Helena Grodzka to jedna z młodszych córek Andrzeja Sikorskiego, przedwojennego zarządcy cmentarza Nowofarnego w Bydgoszczy. Andrzej już nie żył, ale patriotyczna postawa rodziny w czasie powstania wielkopolskiego owocowała podczas niemieckiej okupacji. Cmentarz ponownie stał się miejscem konspiracyjnych działań.
Andrzej Sikorski i jego rodzina
Pomoc powstańcom wielkopolskim ze strony rodziny Sikorskich, ratowanie ludzi, wykupienie ciała zmarłego nieznanego powstańca przez Apolonię Sikorska - są znane osobom zajmującym się powstaniem wielkopolskim w Bydgoszczy (choć bezpośrednio w mieście nie toczyły się walki). Mniej znane są ich działania w okresie II wojny światowej.
O tym, co podczas okupacji działo się na cmentarzu Nowofarnym przypominała Helena Grodzka-Mirecka. Pisała, póki żyła. Ostatni raz - we wrześniu 1989 r. Siedem lat później zmarła. Spoczęła w rodzinnym grobie na cmentarzu, na którym się wychowała.
Ale pamięć o tym blaknie, znika w kolejnych pokoleniach. Wspomnienia schowane są w domowym archiwum, mało kto już do nich zagląda. Najmocniej - co oczywiste - tkwią w pamięci Andrzeja Grodzkiego, najmłodszego syna Heleny. On też przechowuje w domu jeszcze sporo pamiątek po dziadkach, choć dużą część ważnej spuścizny przekazał do Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy.
Uporządkujmy jednak najpierw - choć w dużym skrócie - informacje o rodzinie Sikorskich.
Andrzej Sikorski (21.11.1873-24.09.1939) urodził się w Dębowej Łące. W 1895 r. ożenił z Apolonią Płoszyńską (16.08.1875-22.08.1951). Małżeństwo miało 10 dzieci (tak pisał Andrzej w jednym z życiorysów): 5 córek i tyluż synów. Jednak rodzinni biografowie nie mogą ustalić jednej córki. Dzieci to: Apolonia (1897-1953), Jadwiga (1899-1942), Feliks (1902-1963), Józef (1904-1935), Adrian (1905-1948), Antoni (ur. i zm.1908), Marian (1910-1945), Helena (1912-1996), Wanda (1915-1939).
Sikorski z zawodu był ogrodnikiem. Pod pruskim zaborem rodzina nie ukrywała swego przywiązania do polskości. Rozmawiano po polsku, dzieci brały udział w strajku szkolnym 1906 roku. Za tę polskość Andrzej często tracił pracę. Od 1913 r. do wybuchu I wojny był bezrobotny. Gdzie walczył? Dokładnie nie wiemy. Zachowała się pocztówka z 1917 r. przesłana ze Szczecina (Stettin). Rodzina mieszkała wówczas na Wilczaku.
W 1918 r. objął zarząd cmentarza Nowofarnego w zastępstwie po jego pierwszym inspektorze i współzałożycielu Władysławie Gogolińskim. Od 1919 r. w pełni został zarządcą nekropolii.
Andrzej chorował i zmarł we wrześniu 1939 r. Zarząd objęła wówczas jego żona Apolonia z synem Adrianem.
Ofiary publicznej egzekucji
Najdłużej z rodzeństwa żyła Helena. To ona stała się depozytariuszką pamięci o działaniach z czasów powstania wielkopolskiego i okupacji. W tych ostatnich brała czynny udział. Na początku września 1989 r. w bydgoskiej prasie ("IKP" i "Dziennik Wieczorny") przypomniała wojenne lata na cmentarzu Nowofarnym. Pisała też o nich w liście do prezydenta Bydgoszczy.
Tuż po wybuchu II wojny, gdy mąż został zmobilizowany, Helena zlikwidowała mieszkanie i z dwójką dzieci przeniosła się do matki na cmentarz. W "IKP" i "DW" wspominała, co wydarzyło się już w pierwszych dniach niemieckich rządów w Bydgoszczy.
9 września 1939 r. na Starym Rynku Niemcy publicznie rozstrzelali polskich księży i cywilów. Stało się to po tzw. "krwawej niedzieli". Po zachodzie słońca, pod cmentarz podjechała platforma nakryta plandeką. Helena wspominała, że do biura zgłosił się gestapowiec, który zażądał otwarcia bramy. Platforma eskortowana przez kilku SS-manów zajechała przed kostnicę, którą kobieta też miała otworzyć.
Gdy odkryto plandekę... Wstrząśnięta zobaczyła trupy, rozpoznała ks. Piotra Szarka i ks. Stanisława Wiorka - misjonarzy z bazyliki św. Wincentego a Paulo, a także trzech braci Hanusiaków: Zygmunta, Zdzisława i Franciszka.
Wśród tych, którzy mieli być pogrzebani, jedna osoba żyła. Młody mężczyzna był tylko ogłuszony. Helena pobiegła do domu po amoniak, ale gdy wróciła, mężczyzna leżał już związany. Niemcy wrzucili go na platformę i wywieźli w stronę pobliskich koszar.
Zabitych mieli Sikorscy natychmiast zakopać w wytyczone rzędami doły. Helena zrobiła to wspólnie z bratem Adrianem. We wspomnieniach podkreśla, że dokładnie wpisała do ksiąg zmarłych numer pola i rzędów. Przez całą okupację zwożono na cmentarz ciała zamordowanych w podbydgoskich lasach i w gestapo - tak pisze.
Sikorscy wycinali kawałki ubrań, odcinali guziki, chowali jakieś charakterystyczne przedmioty znalezione przy pomordowanych. Opisywali to wszystko i starannie ukrywali. Żeby - gdy wojna się skończy i będzie można ekshumować zwłoki - rodziny mogły zidentyfikować bliskich. Helena wspominała, że było tego dużo, po wojnie wszystko przekazali Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich.
Księgozbiory w grobowcach
W grobowcach cmentarza Nowofarnego rodzina Sikorskich przechowywała też kilka tysięcy książek, całe księgozbiory. To, m.in., księgozbiór kpt. Kulwiecia, historyka i wykładowcy Szkoły Podchorążych w Bydgoszczy, prof. Tyrankiewicza, "który znalazł się w obozie, a księgi dostarczyła jego córka, dziś znana literatka" - jak mówiła Grodzka dziennikarzowi "DW", także księgozbiór "przebywającego w oflagu kpt. Sierko", prof. Papierkowskiego, egzemplarze z największej księgarni bydgoskiej - Gieryna.
Z wymienionych wyżej osób część jest znana szerzej, inne - nie.
Kpt. Andrzej Kulwieć (1884-1946) był nie tylko wykładowcą w Szkole Podchorążych dla Podoficerów. W międzywojennej Bydgoszczy dał się poznać m.in. jako publicysta, mówca, nauczyciel przedmiotów humanistycznych w gimnazjach męskich. Był także bibliofilem i zgromadził cenny księgozbiór.
Kpt. Władysław Sierko (1900-1945) z Bydgoszczą związał się przez naukę w Szkole Podchorążych dla Podoficerów, z tego miasta pochodziła jego żona, Emilia Osińska. Ona właśnie, po wybuchu wojny, z dziećmi przeprowadziła się z Grudziądza (gdzie służył mąż) do rodzinnej kamienicy w Bydgoszczy przy ul. Chodkiewicza. Kpt. Sierko był woldenberczykiem, czyli więźniem oflagu w Woldenbergu. Nie przeżył marszu podczas ewakuacji obozu w 1945 r.
Narcyz Gieryn (1882-1959) - to znany przedwojenny bydgoski księgarz i bibliofil. Jego księgarnia przy pl. Teatralnym była największa i najnowocześniejsza w mieście. Po wybuchu wojny udało mu się ukryć najcenniejsze zbiory.
A pozostali wymienieni?
Prof. Tyrankiewicz to prawdopodobnie Witold Tyrankiewicz, nauczyciel matematyki w Państwowym Gimnazjum Humanistycznym Męskim w Bydgoszczy.
Na liście woldenberczyków jest nazwisko mjr. Witolda Tyrankiewicza. Czy to ta sama osoba? Czy był to ojciec poetki Jadwigi Tyrankiewicz? I czy właśnie o nim wspomina Helena Grodzka-Mirecka mówiąc, że znalazł się w obozie, a córka była znaną literatką?
Pozostał jeszcze prof. Papierkowski. W ostatniej przedwojennej książce adresowej Bydgoszczy (1936/37) jest tylko jedna osoba o takim nazwisku: Papierkowski E., prof., Pl. Weyssenhoffa 7/2. Czyżby to Emil Papierkowski, nauczyciel w gimnazjum, który wraz z rodziną otrzymał tytuł Sprawiedliwych wśród Narodów Świata? Po wybuchu wojny z żoną Leokadią i trójką dzieci wyjechał z Bydgoszczy do rodziny w Komorowie koło Warszawy. Tam od listopada 1939 r. przechowywali dwoje Żydów. Wszyscy szczęśliwie przeżyli wojnę. Tę historię można przeczytać na blogu wspominajbydgoszcz.blogspot.com
Wobec Tyrankiewicza i Papierkowskiego nie mam 100 proc. pewności, że to właśnie o nich chodzi, że to ich księgozbiory przechowywane były w czasie wojny na cmentarzu Nowofarnym w Bydgoszczy. Jednak wiele na to wskazuje.
Książki, których właściciele nie odebrali po wojnie, Grodzka przekazała do Muzeum im. Adama Mickiewicza w Warszawie i do Biblioteki Miejskiej w Bydgoszczy.
W cmentarnych zakamarkach schronienie znalazły także m.in. szaty liturgiczne, lichtarze, cudowny obraz Matki Boskiej Góreckiej z sanktuarium w Górce Klasztornej koło Łobżenicy. "Przywiózł go potajemnie mój brat razem z p. Kazimierzem Boruckim" - wspominała po latach Helena.
Po wojnie potwierdził to prowincjał księży Misjonarzy Świętej Rodziny, ks. A. Kuczera w piśmie z 1946 r. Ksiądz potwierdza, że Apolonia z narażeniem życia przechowywała cudowny obraz Matki Boskiej Góreckiej oraz wiele innych sprzętów liturgicznych z góreckiego klasztoru, które po wojnie tam wróciły.
Kryjówka mjr. Grussa
Domek Sikorskich na bydgoskim cmentarzu Nowofarnym był także miejscem konspiracji AK, "schronieniem dla podziemia". Przez całą okupację w cmentarnej piwnicy ukrywali się Polacy. Z kolei domek zarządcy był kryjówką mjr. Józefa Grussa (ps. "Stanisław"), szefa wywiadu Pomorskiego Okręgu AK. 7 maja 1944 r. właśnie tam został aresztowany.
W Archiwum Fundacji gen. Elżbiety Zawackiej w Toruniu Józef Gruss ma swoją teczkę. W życiorysie wspomina, że został aresztowany 7 maja 1944 r., ale nie mówi, gdzie to się stało. Dopiero Tadeusz Jaszowski (prawnik, działał w Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce) w jednym z opracowań znajdujących się w tejże teczce pisze, że Gruss został aresztowany "w swojej kwaterze u Adriana Sikorskiego w Bydgoszczy". Powtórzył to w książce "Gestapo w walce z ruchem oporu nad Wisłą i Brdą" (Bydgoszcz, 1985).
W tymże Archiwum jest też teczka Heleny Sikorskiej, "zam. Mirecka". Mirecka to nazwisko drugiego męża Heleny. Miała pseudonim "Helenka". Z informacji w Archiwum wynika, że Helena i jej brat Adrian należeli do ZWZ-AK, ona została zaprzysiężona w 1942 r. przez majora Józefa Grussa. "Helenka" była łączniczką "Stanisława" (czyli Grussa) na terenie Bydgoszczy.
Uratowała ich Czarna Madonna
Prawdopodobnie właśnie z powodu aresztowania Grussa także Helena Grodzka została zatrzymana przez Gestapo. Po jakimś czasie została zwolniona. Szczegóły tego nie są bliżej znane. Helena stwierdziła tylko krótko, że przeżyła cudem.
Andrzej Grodzki pamięta z opowiadań mamy gestapowską rewizję w babcinym domku. Utkwiło mu w pamięci, że uratowała ich Czarna Madonna.
- Gestapowcy przetrząsali wszystko. Otworzyli drzwi dużej szafy, która stała w pokoju. Z półki na wprost spojrzała na Niemca Czarna Madonna, obraz Matki Boskiej Częstochowskiej - opowiada Andrzej Grodzki. - Niemiec powiedział tylko "Die Schwarze Madonna" i zamknął szafę. A za obrazem leżały dokumenty AK. Matka Boska Częstochowska nas wtedy uratowała.
Obraz do dziś wisi w mieszkaniu Andrzeja.
Rodzina nieżyjącego już zarządcy Andrzeja Sikorskiego była solą w oku Ernsta Krämera, zarządcy cmentarza ewangelickiego. Obie nekropolie sąsiadowały z sobą.
W październiku 1941 r. ostrzegał on "Frau Sykorsky", że poinformował Kreisleitera, by zapobiec nadaniu Sikorskim niemieckiego obywatelstwa [chodziło prawdopodobnie o wpis na niemiecką listę narodowościową - dop. jz]. Pisał, że dokładnie mu wiadomo, co Sikorscy robili w czasie powstania wielkopolskiego, za co mają Złote Krzyże Zasługi. Dość dobrze był zorientowany co do działań podejmowanych przez poszczególnych członków rodziny. Oryginał tego pisma do dziś zachował się wśród rodzinnych pamiątek.
Pytanie, czy Sikorskim w ogóle przyszło do głowy z własnej inicjatywy ubiegać się o wpis na niemiecką listę narodowościową?
Helena - ostatni świadek
Małżeństwo Heleny Sikorskiej z Franciszkiem Grodzkim nie przetrwało próby wojny. Mieli troje dzieci: Mariana (1935 -1995), Joannę (1937-1940) i Andrzeja (ur. 1941). W 1947 r. poślubiła płk. Jerzego Mireckiego, oficera Szkoły Łączności w Sieradzu. Wyjechali tam z rodziną. W 1951 r. Mirecki został przeniesiony do cywila (redukcja przedwojennych oficerów?) i skierowany do Nowej Huty jako inżynier. Tam, po roku, ślad po nim ginie. Poza tym, że Mirecki był dobrym ojcem dla przybranych synów, Andrzej niewiele o nim wie.
Helena wróciła do Bydgoszczy, pracowała w świetlicy VI LO, później w SP 47, a po przejściu na emeryturę kierowała Schroniskiem Młodzieżowym przy ul. Sowińskiego. Jej okupacyjna działalność, potem praca zostały docenione. W 1969 r. otrzymała odznakę "Bydgoszcz Zasłużonemu Obywatelowi", później m.in. Złoty Krzyż Zasługi, a w końcu także Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.
Helena z rodzeństwa żyła najdłużej. Zmarła w 1996 roku mając 84 lata. Była już ostatnim żyjącym dzieckiem Apolonii i Andrzeja Sikorskich, które było świadkiem i uczestnikiem opisywanych wydarzeń.