17 września 1631 roku stanowił punkt zwrotny w dziejach wojny trzydziestoletniej. W duszny i gorący poranek na polach pod Breitenfeld, nieopodal Lipska, stanęły naprzeciw siebie dwa potężne zgrupowania wojsk. Pozycje na północnej części równiny zajęły połączone siły króla Szwecji Gustawa II Adolfa i Elektora Saskiego Jana Jerzego I. Naprzeciw nich rozciągnęły swe formacje wojska Ligi Katolickiej.
36-tysięczna armia Ligi wychodziła do bitwy w klasycznym wówczas szyku. Pośrodku stały czworoboki piechoty i artylerii, a jazda zamykała prawe i lewe skrzydło. W jej szeregach znajdowali się prawie sami zaprawieni w bojach weterani. Dowodził nią 72-letni, sędziwy jak na owe czasy, generał Johann von Tilly. Ten wierny wojak księcia Bawarii i Habsburgów, słynął z ostrożności i skuteczności. Przez pierwsze lata zmagań z protestantami kroczył od zwycięstwa do zwycięstwa. Kawalerią na jego lewej flance, słynnymi Czarnymi Kirasjerami, dowodził 37-letni graf Gotfryd Pappenheim. Dla kontrastu, ten z kolei znany był z brutalności i zamiłowania do brawurowych szarż, którymi zawsze imponowali mu polscy jeźdźcy - jego nauczyciele wojennego rzemiosła. Nigdy wcześniej nie uczestniczył w przegranej bitwie. Zaklinał się, że „wytnie w pień szwedzkich barbarzyńców i tępych Sasów” tak łatwo, jak pięć lat wcześniej zbuntowanych chłopów z Górnej Austrii.
Większość sił protestanckich, bo aż 23 tys., stanowiły wojska szwedzkie. „Osobliwa modła”, na jaką formowali bojowe szyki, musiała budzić zdziwienie wiarusów Tilly’ego. Niewielkie czworoboki kawalerii (jeźdźcy zachowywali odległość między sobą, odrzucając styl jazdy „kolano w kolano”), poprzetykane były wieloma czworobokami piechoty, złożonej z muszkieterów i pikinierów. Przy nich ulokowano baterie lekkich i mobilnych skórzanych dział - najnowszej zdobyczy techniki wojennej. Słowem: skandynawskie wojsko prezentowało się niczym olbrzymia, rozciągnięta, ruchoma szachownica. Między jej „polami” manewrował na koniu 36-letni król Gustaw Adolf. Swoim zwyczajem nie nosił żadnej zbroi, a zamiast hełmu głowę zdobił mu kapelusz z szerokim rondem. Co i rusz jego masywna sylwetka pojawiała się na kolejnych odcinkach szwedzkich linii, zagrzewając okrzykami żołnierzy do boju. Asystowali mu marszałek Gustaw Horn i pułkownik-kawalerzysta Johan Baner, weterani wojen z Rzeczpospolitą i Rosją.
Na lewym skrzydle Szwedów ulokowały się 18-tysięczne siły saskie. W ich skład wchodziły malowniczo umundurowane oddziały jazdy, złożone główne z możnych, oraz ok. 10 tys. słabo uzbrojonych piechociarzy, bitewnych „żółtodziobów”, głównie członków milicji.
Starcie pod Breitenfeld zaczęło się około godz. 9 rano. Przez pierwsze pięć i pół godziny nad polami nieprzerwanie rozbrzmiewały huki dział i strzały muszkietów, przy czym żadna ze stron nie ruszyła się z miejsca. Szwedzcy muszkieterzy strzelali trzy razy szybciej i trzy razy efektywniej od przeciwników. Jak to robili? Każdy czworobok ustawiony był w pięć rzędów. Pierwsze dwa szeregi oddawały salwę (pierwszy rząd klęczał, by mogły naraz strzelać dwa), a potem odchodziły na tyły szyku. Wtedy na ich miejsce przychodziły następne dwa rzędy strzelców. Kiedy jedni celowali i oddawali salwę, drudzy przeładowywali broń. I tak w kółko.
Skandynawowie ten morderczy cykl mieli wyćwiczony do perfekcji, co w miarę upływu czasu coraz mocniej odczuwano w przerzedzających się szeregach wojsk Ligi Katolickiej. Widział to graf Pappenheim i coraz bardziej irytowała go bierność Tilly’ego. Bez konsultacji z dowódcą uderzył ze swoimi kirasjerami na prawą flankę armii Karola Gustawa. Wbił się w ich szyki, dokładnie pomiędzy pierwszą linię i rezerwy. I wpadł w pułapkę. Szwedzka piechota rozproszyła się pomiędzy kawalerzystami pułkownika Banera i zaczęła razić salwami z bliskiej odległości konnicę Pappenheima. Znów lepsze wyszkolenie dało im przewagę. By się nie wykrwawić do końca, graf musiał wycofać swoich ludzi. Uchodził z pola bitwy ścigany przez hakapelitów, czyli lekką fińską jazdę.
Gdy Pappenheim walczył o przetrwanie na prawej flance Szwedów, Tilly wreszcie ruszył się z miejsca. Natarł całymi siłami na ich lewe skrzydło, kawaleryjski impet kierując na Sasów. Ci nie utrzymali zbyt długo swoich linii. Dynamiczna szarża chorwackich kawalerzystów, wspomaganych przez podążającą za nimi piechotę, wywołała popłoch w saskich szeregach. Z pola bitwy pierwszy uchodził elektor Jan Jerzy, pociągając za sobą swoich żołnierzy.
Szwedzi nie mieli najmniejszego zamiaru iść w ślady Sasów. Gdy Tilly uderzył na ich lewą flankę, zatrzymała go „ściana ognia”. Ilekroć żołnierze Ligi zbliżali się do Skandynawów, ci, zachowując zimną krew, zagęszczali tylko salwy z muszkietów i lekkich dział. I powoli pomnażali straty atakującego zwartą masą przeciwnika. Zmagania te trwały już przeszło godzinę, gdy na lewe skrzydło sił katolickich spadł „śmiertelny cios”. Kawaleria Banera, prowadzona osobiście przez wymachującego szablą Gustawa Adolfa, zaatakowała po obejściu połowy pola walki. W rezultacie wojsko Tilly’ego znalazło się w kleszczach, masakrowane krzyżowym ogniem artylerii. Osaczeni i wyczerpani walką żołdacy rzucili się do ucieczki. Z potrzasku cudem wydostał się także ich trzykrotnie ranny „wiekowy” dowódca.
Szwedzi triumfowali na całej linii. Trzon sił zbrojnych cesarza Ferdynanda II Habsburga i jego katolickich sojuszników właściwie przestał istnieć. Ich straty wyniosły ok. 27 tys. żołnierzy, w tym 7,6 tys. poległych, 3 tys. rannych i 6 tys. wziętych do niewoli. Tymczasem obóz protestancki, kosztem przeszło 5 tys. zabitych, odniósł pierwsze w dziejach wojny trzydziestoletniej wielkie zwycięstwo.
Starcie pod Breitenfeld stanowiło punkt zwrotny w tym wielkim, ciągnącym się od 1618 r., konflikcie. Szwecja, która wcześniej gromiła jedynie przeciwników wokół Bałtyku, teraz pokazała całej Europie swoją niezwykłą potęgę militarną w starciu ze znaczącym przeciwnikiem. To spowodowało, że obóz protestancki, dotychczas bity na każdym froncie przez katolickich Habsburgów, na nowo złapał wiatr w żagle. Znalazł protektora. Skandynawowie na lata utknęli między Renem a Odrą, w sposób decydujący wpływając na ostateczny wynik zakończonego dopiero w 1648 r. konfliktu. Biedna, licząca w owym czasie jedynie ponad milion mieszkańców Szwecja nie osiągnęłaby tak wysokiej pozycji międzynarodowej, gdyby nie jej najnowocześniejsza na Starym Kontynencie armia. Na czym polegał jej fenomen?
Utskrivning
Gustaw II Adolf Waza, zwany potem „Lwem Północy” zasiadł na królewskim tronie w Sztokholmie mając raptem 17 lat. Toczył wojny z Polską i Rosją. Przez pierwsze lata swojego panowania zajął m.in. Karelię i część Inflant. Marzył mu się Bałtyk, jako morze wewnętrzne Szwecji. By osiągnąć ten cel, potrzebował coraz potężniejszej armii. Zatem od początku jego panowania Skandynawowie zaczęli ją przebudowywać według wzorów holenderskich, które twórczo rozwijali, walnie przyczyniając się do militarnej rewolucji w Europie.
Po pierwsze, zoptymalizowali utskrivning, czyli system powszechnego i obowiązkowego poboru do wojska. W opisywanym poniżej kształcie funkcjonował on od lat 20. XVII w. Wszystkich zdolnych do służby wojskowej mężczyzn pomiędzy 15. a 60. rokiem wpisywano do rejestrów, tworzonych przez pastorów lub urzędników gminnych. W momencie ogłoszenia zaciągu, poborowych dzielono na grupy nazywane rotar. Dla poddanych z dóbr królewskich (wolnych chłopów) rotar wynosiła 10 mężczyzn, dla zamieszkujących dobra szlacheckie 20. Z każdej rotar specjalne regionalne komisje złożone z pastorów, oficerów, szeryfów i urzędników wybierały tylko jednego poborowego, który przez następne 20 lat miał służyć w armii. Na wyekwipowanie rekruta zrzucali się wszyscy poborowi, którzy pozostawali w cywilu. System ten pozwalał Szwedom zmobilizować rocznie od 8 tys. do 13 tys. żołnierzy i utrzymać na stałe ok. 40-tysięczną armię.
Po drugie, udoskonalili taktyczne użycie wojska na polu walki. W XVI w. piechota wychodziła do bitew na ogół w wielkich czworobokach, liczących nawet po kilka tysięcy żołnierzy. W efekcie żołnierze znajdujący się w jego wnętrzu byli zupełnie nieefektywni, a szybkie manewrowanie taką formacją stawało się praktycznie niemożliwe. Na przełomie XVI i XVII w. Holendrzy opracowali system walki, oparty na wzorcach starożytnych. Zaczęli operować mniejszymi jednostkami piechoty, liczącymi co najwyżej 500 żołnierzy. Ustawiali ich w co najwyżej sześciu szeregach, by każdy z nich mógł brać aktywny udział w bitwie i bardziej efektywnie używać muszkietu. By sprawnie posługiwać się takimi formacjami - manewrować nimi czy osiągać lepszą siłę ognia - w szkoleniu rekrutów kładziono wielki nacisk na musztrę i dyscyplinę. Gustaw Adolf i jego ludzie różnymi drogami pozyskiwali tę wiedzę i kreatywnie implementowali ją na swoim podwórku. Przede wszystkim zmniejszyli ilość szeregów w formacji muszkieterów do trzech, by jeszcze bardziej zwiększyć ich siłę ognia. W tym celu wprowadzono też strzelanie salwami. Poza tym do każdej jednostki muszkieterów włączono pikinierów. Udoskonalono współpracę tych obydwu typów broni w defensywie. Reformy nie ominęły także artylerii. Miała być ona lżejsza, a co za tym idzie, bardziej mobilna. Jeśli chodzi o użycie kawalerii, to wycofano z jej „repertuaru” karakol, czyli atak na jednostki przeciwnika polegający na ostrzale z pistoletów. Jazda miała wrócić do korzeni, czyli stać się jednostką „szokową”, atakującą wroga znienacka brawurową i agresywną szarżą. Kluczową rolę w ich kampaniach odgrywała lekka jazda rekrutująca się spośród Finów, czyli tzw. hakapelici. Słynęli oni z okrucieństwa zarówno wobec żołnierzy przeciwnika, jak i ludności cywilnej. To właśnie pośród nich walczył Gustaw Adolf pod Breitenfeld.
Po trzecie, szwedzki monarcha z elementów holenderskiej sztuki wojennej stworzył własną strategię rozgrywania kampanii. Opierała się ona na dążeniu do decydujących bitew, a nie ich unikaniu. Z powodzeniem zdała ona egzamin np. w Niemczech w czasie wojny trzydziestoletniej.
Wreszcie zmiana taktyki wojennej zainspirowała Szwedów do wprowadzenia kilku innowacji technicznych. Opracowano lżejsze muszkiety. By zwiększyć ich szybkostrzelność, zaczęto stosować gotowe prochowe ładunki. Zmniejszono liczbę ciężkich dział, zastępując je lekkimi - skórzanymi bądź z brązu. Ułatwiło to wydatnie korzystanie z nich piechocie.
„Szwedzki napój”
Jednym z innowacyjnych elementów reform wojskowych Gustawa Adolfa było wprowadzenie ujednoliconego kodeksu karnego dla żołnierzy. Oprócz drastycznych kar za niesubordynację i dezercję, w szwedzkiej armii stanowczo zakazywano m.in. korzystania z usług prostytutek, picia alkoholu w czasie mszy, pojedynków, a także… plądrowania i rabowania bez rozkazu.
Ten ostatni punkt jest wyjątkowo kuriozalny. Przepis ów musiał pozostawać martwy przez wiele lat. W czasie wojny trzydziestoletniej szwedzcy żołnierze słynęli z grabieży i rabunków. Zwłaszcza gdy nie dostawali żołdu na czas, czyli czasem całymi miesiącami. Niemieccy chłopi cierpieli przez nich niewyobrażalne katusze. By wymusić informacje o zapasach zboża czy ukrytych krowach, Skandynawowie często stosowali tortury. Ich autorską metodą był tzw. szwedzki napój (niem. Schwedentrunk), czyli pojenie opornego delikwenta moczem i ekskrementami, dopóki nie dostarczył oprawcom żądanych informacji. W tym okresie zaczęli również na szerszą skalę kraść i wywozić do Szwecji ważne dzieła sztuki. Tak trafiły do zamku Tre Kronor obrazy z kolekcji księcia Bawarii Maksymiliana I, m.in. Cranacha i Dürera, pochodzące z splądrowanej siedziby władcy z Monachium.
Patologiczne zachowania szwedzkich żołdaków przećwiczone w trakcie wojny w Niemczech, jeszcze mocniej dały o sobie znać w czasie najazdu na Rzeczpospolitą w latach 1655-1656, gdy za Bałtyk wywieziono nie tylko dziesiątki bibliotek, setki dzieł sztuki, ale także całe elementy architektoniczne jak np. klatki schodowe. No cóż, na ich usprawiedliwienie można dodać, że jest to patologia niewytrzebiona w niektórych armiach praktycznie do dziś. Choć już nie osiąga tak spektakularnej skali.
Awangarda rewolucji
Zreformowana armia dała Szwedom szereg kolejnych zwycięstw jak pod Breitenfeld, pozwalając utrzymać jej imperialną pozycję do początków XVIII w. Zapoczątkowana przez nich militarna rewolucja - polegająca m.in. na wprowadzeniu stałej armii z poboru i stworzenia podwalin nowoczesnej sztuki wojennej - dotarła później do Brandenburgii. To na wzorcach z czasów Gustawa Adolfa zbudowano potęgę militarną Prus. Szkoda, że Rzeczpospolita Obojga Narodów z nich nie skorzystała - pozostała ślepa i głucha na postęp aż do samego końca. a
Bibliografia:
C. V. Wedgewood - „The Thirty Years War”
S. Leśniewski - „Potop. Czas hańby i sławy 1655-1660”
D. Riches - „Early Modern Military Reform and the Connection Between Sweden and Brandenburg-Prussia”
red. M. Keblusek, B. V. Noldus - „Double Agents: Cultural and Political Brokerage in Early Modern Europe”
Zmiany w prawie o sprzedaży alkoholu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?