Ludwika - Niespełniona miłość Tadeusza Kościuszki

JAROSŁAW ARMACIŃSKI
Po lewej: Tadeusz Kościuszko pod RacławicamiPo prawej: Ludwika z Sosnowskich Lubomirska
Po lewej: Tadeusz Kościuszko pod RacławicamiPo prawej: Ludwika z Sosnowskich Lubomirska
O tym, że Tadeusz Kościuszko był jednym z najwybitniejszych Polaków, bohaterem Stanów Zjednoczonych Ameryki, inżynierem wojskowym i znakomitym dowódcą, wiedzą wszyscy. Jednak nie każdy wie, że pod twardą skórą skrywał się wrażliwy i uczuciowy człowiek.

Andrzej Tadeusz Bonawentura Kościuszko to postać wyjątkowa. Przywódca insurekcji przeciwko Rosji, uczestnik walk o wolność Stanów Zjednoczonych, przyjaciel takich ludzi, jak Thomas Jefferson, Benjamin Franklin czy George Washington. Wizjoner znacznie wyprzedzający epokę, w której przyszło mu żyć. Empatyczny przeciwnik niewolnictwa, zagorzały zwolennik wolności, równości i demokracji. Przy tych wszystkich pięknych słowach nasuwa się pytanie: czy w jego życiu było jeszcze miejsce na miłość? Owszem, i nie był to przelotny romansik czy chwilowe zauroczenie. Tadeusz Kościuszko kochał i był kochany. Była to dojrzała, prawdziwa i szczera miłość, lecz jej historia nadaje się bardziej na dramat niż na balladę.

Nić sympatii

Kościuszko poznał miłość swego życia - Ludwikę Sosnowską prawdopodobnie jeszcze jako 10-letni chłopiec. Mereczowszczyzna Kościuszków na obecnej Białorusi sąsiadowała wówczas z dobrami Sosnowskich. Tadzio i Ludwika często wspólnie się bawili i pomimo różnicy wieku (Ludwika była o 5 lat młodsza), świetnie dogadywali. Po ukończeniu nauki w Kolegium Pijarów w Lubieszowie (obecnie na Ukrainie) wielkim marzeniem młodego Kościuszki było wstąpienie do Szkoły Rycerskiej utworzonej w Warszawie z inicjatywy Stanisława Augusta Poniatowskiego. Pierwsza polska uczelnia wojskowa miała kształcić kadrę oficerską na wzór szkół zagranicznych i bardzo trudno było się do niej dostać. Kościuszce to się udało i tym samym spełnił swoje marzenie. Pomógł mu w tym przyjaciel jego ojca – Józef Sosnowski – ojciec Ludwiki. Po niedługim czasie do Warszawy przybyła również Ludwika pobierać nauki na pensji dla dziewcząt. Gdy Tadeusz dowiedział się o tym, zaczął ją regularnie odwiedzać. To właśnie wtedy, między Tadeuszem a piękną i mądrą wojewodzianką, miała nawiązać się nić sympatii. Kiedy kapitan Kościuszko ukończył Korpus Kadetów, zaprosił Ludwikę na bal absolwentów. Niestety, ich drogi miały się wkrótce rozejść.

Znów pomógł ojciec Ludwiki

W październiku 1769 r. Kościuszko jako stypendysta królewski wyjeżdża do Francji. Utalentowany plastycznie, 23- letni Tadeusz uczy się rysunku i malarstwa w Królewskiej Akademii Malarstwa i Rzeźby w Paryżu. W stolicy Francji uczęszcza również do szkoły inżynieryjnej, zgłębiając wiedzę z zakresu budowy fortyfikacji. Ludwika w tym czasie kończy naukę i wraca do rodzinnej Sosnowicy. Tadeusz Kościuszko powrócił do Polski już po jej pierwszym rozbiorze. Pięcioletni pobyt w przedrewolucyjnej Francji trwale ukształtował poglądy i charakter przyszłego Naczelnika insurekcji. W tym czasie armia była zredukowana do 10 tys. żołnierzy. Kościuszko nie mógł w niej znaleźć posady. Kiedy został bez pracy i środków do życia, postanowił odwiedzić starych znajomych. Przyjechał do Sosnowicy, w której przyjęto go z otwartymi ramionami. Wojewoda smoleński Józef Sosnowski właśnie szukał dla swych córek nauczyciela języka francuskiego. Docenił wysokie wykształcenie Kościuszki i zatrudnił go jako korepetytora. Kościuszko zamieszkał w istniejącej do dziś oficynie północnej dworu Sosnowskich zwanej obecnie „Dworkiem Kościuszki”.

Plan porwania

Między Tadeuszem a Ludwiką odżyły dawne wspomnienia ze wspólnych spotkań w Warszawie. Spędzali ze sobą dużo czasu, często rozmawiając o sztuce. W czasie jednej z rozmów Ludwika zwierzyła się Tadeuszowi, że próbuje rysować. Wówczas Tadeusz zaproponował jej lekcje rysunku. Za zgodą ojca, Ludwika rozpoczęła naukę kolejnego przedmiotu. Dodatkowe lekcje dały możliwość jeszcze dłuższego przebywania ze sobą. Ich uczucie kwitło. Pokrewne dusze, marzące o wolności i równości dla wszystkich, zakochały się w sobie bez pamięci, skutecznie to ukrywając. Przez wiele miesięcy nikt nie wiedział o ich uczuciu. Kościuszko zdawał sobie sprawę, że córka wojewody smoleńskiego, połockiego, hetmana polnego litewskiego Józefa Sosnowskiego to „za wysokie progi na jego nogi”. Ale za wszelką cenę starał się przypodobać ojcu Ludwiki. Zajął się nawet urządzeniem parku otaczającego sosnowicką rezydencję. Pod okiem Kościuszki przeprowadzono pielęgnację starych drzew i sprowadzono nowe sadzonki, z których wiele posadził osobiście. Ludwika mu przy tym chętnie pomagała. Oboje byli szczęśliwi, żyli beztrosko nieświadomi tego, że decyzja o przyszłości Ludwiki dawno już zapadła. Ojciec Ludwiki – Józef Sosnowski uchodził za człowieka nieuczciwego, podstępnego i szulera. W czasie gry w karty z księciem Stanisławem Lubomirskim tak oszukał swego przeciwnika, że ten przegrał przez noc cały majątek Szarogród na Podolu. Aby wyjść z twarzą po nieudanej partyjce, książę Lubomirski zgodził się na ślub swego syna Józefa z Ludwiką. Dla Sosnowskiego było to wymarzone rozwiązanie. Wyjście za mąż za tak bogatego i dobrze urodzonego kawalera miało mocno wzbogacić rodzinę i znacznie podnieść jej status. Kiedy Tadeusz Kościuszko dowiedział się o planach Sosnowskiego, próbował natychmiast ratować sytuację. Postawił wszystko na jedną kartę i poprosił wojewodę o rękę Ludwiki. Odpowiedź była krótka: „Synogarlice nie dla wróbli, a córki magnackie nie dla drobnych szlachetków”. Po tej stanowczej odmowie Kościuszko załamał się. Zrozpaczony zwrócił się o pomoc do samego króla Augusta. Jednak w Warszawie usłyszał tylko radę, aby szybko zapomniał o Ludwice i nie zabiegał dalej o jej rękę. Kościuszko zaślepiony miłością nie posłuchał rady króla. Będąc w stolicy, skorzystał z okazji i spotkał się z dawnymi kolegami ze Szkoły Rycerskiej. Widząc wielką rozpacz Tadeusza, młodzi oficerowie doradzili mu, aby porwał ukochaną. Po namowach przyjaciół Kościuszko zdał sobie sprawę, że w jego sytuacji to jedyne, rozsądne rozwiązanie. Zaplanował uprowadzenie Ludwiki i szybki, potajemny ślub w małym kościółku. Jednak Sosnowski musiał dostać cynk o zamiarach Kościuszki. Może ostrzegł go nawet sam król, bo wojewoda stale „trzymał rękę na pulsie” i przez cały czas miał oko na córkę.

Kontakt listowny

Pewnego wieczoru Tadeusz zdecydował się na desperacki krok. Nie stosował wobec Ludwiki przemocy, bo przecież jego ukochana również chciała uciec. Nie ujechali jednak daleko. Już po kilku kilometrach dopadł ich pościg. Kościuszko wyjął szablę z pochwy gotów stanąć do walki o wybrankę serca, lecz gdy zobaczył, że na czele grupy pościgowej jedzie sam hetman Sosnowski, odłożył broń. Za swój występek niedoszły porywacz został dotkliwie pobity. Pannę odesłano do klasztoru, w którym miała przebywać aż do czasu uroczystości ślubnych. Upokorzony i załamany Kościuszko opuścił Sosnowicę. Sosnowski chciał go oskarżyć o porwanie, za co groziła nawet kara śmierci. Tadeusz został zmuszony do ucieczki z kraju i tak oto, mając 30 lat, w czerwcu 1776 r. zdecydował się na podróż do Ameryki. O mały włos nie przypłaciłby tego życiem, bo jego statek rozbił się o przybrzeżne skały. Udało mu się jednak szczęśliwie stanąć na lądzie w Filadelfii. Wziął udział w wojnie o wolność Stanów Zjednoczonych. Punktem zwrotnym wojny okazała się bitwa pod Saratogą, w której kluczową rolę odegrały fortyfikacje zaprojektowane i wykonane pod kierownictwem Tadeusza Kościuszki. W czasie, kiedy Tadeusz stawiał za oceanem pierwsze kroki, Ludwika poślubiła księcia Józefa Lubomirskiego. Po 5 latach przymusowego małżeństwa nie przestaje kochać Tadeusza. Pisze do niego list: „Tą myślą goniłam za Tobą, bo jak moja dusza była przy Tobie, tak moje serce należy do Ciebie. A tylko moją niezłączoną z duchem osobę oddałam księciu. Wyznałam to jemu przed ślubem. Wyznaję to Tobie Tadeuszu po ślubie […] Po kilku latach przybył tu Niemcewicz i on uwiadomił mnie, że żyjesz w Ameryce. Dał do przeczytania Twój list, a ja nawzajem pośpieszam Cię zawiadomić przez Juliana, że jestem sercem niezmiennie i dozgonnie Twoją Ludwiką”. W 1784 r. Kościuszko wraca do kraju. Przez pięć lat wiedzie spokojne życie w swym rodzinnym majątku Siechnowicze na Polesiu, gdzie oczekuje angażu w armii. Pozostaje w stałym kontakcie listowym z Ludwiką. Ta, zatroskana losem ukochanego, pisze list do króla z prośbą o „umieszczenie go w wojsku”. Z pewnością nie list od Ludwiki, a konieczność powiększenia armii skłania króla do mianowania Tadeusza Kościuszkę generałem brygadierem.

Miłość i obłęd

Po 14 latach od ostatniego spotkania z Tadeuszem, 21 maja 1789 r. Ludwika pisze do niego list z Sosnowicy (21 maja wyznali sobie po raz pierwszy miłość i od tamtej pory był to dla nich dzień tzw. wspominek). „Rzuć okiem, drogi przyjacielu, na datę tego listu, a ujrzysz, że jestem w miejscu wspomnień [...] Pobyt mój tutaj zawsze mnie rozrzewnia i przepędzam całe godziny na rozpamiętywaniu przeszłości [...] Rada bym, abyś był przekonany, że w nikim pod słońcem los Twój nie budzi żywszego i prawdziwszego zajęcia niż we mnie. Nie myślę nigdy o Tobie bez pewnego wzruszenia serca i duszy. Rzecz to bardzo prosta - dusza moja nie jest niewdzięczną, a tyś w niej rozwinął pierwsze uczucie tkliwości. [...] Niechaj żaden z dni Twoich [...] nie upłynie bez wspomnienia o najlepszej Twojej przyjaciółce”. Z relacji Juliana Ursyna Niemcewicza wynika, że Tadeusz Kościuszko i Ludwika Lubomirska spotkali się jeszcze raz w Warszawie w trakcie obrad Sejmu Czteroletniego. Adiutant naczelnika insurekcji zanotował wówczas: „spotkanie to było tak wzruszające, a obydwoje byli nim tak przejęci, że nie mogli mówić ze sobą; jedno i drugie oddaliło się do innego kącika salonu i płakało”. U schyłku życia Tadeusz Kościuszko osiedlił się w Szwajcarii. Ludwika Lubomirska chciała go tam odwiedzić, ale generał nie chciał spotkania. Być może sądził, że jego niemłode już serce nie wytrzyma emocji związanych z wizytą ukochanej. Wielki bohater Polski i Stanów Zjednoczonych zmarł 15 października 1817 r. Ciekawostką jest to, że w tym samym roku zmarł mąż Ludwiki - Józef Lubomirski. Ludwika żyła jeszcze 19 lat i aż do śmierci nie przestała kochać Tadeusza. Pod koniec życia jej miłość przerodziła się w obłęd. W każdym młodzieńcu, którego spotkała, widziała swego ukochanego.

Stany niepodległe?

Sosnowicka legenda głosi, że kochankowie na znak swojej miłości zasadzili w pobliskim parku dwa splecione ze sobą drzewa. Tadeusz dąb, a Ludwika sosnę. Jeszcze do niedawna można je było podziwiać w miłosnym uścisku. Niestety, czas zrobił swoje i kilkanaście lat temu sosna przewróciła się ze starości. Dąb stoi nadal w swym miejscu, tuż obok leżącej sosny i wciąż przypomina o wielkim uczuciu wielkiego Polaka. Dziś, patrząc z perspektywy czasu, można pokusić się na stwierdzenie, iż może to i lepiej, że nie doszło do ślubu nieszczęśliwych kochanków. Gdyby Tadeusz Kościuszko założył rodzinę, osiadł w kraju i nie wyjechał za ocean, to czy Stany Zjednoczone byłyby dzisiaj niepodległym państwem? Kto byłby wtedy wzorem dla kolejnych pokoleń Polaków biorących udział w Powstaniu Listopadowym, Styczniowym i Warszawskim? Czym lepiej kierować się w życiu sercem czy rozumem? Bez względu na to, jaką wybierzemy odpowiedź, pamiętajmy, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia