Zakupy i handel w czasach PRL. Na Śląsku kolejki
A jednak. Tak właśnie żyło się, handlowało i kupowało kilkadziesiąt lat temu. Łatwo nie było, bo też często sklepowe półki świeciły pustkami. Nie brakowało za to octu. Ale już płytek ściennych do łazienki kupić się nie dało. Chyba, że… miało się dobrego sąsiada, który był górnikiem. W tak zwanych sklepach górniczych wybór był już całkiem niezły. W zamian wypadało się oczywiście czymś zrewanżować. Kartkami na mięso albo dobrym, zagranicznym alkoholem, kupionym gdzieś na “czarnym rynku”. Były jeszcze Pewexy, ale tam dobra wszelakie można było nabyć za waluty wymienialne lub tak zwane bony towarowe PKO.
ZOBACZCIE ZDJĘCIA
Codziennością były listy kolejkowe, choćby na meble czy sprzęt AGD. Kilkugodzinne oczekiwanie na towary w sklepach też nikogo dziwić nie mogło. A jeśli już coś ciekawego pojawiło się na sklepowych półkach, to szybko znajdowało nabywców. By kupić mięso, masło, cukier, a nawet czekoladę, papierosy czy alkohol trzeba było mieć kartki. Po raz ostatni pojawiły się po 1945 roku w latach 1976 – 1989.
Nie przeocz
Musisz to wiedzieć
W ostatniej dekadzie PRL podstawowe artykuły w większości były natomiast reglamentowane. Kupno pralki Frani, sokowirówki, lodówki czy telewizora poprzedzało czekanie na liście, zarządzanej przez komitet kolejkowy. A i to nie dawało gwarancji sukcesu. Co ciekawe, towar przeznaczony na półki sklepowe był dzielony. Przed południem wykładanych było około 40 procent produktów, a po południu reszta. Taki zabieg miał umożliwić zrobienie zakupów ludziom wracającym z pracy. Jak więc to wszystko wyglądało? Zobaczcie w naszej galerii zdjęciowej.
Nie przeocz
Zobacz także
Musisz to wiedzieć
- 500 plus dla małżeństw. Wkrótce pojawi się nowe świadczenie dla seniorów?
- Schroniska górskie w Beskidach – TOP 10. To świetne miejsca na jesienne spacery
- Emerytury w październiku 2022. Takie przelewy będą dostawać emeryci po zmianach
- Zabrzańscy lekarze przywracają pacjentom głos. Wstawiają protezy po usunięciu krtani