Mało która nowelizacja prawa wzbudziła ostatnio tak mocne protesty środowiska naukowców. Protestują muzealnicy i archeolodzy. Rada Ochrony Dziedzictwa Archeologicznego apeluje, aby projekt odrzucić w całości, bo państwo polskie powinno dbać o historyczne i archeologiczne dziedzictwo kulturowe, które jest nieodnawialne, czyli raz zniszczone nie da się już odtworzyć. Naukowcy ostrzegają, że zmiany w ustawie o ochronie zabytków spowodują masowy wywóz z Polski odnalezionych cennych historycznie, a często też wartościowych przedmiotów. Możemy się wręcz stać celem turystyki archeologicznej, bowiem po tak duże liberalizacji przepisów przyjadą do nas poszukiwacze z całej Europy.
100 tysięcy detektorystów
Według różnych szacunków w Polsce jest od 100 do 200 tysięcy tzw. detektorystów albo eksploratorów, który kupili sobie za tysiąc złotych wykrywacz metalu i chodzą na poszukiwania. Większość z nich bawi się sprawdzając ogrody sąsiadów. Jest w tym gronie grupa wybitnych specjalistów, znawców historii, którzy dokonują bardzo cennych odkryć i pomagają poszerzyć stan wiedzy historycznej. Jest też wąskie grono ludzi nastawionych na zarobek ze sprzedaży „fantów”, którzy potrafią splądrować znane stanowisko archeologiczne czy starożytny cmentarz.
Obowiązujące obecnie zapisy ustawy o ochronie zabytków wszystkie te działania traktują w jednakowo surowy sposób. Aby legalnie prowadzić poszukiwania trzeba wystąpić o zgodę do wojewódzkiego konserwatora zabytków, opisać dokładnie swoje zamierzenia, a konserwator i tak często nakłada obowiązek udziału profesjonalnego archeologa w poszukiwaniach. Bez takiej zgody poszukiwania są przestępstwem, za które grozi do 2 lat więzienia.
- Samo wyjęcie detektora naraża ludzi na zarzut karny – mówił w Sejmie Jacek Wielgus, prezes Polskiego Związku Eksploratorów.
Rocznie w Polsce do państwowych służb konserwatorskich trafia około tysiąca takich wniosków, z których część jest odrzucana. Na Opolszczyźnie do legalnych poszukiwań dopuszcza się amatorów min. na terenie Miejsca Pamięci w Łambinowicach, ale też czasem przy poszukiwaniu pozostałości po II wojnie śwaitowej. Szacunki mówią, że nielegalnych akcji poszukiwawczych jest nawet 100 tysięcy rocznie i to pomimo sankcji karnych.
Klik i zaczynam poszukiwania
W czerwcu do Sejmu trafiła nowelizacja ustawy o ochronie zabytków, która proponuje liberalizację zapisów o amatorskim poszukiwaniu zabytków. Grupa posłów chce, aby zgłaszanie amatorskich poszukiwań odbywało się za pośrednictwem internetowej aplikacji – cyfrowego rejestru. Prace można zacząć zaraz potem. Detektorysta uruchamia aplikację i od razu wie, czy w tym miejscu może poszukiwać. Kategoryczny zakaz będzie bowiem dalej dotyczył miejsc objętych ochroną konserwatorską, zabytków, stanowisk archeologicznych, cmentarzy, miejsc pamięci (jest ich w Polsce ok. 600 tysięcy). Jeśli poszukiwacz coś znajdzie, to zrobi zdjęcie i od razy wyśle w aplikacji do wojewódzkiego konserwatora, który będzie miał 5 dni na ocenę wartości znaleziska i ewentualne przejęcie poszukiwań. Za znalezisko będzie się też należała nagroda finansowa, choć równie dobre może to być honorowy dyplom czy bezpłatny wstęp do muzeów.
- Ministerstwo Kultury jest życzliwe wobec tego projektu – mówił w Sejmie wiceminister Jarosław Sellin. – Rozwój środowiska wyedukowanych pasjonatów, to zjawisko społeczne, którego nie sposób nie zauważyć. (…) Minister ma dużą ochotę wręczać te nagrody, bo bardzo często eksploratorzy odnajdują cudowne rzeczy. Jeśli uczciwie to zgłoszą i przekażą, to naszym zdaniem nagroda się należy. Obecnie obowiązuje zasada, że nagradza się tylko przypadkowe znaleziska. To chyba nie jest najwłaściwsze.
Nowelizacja ustawy o ochronie zabytków błyskawicznie przeszła dwa czytania w Sejmie i 13 lipca została przyjęta w głosowaniu plenarnym, bez poprawek. Obecnie zajmie się nią Senat.