Bank Światowy alarmuje: ryzyko głodu na świecie jest nadal wysokie
Dlaczego właśnie ta data? Jak twierdzą pracownicy muzeum ma ona dwojakie znaczenie. Z jednej strony upamiętnia proces likwidacji obozu, który trwał długo a rozpoczął się latem 1944 roku. Był to, jak mówią zarówno początek końca wojny, jak i początek nowego życia dla więźniów, których deportowano w nieznane, najczęściej do innych obozów. Z drugiej strony data wydarzenia ma na celu upamiętnienie tzw. „czarnej niedzieli”. W wyniku łapanek ulicznych, które odbyły się na terenie Krakowa, 6 sierpnia 1944 roku, do KL Plaszow trafiło kilka tysięcy krakowian.
Dla spotkania wybrano nazwę "Zachor/Pamięć", ponieważ łączy ona w sobie opowieść o dwóch grupach więźniów, którymi byli Żydzi i Polacy ("zachor" po hebrajsku znaczy "pamięć").
Pamięć o tamtych wydarzeniach i ludziach została. I to właśnie ludzkie historie zza drutu kolczastego przytaczane są w trakcie spotkań. Historie, które choć są zdefragmentowane, poukładane są tak by tworzyły spójną całość – od momentu budowy obozu aż po jego likwidację. Wszystko oczami ocalałych więźniów obozu.
W niedzielny wieczór 7 sierpnia, kilkadziesiąt osób zgromadziło się przy Szarym Domu, by słowa te odczytać, co u niejednego uczestnika wywołało gęsią skórkę i łzy w oczach. Wśród nich znalazła się Pani Aneta Janowiak, która odczytała historię budowy obozu. Jak mówi zawsze interesowała się historią jednak na temat obozu KL Plaszow wie niewiele dlatego zdecydowała się przyjść na spotkanie.
- Aktywne uczestnictwo pozwala lepiej sobie tę historię ułożyć w głowie i zapamiętać – dodaje.
Wśród wielu odczytanych tego wieczora relacji, znalazła się m.in. ta autorstwa Ali Dychwald o deportacjach: „Zaczęły przyjeżdżać transporty pasiaków, Żydów z Lublina i Majdanka. W kwietniu 1944 roku przyszły transporty węgierskie z Oświęcimia, naprzód kobiety, potem także mężczyźni. Były to przeważnie młode dziewczęta, które w Oświęcimiu ogolono, ubrano w popielate suknie na gołe ciało, z wymalowanymi ogromnymi czerwonymi krzyżami. Były strasznie dzikie i przerażone, bały się nas, uciekały z apelów i dostawały na każdym kroku bicie. Przywoływano wtedy ludzi przyłapanych przy granicy węgierskiej i słowackiej, wszyscy oni szli na śmierć. W okresie między założeniem KL a moim wyjazdem do Oświęcimia w październiku, obóz żył pod znakiem ciągłych transportów i wysiedleń”.
- Kiedyś wsie, dziś Kraków. Takie były przed stu laty Pychowice, Bronowice, Kostrze...
- Oto najbogatsze i najbiedniejsze gminy Małopolski. Jedna zwraca szczególną uwagę!
- TOP 15 najlepszych parków rozrywki w Polsce. Tu warto przyjechać! RANKING
- Pod Krakowem dobiega końca budowa... hinduskiej świątyni
- Męskie Granie w Krakowie: deszcz im niestraszny, tłumy na piątkowym koncercie!