Bracia, którzy stanęli po przeciwnych stronach polskiej barykady

Jacek Perzyński
Pochodzących z Łodzi braci Spychalskich historia postawiła po dwóch stronach barykady. Nie walczyli ze sobą, ale utrudniło im to wojskowe kariery.

Obydwaj pochodzili z Łodzi, byli rodzonymi braćmi, a ich wojenna przeszłość jak się miało okazać zaważyła na ich życiu. Jeden z nich już jako generał Ludowego Wojska Polskiego był represjonowany między innymi ze względu na brata działającego w podziemiu niepodległościowym. Drugi natomiast nie został awansowany na stopień generała w szeregach Armii Krajowej z powodu brata komunisty.

Marian Spychalski

Marian Spychalski (1906-1980) z zamiłowania i z zawodu był architektem i to nie byle jakim. Nagrody za nowatorskie rozwiązania architektoniczne otrzymywał w Polsce i za granicą (m.in. Grand Prix w Rzymie w 1937 roku), a jego cenione projekty realizowano w całej Polsce. Szczególnie upodobał sobie Warszawę i miłość do tego miasta pozostanie w nim na zawsze - będzie jednym z tych, którzy po II wojnie światowej będą nalegali na jej odbudowę i protestowali przeciwko przeniesieniu stolicy, między innymi do Łodzi. W roku ukończenia studiów wyższych związał się z Komunistyczną Partią Polski, był jednym z nielicznych jej członków posiadających wyższe wykształcenie. Niewątpliwie pomogło mu to w dalszej karierze w nowej komunistycznej Polsce.

Marian Spychalski.
Marian Spychalski. Reprodukcja Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi

W roku 1942 mianowano go szefem Sztabu Głównego Gwardii Ludowej, a dwa lata później szefem Sztabu Głównego Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego. W nowym ludowym państwie pod koniec lat czterdziestych poddano go represjom, aresztowano, jednak jak podkreślają śledcze dokumenty „nie dał się złamać”. Po dojściu do władzy Władysława Gomułki w 1956 roku zostaje ministrem obrony narodowej PRL, a od roku 1963 Marszałkiem Polski LWP, jak się później okaże ostatnim w historii przyznawania tego tytułu. Został awansowany na stopień, który - mimo ogromnej historii i tradycji - był już wówczas zdeaktualizowany.

Wcześniejsze nominacje na to stanowisko takich osób jak Michała Roli-Żymierskiego czy Konstantego Rokossowskiego obniżyły jego rangę. Sam Spychalski mawiał, że „mundur marszałka go uwiera i źle się w nim czuje”, rzeczywiście zakładał go tylko wtedy, kiedy musiał.

Przypisuje mu się, że pełniąc to stanowisko starał się odchodzić od stalinowskich metod i przepisów stosowanych wcześniej w LWP i to on wprowadził przepis, że każdy oficer musi mieć co najmniej średnie wykształcenie. Od władzy odsunięto go wraz z całą ekipą Władysława Gomułki. Kilka miesięcy wcześniej, w połowie 1970 roku, cudem uniknął śmierci na lotnisku w Karaczi w Bangladeszu w zamachu na polskich dyplomatów. Nie pełniąc już oficjalnie żadnych funkcji publicznych znów zajął się tym co lubił najbardziej - architekturą.

Józef Spychalski

Od brata marszałka był starszy o osiem lat. Kiedy wybuchła I wojna światowa Józef Spychalski należał do Polskiej Organizacji Wojskowej w Łodzi. Działał na terenie sieradzkiego i tam pod koniec lata 1918 roku otrzymał nominację na stanowisko komendanta obwodu. Jako podporucznik bierze udział w wojnie polsko-sowieckiej, a za udane kontrnatarcie otrzymuje Virtuti Militari V klasy. W maju 1926 roku popiera Józefa Piłsudskiego, robi szybką karierę w wojsku.

Józef Spychalski.
Józef Spychalski. Archiwum IPN

Wojna obronna 1939 roku zastaje go jako dowódcę Batalionu Stołecznego w Warszawie. Broni Fortu Bema na Woli, a za wypad w kierunku Tadeusza Kutrzeby przebijających się do Warszawy i obronę osiedla Blizne nadano mu po raz drugi Virtuti Militari. Zostaje zaprzysiężony jako jeden z czternastu pierwszych twórców Służby Zwycięstwu Polski. Wyjeżdża do Lublina z zadaniem zorganizowania wojewódzkiej struktury SZP.

Na początku 1940 roku organizacja przechodzi do utworzonego Związku Walki Zbrojnej. Już wówczas poszukiwany jest przez niemiecką policję. Wyjeżdża do Warszawy i stamtąd dowodzi Okręgiem. W lipcu zostaje inspektorem Komendy Głównej ZWZ w Warszawie, zostaje awansowany na podpułkownika, ma też organizować Komendę Obszaru ZWZ w Białymstoku będącego pod okupacją sowiecką. NKWD aresztuje go w listopadzie 1940 roku w Morysach koło Tykocina w czasie inspekcji struktur organizacji w powiatach białostockim i grajewskim.

Po pierwszych przesłuchaniach trafia do Moskwy na Łubiankę. Zostaje skazany na karę śmierci, jednak po kilku dniach zmuszono go do napisania podania o łaskę. Uratowało go porozumienie podpisane 30 lipca 1941 roku pomiędzy rządem polskim i sowieckim. Do współpracy próbują pozyskać go sowieci, a rozmowę z nim na ten temat odbył między innymi Ławrientij Beria. Zgłasza się do służby wojskowej, chce jak najszybciej powrócić do kraju, przechodzi podstawowe szkolenie spadochronowe. Do Polski nie zostaje przerzucony z powodu braku odpowiednich samolotów. Wyjeżdża do Buzułuku, a tam naczelny wódz zleca mu opracowywanie materiałów szkoleniowych dla formowanych jednostek. Mimo domagania się odesłania go do Polski, generał Sikorski postanawia zabrać go ze sobą do Anglii. Przez trzy miesiące pozostawał w dyspozycji sztabu naczelnego wodza odrzucając w tym czasie propozycję objęcia stanowiska szefa Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza odpowiadającego za pomoc dla Armii Krajowej. Pragnie, aby odesłać go do okupowanej Polski. W początkach 1942 roku przechodzi kurs spadochronowy oraz konspiracyjny, zostaje awansowany na pułkownika (ale bez określenie starszeństwa, co będzie miało ogromne znaczenie, a zrobione zostało najprawdopodobniej celowo).

W marcu 1942 roku Sikorski powierza mu funkcję swego oficera łącznikowego do Dowódcy AK z zadaniem przekazania generałowi Stefanowi Roweckiemu „Instrukcji osobistej i tajnej dla Dowódcy Krajowego”. Instrukcja mówiła między innymi o braku możliwości realnego wsparcia dla sił AK. Spychalski zostaje więc „cichociemnym” zrzuconym 30 marca 1942 roku do okupowanego kraju. Ukrywa się w konspiracyjnych melinach w Warszawie i Milanówku. Kontakty konspiracyjne i prywatne jakie nawiązywał niepokoiły Komendę Główną AK. Kryły się za tym przede wszystkim jego kontakty z bratem Marianem, wówczas szefem Sztabu Głównego Gwardii Ludowej Polskiej Partii Robotniczej. Za spotkania te zapłacił utratą nominacji generalskiej, która jak najbardziej mu się należała. Zgodnie z tradycją cichociemnych już w chwili skoku z samolotu, w wyniku którego zrzucono go do Polski, powinien być awansowany na kolejny wojskowy stopień. Powinien więc zostać generałem brygady. Tłumacząc tę decyzję pytano go z jakim starszeństwem został awansowany na stopień pułkownika. Z tego samego powodu nie został zastępcą Dowódcy AK. Ponoć jednak zarówno Sikorski jak i Rowecki dobrze zdawali sobie sprawę o jego kontaktach z bratem. Ostatecznie obejmuje stanowisko inspektora Komendy Głównej AK, a 1 listopada 1942 roku został mianowany komendantem Okręgu Krakowskiego AK. Zainicjował produkcję butelek zapalających, granatów ręcznych i pistoletów „Sten”. Wzmocnił też zaplecze kwatermistrzowskie sanitarne Okręgu.

Aresztowano go przez przypadek w Krakowie. Poszukiwano Michalskiego, handlarza walutą. Pech polegał na tym, że przebywał w mieszkaniu, które wynajmował major Stefan Sikorski posługujący się dokumentami na nazwisko Stefan Michalski. Dozorca kamienicy pytany o Michalskiego skierował policjantów do mieszkania Sikorskiego. Ci natrafili na trwającą akurat tam odprawę operacyjną. Natychmiast zorientowano się, że natrafili na kogoś dużo ważniejszego. Gestapo ustaliło, że ma w swoich rękach komendanta Okręgu. Przesłuchiwano go w obecności najwyższych hitlerowskich dygnitarzy i naciskano na utworzenie spośród żołnierzy Armii Krajowej legionu antybolszewickiego. Tę sugestię Spychalski odrzucił. Próbowano akcję odbicia, a Niemcy zamierzali za pomocą jego żony Eleonory namówić go do współpracy. To ona widziała po raz ostatni Spychalskiego około 18 lipca 1944 roku w więzieniu Montelupich. Jest to ostatnia sprawdzona wiadomość o jego losach. Miał zginąć wywieziony do któregoś z obozów koncentracyjnych na terenie Niemiec i zostać zamordowanym na osobisty rozkaz Heinricha Himmlera, który wpadł w furię na wiadomość o wybuchu powstania warszawskiego.

Już po aresztowaniu Naczelny Wódz nadał mu Virtuti Militari IV klasy. Medalem tym odznaczono go więc trzykrotnie!

Jacek Perzyński

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia