Granatowi. Polacy przeciwko Polakom

Norbert Ziętal
Obraz przedwojennego uprzejmego granatowego policjanta został podczas okupacji brutalnie zweryfikowany
Obraz przedwojennego uprzejmego granatowego policjanta został podczas okupacji brutalnie zweryfikowany Narodowe Archiwum Cyfrowe/PIC_1-B-73-3
Podczas II wojny światowej, w okupowanej Polsce, Niemcy nie byli w stanie pilnować porządku tylko własnymi siłami.

Dlatego zdecydowali o utworzeniu w Generalnej Guberni policji. Miała pilnować porządku na ulicach. Podobne rozwiązania Niemcy zastosowali w innych okupowanych przez siebie krajach.

Formalnie Policja Polska Generalnego Gubernatorstwa (z niem. Polnische Polizei im Generalgouvernement) została powołana 17 grudnia 1939 r. rozporządzeniem Hansa Franka, generalnego gubernatora. W Polsce była bardziej znana jako policja granatowa, od koloru noszonych mundurów.

Przez cały okres okupacji szeregi granatowych zasilane były głównie przez przedwojennych policjantów. Funkcjonariusze rekrutowali się oczywiście z policjantów mieszkających w GG lub na polskich ziemiach wcielonych do III Rzeszy.

Ci mieszkający na Kresach mieli mniej "szczęścia". Sowieci byli dla nich mniej pobłażliwy. Przed wojną policjant był elitarnym zawodem. Rosjanie uznali, że mogą zagrażać nowemu ładowi komunistycznemu na okupowanych przez nich ziemiach II Rzeczpospolitej. Z tego powodu odbyły się masowe aresztowania policjantów i mordy na nich, m.in. w Ostaszkowie. Ich rodziny masowo wywożono na Syberię i Kazachstan.

Inne podejście miał okupant hitlerowski. - Niemcy stwierdzili, że przedwojenny rząd polski nie wydał dekretu o mobilizacji policji na wypadek wojny i w wyniku tego uznali, że oficerowie policji państwowej nie są kombatantami, lecz urzędnikami, którzy tylko przez niedopatrzenie znaleźli się w obozach jenieckich - pisze autor strony internetowej na wikipedii poświęconej Kazimierzowi Mięsowiczowi, przedwojennej policjantowi pochodzącemu z Korczyny pod Krosnem.

Niemcy nałożyli na żyjących przedwojennych policjantów obowiązek służby w nowej Policji Polskiej GG. Odmowa lub porzucenie służby było karane śmiercią lub zsyłką do obozu koncentracyjnego.

Ocenia się, że w latach 1940 - 1944 przez granatową policję przewinęło się 16 do 18 tys. osób. Prawie wyłącznie Polaków. W ówczesnej policji istniała duża śmiertelność. Np. w roku 1942 średnio co cztery dni ginął granatowy policjant.

Przez cały okres okupacji granatowi używali przedwojennych mundurów i wyposażenia. Niemcy wprowadzili jedynie niewielkie modyfikacje. Na przełomie 1939/40 usunięto polskiego orzełka z czapki. Zastąpiono go herbem miejskim lub powiatowym.

Jednak, co z punktu widzenia okupantów wydaje się niezrozumiałe, aż do końca 1943 orzełka w koronie policjanci dumnie nosili... na guzikach mundurów.

Policjant na służbie miał pistolet lub karabin. Do tego pałkę. Funkcjonariusze nie posiadali, jak przed wojną, broni białej. W pierwszym okresie, polskie podziemnie często rozbrajało policjantów. Z czasem jednak Niemcy, za utratę broni, skazywali policjantów na śmierć. Dlatego w 1942 r. dowództwo AK zabroniło rozbrajania granatowych stróżów.

Policjanci odpowiadali za utrzymanie bezpieczeństwa i porządku publicznego. Niemiecka policja wkraczała do akcji tylko wówczas, gdy wymagał tego "interes niemiecki". Niemcy nie pozwalali na zbytni rozwój struktur polskiej policji. Kończyły się one na komendzie miejskiej lub powiatowej.

Jedynie w większych miasta powoływano polską policję kryminalną, podporządkowaną niemieckiej kripo.

Ocenia się, że ok. 30 proc. granatowych policjantów ściśle współpracowało z polskim podziemiem. W tym m.in. komendanci z Krosna i Przemyśla.

Pochodzący z podkrośnieńskiej Korczyny Kazimierz Mięsowicz był majorem Wojska Polskiego. W 1936 r. przeniósł się Policji Państwowej, do Komendy Głównej w Warszawie. Otrzymał stopień nadkomisarza, wówczas odpowiadający wojskowemu majorowi.

- Po wybuchu wojny chciał się przedostać do Armii Polskiej we Francji, ale bezskutecznie. W rezultacie trafił do obozu jenieckiego Oflag VI E w Dorsten koło Dortmundu - pisze autor witryny internetowej o Mięsowiczu.

W konwoju został przewieziony do Generalnej Guberni i mianowany komendantem powiatowym Policji Państwowej w Krośnie. Był nim aż do końca lipca 1994 r.

Ściśle współpracował z polskim podziemiem. Był oficerem kontrwywiadu Armii Krajowej. Ratował ludzi od śmierci, wywózki do obozów i na przymusowe roboty. Doprowadził do usunięcia ze swojego rejonu trzech niemieckich żandarmów, wyjątkowych zbirów. W kwietniu 1944 r. uratował mieszkańców Dylągowej przed masową zagładą.

Po wkroczeniu Armii Czerwonej zgłosił się do Wojska Polskiego. Szybko jednak został aresztowany przez krośnieński Urząd Bezpieczeństwa. Uniewinniony przez rzeszowski Sąd Wojskowy, został ponownie aresztowany przez sowieckie NKWD. Znowu został zwolniony. Z powodu swej przeszłości, niewygodnej dla nowej władzy, kilkakrotnie tracił pracę. Zmarł w 1980 r.

Swojego bohatera w granatowym mundurze miał również Przemyśl.

Siedziba policji granatowej mieściła się w istniejącym do dzisiaj budynku przy ul. Lelewela. Potem w gmachu przy ul. Dworskiego 26, również zachowanym do dzisiaj. Przez wiele lat po wojnie mieściła się tam siedziba Milicji Obywatelskiej, a przez krótki okres policji.

Komendantem granatowej policji w Przemyślu był mjr Stanisław Janowski. Został zwerbowany do współpracy przez wywiad wojskowy ZWZ-AK. Pracował dla Ekspozytury Wywiadu Strategicznego podziemnej Polski.

Obraz polskiego policjanta zakłócają czynności, w których obowiązkowo, z woli Niemców, musieli uczestniczyć. Wspólnie z Niemcami pilnowali żydowskich gett, jako obstawa uczestniczyli w łapankach, egzekucjach i działaniach antypartyzanckich. Historycy udokumentowali kilkanaście zbiorowych egzekucji na Polakach i Żydach, dokonanych przez granatowych policjantów, pod nadzorem Niemców.

Sporo granatowych gliniarzy zhańbiło mundur również z przyziemnych powodów. Wykorzystywali swoją pozycję do paserstwa, wymuszania łapówek itp.

Po wojnie, nowe polskie władze darzyły niechęcią drugowojennych policjantów i często miały na to przyzwolenie społeczne. Ocenia się, że po wojnie skazano, w tym na karę śmierci, 600 policjantów.

NORBERT ZIĘTAL, Nowiny

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia