Zbrodnia na zamku

Krzysztof Strauchmann
Pałac w 1968 roku, na pięć lat przed unicestwieniem przez saperów
Pałac w 1968 roku, na pięć lat przed unicestwieniem przez saperów Zbiory archiwalne E. Hałajko
Saperzy wysadzili w powietrze mury, a robotnicy z kombinatu rolnego w czynie społecznym posprzątali resztę. I tak skończyła się historia pięknego zamku w Białej Nyskiej.
Zamek w Białej Nyskiej był przed wojną perłą architektury pałacowej na Opolszczyźnie
Zamek w Białej Nyskiej był przed wojną perłą architektury pałacowej na Opolszczyźnie Zbiory archiwalne E. Hałajko

Zamek w Białej Nyskiej był przed wojną perłą architektury pałacowej na Opolszczyźnie
(fot. Zbiory archiwalne E. Hałajko)

Oni wszyscy byli przekonani, że działają zgodnie z prawem i robią coś pożytecznego. Wysocy urzędnicy, działacze partyjni spotykali się na prywatnych rozmowach i decydowali.

- Tak wtedy działano - opowiada Edward Hałajko z Nysy. Hałajko jest z zawodu konserwatorem zabytków, pasjonuje się losami nyskich pałaców. Dwa lata temu w Instytucie Historii Uniwersytetu Wrocławskiego obronił pracę magisterską o powojennych losach pałacu w Białej Nyskiej i Rysiowicach. Szukając informacji o "posprzątaniu" zabytku z Białej dotarł do świadków wydarzeń, odgrzebał dokumenty. Rozmawiał nawet z ówczesnym dyrektorem kombinatu PGR w Białej Feliksem Kosem, który przeprowadził całą operację.

- Opowiedział wszystko bez skrępowania. Był nawet dumny, że uporządkowano ten teren - wspomina Edward Hałajko.

Cegła po cegle na miejscowy PGR

XIX-wieczny pałac w Białej Nyskiej powstał na fundamentach i piwnicach średniowiecznego zamczyska o piastowskich korzeniach. Najprawdopodobniej w XIII wieku wybudował go książę świdnicko-jaworski Bolko I, rywalizując o te ziemie z biskupami wrocławskimi. Niewielką warownię niedługo potem zniszczono, ale odbudowano dwa wieki później.

W latach 1882-1897 nowy właściciel Białej Ernst Freiherr von Falkenhahsen gruntownie przebudował warownię na pałac wzorowany na architekturze renesansu. Duża budowla miała wewnętrzny dziedziniec z krużgankiem jak na Wawelu i okrągłą wieżę od strony stawu.

Między marcem a majem 1945 roku w Białej zatrzymał się front. Ostrzał artyleryjski zniszczył wioskę i poważnie uszkodził zabytkową budowlę. Zamek spłonął, zawalił mu się dach, ale same mury i sklepienia trzymały się mocno jeszcze przez następne lata po wojnie. W niezłym stanie przetrwała wieża, w kaplicy zachowały się witraże, a w pałacowej kuchni do 1957 roku miejscowe gospodynie piekły chleb.

Po 1945 roku gospodarzem terenu został PGR utworzony na gruntach dawnego folwarku ziemskiego, ale formalnie jego właścicielem pozostał skarb państwa.

Jak ustalił Edward Hałajko, stopniowa zaplanowana rozbiórka pałacu zaczęła się właściwie już w 1953 roku. Ekipa budowlana burzyła ściany, przewracając je ręczną wyciągarką, zaczepioną o sąsiednie drzewa. Cegłę czyszczono i wykorzystywano do budowy baraków mieszkalnych PGR w sąsiedniej wiosce. Część materiału brali miejscowi, odbudowując swoje domy, część gruzu wrzucono do pałacowego stawu.

Pałac w Białej do dzisiaj figuruje w rejestrze zabytków, choć trudno nawet wskazać miejsce, gdzie stał przed laty
Pałac w Białej do dzisiaj figuruje w rejestrze zabytków, choć trudno nawet wskazać miejsce, gdzie stał przed laty http://dolny-slask.org.pl

Pałac w Białej do dzisiaj figuruje w rejestrze zabytków, choć trudno nawet wskazać miejsce, gdzie stał przed laty
(fot. http://dolny-slask.org.pl)

Zgodzili się wysadzić pałac w ramach ćwiczeń

Urząd konserwatora zabytków poważniej zainteresował się zabytkiem w Białej w 1963 roku. W dokumentach zapisano, że obiekt jest zniszczony w 90 procentach. Mimo to, ze względu na swoją rangę, rok później wpisano go oficjalnie do ewidencji zabytków i został objęty ochroną prawną. Dyrekcja PGR prawie natychmiast zaczęła starania o rozbiórkę, bo "ruiny są groźne dla mieszkańców", przede wszystkim dla dzieci, które lubią się tam bawić. Poza tym szpecą wioskę i obecnie są nikomu do niczego niepotrzebne.

Wraz z nastaniem epoki Gierka w 1970 roku Biała Nyska stała się siedzibą prężnie działającego, socjalistycznego kombinatu PGR. Miała być socjalistycznym wzorcem dla innych. We wsi powstało osiedle bloków, uporządkowane zostały ulice i posesje.

- Przeprowadzono akcję "porządek". Władze zaapelowały do właścicieli prywatnych gospodarstw o sprzątanie posesji, porządkowanie podwórek - opowiada Edward Hałajko. - Prawdopodobnie ówczesny dyrektor kombinatu rolniczego sam chciał dać dobry przykład innym. Albo pomyślał, że nie może wymagać od pracowników porządkowania swoich podwórek, skoro na jego terenie "straszy" taka ruina.
Minister się tylko zdziwił

Jak ustalił nyski konserwator, nieoficjalną zgodę na rozbiórkę wydał naczelnik wydziału budownictwa przy Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Nysie, bo uznał że ruina nie nadaje się do rekonstrukcji. Ówczesny dyrektor kombinatu Franciszek Kos poprosił o pomoc dowódcę saperów garnizonu w Nysie. Zgodzili się wysadzić pałac w ramach ćwiczeń, nieodpłatnie, w zamian za obietnicę, że w przyszłości kombinat odwdzięczy się, podsyłając wojskowym swoją ekipę budowlaną.

Dyrektor kombinatu napisał do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków z pytaniem, czy może rozebrać ściany i ruiny zamku, bo ma nakazy z powiatu, aby porządkować. Zgodnie z prawem zgodę na likwidację zabytku wpisanego do rejestru może wydać tylko minister kultury. Konserwator w Opolu obiecał, że wystąpi o takie pozwolenie. Prosił jednak dyrekcję kombinatu, aby przysłać formalny wniosek w tej sprawie z inwentaryzacją i fotografiami stanu obiektu.

W 1973 roku Wojewódzki Konserwator Zabytków z Opola faktycznie wystąpił pisemnie do ministra o skreślenie pałacu w Białej z rejestru zabytków i umożliwienie rozbiórki. W odpowiedzi po miesiącu Główny Konserwator Zabytków przysłał do Białej swojego eksperta, który stwierdził, że obiekt jest w stanie ruiny, ale można usunąć tylko elementy zniszczone, pozostawiając zabytkowe średniowieczne piwnice. Do zabezpieczenia i zachowania nadawała się też wieża.

Polskie władze szukały wtedy piastowskich zabytków na Śląsku, aby udowodnić swoje historyczne prawa do ziem zachodnich. Zamek Bolka I był im propagandowo na rękę. Tymczasem, nie czekając na oficjalne pozwolenie czy nawet zakończenie korespondencji w tej sprawie, we wrześniu 1973 roku dyrektor z Białej zorganizował "sprzątanie".

Wybuch był tak silny, że w domach powypadały szyby

- Przygotowania do wysadzenia trwały około tygodnia - opowiada Edward Hałajko. - Prawdopodobnie ktoś z mieszkańców zawiadomił o tym Niemców, wysiedlonych po wojnie z Białej. Saper uczestniczący w akcji wysadzenia wspominał mi, że przyszła do nich grupa Niemców i próbowała zatrzymać rozbiórkę. Nikt się nimi nie przejął.

Wybuch był tak silny, że w kościele i najbliższych domach powypadały szyby. Wstawiono je potem na koszt kombinatu. Buldożery wyrównały teren. W ramach niedzielnych czynów społecznych ludzie wywieźli gruzy do utwardzenia polnych dróg, a resztą zasypano dawny staw pałacowy.

- W 1974 roku ze wszystkich zakładów kombinatu przywożono w niedzielę na czyn partyjny setki robotników do usuwania gruzów - wspomina Jerzy Strzelczyk, od 1974 roku pracownik kombinatu w Białej. - Na płocie wisiał transparent: "Witamy uczestników czynu ogólnopartyjnego". Sam przy tym pracowałem. Wszyscy musieli pomagać przy wywożeniu gruzów.

Zasiana wtedy trawa rośnie bujnie do dziś. Obecnie nawet nie sposób wskazać dokładnie, gdzie stał pałac. Nie ma wykopu czy pagórka, obrysu murów. Nad stawem zachowało się tylko kilkanaście rozrzuconych ciężkich kamieni z fragmentami rzeźb i napisów.

- To była akcja pokazowa - komentuje Edward Hałajko. - Tylko ministerstwo kultury, które dowiedziało się po fakcie, nie było nią zachwycone. Ale wobec nikogo nie wyciągano żadnych konsekwencji. Paradoksalnie pałac w Białej do dziś figuruje w rejestrze zabytków. Nigdy go nie wykreślono.
Komu nie pasowały zabytki?

Również pałac w Sławięcicach (dziś dzielnica Kędzierzyna-Koźla) przetrwał wojnę. Rozebrano go w czynie społecznym...
Również pałac w Sławięcicach (dziś dzielnica Kędzierzyna-Koźla) przetrwał wojnę. Rozebrano go w czynie społecznym... http://dolny-slask.org.pl

Również pałac w Sławięcicach (dziś dzielnica Kędzierzyna-Koźla) przetrwał wojnę. Rozebrano go w czynie społecznym...
(fot. http://dolny-slask.org.pl)

To nie była jedyna ofiara na Opolszczyźnie

Dzięki konserwatorowi zabytków z Nysy pałac w Białej doczekał się pośmiertnej monografii, swoistego nekrologu, pokazującego na dokumentach i relacjach, jak wtedy traktowano zabytki. Po 1945 roku na Śląsku i Opolszczyźnie znikło z powierzchni ziemi więcej zabytkowych budowli, w tym tych najcenniejszych. Czasem niszczyły je działania wojenne. Niektóre popadły w ruinę - zaniedbane przez nowych użytkowników. Inne rozbierano specjalnie, żeby uzyskać cegłę czy inne materiały budowlane, za mniej lub bardziej oficjalną zgodą władz.

Przyczyniali się do tego zwykli ludzie i dyrektorzy PGR-ów, które przejmowały dawne majątki ziemskie. W Kałkowie koło Otmuchowa władze PGR rozebrały stary dwór, którego wcześniej nawet nie wpisano do rejestru zabytków. W Trzebini koło Prudnika w kupkę gruzów zamienił się XVI-wieczny pałac Wachtelów, należący w XIX wieku do marszałka Bluchera, pruskiego pogromcy Napoleona. Też przyczynił się do tego PGR.

Zniknął neogotycki pałac w Szydłowcu Śląskim pod Niemodlinem, należący do rodu Puckler. Choć przetrwał wojnę bez uszkodzeń, została po nim tylko ceglana brama wjazdowa.

W latach 40. prawdopodobnie miejscowa ludność rozebrała zrujnowany w czasie walk pałac Priettwitzów i Donnesmarcków w Gręboszowie koło Namysłowa. Zachowały się tylko dwie klasycystyczne bramy i budynek kordegardy - leśniczówki. Tylko dzięki poszukiwaniom prowadzonym przez Instytut Pamięci Narodowej w ubiegłym roku na jaw wyszły dzieje dawnego majątku Grodzieniec - Scharfenberg koło Łambinowic.

W miejscu, gdzie dziś rośnie las i leżą resztki cegieł, znajdował się malowniczy XIX-wieczny pałac Kati von Thielmann. Budowla bez żadnych zniszczeń przetrwała II wojnę światową, po froncie na swoją siedzibę zajął ją Urząd Bezpieczeństwa. Oddalony obiekt był wykorzystywany przez UB do tajnych operacji likwidowania opozycji. Szczątki kilkunastu "leśnych chłopców" ekipa IPN odkopała w dawnym pałacowym szambie. Około roku 1950 pałac spłonął. Nie wiadomo, w jakich okolicznościach ani kto potem nakazał jego doszczętną rozbiórkę.

W latach 70. rozebrano w ramach czynów partyjnych pałac w Sławięcicach, dziś dzielnicy Kędzierzyna-Koźla. Wpisany oficjalnie do rejestru zabytków w 1964 r., wzorowany na Wersalu, należący do książęcego rodu Hohenlohe. Ostatni właściciel majątku dziś jest honorowym obywatelem Kędzierzyna-Koźla i czasem odwiedza Sławięcice.

- W 1945 pałac nie został nawet uszkodzony. Po wojnie przez lata mieściła się w nim szkoła - wspomina jeden z mieszkańców Sławięcic. - W 1978 r., kiedy zaczęła się rozbiórka, bryła budynku była nienaruszona, tylko brakowało dachu. Można go było uratować. Dzięki uporowi kilku miejscowych ludzi pozostawiono chociaż boczne wejście do pałacu, które przetrwało do dziś. Taki był wtedy system, dziś już nie ma sensu rozdrapywać ran czy płakać nad trumną. Ale warto pamiętać o tych wydarzeniach, żeby nigdy już się nie powtórzyły.

KRZYSZTOF STRAUCHMANN, NTO

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia