Gdyby żyli w dzisiejszych czasach, tabloidy miałyby z nich używanie. Ich ulubionymi tematami tydzień w tydzień byłyby skandaliczne zdjęcia rozpasanej Kaliny Jędrusik i niewyparzony język jej męża Stanisława Dygata.
Ale w czasach, w których przyszło im żyć i pracować, nie było jeszcze paparazzi ani skandalizującej prasy. Mimo to i tak cała Polska słyszała o rozbuchanej seksualności Kaliny i pobłażliwym traktowaniu jej kochanków przez jej męża, znanego pisarza.
Wielu oburzało to, że Stanisław Dygat dla Kaliny porzucił żonę i córeczkę, a zwykli Polacy marzyli o tym, by wytargać za włosy tę wywłokę, jak mówili o Kalinie Jędrusik niektórzy. Ale też wielu panów marzyło, by być jej kochankiem, inni nieśmiało dodawali: była to kobieta odważna, mówiła i robiła to, o czym inni bali się nawet pomyśleć.
Brak seksu to kalectwo
Nawet dzisiejsze postaci, za którymi ugania się kolorowa prasa, wydają się niewiniątkami przy Jędrusik. Bo która z obecnych gwiazdek otwarcie przyzna się do tego, jak to robiła Kalina, że największą rolę w jej życiu odgrywało… łóżko.
- Nie wyobrażam sobie życia bez seksu. Brak seksu to kalectwo, które trzeba leczyć - mawiała aktorka o sarnim spojrzeniu i biuście po same… zęby.
A który ze znanych dziś panów pozwoliłby sobie na opowieść przypisywaną Dygatowi, którego po wcześniejszym powrocie z delegacji zwalił z nóg widok samotnej Kaliny. Bo przyzwyczajony był do tego, że za każdym powrotem do domu zastawał żonę z nowym kochankiem.
Kalina dorastała jako panienka z dobrego domu, pochodziła z zacnej rodziny i - jak się okazuje - tak na początku było, choć jej późniejsze zachowania nie odbiegały od stylu ladacznicy. Córka przedwojennego senatora, urodziła się w 1930 roku, miała jeszcze przyrodniego brata i siostrę.
Znajomi mówili o niej: nie miała żadnych hamulców, puszczała się z wieloma, klęła jak szewc, ale to ostatnie robiła z takim wdziękiem, że trudno ją było uznać za prostaka, który używa wulgaryzmów niczym przecinków.
Dziewica po studiach
Znany reżyser Kazimierz Kutz, który znał Kalinę Jędrusik, kreśli taki jej obraz. Nieśmiała osóbka, kiedy kończyła studia, była jeszcze dziewicą. Na dodatek była bardzo staroświecka. Potwierdza to tragicznie zmarły aktor Zbigniew Cybulski, który wspominał Kalinę z czasu jej bytności na Wybrzeżu jako porządną dziewczynę, dziewicę na bank.
To się skończyło, jej wizerunek raptownie się zmienił, kiedy zjechała do stolicy. Od razu zyskała sławę wampa, szczególnie znienawidziły ją żony partyjnych notabli, dziwacznie ufryzowane, tradycyjnie poubierane, zawsze kilka kroków za swoimi mężusiami, myślami wracające najczęściej w rodzinne wiejskie strony.
Kalina była inna, jak z innego świata, wyzwolona, mówiąca odważnie i dosadnie. Kiedy największa strażniczka moralności Zofia Gomułkowa zobaczyła Kalinę, jak występowała w Stoczni Gdańskiej w programie dla robotników z krzyżykiem z granatów na szyi, dostała piany na ustach. Musiała ostro nakłaść mężowi do ucha, skoro ten nakazał wyciąć Jędrusik ze środków masowego przekazu.
Kalina, początkowo skromna dziewczyna, z czasem przemieniła się w hedonistkę, wcześniej kochała sport, uprawiała narciarstwo i jeździectwo. Z tą drugą dyscyplina związana jest anegdota jak to Kalina opowiadała Dygatowi o przystojnym rotmistrz, który uczył ją utrzymywać się w siodle.
Co robiła z rotmistrzem?
- I tak, i tak, i jeszcze taką pozę, i taką figurę - mówiła rozpromieniona.
Jej mąż, słuchając tych wynurzeń, w pewnej chwili zapytał żonę: Jesteś pewna, że on cię uczy jeździć na koniu?
Po ukończeniu krakowskiej PWST trafiła do pracy w teatrze Wybrzeże, gdzie - trzeba trafu - kierownikiem literackim był Stanisław Dygat, znany już pisarz.
Ponoć po każdym spektaklu meldował się w jej garderobie z pękiem czerwonych róż, co musiało w końcu przekonać do siebie skromną panienkę.
Ale inna opowieść niesie, że poznali się przypadkowo. kiedy Dygat szedł ulicą z żoną aktorką Władysławą Nawrocką, matką jego córki, i wtedy zobaczył Jedrusik. Musiała zadziałać jakaś przecudna chemia, skoro Dygat z miejsca pokochał krągłą, znacznie od siebie niższą dziewczynę. Zakochał się z wzajemnością. Do tego stopnia, że pisarz, ku rozpaczy żony porzucił ślubną, a gromy ciskała na niego przez długi czas także jego córka.
Polska MM
Są opinie, którym trudno odmówić racji, że Dygat niczym Arthur Miller, który stworzył Marilyn Monroe, chciał z Jędrusik stworzyć bóstwo w polskim wydaniu. Przez dwie dekady byli wybuchowym, z czasem coraz spokojniejszym i coraz bardziej kochającym się małżeństwem. Dygatowie prowadzili dom otwarty na Żoliborzu, przychodziła tam czołówka intelektualistów, przyjaciele Dygata oraz artyści, ludzie z kręgu bliskich jego żony.
Dziś doświadczony psycholog zajmujący się problemami rodzinnymi powiedziałby, że ich związek przetrwał, bo zamienił się w małżeństwo otwarte. Oboje uznali, że zdrada to nic groźnego i robili skoki w bok.
To Kalina była liderem w zaliczaniu kochanków, a na jej listę trafili między innymi aktorzy: Tadeusz Pluciński, Władysław Kowalski, operator Wiesław Rutowicz, nie zabrakło też tyczkarza Włodzimierza Sokołowskiego i piosenkarza Wojciecha Gąssowskiego. Poprzestańmy litościwie tylko na tej short liście.
Ci, którzy wpadali do domu otwartego Dygatów, wspominali takie widoki: kłębiący się tłum ludzi w przedpokoju i nieskrępowana niczym pani domu, czyli Kalina Jędrusik, która, podnosząc kołdrę, ukazywała sekrety swojego ciała obłapywanego przez młodego kochanka. Pamiętajmy, że działo się to ładnych kilka dekad temu w kraju wyznającym zasady moralności socjalistycznej, gdzie seks był wciąż czymś co najmniej wstydliwym.
Kac i felietony Dygata
Niewielu wiedziało, że jednym z plonów tych biesiad i spotkań w domu Dygata poza tradycyjnym kacem i seksualnym zadowoleniem poniektórych osób były felietony drukowane w "Przekroju", w których podpisująca się jako Anna Tarczyńska obśmiewała filmowo-teatralny światek warszawki. Tylko wtajemniczeni wiedzieli, że takim pseudonimem posługiwał się Dygat.
I tak płynęło życie bez wątpienia utalentowanej, choć skandalizującej aktorki Jędrusik ze Stanisławem Dygatem jednym z największych polskich pisarzy ubiegłego wieku, autorem "Pożegnania" czy "Jeziora Bodeńskiego".
Dygat doskonale wiedział o przygodach żony i zezwalał na nie. Powodem tej pobłażliwości miał być zdaniem niektórych zawał, który Dygat przeżył w młodym wieku. Lekarze poradzili mu, by zapomniał o życiu erotycznym. Ponieważ dla Dygata liczyła się najbardziej twórczość, zorganizował bankiet na cześć swojej erotycznej emerytury, na którym obiecał żonie, że ona zostanie boginią seksu, on zaś niczym trener będzie się jej przyglądał z bezpiecznej odległości.
Dlatego Kalina mogła przebierać i wybierać w panach. Jednym z jej wybranków był Wojciech Gąssowski, którego do tego stopnia polubił też Dygat, że kiedy w domu piosenkarza trwał remont, pisarz zaproponował mu, by zamieszkał jakiś czas u niego. To jeszcze nie koniec, bo wieść niosła, że po jakimś czasie do drzwi Dygatów zapukała także... żona piosenkarza, tancerka Małgorzata Potocka, która po latach przyznała: "Stanowiliśmy zgodny, przynajmniej przez jakiś czas, trójkąt".
Mąż dobierał kochanków
Dygat doradzał Kalinie, którego z kochanków może zostawić u swego boku, a którego powinna odprawić. I żona była posłuszna jego radom. Pisarz nie widział w tym nic złego, ani myślał się z tego tłumaczyć czy komentować takie zachowanie. Widział to wszystko tak: Gdyby ona była panienką na poczcie przyklejającą znaczki, to być może nie byłyby jej potrzebne takie fascynacje. Kalina jest wielką aktorką i potrzebne jej są niezwykłe, cudowne momenty. Ona kocha cudowne przeżywanie i proszę nie wtrącać się do naszego małżeństwa.
Tylko nieliczni przyjaciele Dygatów wiedzieli, że w cieniu ich swobodnego zachowania krył się ponury sekret. Już na początku znajomości Kalina zaszła z pisarzem w ciążę, urodziła nawet córeczkę. Był to wcześniak i ówczesna medycyna nie dała maleństwu szans przeżycia, co było ogromnym ciosem dla aktorki. Na dodatek przeszła wtedy poważny zabieg i lekarze powiedzieli jej, że nigdy już nie będzie matką.
Jak pięknie bluzgała
Powiedzieć jednak, że oboje korzystali w równym stopniu z życia, byłoby niesprawiedliwością, to Kalina była pod każdym względem wulkanem. Nie tylko w łóżku, w życiu codziennym też. Jak choćby wtedy, jeśli to tylko prawda, gdy paląc w Sali Kongresowej podczas próby papierosa nadziała się na strażaka. Ten do niej: "Tu się nie pali". Na co ona: "Odp... się, strażaku". Mundurowy odszedł, by po chwili wrócić i pokazać, kto tu jest mocny: "Sama się odp..., stara k...". Ale tam już nie było Jędrusik, stała w tym miejscu Krafftówna.
Jędrusik uwielbiała prowokacje, które szokowałyby z powodzeniem wielu współczesnych. Wspomina się, jak to idąc rano w samym szlafroku do sklepu w Chałupach po pieczywo, bezceremonialnie rozpychała się w kolejce, meldując sprzedawczyni, że do bułeczek chce jeszcze dokupić cztery butelki szampana. Kiedy zdziwiona sklepowa pytała, czy dobrze usłyszała, że chodzi o szampana, Kalina waliła: Tak, bo chcę się w nim wykąpać.
Może to właśnie jej skandaliczne zachowanie sprawiło, że z jej rozlicznych ról filmowych najbardziej pamiętamy postać Lucy Zuckerowej w ekranizacji "Ziemi obiecanej", tak mocno erotycznej i skandalicznej w tamtych czasach, że twórca zdecydował się na jej spory retusz.
Kończę jak burdelmama
Jedną z jej ostatnich kreacji filmowych była postać burdelmamy w kultowym "C.K. Dezerterzy". Tak to z poczuciem humoru tłumaczyła aktorka: "Propozycję Janusza Majewskiego uznałam za znak czasu. Bo skoro karierę filmową rozpoczęłam od rólek cichodajek, mewek, panienek niezbyt ciężkich obyczajów, to musiałam kiedyś zagrać ich szefową - burdelmamę".
Śmierć rozdzieliła tę szaloną i niezwykle barwną parę. Najpierw odszedł pisarz - Stanisław Dygat zmarł w 1978 roku na zawał serca. Wielu zastanawiało się, jak to odmieni Kalinę, czy rzuci się w wir rozpusty, a może ustatkuje się? Jakież było zdziwienie wszystkich, którzy szybko dostrzegli zupełnie inną Kalinę. Niedawna grzesznica, jak o niej mówiono, stała się rozmodlona, widziano ją często w kościele, była wyciszona.
Była też jednak zgorzkniała, omijały ją co lepsze role filmowe. - Nie chciano mnie, nie umiano wykorzystać mojej urody i zdolności. Wyskubana zostałam ze swoich kolorowych piórek - wyznała wtedy z żalem.
Koniec skandali i balang
Skończyły się balangi, tylko w rocznice śmierci Stasia spraszała nieliczne grono przyjaciół. Ich dom otwarty, zawsze pełny ciekawych i zabawowych ludzi, z każdym miesiącem pustoszał. Ubywało imprez i ludzi, przybywało za to psów i kotów. Ostatecznie to czworonogi stały się najbliższymi przyjaciółmi pięknej Kaliny.
Tylko przez chwilę wydawało się, że Kalina znajdzie ukojenie w swojej ostatniej miłości, kiedy jako doświadczona pani po pięćdziesiątce zakochała się w dwa razy od niej młodszym perkusiście Saszy. Było im chyba dobrze, skoro muzyk nalegał, by adoptowali dziecko, Kalina była jednak temu przeciwna. Może już czuła, że jej dni dobiegają końca.
Aktorka podupadała też na zdrowiu, nękała ją astma, a ona ignorowała ostrzeżenia medyków. Dopiero w ostatniej fazie choroby postanowiła się leczyć, ale szybko okazało się, że było już za późno.
Podczas kolacji u przyjaciółki zasłabła, natychmiast zadzwoniła po Aleksandrę. Ta przyjechała szybko po Kalinę, zabrała ją do domu, tam podała rozkurczowe leki. Kilkanaście minut później przyjechało pogotowie, lekarka nie mogła już pomóc aktorce, stwierdziła jej zgon. O ironio, zgon nastąpił 7 sierpnia 1991 roku. W dodatku, choć siódemki wystrzegała się jak diabła, złamała nawet daną sobie obietnicę, że takiego dnia nie ruszy się nigdy z domu.
Kalina Jędrusik spoczęła obok Stasia, na Starych Powązkach, w Alei Zasłużonych.
Afera po śmierci
Ale nawet po śmierci Jędrusik nie dała o sobie zapomnieć. A to z powodu spadku, jaki zapisała w całości swojej opiekunce Aleksandrze Wierzbickiej. Ta ostatnia towarzyszyła Kalinie od czasu śmierci jej męża. Opiekowała się nią, pomagała jej w codziennych obowiązkach. Kiedy doszło do rozprawy spadkowej, przyjaciele Jędrusik zgodnie mówili, że opiekunce spadek po aktorce i pisarzu jak najbardziej się należy. Dziś pewnie wielu tego żałuje, nie do końca są przekonani, czy przed śmiercią taka była naprawdę wola aktorki. Na dodatek przepadły cała spuścizna i dom Dygatów.
Pojawiły się też sugestie, że może to nie był tylko atak astmy, jak ulał ta wersja pasowała do tajemnicy, jaka do dziś otacza śmierć amerykańskiej bogini seksu MM. A przecież Kalina Jędrusik miała być jej polskim odbiciem.
Jest wariatką, ale nie zamieniłbym jej na żadną inną - tak o Kalinie mówił Stanisław Dygat. Mówiono o nich dwa barwne ptaki, pisarski geniusz i symbol seksu.
- Staś wyłowił mnie z morza i zostałam jego złotą rybką - mówiła wiele razy Kalina, która po śmierci swojego rybaka nie mogła się już pozbierać.
Kazimierz Sikorski