Pamięć o "zwykłych" mieszkańcach ziemi oświęcimskiej pomagających więźniom KL Auschwitz przez lata była zapomnianą historią [ZDJĘCIA]

Bogusław Kwiecień
Józefa Handzlik jest jednym z nielicznych już żyjących świadków historii pomocy udzielanej przez mieszkańców ziemi oświęcimskiej więźniom KL Auschwitz
Józefa Handzlik jest jednym z nielicznych już żyjących świadków historii pomocy udzielanej przez mieszkańców ziemi oświęcimskiej więźniom KL Auschwitz Bogusław Kwiecień
Historycy Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau ustalili nazwiska 1200 mieszkańców ziemi oświęcimskiej, którzy byli zaangażowani w niesienie pomocy więźniom obozu oraz działalność konspiracyjną przeciw niemieckiemu okupantowi. Lista ta z pewnością mogłaby być dłuższa, bo wielu pozostało bezimiennych. Im wszystkim poświęcone jest Muzeum Pamięci Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej, które od 1 maja jest otwarte dla zwiedzających.

Kliknij w przycisk "zobacz galerię" i przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE

Zapomniana historia pomocy więźniom przez mieszkańców ziemi oświęcimskiej

Przez lata pomoc mieszkańców Oświęcimia i ziemi oświęcimskiej była mało znaną historią. Często za to przewodnicy w Miejscu Pamięci Auschwitz spotykali się i spotykają z pytaniami, jak okoliczna ludność mogła tutaj żyć, patrząc, co dzieje się za drutami obozu.

- Jest to wynik niewiedzy i braku świadomości, co do losów mieszkańców miejscowości wokół obozu

- mówi dr Piotr Setkiewicz, kierownik Centrum Badań Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, którego babcia z dziadkiem mieszkali na granicy Babic i Oświęcimia i zostali wysiedleni w związku z rozbudową przez Niemców obozu.

Od początku okupacji, mimo represji, na ziemi oświęcimskiej zaczęły powstawać struktury konspiracyjne. Wraz z powstaniem obozu wielu mieszkańców z narażeniem własnego życia i swoich rodzin włączyło się w dostarczanie żywności, lekarstw, przekazywanie korespondencji między więźniami a ich rodzinami oraz organizowane ucieczek z obozu.

Jednym z nielicznych żyjących jeszcze świadków tej historii jest Józefa Handzlik z domu Hatłas, pochodząca z Brzezinki. W 1941 roku po wysiedleniu przez Niemców z rodzicami i rodzeństwem zamieszkała w Oświęcimiu. Została ekspedientką w sklepie obuwniczym Baty na Rynku i tutaj zaczęła swoją działalność konspiracyjną. Najpierw z myślą o koleżance z pracy osadzonej w KL Auschwitz za sprzedanie żydowskiej rodzinie pary butów poza systemem kartkowym. - Dostarczałem jej lekarstwa za pośrednictwem cywilnych robotników pracujących na terenie obozu – mówiła Józefa Handzlik podczas oficjalnego otwarcia nowego muzeum.
Z czasem ta pomoc zaczęła być kierowana do innych więźniów. - Lekarstwa zdobywane od znajomego farmaceuty, ukrywałyśmy między butami na wystawie – opowiada 99-letnia obecnie pani Józefa.

Wielu z tych bohaterskich mieszkańców po latach wspominało, że wcale takimi się nie czuło. Tłumaczyli, że to był odruch serca i obowiązek, jak to często podkreślała nieżyjąca już Stanisława Morończyk z Brzeszcz, działająca w szeregach Armii Krajowej.

- Widząc wycieńczonych więźniów, kierowanych z obozu do pracy w różnych miejscach Brzeszcz, pomoc im była czymś naturalnym. Nigdy wcześniej nie spotkałam ludzi, dla których zwykła kromka chleba była jak prawdziwy ratunek

– mówiła.

Wieli zapłaciło najwyższą cenę

Za pomoc więźniom wielu mieszkańców zapłaciło najwyższą cenę jak Władysław Ilisiński. Jego dom znajdował się po drugiej stronie Soły, wprost naprzeciwko obozu. Od drutów przez rzekę było do nich około 150-200 metrów. Ilisińscy codziennie słyszeli odgłosy krzyków torturowanych więźniów, strzałów podczas egzekucji. Razem z żoną Julią dobrze wiedzieli, co grozi za pomoc więźniom. Mimo to, wraz z trójką dzieci, od początku istnienia obozu im pomagali. Julia Ilisińska prowadziła działalność w ramach Związku Walki Zbrojnej a potem Armii Krajowej Obwodu Oświęcimskiego.

Razem z Heleną Stupką i innymi kobietami dostarczały więźniom jedzenie, lekarstwa i ciepłą odzież oraz przekazywały grypsy. Współorganizowała także ucieczki z obozu. Działalność ta nie uszła uwadze Niemców. We wrześniu 1941 r. została aresztowana wraz z mężem. Władysław trafił do KL Auschwitz, a następnie do więzienia w Wadowicach, gdzie został rozstrzelany. Julię Ilisińską Niemcy ostatecznie wypuścili.
Podobnych historii rodzin na ziemi oświęcimskiej jest wiele. W wielu przypadkach w pomoc więźniom obozu zaangażowane były dzieci. Im łatwiej było przedostać się w różne umówione miejsca, na przykład z żywnością, bo nie wzbudzały zbyt dużych podejrzeń.

Historia tego rozdziału walki z niemieckim okupantem, to także wiele śmiałych akcji oddziałów AK „Sosienki” i „Garbnik”. Pierwszy z nich pod dowództwem mjr. Jana Wawrzyczka przez kilka lat działał bezpośrednio w pobliżu obozu, organizując m.in. ucieczki. Żołnierze tego oddziału pomogli co najmniej 45 więźniom w udanych ucieczkach.

O skali pomocy więźniom zdaniem dr. Piotra Setkiewicza mogą świadczyć także reakcje Niemców. - Są dokumenty, według których komendant obozu Rudolf Hoess zwrócił się do gestapo o podjęcie stosownych kroków, aby zatrzymać tę pomoc – dodaje Piotr Setkiewicz.

Za działalność konspiracyjną na ziemi oświęcimskiej Niemcy aresztowali co najmniej 177 osób, z których w Auschwitz i innych obozach koncentracyjnych zginęły 62.

Losy mieszkańców ziemi oświęcimskiej głównie właśnie podczas okupacji niemieckiej przedstawia otwarte oficjalnie w poniedziałek Muzeum Pamięci Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej, które będzie można zwiedzać od 1 maja.

FLESZ - Jak pozbyć się stresu w godzinę? Tę metodę stosowała NASA

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia