie powinien nigdy lokować uczuć swoich u kobiet, których (...) zawód nie daje rękojmi, że będą dobremi żonami i matkami. Mam tu na myśli przede wszystkim artystki i aktorki (...). Nie mówimy już o szansonistkach, tak zwanych artystkach baletu, cyrku itd. Są to istoty stojące już niżej wszelkiego poziomu i obserwacyi porządnego człowieka, o czem chyba już pisać zbytecznie”.
Zawadzki przekonuje, że porządnego człowieka powinny interesować tylko kobiety czyste, „oddane sercem i duszą swoim obowiązkom”, spełniające małżeńskie powinności cierpliwie i łagodnie, a przede wszystkim takie, „na których życiu nie ma cienia”. Jak je rozpoznać?
„Wzorowa, pracowita i kochająca córka będzie taką samą żoną. Będzie przyjaciółką i towarzyszką męża w dobrej czy złej doli, potrafi dodać mu sił i otuchy, umilić życie, rozjaśnić czarną godzinę i wpoić w męża te same zasady, w których ją wychowywano i dla których żyła” — tłumaczył Zawadzki. „Nie sądźmy, że to niedościgniony ideał, że trudno znaleźć taką kobietę. Nie! Na szczęście jest ich dosyć, jest ich dużo, dużo więcej niż złych kobiet (…). Szukaj przyszłej żony w swojej sferze towarzyskiej! Tę maksymę radziłbym widzieć wypisaną nad każdym kawalerskim biurkiem i łóżkiem”.
Czy boisz się najdroższa?
Jak pouczał M.A. Zawadzki na świecie są niewiasty złe i dobre, zacne, czcigodne oraz… inne, jednak „jakiekolwiek one są, zawsze wpływ ich dodatni czy ujemny oddziaływa potężnie na mężczyznę”. Dlatego ważne jest, aby sercowych spraw nie pozostawić samym sobie. Kłopot w tym, że aby zdobyć przychylność damy, czyli kobiety zacnej trzeba się było mocno nagimnastykować. Ta rola zawsze należała do mężczyzn (w dawnych czasach niewiasty były zdobywane: odwrotne sytuacje zdarzały się sporadycznie).
Przewodnik dostarczał czytelnikowi wszelakiej wiedzy w tematyce miłosnej. Uczył jak zawierać znajomość z panną: poznaną przypadkowo, w towarzystwie i jak zachować się na pierwszej randez-vous. Dowiadujemy się z niego jakie prawić jej komplementy gdy np. gra na fortepianie, a jakie będą stosowniejsze: w ogrodzie lub w podróży. Cenne były także rady dotyczące dyskursu. Tak powinna odbywać się np. rozmowa balowa: Kawaler zbliża się do panny siedzącej w towarzystwie matki i skłoniwszy się mówi:
- Czy mogę panią prosić do tego walczyka? - Mamo? - odpowiada panna. - Idź córko, jeżeli pan tak łaskaw… - wtrąca się w tym momencie matka, skłoniwszy głowę.
Podczas tańca nie mogło się obyć bez rozmowy. Najlepiej było zacząć od komplementu.
- Pani tańczysz jak baletnica! - mówi dziarski młodzieniec. - Fe! - odpowiadała zwykle panna. - Czy panią razi to porównanie? - ciągnie konwersację tancerz. - Nie! Ale mnie pan za bardzo przycisnął. - Och. Pardon! (tańczą dalej). - Jak się pani bawi na dzisiejszym balu? - powinien zapytać po krótkiej chwili młodzieniec. - Dziękuję. Tańczę dosyć (w znaczeniu mam powodzenie) - dziewczyna jakby trochę się dąsa. - Nic dziwnego… - Dlaczego? - dopytuje się panna. - Zostawiam to własnej domyślności pani… - odpowiada triumfująco młodzieniec.
Po takiej rozmowie z nieznajomą dziewczyną kawaler mógł liczyć na jej wielką przychylność. Jeśli oczywiście potem nie zepsuł dobrego, pierwszego wrażenia. W efekcie narzeczeństwo było murowane. Ale i ono nie mogło się odbywać bez odpowiedniej rozmowy np. na spacerze.
- Nie oddalajmy się zbytnio od rodziców - mówi pozornie strwożona panna (to kolejny przykład konwersacji). - Czy boisz się najdroższa, byśmy nie zginęli? - pyta w tym momencie adorator. - Nie! Ale to nie wypada. - Dlaczego nie wypada?! Jesteś moją narzeczoną i jako taka poruczona mej opiece - wyjaśnia narzeczony. - Ho, ho! Już opiece! Jeszcze nie tak prędko! Zaczekaj mój panie po ślubie. Będziesz jeszcze miał tej opieki dosyć — dopowiada panna.
Młodzieniec tylko na to czekał. - Ach! Marzę o tem tylko we dnie i w nocy - powinien powiedzieć namiętnie. - Co i w nocy? - odpowiada ze zdziwieniem dziewczyna. - Czy cię to dziwi… - pyta zadowolony z siebie kawaler.
Zakochany maszynista
W poradniku zamieszczono wiele przykładów listów miłosnych. Były one przeznaczone dla ludzi w różnym wieku i parających się różnymi zawodami. Tak np. zdaniem Zawadzkiego powinien wyglądać list maszynisty kolejowego do ukochanej.
„Czas to pieniądz! — trafne przysłowie, zwłaszcza dla nas kolejowych, u których na punktualności i pośpiechu cała służba zależy. Dlatego nie bierz, Panna, i mojego pośpiechu za złe i rozgrzesz mnie z niego jako człowieka kochającego - i maszynistę” - czytamy w poradniku. „Zapytuję Pannę, czy chcesz być moją żoną, gospodynią w domu moim i matką dzieci moich, które po największej części pozbawione będą ojca, bo ten musi we dnie i w nocy być na maszynie. Odpowiedź daj prędko”.
Taki list powinien podkreślać uczucia kandydata, ale także jego solidność i poważne zamiary.
„Pokochałem Panią szczerze i bezinteresownie i pragnę z Nią się ożenić” — tak powinny zdaniem autora przewodnika wyglądać oświadczyny „właściciela karuzelu”. „Poczem i karuzel mój wymaga dozoru i pomocy - równocześnie nie mogę przecież kręcić korbą i siedzieć na kasie, a na obcych ludzi trudno się spuścić (czyli powierzyć im ważne obowiązki). Wolę więc spuścić się na Panią jako moją żonę, proponując zarazem, że prócz zwykłych obowiązków żony spełniać będziesz i powinności kasyerki”.
A oto list delikwenta, który się upił. „Człowiek nie święta figura w polu — za dużo było tam monopolu. Bo i szczera prawda, że człowiek świętym nie będący, a wódeczką nie gardzący, łatwo do zawrotu głowy i awantur przyjść może (…). Nie tyle boli mnie jednak głowa, ile serce, żem Pannie (tu można było wpisać imię ukochanej), zrobił taką nieprzyjemność. Daruj mi ten raz ostatni!”.
Tak zdaniem autora poradnika powinien natomiast wyglądać poważny list restauratora do wybranki swojego serca:
„Ciężko żyć we wdowieńskim stanie, ciężej jeszcze gdy się ma duży interes, a Pani wie dobrze jak duży jest mój interes” – czytamy w przewodniku. „Krótko więc a węzłowato przedstawiam Pani, jak rzecz następuje: jestem człowiekiem zamożnym, nie pierwszej młodości, interes mój stoi świetnie. Niestety! Boje się, że zacznie chylić się do upadku bez pomocy kogo z bliskich a życzliwych – na przykład żony! Dlatego też postanowiłem się co prędzej ożenić, a czyżbym mógł lepiej trafić, jak biorąc Szanowną Panią w małżeństwo? Biedy u mnie nie zaznasz – szacunku i uważania u ludzi Ci nie braknie”
Restaurator powinien także w liście wyraźnie zaznaczyć jakie ma oczekiwania. „Wymagam tylko z Twojej strony wierności, pracowitości i dbania o mój interes” – czytamy dalej w owym „projekcie” miłosnego listu.
Czyż taka oferta mogła być wówczas odrzucona przez zacną kobietę? Czytając ów szacowny poradnik widzimy, że świat był kiedyś jakby bardziej uporządkowany oraz pełen pięknych słów, wzajemnego szacunku, zrozumienia i miłości, także tej (sporadycznie) łączącej ludzi z różnych sfer towarzyskich. Uważny czytelnik dostrzeże jednak, że… istnieje możliwość, iż autor przewodnika ówczesną rzeczywistość wyidealizował, polukrował, lub zobaczył jedynie ze swojego, męskiego i towarzyskiego punktu widzenia.
Możemy sami to wszystko sprawdzić, wdrażając w życie niektóre z pomysłów M.A Zawadzkiego. Kto wie, może się jednak sprawdzą...
- "Pojedynki strzeleckie" przyciągnęły do Klubu Snajper ponad 120 uczestników [ZDJĘCIA]
- Studniówka ZST-K w Lublinie. Zabawa trwała do białego rana [ZDJĘCIA]
- Staszic odlicza dni do matury. Studniówka I LO w Lublinie [ZDJĘCIA]
- Lublin pod śnieżną pierzynką. Łopaty poszły w ruch [ZDJĘCIA]
- Studniówka "Paderewskiego" już za nami [ZDJĘCIA]
- Poloneza czas zacząć! Studniówka XXIII LO w Lublinie [ZDJĘCIA]