Duchowny niepokorny. 47 lat temu zmarł ksiądz Roman Kotlarz. Pochodził z Koniemłotów koło Staszowa, pracował w Pelagowie koło Radomia

Ksiądz Roman Kotlarz
Ksiądz Roman Kotlarz
Już w okresie dzieciństwa czuł się niezwykle związany z Bogiem. Duchowny urodzony w Koniemłotach w powiecie staszowskim miał stać się zapomnianą ofiarą komunistycznego totalitaryzmu. 18 sierpnia 1976 roku zmarł ksiądz Roman Kotlarz, który ostatnie lata życia poświęcił radomskim robotnikom.

Duchowny niepokorny. 47 lat temu zmarł ksiądz bohater Roman Kotlarz

Roman Kotlarz urodził się 17 października 1928 roku w wielodzietnej rodzinie chłopskiej w Koniemłotach. Okres jego dzieciństwa przypadł na moment szczególny – czas wojny oraz niemieckiej okupacji. W 1948 roku zdecydował się na wstąpienie do sandomierskiego seminarium duchownego. Nie był wybitnym uczniem. Miał problemy z uzyskaniem matury. Wkrótce rozpoczął jednak studia teologiczne w Krakowie. W 1952 roku Kotlarz wrócił do seminarium duchownego w Sandomierzu. Dwa lata później przyjął święcenia kapłańskie od biskupa sandomierskiego Jana Kantego Lorka.

Osoby, które poznały Romana Kotlarza jako księdza wskazywały, że miał on niezwykły dar wygłaszania kazań oraz przyciągania ludzi.

Może wynikało to z tego, że trudne prawdy wiary wygłaszał z ambony prostym, komunikatywnym językiem, bez intelektualnego zacięcia (którego zresztą nie miał), a może po prostu z tego, że przesiąknięty na wskroś autentyczną wiarą bardziej przemawiał sercem niż rozumem, przez co łatwiej trafiał do słuchaczy. W każdym razie, ten rodzaj przekazu, zjednywał mu zawsze – w każdej parafii, do której go kierowano – sympatię wiernych

– charakteryzował księdza Romana Kotlarza, ksiądz doktor Szczepan Kowalik, autor publikacji o pochodzącym z Koniemłotów duchownym.

Dla ludzi, przeciw władzy

Zjednywanie sobie ludzi oraz przyciąganie ich do Kościoła oraz Boga nie mogło ujść uwadze komunistycznym władzom w Polsce. Tej wyjątkowe cechy nie przysparzały księdzu przyjaciół w kręgach rządzących. Słowa, które padały z ambony podczas kazań musiały drażnić ich szczególnie mocno.

W 1956 roku ksiądz Kotlarz został wikariuszem w Szydłowcu. Tam też popadł w pierwszy konflikt z władzami państwowymi. Wkrótce wierni stanęli murem za swoim pasterzem. Podpisali list, w którym pisali o jego „gorliwej i bezinteresownej pracy”, „moralnym wydźwignięciu” oraz „pięknych kazaniach”.

Młody duchowny szczególną opieką zawsze otaczał młodzież. W rozmowach z nią podkreślał antyreligijną propagandę obecną szczególnie w szkolnej edukacji. Według historyka księdza profesora Bogdana Stanaszka, ksiądz Kotlarz regularnie wygłaszał płomienne i zdecydowanie antykomunistyczne przemówienia.

Młodzieży! Nie wierzcie w to, co mówią wam w szkołach, że Boga nie ma i nie było na ziemi. Bóg był, jest i będzie, a historia jest zmienna. Jaki by nie był rząd, który prześladuje Kościół katolicki, długo nie powojuje… Państwo, które wojuje z Bogiem upaść musi jak Hitler

– mówił duchowny w 1959 roku. Nigdy nie zrezygnował z przekazywania niewygodnej dla władz prawdy.

Ksiądz Roman Kotlarz. Komunistów się nie bał

W 1956 roku Roman Kotlarz został przeniesiony na wikariat do Żarnowa w powiecie koneckim. Ówczesny proboszcz parafii, ksiądz Władysław Zdąbłasz sam prosił o jego „zabranie w inne miejsce”, gdyż jego energiczne i nieprzejednane usposobienie mogło spowodować liczne konflikty z miejscowymi władzami państwowymi.

W 1958 roku znalazł się w parafii w Koprzywnicy. Tam stanął w obronie krzyży w miejscowej szkole. Ponownie po jego stronie opowiedzieli się wierni. Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Kielcach postawiło jednak na swoim żądając „zdjęcia” księdza z pracy w parafii. W piśmie do biskupa Lorka wskazywano, by przenieść go tam, gdzie nie będzie prowadził wrogiej, antypaństwowej działalności. Następnie był wikariuszem w Mircu w obecnym powiecie starachowickim, Kunowie w obecnym powiecie ostrowieckim oraz Nowej Słupi w powiecie kieleckim.

Ksiądz Roman Kotlarz. U boku robotników

W 1961 roku został wikariuszem w parafii Pelagów niedaleko Radomia. Jednocześnie pełnił funkcję kapelana w szpitalu psychiatrycznym w Krychnowicach. O jego zaangażowaniu na rzecz wiernych świadczy fakt, że wiódł ubogie życie. Wszystko, co miał oddawał bardziej potrzebującym. W 1970 roku pojawił się kolejny konflikt z władzami. Wobec księdza Romana Kotlarza wszczęto postępowanie w związku z jego „szkodliwą działalnością dla Państwa”.

Najtrudniejsze chwile w życiu księdza Kotlarza miały dopiero nadejść. 25 czerwca 1976 roku pojechał do Radomia, gdzie miały miejsce strajki robotnicze. Natknął się na tłumy protestujących, których błogosławił. Temat ten był przez niego był poruszany na niedzielnych mszach. Szczególnie ważnie miejsce zajął wtedy, kiedy na robotników z Radomia spadły pierwsze represje.

Ksiądz Roman Kotlarz. „Naturalna” śmierć

12 lipca 1976 roku przeprowadzono z duchowym „rozmowę ostrzegawczą”. Prokurator groził księdzu podjęciem odpowiednich kroków prawnych. Kapelan nie posłuchał jednak władz. Te postanowiły prowadzić również nieoficjalne działania wobec niepokornego Romana Kotlarza. W okolicach kościoła w Pelagowie pojawili się funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Wszystko miało wyglądać na bandycki napad. Ksiądz został brutalnie pobity. Był bardzo wyczerpany zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Miał duże problemy z poruszaniem się.

W połowie sierpnia jego stan znacznie się pogorszył. Znalazł się w szpitalu. Według zachowanych relacji ksiądz Roman Kotlarz zmarł w wielkich męczarniach rano 18 sierpnia 1976 roku. Dwa dni później odbyły się w Pelagowie uroczystości pogrzebowe. Po powstaniu „Solidarności” jej działacze domagali się od władz wyjaśnienia przyczyn śmierci księdza Kotlarza. Sprawę umorzono w 1982 roku. Sprawę śmierci duchownego próbowano również wyjaśnić w latach 90. Według ustaleń prokuratury odpowiedzialni za ciężkie pobicie mieli być nieżyjący funkcjonariusze związani z komunistycznym aparatem bezpieczeństwa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata

Polecane oferty

* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia