Nowe i stare znaleziska na morskim dnie. Wraki wciąż mogą być groźne

Tomasz Chudzyński
Gerrit Fritzen  odnaleźli nurkowie w Baltictechu. Jednostkę udało się zidentyfikować dzięki dzwonowi  - Terna 1922. Tak bowiem brzmiała pierwsza nazwa tego statku
Gerrit Fritzen odnaleźli nurkowie w Baltictechu. Jednostkę udało się zidentyfikować dzięki dzwonowi - Terna 1922. Tak bowiem brzmiała pierwsza nazwa tego statku fot. Tomasz Stachura
Od 1500 do nawet 3 tys. wraków spoczywać może na dnie Bałtyku w polskim obszarze morskim. Do części z nich nie można nurkować rekreacyjnie, niektóre z nich mogą być potencjalnym zagrożeniem, z uwagi na spoczywającą w ich ładowniach amunicję i paliwa w zbiornikach. Nurkowie z grupy Baltictech zidentyfikowali kolejny wrak statku z czasów II wojny światowej. Szczątki jednostki Gerrit Fritzen znajdują się na północ od Władysławowa.

Liczba wraków mogących nieść zagrożenie dla środowiska szacowana jest na ok. dwudziestu statków i okrętów. To szacunki z raportu „Analiza dotycząca zanieczyszczeń Morza Bałtyckiego, ze szczególnym uwzględnieniem statków zatopionych podczas I i II wojny światowej”, autorstwa dr. inż. Benedykta Haca, przygotowanego dla Senatu RP. Znaczna część jednostek, które spoczywają na bałtyckim dnie w polskiej strefie, to jednostki z ery przedindustrialnej, nie napędzane paliwem - nie są niebezpieczne pod względem rozlewów substancji ropopochodnych. Natomiast liczbę zatopionych statków i okrętów z silnikami paliwowymi Benedykt Hac szacuje w swoim raporcie na ok. 500.

Wycieki paliw z ładowni wraków zdarzają się nierzadko. Przykładem może być rozlew zauważony we wrześniu 2019 r. na powierzchni Bałtyku nad wrakiem statku Georg Buchner. Innym zagrożeniem są bojowe środki trujące, które poszły na dno wraz ze statkami lub zostały zatopione w beczkach w tzw. Głębi Bornholmskiej. Beczki z bronią chemiczną, iperytem (lub same jego bryły), były znajdowane na polskich plażach, wyławiali je także rybacy.

Wykazy wraków, którymi dysponują urzędy morskie w Gdyni i Szczecinie zawierają około 80 pozycji. To szczątki jednostek, które są szczegółowo rozpoznane, zlokalizowane i opisane. Znaczna część z nich jest udostępniona dla rekreacyjnych nurków. Zakazem objętych jest kilka z nich - to m.in. niemieckie Stuttgart czy Franken, do których nurkowanie wymaga specjalnych zezwoleń administracji morskiej. Wyłączone są w szczególny sposób wraki Wilhelma Gustloffa, Steubena i Goi uznane za mogiły wojenne. Do nich nurkowie nie mogą zbliżać się na odległość 500 m.

Kolejne wraki są wciąż identyfikowane. Przykładem jest m.in. odnaleziony przed kilkunastoma dniami przez przedstawicieli grupy nurkowej Baltictech niemiecki transportowiec Gerrit Fritzen.

Baltictech w akcji

Ekspedycja nurkowej grupy Baltictech ma na swoim koncie kolejne, ważne odkrycie. Ekipa w składzie Tomasz Stachura, Tomasz Zwara, Maciej Honc. Kamil Macidłowski. Łukasz Pastwa, Bartek Pitala oraz Karol Jacob, zidentyfikowała wrak niemieckiego statku Gerrit Fritzen. To jednostka, która brała udział w operacji Hannibal, realizowaną przez Niemców pod koniec II wojny światowej. Chodziło o ewakuację wojsk niemieckich i ludności cywilnej z odciętych przez Armię Czerwoną terenów na bałtyckim wybrzeżu. Szlak ucieczki m.in. z Prus i Pomorza do bezpiecznych portów na zachodzie, wiódł przez Bałtyk.

- Parę lat temu, jako Baltictech, postawiliśmy odnaleźć ostatnie pięć jednostek, biorących udział w największej morskiej ewakuacji świata. Ewakuacji, która pozwoliła przetransportować 2 mln Niemców na zachód. W operacji tej brało łącznie udział 1080 statków i okrętów. 247 z nich zatopili Rosjanie.

Około 150 zostało wydobytych zaraz po wojnie, a 100 nadal spoczywa na dnie Bałtyku wraz ze szczątkami około 20 tys. ofiar - piszą eksploratorzy z Baltictechu w mediach społecznościowych.

Dzwon okrętowy wskazówką

Przedstawiciele Baltictechu zaznaczają - do niedawna miejsce spoczynku parowców: Karlsruhe, Frankfurt, Orion, Gerrit Fritzen oraz Baltenland, biorących udział w operacji Hannibal, i zniszczonych m.in. przez sowieckie lotnictwo, był nieznany.

Z czasem udało się z tej listy „odhaczyć” Karlsruhe, który został odnaleziony i zidentyfikowany przez Baltictech w roku 2020, a następnie Frankfurt (rok 2021). We wrześniu tego roku nastąpiło kolejne odkrycie.

- 30 mil morskich od Władysławowa zanurkowaliśmy na dużym, nowym wraku, na głębokości 92 m. Już pierwsze elementy konstrukcyjne wskazywały, że trafiliśmy, ale dopiero znalezienie dzwonu i odczytanie pod wodą napisu upewniło nas, że to poszukiwany Gerrit Fritzen. Napis na dzwonie to Terna 1922, bo taka była pierwsza, historyczna nazwa statku oraz rok produkcji - informują przedstawiciele Baltictechu.

Podobnie, jak w przypadku poprzednich odkryć wraków, ekipa przygotowała historyczny research poszukiwanego obiektu. O „Gerrit Fritzen” dowiadujemy się z informacji Baltictechu, że wypłynął z Lipawy do Lubeki 12 marca 1945 i o godzinie 12:00 został zatopiony przez radzieckie lotnictwo.

- Wrak leży daleko i głęboko i jest mocno osieciowany (pokryty rybackimi sieciami - red.), ale nurkowanie na nim to jak wyprawa w kosmos - podkreślają przedstawiciele Baltictechu.

Ładownie niszczeją

Większość statków z ery industrialnej, w momencie odniesienia uszkodzeń prowadzących do ich zatopienia, „szła na dno” z paliwem w zbiornikach. To właśnie one stanowią jedno z najpoważniejszych zagrożeń. Spoczywające w morzach, i tak uszkodzone już wraki, niszczeją (przez korozję i prądy morskie), co może powodować wycieki paliw, skażenie środowiska morskiego. Rozlew materiałów ropopochodnych, np. na plażach, miałby niszczące konsekwencje dla turystycznego biznesu. Dlatego położone nad morzem państwa prowadzą systematyczne badania wraków, zawartości ich zbiorników, a z najbardziej zagrożonych paliwo jest wypompowywane.

Informowała o konieczności takich akcji m.in. Fundacja Mare, pozarządowa organizacja zajmująca się ochroną środowiska morskiego. O tego typu zagrożeniach pisał w swoim dokumencie „Analiza dotycząca zanieczyszczeń Morza Bałtyckiego, ze szczególnym uwzględnieniem statków zatopionych podczas I i II wojny światowej”, hydrograf i emerytowany oficer Marynarki Wojennej, Benedykt Hac. Wyliczył on, że w polskim obszarze morskim znajdować się może ok. 20 niebezpiecznych wraków, zalegających na dnie z paliwem - m.in. niemieckie okręty podwodne z czasów II wojny światowej, tankowce Terra, Stuttgart czy współczesny wrak statku Georg Bruckner, nad którym sfotografowano we wrześniu 2019 r. wycieki materiałów ropopochodnych.

Bardzo groźne mogą być spoczywające na dnie, w tzw. Głębi Bornholmskiej składy broni chemicznej, która po I i II wojnie światowej, zgodnie z ówczesną praktyką, była zatapiana w morzach. I w tym przypadku nie brakuje przykładów wydostawania się niebezpiecznych materiałów na powierzchnię. Dodajmy, o sprawie wraków z paliwem i bronią chemiczną specjalny list do Komisji Europejskiej wystosowała Anna Fotyga, europoseł PiS. Dokument, w którym apelowano o neutralizację niebezpiecznych materiałów był ponadpartyjny - podpisali go deputowani wszystkich frakcji z nadbałtyckich państw, w tym posłanka KO, Magdalena Adamowicz.

Wrakowe nurkowanie

Dodajmy, od 1,5 tys. do 3 tys. wraków statków i okrętów może spoczywać na dnie Bałtyku w polskim obszarze morskim. To tankowce, transportowce, okręty wojenne ale też dawne żaglowce. Zlokalizowane są na Zatoce Gdańskiej, Zatoce Szczecińskiej, w poszczególnych miejscach wzdłuż polskiego wybrzeża Bałtyku, gdzie przebiegały główne trasy żeglugowe.

Ok. 80 z nich jest dokładnie zbadanych i zlokalizowanych - znajdują się na wykazach urzędów morskich w Gdyni i Szczecinie. Na znacznej części z nich możliwe jest rekreacyjne nurkowanie. Szkoły nurkowe organizują wyprawy wrakowe dla osób mających odpowiednie kursy i uprawnienia. Jest wśród nich wielki kadłub niemieckiego lotniskowca „Graf Zeppelin”.

To właśnie z nurkowaniem wrakowym związany jest wątek tankowca Franken, zatopionego na Zatoce Gdańskiej pod koniec II wojny światowej. Zdaniem części ekspertów statek ten zatonął z paliwem w zbiornikach. Dlatego nurkowanie do tej jednostki przez kilka ostatnich lat było objęte zakazem. Nurkowie Baltictechu wskazywali jednak, że większość mazutu na Frankenie została spalona w czasie pożaru, gdy jednostka tonęła, a jego zbiorniki są puste. Wiosną tego roku uzyskali zezwolenie Urzędu Morskiego w Gdyni na zejście do wraku. W czasie wyprawy powstało ok. 6 godz. materiału filmowego z nurkowań, przy bardzo dobrej widoczności. Z nagrań wynika, że wrak „Frankena” jest w bardzo dobrym stanie, uszkodzenia, które spowodowały jego zatonięcie, nie doprowadziły do rozpadu konstrukcji. Ta duża jednostka licząca ok 180 m długości, spoczywa mniej więcej równo na stępce.

- Ten wrak naprawdę zasługuje na poważne traktowanie. Można już nurkować na Frankenie ze specjalnym zezwoleniem Urzędu Morskiego i z tego co wiemy, wiele grup nurkowych już o to zezwolenie wystąpiło - pisał w mediach społecznościowych, Tomasz Stachura, trójmiejski badacz głębin.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia