Profesorowie Zygmunt Rybicki i Adam Jaroszyński nie przestraszyli się. Oni nie zgadywali. Nie wróżyli z fusów. Po prostu wiedzieli jaka musi być przyszłość Polski i jaka będzie w niej tytułowa administracja za ćwierć wieku, czyli w roku 1999. Nie darmo byli administratywistami, którzy powoływali się na tajniki marksizmu-leninizmu jako naukowej metody pozwalającej poznać nieubłagane procesy historyczno-społeczne, które determinowały przyszłość.
Zygmunt Rybicki był synem przedwojennego, okupacyjnego i powojennego urzędnika samorządowego, oficera WP i AK, ale później także i tajnego współpracownika bezpieki. Został rektorem UW po wydarzeniach marcowych 1968 roku, a potem ministrem, członkiem KC PZPR. W pracy o Radach Delegatów Robotniczych tworzonych przez bolszewików w Polsce w 1920 r. stwierdzał, że słuszne było zdanie, iż „Organy samorządowe są częścią składową burżuazyjnego aparatu państwowego i wraz z tym aparatem muszą być zniszczone”. Był uczniem znanego administratywisty prof. Maurycego Jaroszyńskiego. Właśnie to jego syn Adam współtworzył z nim rzeczoną książkę.
Maurycy Jaroszyński pisał w PRL, że przedwojenna administracja charakteryzowała się „reakcyjnością”, „uciskiem mas pracujących” i „centralizmem biurokratycznym” realizującym „polską odmianę faszyzmu” i „reakcyjny kierunek rządów piłsudczyzny”. Znał się na rzeczy. Ostatecznie sam był podsekretarzem stanu w MSW za premiera Józefa Piłsudskiego, a potem dwa razy posłem z ramienia BBWR. Mimo takiej sanacyjnej przeszłości potrafił dobrze odnaleźć się w socjalistycznej rzeczywistości.
Książka „Administracja. Rok 1999” zaczynała się od słów Z. Rybickiego i A. Jaroszyńskiego: „W 1999 roku minie 82 rocznica zwycięstwa Wielkiej Rewolucji Październikowej oraz 55 rocznica ustanowienia władzy mas ludowych w naszym kraju”. I dokładnie tak się stało! Tyle, że w roku 1999 nikt tych wiekopomnych rocznic już nie obchodził, bo też nikogo one nie obchodziły. Ale uczeni rysowali też wizję nieuchronnego obumarcia państwa, które „przekształci się w samorząd społeczeństwa komunistycznego”, choć przypuszczali, że „w roku 1999 państwa będą jeszcze istnieć” zanim „ustrój sprawiedliwości społecznej stanie się powszechny”. Przed uczonymi rodziło się więc pytanie „jak przyśpieszyć rozwój naszego systemu i przybliżyć zwycięstwo ustroju komunistycznego”.
Spółce autorskiej Rybicki-Jaroszyński nie można jednak odmówić intuicji badawczej. Proroczo wybrali rok 1999 dla swych dociekań nad polską administracją. To właśnie wtedy weszła w życie wielka reforma tworząca samorząd (ale bynajmniej nie komunistyczny) na wszystkich trzech płaszczyznach administracji terytorialnej. To właśnie wtedy zaczęły działać nowe województwa w niekomunistycznej Polsce. Wśród nich najmłodsze - lubuskie. To właśnie wtedy otrzymało ono jednego z najmłodszych wojewodów. Jak M. Jaroszyński był on podsekretarzem stanu w tym samym resorcie. Jak A. Jaroszyński napisał rozprawę habilitacyjną na temat administracji i został profesorem na tym samym uniwersytecie, gdzie wcześniej rektorem był Z. Rybicki. Teraz stara się, by o takich dziełach takich autorów tak łatwo nie zapominano. Wredny facet… Nazywa się Jan Majchrowski.
- Książki nie płoną, czyli „Polskie pytania” - felieton Jana Majchrowskiego
- Książki nie płoną, czyli „Wspomnienia” szefa SB - felieton Jana Majchrowskiego
- Książki nie płoną, czyli dr Helena Wolińska - felieton Jana Majchrowskiego
- Książki nie płoną, czyli „Braterska przyjaźń” - felieton Jana Majchrowskiego