Na powitanie Wanda Kopaniecka otwiera gruby, niebieski notatnik zapisany starannym, równym pismem. To wiersze. W tym "Moje dwie miłości" pisze o uczuciach. Pierwsza miłość do ukochanych dzieci, a druga do Tarnopola, jej miasta ukochanego. Z trudem powstrzymuje wzruszenie, gdy opowiada o Kresach. Jej Kresach. I zabiera nas na spacer po Tarnopolu. Najpierw jest ulica Tatarska i mały, biały dom pokryty błyszczącą w słońcu cynkową blachą.
- I ten zapach mojego dzieciństwa - zamyka na chwilę oczy. - To bzy. Jak one pachniały. A rosły przy każdym domu. Wszystkie domy były niemal takie same. Nie, naprzeciwko naszego był jeden taki piętrowy, ze sklepem pana Gadomskiego. Gdy idziemy dalej, dochodzimy do parku...
Jednak wcześniej jest romans rodziców. On odbywa właśnie służbą wojskową i przyjeżdża do Ujeścia pod Sosnowcem. Ona zjawia się w tej miejscowości na wypoczynek, nad rzekę. Później jego rodzice w złości pytają, po co mu rozwydrzona pannica z miasta. Ona musi się nasłuchać, że traci czas na jakiegoś chłopka ze wsi. Gdy tylko on wychodzi do cywila, jak w melodramacie, uciekają, ślub biorą w prawosławnej cerkwi. I najpierw w ich wspólnym życiu jest wołyński Łanowiec, gdzie na świat przychodzi Wandzia...