Wysiedlenia na Zamojszczyźnie. Felieton Instytutu Pamięci Narodowej

Rafał Drabik, IPN Warszawa
W nocy 27/28 listopada 1942r. Niemcy rozpoczęli akcję wysiedleńczą na Zamojszczyźnie. Cała akcja została podzielona na 3 etapy. Pierwszy z nich trwał do 24 grudnia 1942 r., i objął wsie i gromady przede wszystkim w pow. zamojskim oraz pojedyncze miejscowości w hrubieszowskim i tomaszowskim. Drugi trwał od stycznia do marca a ostatni od czerwca do sierpnia 1943 r. Przez cały okres akcji niemieckiej, który trwał aż do sierpnia 1943 r., wysiedlono łącznie (część w całości, część tylko w części) prawie 300 miejscowości zamieszkałych przez około 110 tys. osób. Jako pierwsze wysiedlono m.in. następujące wsie: Skierbieszów, Lipina Nowa, Suchodębie, Sady i Zawoda.

Plany akcji wysiedleńczej sięgają jeszcze czasu, gdy trwała akcji mordowania ludności żydowskiej. Dopiero po zakończeniu jej najważniejszych punktów, uwaga Niemców skupiła się na ludności polskiej. Idea wysiedleń była realizacją niemieckiej polityki kolonizacyjnej a jednocześnie planem eksterminacji nie tylko Polaków ale Słowian w ogóle. Pierwszą, próbną akcję wysiedlenia kilku polskich wsi przeprowadzono niemal rok wcześniej, późną jesienią 1941 r. Przez kolejny rok trwały dalsze prace Generalnego Planu Wschodniego, który ukończono w czerwcu 1942 r. Odpowiadał za niego Konrad Meyer, szef Głównego Wydziału Planowania i Ziemi. Plan III Rzeszy zakładał wysiedlenie w ciągu 25 lat ok. 30 mln mieszkańców ziem polskich i zachodnich terenów Związku Sowieckiego. W ich miejsce mieli przybyć Niemcy przesiedleni z Rosji i Besarabii.

Schemat przeprowadzenia wysiedlenia w każdej wsi wyglądał podobnie. Tak opisuje go jeden z rozkazów:

„1. Dokonać przeglądu miejscowości leżących na terenie objętym akcją zgodnie z imiennymi listami mieszkańców, aresztowanie podejrzanych i przewiezienie ich do Zamościa.
2. Działania podejmować w ścisłej współpracy z Policją Bezpieczeństwa.
3. Sołtysów, którzy nie poddadzą się obowiązkowi dostarczenia list mieszkańców nie należy aresztować ani też nie należy ich zabijać (martwy sołtys będzie dla [nas] bezużyteczny!). W takich przypadkach należy aresztować ich najbliższych krewnych i przewieźć do Zamościa.
4. Do transportu więźniów należy wykorzystać pociągi.
5. Do przeprowadzenia rozpoznania terenu objętego akcją do dyspozycji batalionu żandarmerii będą oddelegowani wyszkoleni ludzie z oddziału z Trawnik – 15 osób w cywilu.
6. Poza tym batalion żandarmerii otrzyma jako wsparcie od dowódcy policji i SS siły 1. kompanii obrony terytorialnej (najpierw 40 żołnierzy), doświadczonych w walce z bandytami.
7. Sposób postępowania z partyzantami i ich pomocnikami określa rozporządzenie Führera”

W rzeczywistości sposób postępowania był bardzo podobny. Najpierw wojska niemieckie otaczały daną wieś. Następnie wszyscy gospodarze dostawali do 30 minut czasu na spakowanie najważniejszych rzeczy. Wszystkich odmawiających wyjazdu, podejrzanych o współpracę z podziemiem, uciekających ze wsi czy ukrywających się tam Żydów zabijano. Tak wyglądało wysiedlenie Grabowca we wspomnieniach jednego z jej mieszkańców:

„Pewnego zimowego poranka wyszedł ojciec z domu zrobić obrządek w naszym obejściu i powrócił niebawem, mówiąc do matki, że dziś jest wysiedlenie Grabowca. Od Niemców zaroiło się i po pewnym czasie przyszedł do nas znajomy Ukrainiec z Niemcem oświadczając, że dziś jest wysiedlenie i że daje ojcu 20 minut czasu na stawienie się na rynku z furmanką i swoją rodziną, oświadczając przy tym, że każda osoba ma prawo zabrać ze sobą 15 kg obojętnie czego. Niemiec poświadczył to swoim autorytetem mówiąc „ja ja sznel!” Ojciec szykował furmankę do wyjazdu, a matka szykowała suchy prowiant. Zabraliśmy ze sobą będący zapas chleba i słoniny, bielizna już wcześniej była spakowana, ponieważ spodziewaliśmy się wysiedlenia. Jadąc na rynek wiedzieliśmy, że jedziemy na jakąś wielką tułaczkę, a przed nami była wielka niewiadoma. Ojciec rozmawiając z matką był przekonany, że kiedyś jednak tu powrócimy, ale nikomu nawet nie śniło się, co nas czeka i jaką cenę przyjdzie nam zapłacić za naszą polskość.
Na rynku było już dużo ludzi, Niemcy rozkazywali ustawiać się furmankami wg kolejności. Na furmankach siedzieli sami znajomi Polacy, którzy nie chcieli podpisać folkslisty, ci którzy podpisali pozostali na miejscu, byli też i tacy, którzy zapisali się na Ukraińców, ci też pozostali. Po pewnym czasie ta posępna karawana ruszyła w asyście uzbrojonych Niemców, po obu jej stronach pieszo szli Niemcy pilnując, ażeby nikt nie ważył się uciec. Do Zamościa było około 33 km.”

Należy jednak pamiętać, że nie wszędzie akcja wysiedleńcza wyglądała spokojnie. Niemcy regularnie przeprowadzali krwawe pacyfikacje nie tylko w celu zastraszenia miejscowej ludności ale także by odstraszyć podziemie niepodległościowe przed próbami wywołania walk. Przyniosło to skutek odwrotny do zamierzonego. Należy jednak wspomnieć, że w okresie wysiedlenia na Zamojszczyźnie dokonano kilka krwawych pacyfikacji. 11 grudnia 1942 r. w czasie pacyfikacji wsi Kitów Niemcy zamordowali 165 osób. 28 i 29 stycznia 1943 r. w pacyfikacji Budy, Dzierążni i Huty Dzierążyńskiej zamordowano kilkadziesiąt osób. 1 czerwca 1943 r. spalono wieś Sochy mordując około 180 jej mieszkańców. W wielu wsiach mordowano pojedyncze osoby, zarówno tych, którzy próbowali uciekać jak i tych, którzy odmawiali wysiedlenia. Skala przeprowadzanych wysiedleń oraz jej brutalność doprowadziły do szybkiej reakcji Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich. Do najbardziej znanych należy bitwa pod Zaborecznem. 1 lutego 1943 r. oddziały BCh pod dowództwem Franciszka Bartłomowicza „Grzmota” wyparły atakujące oddziały niemieckie. Narastający opór mocno przyhamował niemieckie plany.

Wraz z akcją wysiedleńczą Niemcy przygotowali obozy przejściowe dla ludności cywilnej. Największe z nich były w Zamościu i Zwierzyńcu. Były też obozy mniejsze, funkcjonujące kilka, kilkanaście tygodni, m.in. w Tarnogrodzie. Ich zadaniem było przejęcie wysiedlonej ludności cywilnej, przefiltrowanie (podczas licznych przesłuchań), wyeliminowanie (albo poprzez zamordowanie albo poprzez wysłanie do obozu koncentracyjnego) osób podejrzanych o współpracę z podziemiem oraz odseparowanie dzieci od rodziców. Po kilkutygodniowym (z reguły) pobycie w obozach przesiedleńczych osoby wywożono poza Zamojszczyznę. W transportach kolejowych mieszkańcy południowych powiatów Lubelszczyzny trafiali w zdecydowanej większości albo na roboty przymusowe do Niemiec albo do obozów koncentracyjnych na Majdanku lub do Auschwitz. Tysiące z nich nie przeżyło. W wielu przypadkach pomimo upływu 80 lat nie znamy nawet ich nazwisk.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia