Ludzie w Oświęcimiu z ulgą i nadzieją przyjęli koniec koszmaru wojny. Wielu pospieszyło z pomocą wyzwolonym więźniom Auschwitz [ZDJĘCIA]

Bogusław Kwiecień
Śladem po okupacji przez wiele lat był schron wybudowany przez Niemców na Rynku
Śladem po okupacji przez wiele lat był schron wybudowany przez Niemców na Rynku Zbiory Tadeusza Firczyka
27 stycznia mija 77. rocznica wyzwolenia Oświęcimia i niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Ludzie w Oświęcimiu cieszyli się, że przeżyli koszmar wojny i okupacji. Wielu zgłosiło się do pomocy wycieńczonym więźniom obozu.

Pierwsze oddziały Armii Czerwonej weszły do Oświęcimia 27 stycznia 1945 roku ze wschodu, od strony Monowic. Była sobota, mroźny, słoneczny dzień. W południe mieszkańcy zobaczyli pierwszych żołnierzy z pepeszami na Rynku, którzy poszli dalej w kierunku obozu Auschwitz-Birkenau.

Wyzwolenia w obozach Auschwitz, Birkenau i Monowitz doczekało około 7 tys., w większości chorych i skrajnie wyczerpanych, więźniów. Część z nich, o ile pozwalał na to stan zdrowia, powróciła do domów.

Z pomocą więźniom

Pozostali zostali umieszczeni w szpitalach zorganizowanych w pierwszych dniach wolności na terenie obozów przez sowieckie wojskowe służby medyczne, a potem Polski Czerwony Krzyż. Trafiło do nich ponad 4,5 tys. byłych więźniów z ponad 20 państw, w większości Żydów. Wśród leczonych było także ponad 200 dzieci w wieku do 15 lat.

Co najmniej kilkudziesięciu chorych znalazło pomoc w małych szpitalach naprędce przygotowanych przez mieszkańców Oświęcimia, Brzeszcz i okolic. Do jednej z takich placówek w Brzeszczach trafiły 23 więźniarki z 24 dzieci, w tym niemowlęta. Kierowali nią lekarze: Józef Sierankiewicz, Jan Drzewiecki i Ernest Eriebe, a w leki zaopatrywała bezinteresownie właścicielka miejscowej apteki Maria Bobrzecka. Chorzy znajdowali gościnę także w prywatnych domach.

Z pomocą wycieńczonym więźniom pospieszyło 150 ochotników, w większości z Oświęcimia i okolic. Wśród nich 20-letni Eugeniusz Daczyński, który był sanitariuszem w bloku 10. Wcześniej na własne oczy widział, jak Niemcy obchodzili się z więźniami, gdy pracował razem z nimi przy budowie elektrowni w fabryce niemieckiego koncernu IG Farben. W pomoc zaangażowane były także siostry serafitki. W ich klasztorze znalazła opiekę część więźniów.

Część dzieci z obozu mieszkańcy Oświęcimia i okolic przyjęli do swoich domów, jak rodzina Nowaków. Małą Żydówkę Lusię w tłumie wystraszonych dzieci wypatrzyła 17-letnia Kazia Nowak. - Zapytała mnie, czy chciałabym z nią pójść. Podałam jej rękę i poszłyśmy do jej domu w mieście - opowiadała po latach Pnina Segal, która jako dziecko trafiła do obozu pod nazwiskiem Lusia Kałuszyner. Przez rok żyły jak siostry. Potem Lusia z matką, która ją odnalazła, wyjechały do Palestyny. Spotkały się ponownie pół wieku później.

Miasto wracało do życia

– Śnieg skrzypiał pod lichymi butami. Płakałam, bo było mi zimno w nogi. A ludzie cieszyli, że w mieście nie ma już Niemców – opowiada Zofia Piwowarczyk, wówczas niespełna 13-letnia dziewczynka.

Według historyka dr. Andrzeja Strzeleckiego, ludność Oświęcimia i okolic przyjęła nadejście czerwonoarmistów z ulgą, a zarazem z nadzieją na rychły powrót do normalnego życia. Mieszkańcy byli znękani wojną i w większości całkowicie zubożali. – Przed wojną rodzice trudnili się kupiectwem. Okupacja wszystko im zabrała. Straciliśmy mieszkanie i cały dobytek, ale cieszyliśmy się, że udało się przeżyć ten wojenny koszmar – dodaje oświęcimianka.

W mieście panował chaos. Ludzie, którzy w trakcie okupacji żyli w ciasnych izbach, zaczęli na początek szukać mieszkań. Było w czym wybierać. Z miasta, które liczyło przed wojną liczyło przeszło 14 tys. mieszkańców, w pierwszych dniach po wyzwoleniu została mniej niż połowa. W lutym 1945 r. było ich niewiele ponad 6700.

Z czasem zaczęły się powroty. We wrześniu 1945 r. w Oświęcimiu mieszkało ok. 7,3 tys. osób, wśród nich 186 Żydów. Przed wojną w mieście było ich 7–8 tys.

– Większość przyjeżdżała po wojnie na krótko, aby zorientować się, kto przeżył z krewnych, co zostało z ich majątków – mówi dr Artur Szyndler z Centrum Żydowskiego w Oświęcimiu, podkreślając, że jak w wielu podobnych miasteczkach ok. 90 proc. ludności żydowskiej nie przeżyła Holokaustu. Część oświęcimskich Żydów próbowała osiedlić się w mieście na stałe, jak rodzina Schoenkerów, której nawet udało się uruchomić przedwojenny zakład Agrochemii na Krukach. Według Szyndlera, było to możliwe w okresie do 1950 r., gdy panował jeszcze względny spokój polityczny. Potem nastały lata stalinizmu, kiedy zaczęto zwalczać prywatną inicjatywę.

Z ulic znikały niemieckie napisy i przywrócono polską nazwę Oświęcim (od października 1939 r. miasto było włączone do III Rzeszy jako Auschwitz). Wywożono gruz, zasypywano doły po bombach.

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia