Dzieje lubelskich ewangelików

Renata Lesiakowska, Oddziałowe Biuro Badań Historycznych IPN w Lublinie
Juliusz Bursche (2. z lewej w pierwszym rzędzie) i Aleksander Schoeneich (2. z lewej w drugim rzędzie) w czasie uroczystości jubileuszowych Juliusza Burschego, przełom lat 20. i 30.
Juliusz Bursche (2. z lewej w pierwszym rzędzie) i Aleksander Schoeneich (2. z lewej w drugim rzędzie) w czasie uroczystości jubileuszowych Juliusza Burschego, przełom lat 20. i 30. NAC
Tradycje powstałej tuż przed upadkiem I Rzeczpospolitej (1795 r.), istniejącej do dziś lubelskiej parafii ewangelicko-augsburskiej św. Trójcy sięgają polskiego Złotego Wieku. Jednak swój rozkwit zawdzięcza ona napływowi osadników niemieckich, który nastąpił w XIX stuleciu.

Znajdujące się pod zaborem rosyjskim ziemie polskie były dla przybyszów z Niemiec (w większości luteranów) atrakcyjnym celem migracji. Osoby pochodzenia niemieckiego stanowiły około 90 % protestantów mieszkających na ziemiach polskich zaboru rosyjskiego. Wiele rodzin, zwłaszcza pastorskich, szybko polonizowało się. Parafia lubelska miała charakter polsko-niemiecki, co nie pozostało bez wpływu na jej dzieje współczesne.

Rozpoczynająca XX stulecie I wojna światowa była ciężkim okresem dla lubelskich ewangelików. Zbór lubelski był zborem typu wiejsko-miejskiego. Oprócz zasłużonych dla rozwoju Lublina przemysłowców i inteligencji należeli do niego także koloniści, czyli zamieszkali na wsiach rolnicy pochodzenia niemieckiego. W większości, w przeciwieństwie do mieszkańców miast trwali oni przy języku i kulturze niemieckiej. W momencie wybuchu wojny zostali uznani przez władzę rosyjską za potencjalnych dywersantów i z tego względu znaleźli się w gronie tzw. bieżeńców. Pojęcie to oznacza ludność ewakuowaną w 1915 r. w głąb Rosji.

Ewakuacja miała według zamierzeń Rosjan trwać kilka tygodni, w rzeczywistości przeciągnęła się na wiele miesięcy. Warunki życia okazały się bardzo ciężkie. Rozwój wydarzeń – przebieg działań wojennych, rewolucja październikowa – sprawił, że powrót do Polski był możliwy tylko na własną rękę. Ze względu na panujący wówczas w Rosji zamęt było to przedsięwzięcie bardzo trudne, a realia zastane po powrocie również nie należały do najłatwiejszych.

Deportowani koloniści zostali zmuszeni do pozostawienia swojego dobytku, domów, mebli, sprzętów gospodarskich, żywego inwentarza. W czasie ich nieobecności mienie to w pewnej części przejęli okoliczni mieszkańcy (co w przypadku samych zwierząt gospodarskich było zrozumiałe). Powracających na Lubelszczyznę parafian w odzyskiwaniu majątku, a także w ponownym zagospodarowaniu się aktywnie wspierał pastor Aleksander Schoeneich (1861-1939).

A. Schoeneich to postać znana w lubelskiej społeczności lokalnej, zarówno jako luterański duchowny, jak i jako społecznik. Działał m.in. w Polskim Czerwonym Krzyżu, Polskiej Macierzy Szkolnej, był jednym z organizatorów Biblioteki im. Hieronima Łopacińskiego. Okres międzywojenny był dla niego jako osoby stojącej na czele parafii św. Trójcy czasem bardzo trudnym, nie tylko ze względu na problemy tego typu, jakich w powojennej rzeczywistości kształtującego się państwa doświadczali wszyscy. Niestety, narastający konflikt polsko-niemiecki odbił się także na życiu lubelskiego zboru. Ze strony polskich władz miały miejsce naciski na wycofanie ze szkół kościelnych (tzw. kantoratów) języka niemieckiego, przeciwko czemu protestowała hierarchia kościelna, kierując się luterańską zasadą głoszącą, że Kościół powinien posługiwać się wszystkimi językami, których na co dzień używają wierni. Z kolei władze niemieckie udzielały wsparcia organizacjom nazistowskim, szerzącym swoją propagandę wśród kolonistów. Dochodziło nawet do tego, że niemieccy rolnicy z Lubelszczyzny – obywatele polscy – wyjeżdżali potajemnie na szkolenia paramilitarne do Niemiec. Polscy duchowni protestanccy, a wśród nich A. Schoeneich, nie mieli złudzeń co do zamierzeń Adolfa Hitlera, którego ideologia została potępiona przez zwierzchnika Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Rzeczypospolitej Polskiej, Juliusza Burschego (1862-1942). Narodowy socjalizm miał jednak pewien wpływ na tych wiernych, którzy nie asymilowali się ze społeczeństwem polskim.

A. Schoeneich zmarł wiosną 1939 r. Obecny na jego pogrzebie, który odbył się na cmentarzu ewangelickim przy ulicy Lipowej biskup Juliusz Bursche stwierdził, że wolałby być na miejscu zmarłego. Słowa te były zaskakujące, ponieważ wypowiedział je człowiek słynący z energii, opanowania i pogody ducha. Niemniej jednak – jak łatwo sobie wyobrazić – świadomość tego, co dzieje się w Niemczech, obserwacja zachowania ulegających wpływom hitlerowskim pastorów „niemieckiej części” Kościoła ewangelicko-augsburskiego na ziemiach polskich, przeczucie nieuchronnie zbliżającej się konfrontacji zbrojnej stanowiły niełatwy do zniesienia ciężar dla spolonizowanych rodzin pochodzenia niemieckiego.

W momencie wybuchu II wojny światowej lubelska parafia św. Trójcy była pozbawiona stałej opieki. Diakon wyznaczony do czuwania nad parafią po śmierci A. Schoeneicha na wieść o wkroczeniu Niemców najprawdopodobniej uciekł. Wspólnotą zaopiekował się biskup Bursche, podejmując zwykłe obowiązki pastorskie. Pobyt Juliusza Burschego w naszym mieście był wynikiem splotu kilku okoliczności. Po wybuchu wojny biskup, podobnie jak hierarchowie katoliccy i innych wyznań oraz wysocy urzędnicy otrzymał od rządu polskiego polecenie ewakuowania się poza granice Polski. Zdecydował jednak, że pozostanie w kraju. Za namową rodziny postanowił natomiast wyjechać z Warszawy. Podróż odbywała się w bardzo trudnych warunkach, pociąg często zatrzymywał się w lasach, próbując uniknąć ostrzelania przez niemieckie samoloty. Kiedy w końcu po dwóch dniach od wyjazdu z Warszawy przyjechał do Lublina biskup postanowił zakończyć tu swoją podróż. Sytuacja, jaką zastał w parafii przeważyła decyzję o pozostaniu.

Juliusz Bursche był jedną z osób najpilniej poszukiwanych przez Gestapo. Niemcy odnaleźli go i aresztowali na lubelskiej plebani ewangelickiej 3 października 1939 r. Zmarł w lutym 1942 r. w szpitalu policyjnym w Berlinie, do którego trafił jako więzień obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen.

W okresie okupacji niemieckiej, jak wspominała po wojnie jedna z lubelskich luteranek, na budynku kościelnym znajdował się napis Deutsche evangelische Gemeinde – niemiecka parafia ewangelicka. Niemczenie parafii o mieszanym składzie narodowościowym było częścią polityki władz niemieckich. W tej sytuacji polscy wierni wycofywali się z życia lubelskiego zboru. Także w pierwszych dziesięcioleciach powojennych traumatyczne wspomnienia powstrzymywały wielu ewangelików od podjęcia na nowo kontaktów z parafią. Prawidłowość ta dotyczyła zresztą większości Polski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata

Polecane oferty

* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia