Niechęci do Hozjusza trzeba szukać w czasach, gdy w Rzeczypospolitej ścierały się katolicyzm z protestantyzmem. To wtedy dorobiono mu czarną legendę „katolickiego ortodoksa” i nienawistnika. Ale po prawdzie sam Hozjusz barankiem nie był - tym, którzy przyjęli luteranizm lub kalwinizm, odmawiał miana chrześcijan, a herezję uważał za największe wykroczenie przeciwko Bogu i Kościołowi. Nie pomagał mu także jego porywczy temperament.
Szczeble drabiny
Stanisław Hozjusz przyszedł na świat w 1504 r. w Krakowie. Nie był szlachcicem, tylko synem mieszczanina niemieckiego pochodzenia. Jego ojciec Ulryk pełnił urząd horodniczego Wilna i to właśnie tam przyszły kardynał spędził dzieciństwo. W wieku 16 lat Stanisław otrzymał tytuł bakałarza sztuk wyzwolonych na Akademii Krakowskiej, co dowodzi, że był człowiekiem oczytanym, ale też głęboko wierzącym. Przez kilka lat nauczał dzieci magnackie na dworze biskupów krakowskich Jana Konarskiego i Piotra Tomickiego, oraz – w duchu epoki – wydawał własne poezje. Składał głównie elegie i epigramy, zawsze po łacinie, w których sławił czołowe osobistości Rzeczypospolitej. Należał wówczas do wielbicieli Erazma z Rotterdamu, lecz wkrótce jego twórczość nabrała wydźwięku zdecydowanie antyluterańskiego. Okres jego młodości przypadł bowiem na burzliwy czas rozłamu w Kościele katolickim. Hozjuszowi nie podobała się działalność Lutra i skutki reformacji, ale popierał działania mające doprowadzić do poprawy funkcjonowania Kościoła katolickiego. W tej kwestii zgadzał się z Erazmem, którego podziwiał i z którym prowadził korespondencję. W latach 1530-1534 Hozjusz studiował w Bolonii oraz Padwie i uzyskał stopień doktora obojga prawa. Po powrocie do Polski rozpoczął pracę w kancelarii koronnej, a wkrótce został mianowany sekretarzem królewskim. Była to, mówić dzisiejszym językiem, błyskawiczna ścieżka kariery.
Reformacja – dzieło diabelskie
Aż trudno uwierzyć, ale dopiero w 1543 r., tuż przed czterdziestką, Hozjusz przyjął święcenia kapłańskie i zaczął systematycznie wspinać się po szczeblach hierarchii kościelnej. W 1549 r. został mianowany biskupem chełmińskim, a dwa lata później warmińskim. Na synodzie piotrkowskim w 1551 r. nakłonił biskupów polskich do zaprzysiężenia ułożonego przez siebie „Confessto fide catholicae Christiana” („Wyznanie wiary katolickiej”), które ukazało się drukiem po raz pierwszy w 1553 r. i jeszcze za życia autora doczekało się 30 wydań i wielu tłumaczeń. „Confessio” posiadało ważne znaczenie doktrynalne, gdyż sformułowało program odnowy w Kościele katolickim. Można rzec, że za główną życiową misję wyznaczył sobie zwalczanie ciągle rozwijających się ruchów protestanckich i wkrótce stał się największym zwolennikiem kontrreformacji, czyli działań podejmowanych przez Kościół katolicki, których celem było zahamowanie rozwoju reformacji w Polsce. W 1558 r. Hozjusz wyjechał do Rzymu, gdzie pracował początkowo w kurii papieskiej, a następnie – jako nuncjusz – został wysłany do Wiednia. Tam, na dworze Habsburgów, zabiegał o wznowienie soboru powszechnego. Był jednym z pięciu legatów papieskich na ostatnią sesję soboru trydenckiego i przewodniczył obradom soborowym. Był, co zrozumiałe, zdecydowanym przeciwnikiem ustępstw na rzecz protestantów i bronił pozycji Stolicy Apostolskiej.
Kardynał z Warmii
Rok 1561 to ważny moment w CV Hozjusza: papież Pius IV uczynił go kardynałem. A gdy dwa lata później sobór dobiegł końca, wysłał go z powrotem do Polski. Po dziesięciu latach starań, w 1564 r., Hozjuszowi udało się sprowadzić nad Wisłę jezuitów. Zakon ten był całkowicie oddany papieżowi i stanowił jego główny oręż w zwalczaniu protestantyzmu, szczególnie poprzez edukację i kaznodziejstwo. Można powiedzieć, że Kościół w Polsce zawdzięcza Hozjuszowi przejście przez XVI-wieczną burzę reformacji i kontrreformacji bez takich strat i rozdarcia wewnętrznego jak na zachodzie Europy. Wielu historyków uważa, że na konklawe w 1656 r. Hozjusz (jako „Kardynał z Warmii”), był jednym z kandydatów do tronu papieskiego. Obrano jednak dominikanina Antonio Michele Ghislieriego, czyli Piusa V. Kardynał w 1569 r. przeniósł się na stałe do Rzymu, gdzie papież powierzał mu rozmaite funkcje związane z polityką zagraniczną. Mimo przebywania z dala od ojczyzny nie zapomniał o rodakach. Z własnej kieszeni ufundował np. budowę pierwszego polskiego domu pielgrzyma w Wiecznym Mieście, połączonego z biblioteką i świątynią. Kościół ten, noszący wezwanie św. Stanisława, użytkowany jest do dziś. Ale prowadził także starania o spadek po królowej Bonie. O jego pozycji świadczy fakt, że był członkiem wielu dykasterii rzymskich, a w 1574 r. został penitencjariuszem większym – znaczy to tyle, że był sędzią w najwyższym sądzie kościelnym Kościoła rzymskokatolickiego, tzw. Trybunale Pokuty, rozpatrującym sprawy sumienia. Wsławił się tym, że nie ustawał w pracy. Dorobek literacki Hozjusza, jak skrupulatnie wyliczył ks. Czesław Żak, był zdumiewający. Kardynał pozostawił po sobie aż 10 tys. listów. Co więcej, tylko w XVI w. wydanych zostało 12 edycji zbiorów jego dzieł. Najbardziej poczytna praca Hozjusza to oczywiście wspomniana już „Confessio fidei catholicae Christiana”.
Poglądy Hozjusza
Teologiczno-filozoficzne poglądy Hozjusza są zgodne z ortodoksją katolicką, opartą o św. Augustyna. Podobnie jest z jego eklezjologią. Na uwagę zasługują jednak jego teksty polityczne i polemiczne. Pisma te będące owocem dysput z polskimi i niemieckimi ewangelikami odznaczały się erudycją, ciętością języka oraz kunsztowną łaciną. Hozjusz stał na gruncie ortodoksji katolickiej i bronił papiestwa. Dlatego też był przeciwnikiem liturgii w językach narodowych, posuwając się do zachwalania ignorancji ludu jako rzeczy pożytecznej, sprzyjającej pobożności. Historycy Kościoła i teologowie oceniają niekiedy, że Hozjusz „nie był wybitnym teologiem, za to był zdolnym i pracowitym organizatorem”. Wszystkie swoje działania w Polsce kierował przede wszystkim przeciwko reformacji, którą uważał za wielkie zło. O swoich oponentach nie potrafił myśleć inaczej, niż w kategoriach starcia religijnego – np. sprawców napaści na kościół ewangelicki w Krakowie (przeszedł do historii jako tzw. Tumult krakowski) pochwalił słowami: „Czego nie śmiał ani król, ani biskupi, to zrobić się ośmielili studenci akademii krakowskiej, godni wiekuistej pamięci, których chwałę cały Kościół sławić będzie”. Miał swoje dziwactwa (gdy otrzymał list od bpa Jakuba Uchańskiego napisany po polsku, oburzył się, że „lingua catholica hoc est latina”), był przy tym człowiekiem niezwykle pobożnym. Niedługo po śmierci rozpoczęto starania o jego beatyfikację (zmarł 5 sierpnia 1579 r. w Capranice pod Rzymem). Formalny proces został wszczęty dopiero w 1923 r. przez diecezję chełmińską, a następnie w 1975 r. przejęty przez diecezję warmińską. W 2006 r. w Olsztynie wznowiono jego proces beatyfikacyjny i ustanowiono trybunał na szczeblu diecezjalnym.