Kiedy 12 listopada 1989 roku Helmut Kohl i Tadeusz Mazowiecki wy mieniali znak pokoju podczas celebrowanej przez biskupa Alfonsa Nossola Mszy Pojednania, większość Polaków nazwę Krzyżowa usłyszało po raz pierwszy w życiu. Nie kojarzyła się z niczym. Mocno zniszczoną siedzibę rodziny von Moltke dyskretnie wówczas przesłonięto. Plac przed polowym ołtarzem wysypano żużlem. Decyzja o wspólnym nabożeństwie dwóch premierów zapadła tak szybko, że na żaden remont nie było czasu.
Po wojnie majątek antyfaszystowskiej rodziny przekształcono w PGR, zresztą w czasach socjalizmu nieźle prosperujący. Ale nie odnawiane budynki niszczały. Kiedy już po Mszy Pojednania wdowa po Helmucie von Moltke, Freya, weszła po raz pierwszy do wysprzątanych, ale jeszcze nie wyremontowanych pomieszczeń pałacowych, na framugach drzwi odnalazła - nie bez wzruszenia - ślady, którymi znaczyła w latach 40. swoim synom, jak szybko rosną. Widać przez pół wieku drzwi nie były malowane.
Ewangelik blisko jezuitów
Pierwszy raz wiatr dwudziestowiecznej historii zawiał w Krzyżowej latem 1940 roku. Gdy Niemcy upajały się błyskawicznym pokonaniem Francji i zajęciem Paryża, Helmuth James hrabia von Moltke pisał pierwszy ważny dokument o państwie - "Małe wspólnoty". Marzyło mu się takie kształtowanie ludzi, by uczyć ich odpowiedzialności za innych. "Dla europejskiego ładu nieznośna jest sytuacja, w której pojedynczy człowiek jest izolowany i sprowadzony jedynie do dużej wspólnoty, do państwa" - pisał. "W tych, którzy są rządzeni, powstaje poczucie, że odpowiedzialność ponoszą jedynie wobec klasy rządzącej. Nie jest zadaniem państwa żądać od człowieka bezwarunkowego posłuszeństwa, ale prowadzić jednostkę ludzką, by żyła według nakazów rozsądku i korzystała z tego rozsądku we wszystkich sprawach".
Z czasem wokół Hełmutha von Moltke, politologa i prawnika, zresztą zatrudnionego przez Wilhelma Canarisa w kontrwywiadzie, gromadzi się grupa opozycjonistów różnych profesji i wyznań. Nie tyle nawet spiskują wprost przeciw Hitlerowi, ile kreślą wizję Niemiec po - ich zdaniem - nieuchronnym przegraniu wojny i upadku tyrana. W roku 1944 liczba spiskowców sięga dwudziestu. Ale nazwę Krąg z Krzyżowej (Kreisauer Kreis) nada im dopiero gestapo, kiedy po zamachu Stauffenberga kilkoro członków ruchu zostanie aresztowanych.
Von Moltke niewątpliwie nie pasował do swoich czasów ani do systemu, w którym przyszło mu żyć. Odmówił emigracji, choć miał uprawnienia adwokackie zdobyte w Londynie i Oxfordzie, zrezygnował ze stanowiska sędziego, by nie być zmuszonym do członkostwa w NSDAP. Wolał bronić, jako adwokat, zmuszonych do emigracji Żydów. Okolicznym chłopom rozdawał ziemię ze swego majątku, by mogli powiększyć i unowocześnić własne gospodarstwa, czym doprowadzał innych ziemian do złości.
Umiał pracować metodą małych kroków. Aby stopniowo spowodować krytyczne nastawienie społeczeństwa do nazimu, a po wojnie mieć ludzi z autorytetem, którzy poprą jego program, Moltke, ewangelik, spotykał się nie tylko z biskupami protestanckimi, ale i z katolickim biskupem Berlina, w Krzyżowej gościł jezuitów, uważanych przez Hitlera za śmiertelnych wrogów. Jako pracownik wywiadu swobodnie podróżował po Europie, nawiązując kontakty z konspiratorami w Belgii, Holandii, Norwegii i w Polsce, szukając też sojuszników w neutralnej Szwecji i Turcji.
W latach 1942-1943 w Krzyżowej odbyły się trzy ważne, programowe spotkania grupy. Dyskutowano o roli Kościołów i robotników w nowych Niemczech, o nowej polityce rolnej i funkcji szkół i uniwersytetów, strukturze państwa i gospodarki. Domagano się wolności sumienia, równych praw bez względu na narodowość, rasę i wyznanie oraz ochrony rodziny jako podstawowej jednostki pokojowej koegzystencji w świecie. Omawiano też kwestie szczegółowe.
Spiskowcy z Krzyżowej opowiadali się m.in. za wypłacaniem po wojnie odszkodowań przymusowym robotnikom z Polski oraz Żydom. Byli przekonani, że Niemcy, którzy w czasie wojny popełnili zbrodnie i zachowali się haniebnie, powinni zostać osądzeni. Chcieli jednak, by osądziły ich raczej trybunały niemieckie, a nie sądy wyznaczone przez zwycięzców.
Tym, co różniło Helmutha Jamesa von Moltke także od części współspiskowców, był stosunek do zamachu na Hitlera i ewentualnego mordu tyrana. Von Moltke sprzeciwiał mu się nie tylko jako radykalny chrześcijanin. Uważał, że systemu bezprawia i zabójstw nie wolno kończyć nowym zabójstwem, czyli posługiwać się metodami, które się zwalcza. Argumentował także, iż zamordowanie Hitlera ciosem w plecy spowoduje obarczenie zamachowców odpowiedzialnością za wojenną klęskę Niemiec.
Ta wielkoduszność nie ustrzegła Helmutha von Moltke przed aresztowaniem 19 stycznia 1944 roku. Został zamknięty najpierw w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy w Berlinie, a następnie w obozie w Ravensbrueck, ale na szczególnych prawach aresztu prewencyjnego. Wspólnik w konspiracyjnej robocie, Peter York von Wartenberg, zadzwonił do Krzyżowej. Telefon odebrała Freya von Moltke. Helmuth udał się w podróż - usłyszała. Wiedziała już, że to oznacza aresztowanie męża.
W obozie traktowano go dobrze. Przetrzymywany w osobnej celi, mógł zachować cywilne ubranie, sprowadzać książki, pisać listy bzy razy w tygodniu (tych listów do domu zebrało się ponad 60, a przesłane przez Freyę zdjęcia synów zdobiły jego celę) i raz w miesiącu rozmawiać z żoną. Przesłuchujący go śledczy oskarżali go o zdradę. Tymczasem Moltke czytał Biblię, pisma Luba, Kanta i św. Augustyna. Po zamachu Stauffenberga w sierpniu 1944 aresztowano kolejnych członków "kręgu" i poznawano nowe powiązania ze spiskowcami w różnych częściach Niemiec. Moltkego przewieziono pod koniec września 1944 do berlińskiego więzienia Tegel.
Nie miał złudzeń co do swego losu.
"Nie mamy prawa szukać wyjaśnień" - pisałw jednym z listów. "Boże drogi są dobre i właściwe. Umieram za dobrą i sprawiedliwą sprawę, dla której bzeba być gotowym dać się zabić. Jednakowoż ziarno, które zasiałem, nie zmarnieje, lecz wyda pewnego dnia swój owoc".
"Moje Serce, muszę być w każdej chwili gotowy na radosną śmierć" - pisze do żony.
W październiku 1944 otrzymuje oficjalny nakaz aresztowania, a w nim zarzuty użycia przemocy do zmiany ustroju Rzeszy i działania w celu obalenia naro- dowosocjalistycznego rządu. Po bwającym ledwo dwa dni procesie (9 i 10 stycznia 1945) przed Trybunałem Ludowym zostaje skazany na śmierć. Ginie powieszony w więzieniu Ploetzensee 23 stycznia.
Przez kilkadziesiąt powojennych lat mogło się zdawać, że słowa Helmutha von Moltke o ziarnie, które wyda owoc, były tylko ładnym zwrotem korespondencyjnym. Msza Pojednania dała Krzyżowej nową szansę. W1990 roku Niemcy, Polacy, Amerykanie i Holendrzy zakładają Fundację Krzyżowa dla Porozumienia Europejskiego. W budynkach gospodarczych rodziny von Moltke działa Międzynarodowe Centrum Spotkań Młodzieży.
Prawie nie ma dnia, by w Krzyżowej nie spotykali się przede wszystkim młodzi ludzie. Nie tylko z Polski i z Niemiec. Ustaloną renomę ma seminarium poświęcone miejscom pamięci w Europie, które odbyło się już kilkanaście razy. W Krzyżowej realizuje się także "Fair Life" - projekt przybliżający młodzieży z różnych kraj ów problematykę nienawiści dla obcokrajowców i potrzebę szacunku dla innych.
W 2013 roku odbyło się tutaj 155 różnych wydarzeń i imprez. Tylko w pierwszym kwartale spotkali się tu uczestnicy około 10 wymian szkolnych, przede wszystkim między Polakami i Niemcami, ale także z udziałem Ukraińców i Czechów, warsztaty mistrzowskie dla muzyków "Młody Paganini", terapia przez sztukę dla niepełnosprawnych, warsztaty dla dzieci z domów dziecka i seminaria edukacyjne dla nauczycieli.
Takiej "fabrykipojednania" nawethra- bia von Moltke nie był w stanie przewidzieć, ale na pewno by mu się taka Krzyżowa spodobała.
Krzysztof Ogiolda
NOWA TRYNUNA OPOLSKA