Oficjalna wizyta przyjaźni wielkiego wodza towarzysza Kim Ir Sena w ZSRR i innych socjalistycznych krajach Europy. 16 maja - 1 lipca 1984 roku”. Aż sześć tygodni w podróży - bo Wielki Wódz nie ufał podróżom samolotem, po „ZSRR i innych socjalistycznych krajach”. Miał rację.
Lektura pasjonująca, doskonała zwłaszcza w ponure dni. Są przemówienia i telegramy wysłane z pociągu. Jest kalendarium podróży i rozkładana mapa z trasą wizyty. Są zdjęcia z podpisami, z których wynika, że towarzysz Kim Ir Sen z I sekretarzem KC PZPR (nigdzie nienazwanym przy tym „generałem”) tow. Wojciechem Jaruzelskim „wymienili mocne uściski dłoni i ciepło uścisnęli się”, a z tow. Erichem Honeckerem zrobili to już „gorąco”. (Za to z gensekiem jugosłowiańskiej kompartii wymienili jedynie „mocne” uściski dłoni). Także „gorąco” dostojnego gościa przywitali mieszkańcy Moskwy, przy czym były „bukiety kwiatów i okrzyki”, zaś w Warszawie zamiast „mieszkańców” pojawili się „ludzie pracy”, ale bez bukietów i bez okrzyków. „Wazon z kwiatami” został za to wręczony przez bezimiennego „zastępcę kierownika” (jacyż ci Koreańczycy precyzyjni i pamiętliwi!) Zespołu Pieśni i Tańca „Mazowsze”, przy czym wyrażono „uczucie bezgranicznego szacunku dla wielkiego wodza tow. Kim Ir Sena”. Samą fotografię z perspektywy czasu należy uznać za taktowną, bo kwiaty z wazonu owemu „zastępcy kierownika” Mazowsza zasłoniły twarz, czyniąc go zupełnie bezimiennym. (Dyrektorem, a zatem tym nieobecnym „kierownikiem zespołu”, była wówczas słynna Mira Zimińska-Sygietyńska, która zapewne musiała sprokurować sobie co najmniej L-4, by móc nie przyjść).
Tak, tak: precyzyjni i pamiętliwi. W Bułgarii Wielki Wódz przyjął członków rodziny Swietły Coniewej, bo przecież „kobieta ta przed 28 laty wręczyła towarzyszowi Kim Ir Senowi wiązankę kwiatów podczas jego pobytu w okręgu Płovdiv”. Zastępca kierownika „Mazowsza” niech zatem nie traci nadziei. Jego zasługi zostały zapisane gdzie trzeba i może jeszcze dostąpić zaszczytu spotkania z tow. marszałkiem Kim Dzong Unem…
Były też pląsy z rumuńskimi tancerkami (ale przyzwoicie, w asyście tow. Ceausescu, który też tańczył) i „dziesiątki tysięcy” mieszkańców rumuńskiej stolicy, którzy „gorącymi pozdrowieniami wyrażali uczucie przyjaźni i głębokiego szacunku”. Było „sto tysięcy mieszkańców Pragi, którzy ustawili się na drodze o długości 15 li”. Jednak to wszystko przyćmiło powitanie po powrocie do KRLD i dlatego całą publikację otwiera zdjęcie: „Drogi tow. Kim Dzong Il przywitał się serdecznie z wielkim wodzem tow. Kim Ir Senem [prywatnie tatą], gorąco gratulując mu pomyślnego zakończenia wizyty w innych krajach”. Zwłaszcza że „witało go gorąco przeszło 300 tys. mieszkańców Czchongdżin na trasie liczącej 40 li”. Trzy razy więcej niż w stolicy Czechosłowacji. I to dopiero coś znaczy! Zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę, że Czchongdżin 300 tys. mieszkańców miało dopiero w roku 2008, gdy doszło tam do największych w KRLD rozruchów głodowych. Może jednak w 1984 r., gdy witano Kim Ir Sena po jego „pomyślnej” podróży, żyło ich tam wtedy więcej?