Z Ukraińcami przeciw komunistom. Felieton Instytutu Pamięci Narodowej

Grzegorz Makus
Oddział Obwodu WiN Chełm ppor. Henryka Lewczuka „Młota” (leży pierwszy od lewej), Władzin, sierpień 1946 r.
Oddział Obwodu WiN Chełm ppor. Henryka Lewczuka „Młota” (leży pierwszy od lewej), Władzin, sierpień 1946 r. Archiwum IPN
Nocą z 27 na 28 maja 1946 r., w wyniku polsko-ukraińskiego porozumienia, doszło do niezwykle spektakularnej akcji, w trakcie której kilkuset partyzantów połączonych oddziałów WiN i UPA uderzyły na komunistyczne organy represji w Hrubieszowie.

Już w okresie krwawych rzezi na Wołyniu w latach 1943–1944 niektóre środowiska polskie i ukraińskie podejmowały próby zażegnania konfliktu, jednak nie przyniosły one rezultatów. Dopiero po wkroczeniu Sowietów na ziemie polskie i podjęciu brutalnych działań zmierzających do całkowitej likwidacji zbrojnego podziemia, w obliczu wspólnego wroga obie strony postanowiły rozpocząć rozmowy.

21 maja 1945 r. doszło do spotkania w Rudzie Różanieckiej, na którym przedstawiciele zamojskiej Delegatury Sił Zbrojnych i Ukraińskiej Powstańczej Armii podpisali porozumienie kończące w tym rejonie dwuletnie zacięte walki pomiędzy polskim a ukraińskim podziemiem. We wrześniu 1945 r. porozumienie zostało rozszerzone na ziemię chełmską i Podlasie, czyli na wszystkie mieszane etnicznie obszary Okręgu AK-WiN Lublin. Z kolei uzgodnienia w sprawie ataku na Hrubieszów zapadły 19 maja 1946 r. w folwarku Miętkie, gdzie Polacy zaproponowali wspólne uderzenie na miasto, co po uzgodnieniach z wyższym dowództwem, strona ukraińska zaakceptowała.

27 maja 1946 r. w lesie między wsiami Trzeszczany i Podhorce, oddalonym 6 km od Hrubieszowa, odbyła się koncentracja oddziałów. Zebrały się cztery sotnie UPA: Jewhena Jaszczuka „Dudy”, Semena Prystupy „Dawyda”, Wasyla Jarmoły „Jara”, Wasyla Krala „Czausa” oraz bojówki SB OUN, a nad całością dowództwo objął Jewhen Sztendera „Prirwa”. Ze strony polskiej w akcji wzięły udział oddziały partyzanckie Obwodu WiN Hrubieszów, dowodzone przez Kazimierza Witrylaka „Druka”, Stefana Kwaśniewskiego „Wiktora”, Czesława Hajduka „Ślepego”, Mariana Horbowskiego „Kota”, N.N. „Kalifa” oraz oddział ppor. Henryka Lewczuka „Młota, skierowany do akcji przez komendanta Obwodu WiN Chełm, ppor. Edwarda Wolla „Grubego”. Podczas narady dowódców ustalono hasła, wyznaczono przewodników i omówiono zadania dla poszczególnych grup. Najtrudniejsze zadanie zdobycia PUBP i uwolnienie więźniów przypadło podkomendnym ppor. „Młota”, wspartych drużyną UPA z prowizoryczną wyrzutnią niemieckich pocisków rakietowych typu Nebelwerfer 41.

Tuż przed północą 27 maja 1946 r. zgrupowanie partyzanckie przekroczyło most na Huczwie od strony Sławęcina, a poszczególne pododdziały ruszyły na wcześniej uzgodnione pozycje wyjściowe do ataku. Oddziały UPA, które miały uderzyć na koszary III batalionu 98 pułku 64 Dywizji Wojsk Wewnętrznych MWD, oraz grupa „Młota” skręciły w ul. Partyzantów i dotarły na miejsce, gdzie rozstawiono wyrzutnię pocisków rakietowych oraz kilka granatników małego kalibru. Około 20 m od siedziby PUBP, na dachu magazynu spółdzielni „Społem”, ustawiono drugą wyrzutnię, a stanowiska zajęło tam także kilku żołnierzy „Młota”, by móc ostrzeliwać piętro budynku UB.

Akcja rozpoczęła się z dużym opóźnieniem, ponieważ Ukraińcy mieli trudności z odpaleniem pocisków. Zaraz po rozpoczęciu ostrzału koszar WW MWD wystrzelono również dwie „rakiety” w kierunku PUBP. Jednocześnie od strony kina i z dachów magazynów rozpoczęto krzyżowy ostrzał gmachu i ruszono do ataku, o czym pisał w raporcie specjalnym z 1 czerwca 1946 r. szef WUBP w Lublinie, mjr Franciszek Piątkowski: „Pocisk trafił wprost do gabinetu Szefa PUBP. Po wybuchu »torpedy« banda wdarła się przez parkan na dziedziniec PUBP, obstrzeliwując gmach z broni automatycznej”.

W gmachu PUBP w czasie ataku znajdowało się 14 funkcjonariuszy resortu. Wystrzelenie rakiet wzmogło element zaskoczenia i wzbudziło panikę, co pozwoliło atakującym na wdarcie się do budynku. W trakcie walki zginęło dwóch ubeków, reszta zaś salwowała się ucieczką. Podczas wymiany ognia przez pomyłkę zastrzelono, aresztowaną i czekającą na przesłuchanie, siostrę jednego z żołnierzy WiN, sanitariuszkę Stanisławę Nieborak „Floresę”, biorąc ją za funkcjonariuszkę UB. Oprócz niej, w niewyjaśnionych okolicznościach, zginał też jeden z więźniów – Aleksander Niezbędzki. Po opanowaniu budynku rozpoczęto wyprowadzanie z cel aresztowanych, w czym wydatnie pomagał, współpracujący z podziemiem klucznik, Władysław Wasilczuk. Według raportów UB uwolniono wówczas 22 więźniów.

Akcja podziemia powoli dobiegała końca i rozpoczęto odwrót. Polskie oddziały wycofały się w kierunku Sławęcina, a następnie do wsi Gliniska. Pościg nie odkrył ich śladów, a stacjonujący w mieście 5 pp „ludowego” WP, w którym – co warto dodać – służył wówczas jako pomocnik szefa sztabu pułku ds. rozpoznania, por. Wojciech Jaruzelski, nie kwapił się do walki z partyzantami. Ukraińcy wycofywali się w stronę lasu terebińskiego, jednak pod Metelinem uderzyli na nich Sowieci. Upowcy zaczęli się wycofywać, ale osiągnąwszy linię drzew, zajęli pozycje obronne i huraganowym ogniem zmusili grupę pościgową do odwrotu.

Straty oddziałów biorących udział w ataku na Hrubieszów były stosunkowo niewielkie. Poległo pięciu Ukraińców, a trzech odniosło rany (w tym „Prirwa”); po stronie WiN, z wyjątkiem „Floresy” i jednego z więźniów, nie było zabitych. Według oficjalnych raportów straty Sowietów wyniosły dziewięciu ludzi, WOP – pięciu, w komitecie PPR i PUBP – po dwóch. Partyzantom WiN nie udało się zdobyć gmachu KPMO, połowicznym sukcesem zakończyła się też akcja likwidacji ubeków w ich mieszkaniach. Z kolei Ukraińcy nie opanowali koszar WW MWD oraz Komisji Przesiedleńczej, co było głównym celem UPA, jednak uwolniono ponad 20 więźniów (w tym 5 Ukraińców), przejęto dokumentację UB i PPR, zdemolowano budynki KP PPR, starostwa i zniszczono PUBP, co poważnie zdezorganizowało aparat represji na terenie powiatu.

Wspólna akcja oddziałów partyzanckich WiN i UPA na Hrubieszów zakończyła się kompromitacją „władzy ludowej”, spotęgowaną plotką, iż było to tylko rozpoznanie przed głównym uderzeniem. Spowodowało to taką panikę wśród komunistów, że przez cztery miesiące ograniczono wyjazdy w teren, okopano i ogrodzono drutem kolczastym budynki MO, gdzie pracowano jedynie w dzień, w nocy zaś przechodzono do okopów.

Grzegorz Makus
Oddziałowe Biuro Edukacji Narodowej IPN w Lublinie

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Hołownia o dostępie dziennikarzy: "Sejm otwarty, ale są procedury"

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia