Kto zasłużył na miano bohatera Polski Ludowej? Komu należy się pomnik budowniczego socjalizmu? Czy PRL prześcignęła państwa kapitalistyczne w drodze do dobrobytu? Kto naprawdę walczył w powstaniu w getcie? Kim naprawdę był legendarny gen. Walter?
Poniżej siedem PRL-owskich mitów wybranych z bogatego dorobku komunistycznej historiozofii.
Legenda o życiu Janka Krasickiego
Oficjalny heros komunistycznego podziemia został w Polsce Ludowej patronem ZMS-u, którego członkowie z dumą nosili odznaczenie jego imienia. Ponadto awansowano go pośmiertnie na pułkownika i nadano mu górę medali. Jego imię nosiło kilkadziesiąt szkół, sanatoriów, zakładów leczniczych i parków. Szkoła Orląt w Dęblinie przez lata nosiła nazwę Wyższej Oficerskiej Szkoły Lotniczej im. Janka Krasickiego, a we wrześniu 1987 r., tuż przez końcem komuny, powołano nawet Ogólnopolski ZSMP--owski Klub Szkół im. Janka Krasickiego. Ponadto miał swój drobnicowiec, a jego pomniki stały w Gdańsku, Opolu, Siemianowicach Śląskich, Skarżysku i Elblągu. Niektóre stoją do dziś.
Czym Krasicki zasłużył na taką sławę? Wedle oficjalnej propagandy był bohaterskim działaczem młodzieżowego ruchu komunistycznego, członkiem Drugiej Grupy Inicjatywnej Polskiej Partii Robotniczej i Gwardii Ludowej, organizatorem i przewodniczącym Związku Walki Młodych, zamordowanym przez Niemców w 1943 r. PRL-owskie CV dodaje, że wcześniej wstąpił do Organizacji Młodzieży Socjalistycznej „Życie”, która pozostawała pod wpływami Komunistycznej Partii Polski i Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej. W wyniku bójki z działaczami narodowymi został aresztowany i usunięty z Uniwersytetu Warszawskiego.
Tak naprawdę był ideowym komunistą i renegatem. Po wybuchu wojny przedostał się do Lwowa, gdzie Sowieci zrobili zeń agitatora. W okresie skierowanych w polską ludność represji, masowych deportacji i terroru Krasicki aktywnie włączył się w działalność na rzecz propagowania stalinizmu wśród polskiej i ukraińskiej młodzieży. Uczestniczył w zebraniach, w czasie których przesłuchiwano studentów przed przyjęciem do organizacji związkowej, do której przynależność była obowiązkowa. Zdaniem Kazimierza Żygulskiego (minister kultury i sztuki w rządzie gen. Jaruzelskiego) zebrania te wykorzystywano także do układania list osób przeznaczonych do wywózki. Między 15 a 20 października 1939 r. w trakcie zebrania likwidacyjnego organizacji Bratnia Pomoc na Politechnice Lwowskiej Krasicki wystąpił z referatem przypominającym o antysemickim wątku w działalności tej organizacji. Wskazanych członków Bratniaka następnie pobito i ostatecznie, według relacji jednego ze świadków - Zbysława Popławskiego - część z nich zastrzelono na korytarzu.
Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej został w Moskwie wytypowany do grupy Polaków, którzy mieli zostać przerzuceni do Polski w celu realizacji zadań dywersyjnych. Włączono go do tzw. drugiej grupy inicjatywnej, która po przerzuceniu do kraju 20 maja 1942 r. zasiliła kierownicze kadry komunistycznej konspiracji w ramach PPR. To wtedy Krasicki z polecenia tow. Małgorzaty Fornalskiej pod koniec grudnia 1942 r., działając wspólnie z Mordechajem Hejmanem, zastrzelił sekretarza PPR Bolesława Mołojca. 2 września 1943 r. został aresztowany w mieszkaniu przy ulicy Jasnej w Warszawie. Po wyprowadzeniu na ulicę kopnął jednego z gestapowców i został zastrzelony.
O co walczyła Gwardia Ludowa?
Zarówno Gwardia Ludowa, jak i Armia Ludowa - twierdzi historyk Piotr Gontarczyk, autor monografii tych organizacji - działające na ziemiach polskich w czasie II wojny były tworzone na polecenie Stalina i działały wyłącznie w interesie Moskwy. „W 1942 r. Kreml miał nadzieję rękami prokomunistycznej partyzantki wywołać w Polsce powstanie i przerwać niemieckie linie zaopatrzeniowe. To skończyłoby się masakrą Polaków, w których interesie była wówczas możliwie najdłuższa i najbardziej wyniszczająca wojna obu okupantów” - dodaje.
Pod koniec wojny główne ostrze działań GL-AL skierowane było już w polskie podziemie niepodległościowe (głównie AK i NSZ). W walce z komunistami lub po prostu zamordowanych zostało kilkuset żołnierzy polskiego podziemia. Co ciekawe, kierownictwo komunistycznej konspiracji prowadziło w czasie wojny tzw. akcję dezinformacji polegającą na zwalczaniu polskiej konspiracji donosami do Gestapo.
Wielu komunistycznych zbrodniarzy z GL-AL zrobiło błyskotliwe kariery w czasach PRL. Wioskowi bandyci zostawali prokuratorami, wysokimi oficerami, nawet dyplomatami. Symbolem tej formacji może być Stefan Kilanowicz vel Grzegorz Korczyński, generał, członek Biura Politycznego, bliski współpracownik Władysława Gomułki, przez niemal połowę istnienia PRL jej wysoki dygnitarz. A Korczyński na przełomie lat 1942 i 1943, dowodząc na Lubelszczyźnie oddziałem GL, w czasie wewnątrzpartyjnych porachunków kazał wymordować wszystkich ukrywających się w okolicy Żydów. W kilku wsiach i leśnych bunkrach wymordowano ponad sto osób. Zachowały się drastyczne opisy gwałtów, profanacji zwłok i dzielenia się przez Korczyńskiego i jego kompanów mieniem pomordowanych bezpośrednio na miejscu zbrodni. A to tylko jedna z tzw. gwiazd, na które składała się formacja środowiskowa nazywana w skrócie partyzantami, jedna z ważniejszych koterii politycznych lat 60. i 70. w PRL.
Fakty, przypominane dziś przez historyków, mijają się z oficjalną komunistyczną propagandą PRL.
Wedle niej Gwardia Ludowa i jej następczyni Armia Ludowa były jedynymi czynnymi organizacjami antyhitlerowskimi. Organ PPR - „Trybuna Wolności” - wzywał: „Narodowi jako całości grozi zagłada. Cały naród musi stanąć do walki. Walka nasza musi być powszechna i skuteczna, rozważna i planowo zorganizowana”. Pisemka GL opublikowały w 1942 r. rozkaz: „Do oddziałów Gwardii Ludowej (…). Dziś zgodnie z obowiązkiem wiernych synów Polski ruszacie w pole. (…) Nie jesteście ostatni. Za wami pójdą setki i tysiące. Polskie bory, pola, drogi, wsie zaludnią się oddziałami partyzantów (…)”.
Walki z Niemcami było jednak niewiele. Przeprowadzono jedynie zamachy w Warszawie, między innymi na lokale niemieckie Café Club i Mitropa, na drukarnie gadzinowego „Nowego Kuriera Warszawskiego”, na kolumnę SA w Alejach Ujazdowskich, w Krakowie na kawiarnie „nur für Deutsche” Cyganeria i Pawilon, w Radomiu na niemieckie kino Apollo, ponadto w Łodzi, Rzeszowie i Częstochowie.
Piotr Matusak w książce „Ruch oporu w Polsce 1939-1945” obliczał stan liczebny GL na 11 tys. żołnierzy pod koniec 1943 r. 1 stycznia 1944 r. powstała Armia Ludowa i Gwardia Ludowa weszła w jej skład.
Generał Walter, czyli Hiszpański Sen
„Pijak, zbrodniarz i nieudacznik. Oto cała prawda o »Walterze«. Poza tym zdrajca” - twierdzi dziś zdecydowana większość historyków, niekoniecznie proweniencji prawicowej. „Oficjalna propaganda nie eksponowała jego życiorysu, koncentrując się na wybranych epizodach” - zaznacza prof. Bohdan Halczak z Uniwersytetu Zielonogórskiego. „Generał Świerczewski był niemal idealną postacią do mitologizacji” - podkreśla z kolei prof. Grzegorz Motyka, członek Rady IPN w Warszawie.
Główną zasługą Świerczewskiego było to, że walczył w wojnie domowej w Hiszpanii, zdobywając uznanie nawet Ernesta Hemingwaya. To on nazwał go przecież tym „Generałem, który się kulom nie kłaniał”. W czasie II wojny dowodził II Armią WP, co można było przedstawiać jako przywiązanie do polskości, a w końcu zginął w trakcie inspekcji podkomendnych służących na odległym i niebezpiecznym posterunku. By osiągnąć pełny efekt, należało tylko nie wspominać o niewygodnych szczegółach z biografii, takich jak udział w wojnie 1920 r. po stronie sowieckiej.
„Kandydatów na bohaterów PRL było wielu, ale mieli zasadniczą wadę: żyli” - uważa dr Zbigniew Palski z Instytutu Studiów Politycznych PAN. Świerczewski poległ zaś w walce. Jakie były okoliczności tej śmierci, to zupełnie inna rzecz. Eksponowano, jak troszczył się o prostych żołnierzy, jak lubił wśród nich przebywać, jak przeprowadzał nieszablonowe inspekcje, sprawdzając, w jakich warunkach śpią i czy mają co jeść. Świerczewski zginął też we właściwym czasie i z właściwym przeciwnikiem. „PRL potrzebował nowych bohaterów, a nowa władza nie miała lepszego kandydata” - mówi dr Andrzej Zapałowski z Uniwersytetu Rzeszowskiego. „Generał »Walter« wspaniale wpisywał się w jej plany. Jego śmierć zbiegła się idealnie z wcześniej przygotowaną decyzją o akcji »Wisła«”.
Ornamentatorzy życiorysów mieli ze Świerczewskim łatwą robotę. Już w latach 40. wykreowano go niemal na nowego Piłsudskiego. W propagandzie nie było miejsca na błędy czy niedopatrzenia. „Z dużym rozmachem zrealizowano o Świerczewskim kosztowny film biograficzny, ale po nakręceniu został on odłożony na półkę, bo jakiś drobiazg nie spodobał się podczas kolaudacji. Pokazano go dopiero po 1989 r.” - mówi prof. Halczak. Wszystkie niewygodne szczegóły były bezwzględnie utajniane, tak że jeszcze w latach 80. w Akademii Sztabu Generalnego WP przeprowadzano propagandowe konferencje dotyczące gen. Świerczewskiego. Materiały z nich, które wyszły w formie książki, zostały utajnione. Nie były dostępne nawet dla historyków jeszcze w latach 90.
Zapomniany Żydowski Związek Wojskowy
W oficjalnej historii powstania w getcie komuniści dokonali piekielnego triku: prawicowy Żydowski Związek Wojskowy... zniknął. Pozostał komunizujący ŻOB, czyli Żydowska Organizacja Bojowa Mordechaja Anielewicza. I to on gloryfikowany był na corocznych propagandowych obchodach przed pomnikiem Bohaterów Getta na Muranowie. Jak zasugerował Bernard Ber Mark w monografii „Walka i zagłada warszawskiego getta”, bezpośrednią przyczyną „zapomnienia” ŻZW były jego związki z AK i prawicowy nurt polityczny, jaki reprezentował.
Przypomnijmy zatem, że ŻZW - formacja zbrojna Żydów polskich - powołany został już w listopadzie 1939 r. przez byłych oficerów Wojska Polskiego i działaczy organizacji prawicowych. Według relacji Henryka Iwańskiego związek „powstał z inicjatywy oficerów i podoficerów WP narodowości żydowskiej”. Miejscem pierwszego spotkania Żydów, którzy w 1939 r. postanowili utworzyć tajny związek, był szpital zakaźny świętego Stanisława przy Wolskiej 37. Do grona założycieli należeli: Józef Celmajster, Kałmen Mendelson, Mieczysław Ettinger, Paweł Frenkel, Leon Rodal i Dawid Wdowiński. Na czele organizacji według niektórych źródeł stanął Dawid Wdowiński, inne źródła jednak przyjmują za dowódców ŻZW Mieczysława Apfelbauma i Pawła Frenkla. Organizacja reprezentowała nurt prawicowy (tak zwany rewizjonistyczny) ruchu syjonistycznego, między innymi organizację Betar.
Już w 1939 r. ŻZW otrzymał 39 pistoletów Vis, a później dalsze dostawy broni od Korpusu Bezpieczeństwa. Pierwszą partię broni bojownicy ŻZW otrzymali za pośrednictwem Henryka Iwańskiego w 1941 r. Otrzymali także za pośrednictwem Korpusu Bezpieczeństwa od czerwca 1942 r. do początku powstania w getcie w 1943 r. ponad sto sztuk broni palnej i około 750 granatów.
Dane o bohaterach z ŻZW są jednak niepewne. Członkowie ŻZW walczyli pewnie w największej bitwie powstania, tak zwanej bitwie na placu Muranowskim, która miała miejsce w dniach 19−22 kwietnia 1943 r. Na placu, gdzie mieściła się siedziba organizacji, w czasie walk użyto przeciwko Niemcom ciężkiego karabinu maszynowego dostarczonego do getta przez Józefa Lejbskiego, spalono też niemiecki pojazd pancerny. Nie wiadomo, ilu bojowców z ŻZW walczyło w powstaniu, prawie wszyscy zginęli w getcie, walcząc zarówno pod flagą polską, jak i żydowską. Apfelbauma polski rząd w Londynie awansował pośmiertnie do stopnia majora WP. Z dowództwa ŻZW wojnę przeżyli: Józef Celmajster, Kałmen Mendelson i Dawid Wdowiński.
„Chwała Przodownikom Pracy Socjalistycznej!”
Pomysł kreowania tzw. przodowników pracy nie był polski. Przyszedł ze Związku Radzieckiego (tam jako pierwszego gloryfikowano Aleksieja Stachanowa, górnika z Zagłębia Donieckiego) i szybko rozpowszechnił się w większości tzw. demoludów. Tytuł przyznawany był tym, którzy przekraczali tzw. normy pracy przewidziane do wykonania. Przez wiele lat był wdzięcznym tematem dla propagandzistów. W Polsce przodownictwo pracy przestano nadmiernie eksponować po przełomie w 1956 r., chociaż w poszczególnych zakładach odgrywało ważną rolę chociażby jako wskaźnik wydajności i zaangażowania.
Propagandowe zasady przodownictwa pracy były jasne: prezentowano głównie osobiste zaangażowanie robotników w budowę socjalizmu. Pośrednio jednak zjawisko wykorzystywano do ciągłego podnoszenia norm wydajności wszystkim robotnikom. Bardzo często na uzyskiwany wynik pracować musiała cała brygada, a nawet cały zakład, co powodowało dezorganizację pracy w zakładzie i faktycznie ją spowalniało. Typową sytuacją było również naliczanie rezultatów pracy całej grupy (np. brygady) na konto rekordzisty.
Największą sławą stachanowca okrył się w Polsce w 1947 r. górnik Wincenty Pstrowski. Pracując jako rębacz w kopalni Jadwiga, 27 lipca 1947 r. wystosował list otwarty do innych górników wzywający do przekraczania norm, w którym pisał z dumą: „W lutym br. wykonałem normę 240%, wyrąbując 72,5 m chodnika. W kwietniu wykonałem normę 293%, wyrąbując 85 m chodnika. W maju dałem 270%, wyrąbując 78 m chodnika”.
Innymi równie znanymi przodownikami pracy byli Stanisław Sołdek, traser stoczniowy, Wanda Gościmińska, włókniarka z Łodzi, górnik Wiktor Markiefka. Przodownicą pracy w latach 50. była też Anna Walentynowicz. Z kolei Magdalena Figur, traktorzystka, szefowa pierwszej brygady traktorzystek w Błotniku na Żuławach, przeszła do historii PRL jako uśmiechnięta dziewczyna w mundurze ZMP siedząca na traktorze marki John Deere. Jej fotografia posłużyła do całej serii publikacji propagandowych, m.in. socrealistycznych plakatów „Kobiety na traktory” czy „Młodzieży. - Naprzód do walki o szczęśliwą socjalistyczną wieś polską”.
Mit bratniej przyjaźni Polaków i Rosjan
PRL miała oficjalną hierarchię świąt państwowych: Narodowe Święto Zwycięstwa i Wolności, obchodzone 9 maja, ustanowione dekretem Krajowej Rady Narodowej w 1945 r., Narodowe Święto Odrodzenia Polski, obchodzone 22 lipca, w rocznicę ogłoszenia manifestu PKWN, Dzień Wojska Polskiego w rocznicę Lenino, czyli 12 października. Ale najważniejsze było Święto Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej 7 listopada, obchodzone we wszystkich byłych krajach bloku wschodniego.
Uroczystość miała wielki wymiar propagandowy, towarzyszyły jej oficjalne akademie i apele, nierzadko wielkie „spontaniczne” manifestacje ludności oraz defilady z udziałem wojska. Na okoliczność tych rocznic podejmowano zobowiązania produkcyjne, otwierano nowe fabryki, w miastach osiedla, szkoły i żłobki, na wsiach remizy strażackie. Wydarzeniom tym towarzyszyły transmisje radiowe i telewizyjne. We wszystkich szkołach organizowano uroczyste akademie z oficjalnymi przemówieniami i nieodłączną częścią artystyczną przygotowywaną przez uczniów. Często odbywały się także pogadanki uświadamiające kolektyw szkolny, ukazujące rozwój kraju i społeczeństwa pod kierunkiem „przewodniej siły narodu”.
Stałym elementem był wielokrotnie powtarzany slogan „o przyjaźni polsko-radzieckiej, która gwarantuje postęp, rozwój i bezpieczeństwo”. Nad ideologicznym przebiegiem święta, prócz wszystkich struktur państwowych, czuwało też Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej (TPPR), powołane w 1944 r. Jego działalność koncentrowała się przede wszystkim na organizowaniu imprez propagandowych, wycieczek do ZSRR, wymiany grup (tzw. pociągi przyjaźni) czy promowaniu w Polsce radzieckiej kultury, techniki, książki, filmu. Najbardziej prestiżowym wydarzeniem był współorganizowany przez TPPR Festiwal Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze.
Ilustracją „przyjaźni polsko-radzieckiej” w sztuce jest obraz Maksymiliana Jana Kasprowicza, wykonany około 1952 r., zatytułowany „Przygotowania do miesiąca przyjaźni w klasie 5 liceum w Orłowie”. Oto zebrany w klasie aktyw młodzieżowy omawia przedstawiony na tablicy projekt Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina w Warszawie.
Polska staje się potęgą gospodarczą
Mitologizowanie rzeczywistości nie ominęło także sfery gospodarki. Nic dziwnego, nad Wisłą rozwinęła się bowiem swoista odmiana propagandy - tzw. propaganda sukcesu, święcąca triumfy w latach 70., za czasów rządów ekipy Edwarda Gierka. Język propagandy operował chwytliwymi hasłami typu: „aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej”, „cud gospodarczy”, „dynamiczny rozwój”, „budowanie drugiej Polski”. To właśnie z tamtych czasów pochodzi nagłaśniane przez prasę i telewizję chwytliwe twierdzenie, że Polska jest „ósmą potęgą gospodarczą świata”, mieszcząc się „wśród dziesięciu najszybciej rozwijających się państw”.
W celu uwiarygodnienia tych twierdzeń propaganda przedstawiała wysokie wskaźniki gospodarcze z wybranych sektorów - głównie wysokie pozycje w produkcji węgla kamiennego, energii elektrycznej, stali, cementu, statków. Obraz rzeczywistości kreowanej przez media pozostawał w sprzeczności z realiami życia codziennego, niskimi dochodami większości społeczeństwa oraz powszechnym brakiem towarów konsumpcyjnych. Wbrew faktom ekonomicznym propaganda wykazywała, że problemy wynikają z „okresowych trudności”, a „ludziom żyje się coraz lepiej”.
Zdzisław Rurarz, w latach 70. pracujący w zespole doradców ekonomicznych rządu, pisał w „Byłem doradcą Gierka”: „Niestety, sukcesy ekipy rządzącej nie trwały długo. Już w 1973 r. Polsce dał się we znaki światowy kryzys energetyczny, który przeciął pasmo pomyślnego rozwoju”. Rok 1980 potwierdził te słowa: gospodarka stanęła. Przeciętny Polak musiał wówczas pracować 37 godzin, aby kupić sobie jedną koszulę męską, a przeciętny Japończyk - dwie godziny i trzy minuty. Podobnie było z zakupem telewizora czarno-białego - wówczas Polak musiał pracować 370 godzin, aby stać go było na zakup tego towaru, a Japończyk dziewięć godzin i 15 minut. Kolejny PRL-owski mit okazywał się kłamstwem.
Struktura propagandy w okresie PRL
Jak większość instytucji państwowych PRL-owska propaganda była sterowana centralnie.
Nad całością polityki propagandowej państwa czuwał w latach 1944-1945 resort informacji i propagandy, zaplanowany już w tekście Manifestu PKWN. Resort ten przemianowany został w 1945 r. na Ministerstwo Informacji i Propagandy. Po 1948 r. część struktur państwowych przeniesiono do powstałej właśnie PZPR, gdzie działał pion ideologiczno-propagandowy. Opracowywał on podstawowe założenia polityki propagandowej, a także poszczególne kampanie, choćby te wymierzone w pamięć o AK czy tzw. kułaków. Częścią machiny propagandowej w PRL była cenzura, której centralą był Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk.
Propaganda PRL była wprost powtórzeniem komunistycznej propagandy sowieckiego ZSRR, stanowiąc jej lokalną, polską wersję. Środki tej propagandy były bardzo zróżnicowane, jednak wspólnym ich celem było wtłaczanie w świadomość jednostki przekonania o słuszności drogi historycznej socjalizmu, wielkości systemu socjalistycznego i nędzy jego przeciwników (w szczególności państw kapitalistycznych) - nieustannie powtarzano o sukcesach Kraju Rad, tj. Związku Radzieckiego, oraz krajów demokracji ludowej, jednocześnie informując o klęskach krajów kapitalistycznych i imperialistycznych.