5 lutego 1919 r. naczelnik państwa wydał dekret. Waluta odrodzonej Polski będzie nazywać się… lech. I będzie dzielić się na 100 groszy - ogłosił Józef Piłsudski.
Brak własnej waluty był jednym z najbardziej palących problemów powstającego na nowo po 120-letnim okresie rozbiorów państwa. Dlatego narodowa debata o tym, jak nazwać pieniądz, który wejdzie do użycia w miejsce niemieckich marek, carskich rubli i koron nieistniejących już Austro-Węgier, rozpoczęła się tuż po odzyskaniu niepodległości.
Szybko udało się tylko ustalić, jaki pieniądz stanie się tymczasowym środkiem płatniczym w Rzeczypospolitej. Ze stricte praktycznych przyczyn padło na markę polską - wprowadzoną przez Niemców na terenie ich zaboru i terenów zaboru rosyjskiego okupowanych w trakcie I wojny światowej. Marka była już w obiegu, istniała i funkcjonowała instytucja powołana do jej emitowania - czyli Polska Krajowa Kasa Pożyczkowa, w dodatku zaś w jej skarbcu spoczywały spore zapasy gotowych banknotów. Grzechem byłoby z tego nie skorzystać.
Marka polska - jako produkt niemiecki - nie nadawała się jednak absolutnie na "prawdziwą" polską walutę. W Sejmie i na poziomie rządowym debatowano więc, jak nazwać i zdefiniować nowy polski pieniądz.
Złoty bynajmniej nie był tu jedynym kandydatem. Choć jako osobna waluta związana sztywnym kursem z rublem utrzymał się długo na terenie zaboru rosyjskiego, bynajmniej nie każdy postrzegał to jako argument za tym, by nowy polski pieniądz nazwać właśnie tym mianem. Zdeklarowani przeciwnicy złotego podkreślali właśnie to, że waluta przez lata emitowana była pod rosyjskim nadzorem - i że w tym sensie różni się już niewiele od marki polskiej. Do złotego przyzwyczajeni byli mieszkańcy Kongresówki, ale Polacy z zaboru pruskiego czy austriackiego zdążyli już o nim zapomnieć.
Dlatego pojawiły się kontrpropozycje. Pol - od nazwy kraju, a przy tym będący analogią do francuskiego franka. Piast - na cześć pierwszej polskiej dynastii królewskiej. I wreszcie lech - nawiązujący do legendy o Lechu, Czechu i Rusie. Zwolennicy złotego byli od początku w większości, mimo wszystko jednak decyzja nie została podjęta.
Józef Piłsudski postanowił więc przeciąć spór w swoim charakterystycznym stylu. Najbardziej spodobała mu się nazwa "lech" - podobno dał się tu przekonać Józefowi Englichowi, ówczesnemu ministrowi skarbu. Zniecierpliwiony przeciągającą się debatą chciał zadecydować samemu.
Wydany przez Piłsudskiego dekret o lechu wywołał jednak wzburzenie w Sejmie. Nazwa "lech" nie wzbudziła też entuzjazmu Stanisława Karpińskiego - szefa Polskiej Krajowej Kasy Pożyczkowej. Zwolennicy złotego przeszli do kontrofensywy.
Wirtualny lech istniał - wyłącznie na podpisanym przez Piłsudskiego dokumencie - niespełna miesiąc. Pod koniec lutego 1919 r. Sejm przegłosował ustawę, w myśl której nazwą nowej waluty miał być "złoty". Od tej pory nikt już tego nie kwestionował.
Witold Głowacki