Ewelina Wozińska, prezeska Towarzystwa Miłośników Ziemi Babimojskiej, pamięta, że jej babcia po wojnie nosiła bluzkę uszytą ze... spadochronu. Zaczęła szperać w historii. Pomagał jej Jarosław Doliński.
- W internecie znaleźliśmy książkę, wydaną po angielsku, w której dowódca amerykańskiego samolotu, William C. Sylvernal, opisuje zdarzenie sprzed niemal siedemdziesięciu lat - relacjonuje Wozińska.
Prezeska dała tę książkę synowi, by przetłumaczył. Książka nosi tytuł "Castles in the Air". Są w niej fotografie z Babimostu i wspomnienia dowódcy amerykańskiego samolotu, który musiał lądować pod Babimostem.
Wozińska dotarła też do świadków pamiętających bombowiec. Znalazła trzech: Łucjana Sobotę, Sylwestra Muńkę i Freda Kmiotka.
- Dowiedziałam się, że w Nowym Kramsku ciotka Henryka Klemta leczyła rannego żołnierza z USA - dodaje.
- Po wylądowaniu Amerykanie spuścili paliwo, zabrali broń, jedzenie, a resztę zostawili na polu. Wrak leżał tam jeszcze osiem, dziewięć lat - mówi Wozińska. - W Nowym Kramsku ponoć jest wciąż u kogoś zbiornik powietrza do sprężarki samolotu, z napisem "Oxigen". Także "po ludziach rozeszły się" różne urządzenia pokładowe, wszystko, co się mogło przydać w gospodarce.