Pierwsi żołnierze 1. Armii Wojska Polskiego stanęli nad morzem w Grzybowie

Łukasz Gładysiak
Archiwum Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu
15 marca, 17 marca czy 18 marca? Do dziś nie rozstrzygnięto, kiedy zorganizowano pierwszą na Pomorzu ceremonię zaślubin z Bałtykiem.

Tradycja zawierania symbolicznego związku małżeńskiego między danym państwem czy narodem, a traktowanym jako okno na świat morzem sięga czasów starożytnych. Aktów tych dokonywano na pewno w antycznej Grecji, dla której polityka morska była jednym z filarów istnienia. W czasach późniejszych, bogate, doroczne obchody zamążpójścia organizowano między innymi w kupieckiej Wenecji.

Swoją pierwszą tego typu uroczystość, na początku XX w. miała i Polska. W styczniu i lutym 1920 r., krótko po ogłoszeniu postanowień kończącej I wojnę światową konferencji pokojowej w Wersalu, pododdziały Frontu Pomorskiego, na którego czele stanął przybyły z Francji generał Józef Haller, rozpoczęły proces rewindykacji Pomorza, odebranego Rzeczpospolitej w czasie rozbiorów u schyłku XVIII w.

Kilkanaście dni po Nowym Roku żołnierze 16. Pomorskiej Dywizji Piechoty zajęli Toruń. Niespełna miesiąc później w polskie ręce trafił Gdańsk, który ostatecznie uzyskał status Wolnego Miasta. Najważniejszą jednak datą był 10 lutego. To właśnie tego dnia, Józef Haller oraz ówczesny minister spraw zagranicznych odradzającej się Polski, późniejszy prezydent, Stanisław Wojciechowski pojawili się w Pucku. Generał wrzucił w fale platynowy pierścień, jeden z dwóch, jaki ufundowali dlań gdańszczanie. Tego dnia wachtę na Bałtyku objęła także Marynarka Wojenna.

Wkroczenie wojsk polskich do Pucka - "zaślubiny Polski z morzem" [1]
(fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, 1-H-347-2)

Kwestia ponownych zaślubin Polaków z morzem powróciła w schyłkowym okresie kolejnego konfliktu globalnego. Za sprawą postanowień jałtańskich, szeroki pas południowego wybrzeża Bałtyku, do tej pory stanowiący część Niemiec, został, niejako w zamian za utracone na rzecz Związku Radzieckiego Kresy Wschodnie, przyłączony do odbudowywanego po sześciu latach okupacji kraju.

Hołdując propagandzie powrotu Pomorza do macierzy, opartej o wspomnienie zwycięskich wypraw pierwszych Piastów, w szczególności Bolesława III Krzywoustego, powzięto szereg decyzji o ponowieniu symbolicznego aktu zaślubin. To właśnie one, niejednokrotnie podejmowano pod wpływem chwili, legły u podstaw tytułowego sporu.

Pierwsi żołnierze 1. Armii Wojska Polskiego dotarli na bałtyckie plaże rankiem 8 marca 1945 r. w Grzybowie pod Kołobrzegiem. Wyznaczony do przeprowadzenia zwiadu pluton 3. kompanii I batalionu 16. pułku piechoty, dowodzony przez kaprala Leona Piworowicza, śmiałym atakiem przełamał stanowiska niemieckiego Volkssturmu i przesadziwszy wydmy stanął na morskim brzegu. Tam, jak wynika z relacji jednego z uczestników zdarzenia, plutonowego Kazimierza Grzejka, na pręcie zatknięto małą, biało-czerwoną chorągiewkę.

Jednak to nie w Kołobrzegu miała miejsce pierwsza, zorganizowana ceremonia zaślubinowa. 5 dni po tym, jak wspomniany pluton dotarł do Bałtyku, tego samego dokonali w okolicach Łukęcina pod Rewalem żołnierze I batalionu 5. pułku piechoty. To właśnie ten oddział, 15 marca, a zatem trzy doby przed uroczystościami kołobrzeskimi, w dopiero co wyrwanym z niemieckich rąk Dziwnówku, dokonał wzorowanego na geście generała Hallera aktu.

Miał on charakter całkowicie spontaniczny, a jego inicjator - dowódca zgrupowania, pułkownik Antoni Szabelski najprawdopodobniej nie konsultował przedsięwzięcia z wyższym dowództwem armijnym. Z tego też powodu dziś odmawia się 2. Dywizji Piechoty im. Jana Henryka Dąbrowskiego, którego pułk był elementem, najwyższego stopnia zaślubinowego podium.

Niezależnie od towarzyszy broni z jednostek piechoty, własną ceremonię, 17 marca zorganizowali w Mrzeżynie żołnierze 1. Warszawskiej Brygady Kawalerii. Zanim dotarli na bałtycki brzeg mieli za sobą okupione krwią walki na Wale Pomorskim oraz w okolicach Mirosławca. Tam, w czasie boju o umocnioną wieś Borujsko (obecnie: Żeńsko), ułani przeprowadzili, zdaniem wielu historyków, ostatnią szarżę w dziejach polskiej kawalerii.

W połowie marca 1945 r. formacja ta znalazła się w Gryficach. Biorąc pod uwagę nieznaczną odległość od Bałtyku, na pomysł przygotowania ceremonii wpadł zastępca dowódcy Brygady do spraw polityczno-wychowawczych, major Stanisław Arkuszewski. Dobę przed kapitulacją Festung Kolberg, ułański orszak oraz bateria dział kalibru 76,2 mm przemaszerowały przez Trzebiatów stając na wydmach w Mrzeżynie.

Co działo się dalej, w plastyczny sposób opisał autor książki zatytułowanej "Ostatnia szarża", Cezary Leżeński: "I nagle łamią się karne zazwyczaj szeregi. Kolumna trójkowa rozpada się na pojedynczych jeźdźców, przechodzi w galop, ławą leci ku morzu. Każdy chce być pierwszy, każdy chce jak najprędzej stanąć na piaszczystym brzegu. Z boku może to wyglądać na szarżę, na atak wykonany z ułańską brawurą (...) Zapomnieli o regulaminie, o tym, że zwarty oddział wykonuje wszystko tylko na komendę dowódcy. Zresztą zapomnieli o tym sami dowódcy. Ich konie na wprzódki z innymi rwą prosto ku morzu. Przelecieli przez nadbrzeżne wydmy, przez piach plaży i ławą wpadli w morskie fale".

Niedługo potem na plaży stanął biało-czerwony słup graniczny. Przy dźwiękach konnej orkiestry, honory morzu oddały nie tylko kadry Brygady, ale także zaproszone na ceremonię delegacje polskiej 2. Dywizji Piechoty oraz wojsk radzieckich stacjonujących w tym czasie w Trzebiatowie. Przypieczętowaniem mariażu stało się wrzucenie w fale złotego pierścienia z wyrytą nań datą oraz numerami ułańskich pułków, a także rota: "Morze, przyrzekamy ci wierność po wsze czasy", wypowiedziana przez kaprala Sochaczewskiego i starszego ułana Kobylińskiego. Osobistych zaślubin dokonało także wielu szeregowych żołnierzy - do morza ciskano cenne przedmioty, niekiedy pieczołowicie przechowywane od początku wojny. Do manierek nabierano też słoną wodę. Dotarła do kolegów, którzy w tym czasie pozostali na posterunkach w Gryficach.

W kontekście wyżej opisanych zdarzeń, uroczystość przy Forcie Ujście (dziś: latarnia morska) w Kołobrzegu wydaje się zajmować dopiero trzecie miejsce na zaślubinowym podium. Tutaj jednak pojawia się właściwy spór, dotyczący charakteru tego wydarzenia. Zdaniem wielu badaczy, zarówno w przypadku Dziwnówka, jak i Mrzeżyna, podejmowana pod wpływem emocji i niekonsultowana z wyższymi przełożonymi inicjatywa, nie może być uznawana za oficjalną.

Dopiero w Kołobrzegu, 18 marca 1945 r., można w ich opinii mówić o właściwej uroczystości związanej z trwałym przyłączeniem bałtyckiego brzegu do odbudowywanej Polski. Dlaczego? Przede wszystkim z powodu rangi wydarzenia. Istotnie podniosła ją obecność oficjalnych przedstawicieli sztabów 1. i 2. Armii Wojska Polskiego - podpułkowników Piotra Jaroszewicza i Edmunda Pszczółkowskiego. Poza tym całości nadano oficjalny ceremoniał wojskowy, poprzedzony mszą świętą odprawioną przez księdza kapitana Alojzego Dudka, kapelana 3. Dywizji Piechoty im. Romualda Traugutta oraz wręczeniem odznaczeń. Gospodarzem ceremonii wybrano żołnierzy 7. pułku piechoty pod komendą majora Stanisława Russijana.

"Przyszliśmy, morze, po ciężkim i krwawym trudzie. Widzimy, że nie poszedł na marne nasz trud. Przysięgamy, że cię nigdy nie opuścimy. Rzucając pierścień w twe fale, biorę z tobą ślub, ponieważ tyś było i będziesz zawsze nasze" - powiedział wykonawca aktu, kapral Franciszek Niewidziajło, urodzony niedaleko Tarnopola artylerzysta baterii dział kalibru 45 mm, po czym, jak przed ćwierćwieczem, pierścień poszybował w morskie fale. Hallerowskiej tradycji stało się zadość.

Każdy z opisanych aktów zaślubinowych miał, zwłaszcza z punktu widzenia morale wyczerpanych wielotygodniowymi bojami żołnierzy Wojska Polskiego na Wschodzie, olbrzymie znaczenie. Z perspektywy 69 lat trudno jednoznacznie ocenić, której z tych ceremonii należy się palma pierwszeństwa. Warto odnotować też, że do końca marca 1945 r., własne uroczystości zorganizowała większość stacjonujących na Pomorzu pododdziałów.

Dla ich członków najważniejsze były te, w których sami mieli możliwość uczestnictwa. W tym kontekście wypadałoby przyjąć, że mówiąc o zaślubinach z morzem, w pamięci mieć należy nie tylko kołobrzeski 18 marca, ale wszystkie, większe i mniejsze przedsięwzięcia, w czasie których żołnierz polski witał się z Bałtykiem.

ŁUKASZ GŁADYSIAK, Głos Dziennik Pomorza

[1]

Zobacz zdjęcie w zbiorach NAC
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia