Młody kadet von Choltitz ukończył szkolenie zaledwie kilka miesięcy przed wybuchem pierwszej wojny światowej. Walczył na niej dzielnie i zdobył szereg odznaczeń, promowano go na porucznika. Po wojnie pozostał w służbie. Przyszły dalsze awanse i udział w tworzeniu jednostki nowego typu - powietrznej piechoty.
W 1939 r. podpułkownik von Choltitz wyruszył na wojnę z Polską na czele batalionu.
Brał udział w walkach pod Łodzią i w bitwie nad Bzurą, został ranny. W 1940 r. zobaczył z bliska przerażającą, niepotrzebną tragedię zbombardowanego przez Luftwaffe Rotterdamu. Batalion Choltitza uczestniczył wtedy w ataku na Holandię. Piechotę powietrzną przerzucano samolotami transportowymi na lotniska dopiero co zajęte przez strzelców spadochronowych. Choltitz był w jednym z pierwszych lądujących samolotów, jeszcze pod nieprzyjacielskim ogniem. Liczył się czas, przecież to był Blitzkrieg! Rotterdam trzeba było zająć jak najszybciej.
Niemcy sforsowali Nową Mozę, ale na skraju miasta natarcie utknęło. Choltitz negocjował z Holendrami, wzywając ich do kapitulacji. Wiedział, że jeśli się nie poddadzą, nadlecą niemieckie bombowce, by przełamać opór. A wtedy ucierpi miasto. I tak się niestety stało! Rozmowy przeciągały się, a w końcu nawaliła sygnalizacja - i 57 Heinkli 111 zwaliło na nieszczęsny Rotterdam swój śmiercionośny ładunek bomb. Piękne stare miasto pochłonęła ogniowa burza, zginęło blisko 900 mieszkańców, 78 tysięcy zostało bez dachu nad głową. Choltitz zapamiętał tę tragedię. Prawdopodobnie to ona wpłynęła na najważniejszą decyzję w jego życiu.
Zniszczyć Paryż?
Podczas walk o Sewastopol zyskał uznanie samego generała Ericha von Mansteina, który uważał go za jednego ze swych najlepszych oficerów. Później Choltitz - już generał Choltitz - walczył pod Anzio we Włoszech i w Normandii. W sierpniu 1944 to, co pozostało z Wehrmachtu we Francji po miażdżącej klęsce w kotle Falaise, rozpoczęło pospieszny odwrót. Choltitz został mianowany dowódcą "Twierdzy Paryż". Miał też meldować bezpośrednio do Hitlera o swoich posunięciach w stolicy Francji. Komendant "Festung Paris" znalazł się w trudnym położeniu. "Twierdzy" nie bardzo kim było skutecznie bronić, amerykańskie i francuskie czołgi były coraz bliżej, a 20 sierpnia w Paryżu wybuchło powstanie.
23 sierpnia Führer wydał rozkaz, by przed oddaniem Paryża aliantom przemienić go w kupę gruzów. Oczywiście Choltitzowi nie wystarczyłoby materiałów wybuchowych, by zrównać Paryż z ziemią, ale z pewnością niemieccy żołnierze mogli zniszczyć szereg bezcennych obiektów i zadać metropolii bolesne rany.
W dodatku ktoś wpadł na pomysł, by Paryż został zbombardowany przez Luftwaffe. Choltitzowi stanęło przed oczami upiorne widmo Rotterdamu. Rozkazy Hitlera uważał za barbarzyńskie i zbrodnicze. Pomyślał też, że zniszczenie Paryża rzuciłoby się cieniem na stosunki niemiecko-francuskie w powojennej Europie.
Nie zaprotestował jednak otwarcie. Stąpał po kruchym lodzie, łatwo mógł zostać oskarżony o zdradę i stanąć przed plutonem egzekucyjnym. Do tego musiał obawiać się nie tylko o własne życie, ale i o los rodziny. Lawirował więc. Wysłał swoich żołnierzy do walki z paryskimi powstańcami... zabezpieczając w ten sposób całe dzielnice miasta przed zbombardowaniem. Przecież Luftwaffe przy okazji raziłaby swoich! Po cichu negocjował też z ruchem oporu. Zwłóczył tak długo, aż w końcu doczekał się wkroczenia do Paryża aliantów, którym 25 sierpnia oddał się do niewoli. Hitler faktycznie w końcu kazał przeprowadzić nalot, ale na szczęście szkody okazały się stosunkowo małe.
Ostatnia bitwa
Po wojnie rolę Choltitza w ocaleniu stolicy Francji doceniono. "Zbawca Paryża" stał się głośną postacią. Choć jednak zmarł w roku 1966, to jego ostatnia bitwa miała dopiero się rozegrać. Niemiecki historyk Sönke Neitzel, badający nagrania rozmów niemieckich oficerów w brytyjskiej niewoli, doszukał się rzekomej wypowiedzi Choltitza, w której przyznaje on, iż po zdobyciu Sewastopola uczestniczył w rozstrzeliwaniach Żydów. W obronie dobrego imienia generała wystąpił jego syn Timo von Choltitz. Przypomniał wiele chlubnych szczegółów z życia ojca, m.in. że właśnie po upadku Sewastopola zabronił swoim podwładnym zabijania wziętych do niewoli bolszewickich komisarzy. "Dowody" okazały się wątłe. Zaś Simon Wiesenthal Center w Los Angeles stwierdziło oficjalnie, że nie ma najmniejszego śladu dowodu, by Dietrich von Choltitz był powiązany z jakąkolwiek egzekucją Żydów podczas wojny. Potwierdziło to również niemieckie Ministerstwo Obrony.
Tomasz Borówka
DZIENNIK ZACHODNI
[1], [2] Zdjęcie udostępnione jest na licencji:
Creative Commons
Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach. 3.0. Niemcy