„Jastrząb” kontra NKWD. Felieton Instytutu Pamięci Narodowej

Grzegorz Makus, IPN w Lublinie
Czerwiec 1946 r. Żołnierze oddziału ppor. „Jastrzębia”, uczestnicy akcji w Gródku. Od lewej stoją: Władysław Kobylański „Jerzyk”, Tadeusz Garło „Zimny”, Mieczysław Sawicki „Kruk”, Bolesław N.N „Wrzos”/„Bolek”, klęczy Piotr Popielewicz „Tygrys”.
Czerwiec 1946 r. Żołnierze oddziału ppor. „Jastrzębia”, uczestnicy akcji w Gródku. Od lewej stoją: Władysław Kobylański „Jerzyk”, Tadeusz Garło „Zimny”, Mieczysław Sawicki „Kruk”, Bolesław N.N „Wrzos”/„Bolek”, klęczy Piotr Popielewicz „Tygrys”. AIPN
Wśród wielu rozmaitych akcji wykonanych na przestrzeni sześciu powojennych lat przez oddział partyzancki Obwodu WiN Włodawa ppor. Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia”, później zaś jego brata Edwarda – „Żelaznego”, ważne miejsce zajmowały tzw. akcje kolejowe, w trakcie których zdobywano środki finansowe potrzebne do funkcjonowania oddziału.

Państwowe pieniądze, przewożone w wagonach pocztowych, były łatwym celem dla partyzantów, którzy szczególnie „upodobali” sobie do takich działań stacje PKP w Stulnie, Parczewie i Gródku. W latach 1946–1949 kilkakrotnie zdobywano tam znaczne kwoty, rozbrajano żołnierzy „ludowego” WP, czy zatrzymywano i likwidowano funkcjonariuszy UB, jednak to 7 czerwca 1946 r. w Gródku doszło do wydarzeń, które warto przypomnieć.

W nocy 6 czerwca 1946 r. ponad 30 partyzantów „Jastrzębia” wyruszyło na akcję, o której tak raportował później w imieniu dowódcy „Żelazny”: „[...] w drodze powrotnej z Lubiczyna pojechałem do stacji Gródek, leżącej na linii kolejowej Łuków–Lublin, gdzie na podstawie mego osobistego wywiadu miała jechać większa ilość pieniędzy państwowych [...]”.

O świcie następnego dnia oddział stanął w oddalonej około 3 km od Gródka Tyśmienicy, gdzie zarządzono odpoczynek. Przed godz. 7.00 partyzanci dotarli do stacji PKP, po czym rozbiegli się na wyznaczone stanowiska, obstawili peron i zajęli budynek stacyjny. Dwóch z nich ubranych było w mundury sowieckich pograniczników (NKWD), pozostali w polskie. O godz. 6.56 wjechał oczekiwany pociąg osobowy z Łukowa do Lublina, który po zatrzymaniu został natychmiast okrążony. Do wagonu bagażowego, w którym jechał kierownik pociągu Bronisław Zgadzaj, podszedł „Jastrząb” i zażądał wskazania ambulansu pocztowego. Następnie rozkazano wszystkim pasażerom wyjść na peron i przystąpiono do legitymowania. Chwilę później ujęto wśród nich funkcjonariusza PUBP w Białej Podlaskiej i członka PPR, referenta na gm. Dobryń – Jana Pojmaja (w 1945 r. był referentem PUBP we Włodawie na gminę Krzywowierzba), który został na miejscu rozstrzelany przez Bolesława N.N. „Wrzosa”/„Bolka”.

W pewnym momencie sytuacja wymknęła się spod kontroli. Według zeznania konduktora Piotra Borzęckiego, po opuszczeniu pociągu przez pasażerów, partyzanci rozbroili żołnierzy „ludowego” WP, natomiast jadących nim Sowietów zebrali razem i kazali iść naprzód, sami zaś szli za nimi. „W tym momencie – zeznał Borzęcki – żołnierze radzieccy zaczęli uciekać za budynek stacyjny i ostrzeliwali się. Wtedy zaczęła się obustronna strzelanina, która trwała około 20-25 minut. W tym czasie podróżni jak również i ja położyliśmy się na ziemi”.

Najprawdopodobniej Sowieci, którzy okazali się funkcjonariuszami 90. pułku wojsk NKWD, dopiero po zastrzeleniu Pojmaja zorientowali się, że są w rękach polskich partyzantów. W obawie przed rozstrzelaniem rzucili się do ucieczki i podjęli walkę, próbując szukać schronienia na odkrytym terenie i w okolicach ogrodu za budynkiem stacyjnym. Następnego dnia, w sporządzonym przez „Żelaznego”, a podpisanym przez „Jastrzębia”, raporcie do z-cy komendanta Obwodu WiN Włodawa, por. Klemensa Panasiuka „Orlisa”, dowódca informował: „W czasie zatrzymywania pociągu wyskoczyło z wagonu około 20-tu Sowietów, jak się okazało później byli to sami N.K.W.D-ziści. Uciekający enkawudziści otworzyli na nas silny ogień z automatów, granatów i k.b.k., w wyniku czego zranili ciężko w prawą rękę mojego chłopaka ob. Stalina [Józef Popielewicz ps. „Huragan”, „Stalin”]. Na podstawie tego otworzyłem silny ogień zaporowy z broni maszynowej, następnie zaś ogniem krzyżowym zlikwidowałem wszystkich za wyjątkiem jednego, który uciekł nie ostrzeliwując się. Następnie rozstrzelałem kilku pojmanych resorciaków, których złowiliśmy z pistoletami i granatami. Między innemi był zabity por. U.B. Mazurek z gł[ównej] kom[endy] U.B. – Łódź! Przy zabitych enkawudzistach znaleziono legitymacje partyjne. Z wagonu pocztowego zarekwirowałem 220.600 zł. […]. W osobnym egzemplarzu podaję wykaz wydatków pieniężnych i wykaz koni i świń. W czasie strzelaniny, która trwała przeszło pół godziny, został nam zabity 1 koń, zaś 2 pary koni wraz z wozami uciekło spłoszonych przez strzały. Rannego Stalina wysłałem w drogę do szpitala do Lublina [faktycznie trafił do szpitala w Jaszczowie, gm. Brzeziny]. Strat innych dzięki Opatrzności Bożej nie było. Dn. 8.6.46 r. Cześć! Jastrząb”.

„Żelazny” potwierdzał w pamiętnikach informacje z raportu o liczbie zabitych przeciwników, jednak z zeznań wielu świadków i innych dokumentów źródłowych wynika, że jedynym zabitym „resorciakiem” był Jan Pojmaj. Ponadto podczas walki na stacji poległo ośmiu enkawudzistów: st. lejtnant Iwan Dziuba, szer. Grigorij Jemilianow, szer. Paweł Kopalin, szer. Michaił Karpiekin, szer. Nikita Miedwiediew, szer. Piotr Nikitienko, szer. Piotr Szczukin, szer. Leonid Toranow oraz zdemobilizowany z Armii Czerwonej Dawid Fiktenbaum. Ranni zostali dwaj Sowieci, szer. Grigorij Titow i szer. Skidanow, którym udało się uciec.

Po walce zdjęto z zabitych umundurowanie i zabrano broń; sprawdzono również ich dokumenty i przeszukano budynek stacyjny, a następnie kontynuowano legitymowanie podróżnych. Na rozkaz „Jastrzębia”, kierownik pociągu odszukał wśród podróżnych kasjera–poborcę, którego zmuszono do wydania pieniędzy w kwocie 54 004 zł. W ambulansie pocztowym zarekwirowano 306 510 zł i około godz. 8.00 zezwolono podróżnym na powrót do wagonów. Jak zeznał kierownik Zgadzaj: „[...] do mnie zwrócił się ten pierwszy bandyta [„Jastrząb”] ze słowami »można już jechać«, jednocześnie dał sygnał gwizdkiem mówiąc słowa następujące: »możesz pan jechać i na pierwszym zatrzymaniu pociągu mogę meldować o napadzie władzom«. Co też uczyniłem na stacji Brzeźniec [sic! – Brzeźnica][gdzie było] pierwsze zatrzymanie się pociągu”.

Po odjeździe pociągu zwinięto wszystkie posterunki i oddział dotarł do Białki. Tam, w domu komendanta rejonu V Jana Gawrona „Piasta”, opatrzono „Huragana” i odesłano go do szpitala. Dowódcy wypłacili każdemu z partyzantów po 5 tys. zł ze zdobytych pieniędzy, potrzebujący wzięli sowieckie bluzy, resztę zdeponowano w magazynach u Antoniego Kosińskiego „Czarnego” w Libiszowie.

Ostatnią tego typu akcję przeprowadził „Żelazny” 25 października 1949 r. na stacji kolejowej w Stulnie. Zdobył wówczas 1,5 mln zł oraz tajne dokumenty PUBP we Włodawie, zawierające m.in. wykaz informatorów UB z pow. włodawskiego, co pozwoliło mu na likwidację kilku najgroźniejszych oraz skuteczne ukrywanie się przez kolejne dwa lata.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia