Jedynym środkiem oczyszczenia jest prawda. Rozmowa z dr. Arkadiuszem Szymczyną o Kresach Wschodnich i ludobójstwie na Wołyniu

Marcin Żukowski
Dr Arkadiusz Szymczyna jest historykiem, autorem i współautorem publikacji poświęconych tematyce kresowej i ekspatriantom z Kresów, którzy po II wojnie światowej zamieszkali na Ziemiach Zachodnich, szczególnie w powiecie głubczyckim.
Dr Arkadiusz Szymczyna jest historykiem, autorem i współautorem publikacji poświęconych tematyce kresowej i ekspatriantom z Kresów, którzy po II wojnie światowej zamieszkali na Ziemiach Zachodnich, szczególnie w powiecie głubczyckim. www.twojeglubczyce.pl
Rozmowa z dr Arkadiuszem Szymczyną, głubczyckim historykiem, badaczem losów rodzin kresowych i popularyzatorem wiedzy o Kresach. Rodzinnie wywodzi się z kresowych powiatów brzeżańskiego i stanisławowskiego.

Ziemia głubczycka jest wyjątkowa pod względem pochodzenia ludności. Co wyróżnia ten skrawek Opolszczyzny na mapie regionu, a może nawet Polski?

Haniebny traktat podpisany w Jałcie prowokował ogromną migrację ludności. W okresie powojennym, gdy ta fala przesiedleń została rozpoczęta, Polacy uciekali przed banderowcami - sprawcami wielkich mordów ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Działo się to również z braku innej alternatywy życia w granicach Rzeczypospolitej. Sytuacja była tragiczna, ludzie zostali wysiedleni ze swoich domów leżących przecież na przedwojennym terytorium Państwa Polskiego. Przez reżym Stalina zostali potraktowani w sposób bardzo okrutny.

Dzisiejszy powiat głubczycki przyjął ogromną liczbę mieszkańców Kresów Wschodnich, zwłaszcza z czterech województw: wołyńskiego, stanisławowskiego, tarnopolskiego i lwowskiego.

Badania naukowe przeprowadzane na ziemi głubczyckiej przeze mnie oraz moich kolegów i koleżanki, wykazały, że grubo ponad 30 tys. przesiedleńców przybyło do Głubczyc i osiedliło się w okolicznych miejscowościach. W skali Polski więcej ludzi przyjechało tylko do punktu w Psim Polu [Wrocław - przyp. red.].

Kresowiacy stanowili około 70 proc. powojennej ludności ziemi głubczyckiej. Ich potomkowie żyją tutaj do dziś.

Zbiera pan relacje, dokumenty, archiwalne zdjęcia głubczyckich kresowian. Powstają z tego ciekawe publikacje. Siłą rzeczy ma pan kontakt z rodzinami kresowymi. Czy tożsamość kresowa jest żywa?

Rzeczywiście wydaliśmy kilka bardzo ciekawych publikacji. To tak zwana Trylogia Kresowa, trzy duże publikacje. Do tego dwa albumy pięknie ilustrowane, pokazujące właśnie Kresy Wschodnie, wyjątkową kulturę, życie codzienne na Kresach. Podczas zbierania tych materiałów przeprowadziłem osobiście dziesiątki wywiadów, z których wynika, że ludzie nadal nie mogą pogodzić się z tym, co się stało na Wschodzie. To wielka trauma i ból. Wielokrotnie widziałem w oczach moich rozmówców łzy. Mimo wszystko takie rozmowy trzeba przeprowadzać, bo to jest ostatnie pokolenie, które może nam cokolwiek powiedzieć. Spieszmy się dokumentować prawdę.

Czy trauma przeżytego ludobójstwa i opuszczenia rodzinnych stron przechodzi na kolejne pokolenia?

To jest bardzo ciekawa sprawa. Starsze pokolenie, które w bezpośredni sposób przeżyło tę traumę, przekazuje swoją wiedzę młodzieży, pokazuje korzenie. To się udaje. Zresztą takie jest też zadanie historyków. W głowach młodego pokolenia tworzy się świadomość, że nie możemy zapominać o korzeniach. Już dawno ktoś powiedział, że nie będzie przyszłości bez historii, bez tego, co było w przeszłości. To jest absolutna prawda.

Czego domagają się kresowianie i ich potomkowie? Czy chodzi o przeprosiny?

Nie tylko. Chodzi o pewne kwestie dotyczące prawdy historycznej. Wielokrotnie słyszałem, jak świadkowie zadawali jedno pytanie: ile jeszcze strona ukraińska musi mieć dowodów na to, żeby nazwać po imieniu to, co się stało na Kresach Wschodnich? To było absolutnie ludobójstwo. Powinniśmy nazwać te sprawy po imieniu.

Kresowianie oczekują powiedzenia prawdy i wypowiedzenia prawdziwego „przepraszam”. Nie ogłoszonego gdzieś w mediach, ale faktycznego zrozumienia ogromu tragedii. To „przepraszam” rozciąga się na inne kwestie, na przykład ulice, które nie będą nosiły imienia Stepana Bandery. Hołdowanie zbrodniarzom z OUN-UPA jest czymś, czego my się obawiamy.

Wyobrażam sobie, że dzisiejsza wolna Ukraina może być zbudowana bez kompleksów. Aby wejść w struktury świata europejskiego, prawdziwe demokratycznego, takie oczyszczenie powinno nadejść. Jedynym środkiem oczyszczania jest właśnie mówienie prawdy. Dopuszczenie do tego, abyśmy mogli urządzić normalny pochówek naszym pomordowanym bliskim. To jest dla nas bardzo ważne. Nie chcemy, aby Polacy patrzyli na Ukraińców, jak na wrogów. Trzeba prowadzić badanie naukowe w Polsce i na Ukrainie, i cały czas mówić prawdę. Tworzenie miejsc pamięci to początek tego wszystkiego, co powinno dzisiaj łączyć te dwa narody. Tym bardziej, że my teraz naprawdę Ukraińcom bardzo pomagamy. Teraz jest idealny moment.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia