Władysław Liniarski, pierwszy z prawej podczas uroczystości w 1934 r. w Zambrowie. Dowódca 62 pp odbierał plakietkę z herbem Zambrowa w dowód wdzięczności za wyzwolenie miasta w sierpniu 1920 r.
(fot. Archiwum Kuriera Porannego)
Potem zaczęły się problemy, wybuchła wojna, wyjechał w głąb Rosji i kontynuował naukę w gimnazjum Polskiej Macierzy Szkolnej w Moskwie. Wrócił na tyle szybko w Kieleckie, że wstąpił do Polskiej Organizacji Wojskowej, a w maju 1919 r. rozpoczął służbę wojskową.
Zasilił kadry kwatermistrzowskie, uczęszczał na kurs oficerski, dopiero jednak w 1922 r. uzyskał świadectwo dojrzałości. Nie był to zatem imponujący start, ale trzeba zważyć na liczne trudności, niekorzystne okoliczności.
Z 1922 r. zachował się rysopis służbowy: wzrost 163 cm, waga (tylko) 59 kg, brunet, oczy niebieskie, twarz proporcjonalna, braków szczególnych brak. Był już wówczas Władysław Liniarski żonaty z Ireną Bojanowską. Jako podoficer zdolny, uczciwy i pracowity, "zawsze uprzejmy, grzeczny, zdyscyplinowany", wywiązujący się bez zarzutów z obowiązków w sierpniu 1924 r. uzyskał mianowanie na stopień podporucznika, choć i tym razem nie obyło się bez kłopotów. Dodajmy bardzo ważny fakt, że w 1925 r. Liniarski został szczęśliwym ojcem córeczki imieniem Zosia.
Odnotowany jest pobyt Liniarskiego w Szkole Podchorążych Piechoty ("Słup granitowy armii polskiej") w Komorowie (obecnie w granicach Ostrowi Mazowieckiej), gdzie był m.in., wykładowcą. W 1934 r. nastąpiła bardzo istotna zmiana, por. Liniarski znalazł się w 62 pułku piechoty w Bydgoszczy jako dowódca plutonu, szybko awansował na adiutanta dowódcy pułku i kapitana. Zyskiwał też coraz lepsze opinie, podkreślano "na każdym kroku ideowe pojmowanie służby", perfekcyjność w działaniu.
Na wojnę wyruszył Liniarski na czele 1. batalionu 62 pp, walczył na pozycji pod Bydgoszczą, potem cofał się ku Warszawie. Pod Brochowem został ranny w brzuch, a rozbity pułk Niemcy okrążyli w Puszczy Kampinoskiej. Ranni znaleźli się w szpitalu polowym w Rawie Mazowieckiej, skąd późniejszy komendant AK uciekł i kurował się w Częstochowie.
W styczniu 1940 r. Liniarski został zaprzysiężony na członka Związku Walki Zbrojnej, a jesienią 1940 r. wraz z dwoma innymi oficerami dostał od komendanta głównego płk. Stefana Roweckiego ("Grota") rozkaz przejścia na tereny Białostocczyzny okupowanej przez Sowietów. Taka misja wymagała szczególnych umiejętności i cech charakteru.
20 października ppłk Józef Spychalski ("Maciej Samura"), kpt. Jan Szulc ("Prawdzic") i mjr Władysław Liniarski przekroczyli granicę sowiecko-niemiecką i przemieścili się w kierunku Zambrowa. Niecały miesiąc później Spychalski wpadł w zasadzkę NKWD w Morusach koło Tykocina, a na początku 1941 r. podobny los spotkał Szulca.
Tak dowodzenie obszarem Białystok przeszło na Władysława Liniarskiego. Do lata 1941 r. udało się scalić w Białostockiem około 70 różnych grup. NKWD pozyskało niestety licznych współpracowników, okazało się skuteczne w likwidowaniu zwłaszcza słabszych grup oporu.
Liniarski z wielką energią podjął działanie, ale i z wrodzoną skrupulatnością oraz ostrożnością. W końcu grudnia 1940 r. zalecił członkom konspiracji, by zaniechali niepotrzebnego manifestowania postaw antysowieckich i naboru osób niepewnych. NKWD trafiło na tropy komendanta "Mścisława", ale mylnie ustaliło, że chodzi o Milewskiego.
Po zmianie okupantów ZWZ okrzepł, w lutym 1942 r. został przekształcony w Armię Krajową i to jest temat na wciąż oczekiwany tom. "Mścisław" (ppłk od IV 1942 r.) okazał się znakomitym konspiratorem, często zmieniał kwatery (w Białymstoku u Dolińskich przy ul. Wiktorii 15), używał kilku pseudonimów (także "Wuj", "Stryj", "Jan"), ograniczył do minimum wyjazdy do Warszawy, unikał niepotrzebnych kontaktów.
Zasady te wpajał swoim podkomendnym, zwalczał gadulstwo i picie bimbru. Zmienił nawet częściowo przesłania akcji "Burza", by chronić przede wszystkim ludność. W połowie 1944 r. okręg białostocki AK liczył ponad 33 tys. osób zaprzysiężonych, ale do walki mogło stanąć tylko ok. 5,5 tys. uzbrojonych.
Z nich zmobilizowano 2,5 tys. żołnierzy. Ppłk W. Liniarski nie zdekonspirował AK po przejściu frontu i nie podporządkował się rozkazowi o rozwiązaniu AK, więc w lutym 1945 r. uformowały się na Białostocczyźnie struktury Armii Krajowej Obywateli (AKO). Jednocześnie chciał zapobiec patologiom. Napisał w rozkazie: "Dowódca, który patrzy jak jego żołnierze rabują, staje się mimo woli przywódcą i hersztem szajki zbójeckiej".
12 czerwca lub lipca 1945 r. Liniarski (płk od kwietnia 1944 r.) zaproponował w liście do wojewody Stefana Dybowskiego, że ujawni organizację AK, jeśli władze zwolnią z więzień członków AK i zapewnią, że ujawniający się nie będą represjonowani.
31 lipca 1945 r. "Mścisław" został aresztowany przez UB w Brwinowie pod Warszawą.
Był przesłuchiwany około 20 razy w śledztwie w więzieniu mokotowskim.
20 maja 1946 r. ogłoszono wyrok: kara śmierci. Bierut - wskutek wielu zabiegów obrony - skorzystał z prawa łaski i zamienił wyrok na 10 lat więzienia.
2 października 1946 r. w Warszawie zastrzelona została przez żołnierza konspiracji Irena Liniarska ("Ciotka"). Wyrok taki wydano na podstawie fałszywego podejrzenia, że żona ujawnia UB ważne dane i dla wykupienia męża zużyła część funduszów okręgu. Wyrok wykonał "R", znany dobrze Irenie, a ta prowadziła w czasie okupacji punkt kontaktowy, wzięła udział w Powstaniu Warszawskim jako łączniczka i sanitariuszka.
13 kwietnia 1954 r. wycieńczony więzień (m.in. 6-krotnie chorował na żółtaczkę) wyszedł na wolność. W połowie 1955 r. podjął pracę zawodową.
W 1965 r. Liniarski został przyjęty do ZBoWiD, co umożliwiło niesienie nieocenionej pomocy swych byłym podkomendnym. Zaczął zbierać materiały, dzięki czemu mogły ukazać się 3 tomy o działalności AK na Białostocczyźnie. Jeśli tylko siły i finanse pozwalały, jeździł na spotkania ze współtowarzyszami walk, uczestniczył w uroczystościach.
Pozostał wielkim autorytetem, umiłowanym komendantem i skromnym człowiekiem choć był i kawalerem Krzyża Orderu Virtuti Militari, czterokrotnie i Krzyża Walecznych. Został członkiem m.in. opozycyjnego Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela.
I tak można długo opowiadać o niezwykłości tego kombatanta, oficera, Polaka, gorliwego katolika. W 1979 r. miał wylew, więc rok później wyznaczył tzw. Radę Dziesięciu ze swym adiutantem ks. Stanisławem Kossakowskim, który mi wiele o swym kochanym dowódcy opowiadał, podobnie jak i inni akowcy z Białostocczyzny. Płk Władysław Liniarski "Mścisław" zmarł 12 kwietnia 1984 r., spoczął na warszawskich Powązkach.
Dopiero w 1994 r. sąd uznał za nieważny hańbiący wyrok z 1946 r. Staraniem braci akowskiej w kościele św. Stanisława na warszawskim Żoliborzu zawisła tablica, w Białymstoku i Siemiatyczach są ulice Władysława Liniarskiego, we wrześniu 2010 r. prezydent B. Komorowski odznaczył "Mścisława" pośmiertnie Krzyżem Kawalerskim OOP. Bardzo to jednak skromne upamiętnienia i uhonorowania. A nadchodzi 30. rocznica śmierci białostockiego komendanta.
ADAM CZESŁAW DOBROŃSKI, Kurier Poranny