W połowie lat dwudziestych XX stulecia na polskiej scenie politycznej bezsprzecznie pierwszoplanową rolę odgrywały dwie osoby: Józef Piłsudski oraz Wincenty Witos. Musiało dojść między nimi do starcia, choć wcześniej nieraz ze sobą współpracowali. Różnili się nie tylko tym, że jeden nosił maciejówkę, a drugiego na pierwszy rzut oka wyróżniał brak krawata.
Jeden był szlachcicem, drugi – chłopem. Do zwarcia między nimi musiało dojść, mimo że mieli podobne poglądy na kształt ustrojowy Polski. Obaj chcieli osłabienia sejmu oraz przyznania znacznie większej władzy dla silnej jednostki. Zapewne mieli na myśli siebie. Nie można im się dziwić, jeśli pamięta się, że polityka w II RP na szczeblu parlamentarnym przypominała, najdelikatniej mówiąc, bazar. Nie można było sprawnie rządzić. Witos chciał wejść na taką drogę w sposób legalny.
Piłsudski wzorem Aleksandra Wielkiego bronią rozwiązał problem. Witos nie mógł mu tego do końca życia wybaczyć. Marszałek zaś wobec chłopskiego premiera zachowywał się po zamachu majowym jak dyktator. Nie oszczędzał swojego do niedawna poważnego rywala. Nikt jednak Wincentemu Witosowi nie zabierze miejsca w naszej historii, i to z wielu powodów. Głównym było to, że jako pierwszy autentyczny chłop stanął na czele rządu. Ale choć swoją chłopskość podkreślał, to kierował się racją stanu całego państwa.
Trzykrotnie Wincenty Witos stał na czele rządu w II Rzeczypospolitej. Zawsze działo się to w dramatycznych okolicznościach. Tego rodzaju sprzężenie losu, może fatum, można z jednej strony nazwać przekleństwem. Z drugiej jednak, czyż jest lepszy czas dla polityka, by pokazał swoją wielkość niż arcytrudny? Czy Witos go wykorzystał? Zapewne mógł znacznie lepiej, niezależnie od licznych i bardzo poważnych przeszkód i ograniczeń. Nie ulega jednak wątpliwości, że był jednym z najwybitniejszych polskich polityków. W dziejach ruchu ludowego, choć nie brakowało w nim wspaniałych postaci, wyrasta ponad wszystkich. Na tle natomiast przywódców PSL w III Rzeczypospolitej jest niczym potężny dąb przy krzaczkach.
639 dni
Pierwszy gabinet Wincentego Witosa działał 433 dni (24 lipca 1920 r. – 13 września 1921 r.). 254 z nich przypadło na czas wojny z bolszewikami. Ironią losu jest, że Lenin, ich wódz, uzasadniał konieczność interwencji w Polsce m.in. przywróceniem demokracji i takiegoż rządu. Rzecz w tym, że na czele „jaśniepańskiego” rządu w Warszawie stał autentyczny chłop: Witos. Żaden natomiast przywódca puczu październikowego w Rosji, z Leninem na czele, nie miał nic wspólnego z proletariatem.
Drugi jego rząd trwał dwieście dni (28 maja 1923 – 15 grudnia 1923 r.). Upłynęły one w całości w okresie głębokiego kryzysu gospodarczego, zwłaszcza szalejącej inflacji. Trzeci formalnie skończył się po sześciu dniach (10 maja 1926 – 15 maja 1926). W praktyce po niespełna dwóch dniach urzędowania został wciągnięty w wir wydarzeń związanych z zamachem stanu Józefa Piłsudskiego.
Wzór dla młodych
Sam Witos jest przykładem tego, że z nizin społecznych można wspiąć się na szczyt, i to wyłącznie dzięki własnej pracy. W Dwudniakach, przysiółku gminy Wierzchosławice, urodził się 21 stycznia 1874 r. W „Kim byłem, kim jestem” wspominał: „Majątek rodziców składał się z niespełna dwóch morgów (około 1 hektara) lichego, pod lasem położonego gruntu i małej izdebki, ze stajni na mieszkanie przerobionej. Drugą, większą jej część, zajmowała krowa”. Tę od piątego roku życia pasł, „włócząc ją po rowach i miedzach na powrozie”. Zapewne część dzisiejszych uczniów zazdrościłaby młodemu Wincentemu tego, że do szkoły nie chodził zbyt długo. Edukację zakończył na czwartej klasie.
Bardzo wiele jednak czytał. Na podstawie jego wspomnień można odtworzyć młodzieńcze lektury (m.in. Kraszewski, Skarga, Pasek, Mickiewicz, Słowacki, Konopnicka, Pol, Sienkiewicz, Tołstoj, Zola, Pismo Święte). Wzruszyć, a zarazem pouczyć mogą takie jego słowa: „Pracowałem z zawziętością jakąś chorobliwą, oszczędności do granic skąpstwa doprowadziłem. Wódki nie piłem, pierwszego papierosa w 38. roku życia wypaliłem, towarzystwa unikałem”.
Można też, czytając wspomnienia, współczuć mu. Nie krył: „Nazywano mnie odludkiem i nim w rzeczywistości byłem. W towarzystwie książki i gazety najlepiej się czułem”. Przechodził przez okres burzy i naporu. Przyznał, że jako młody człowiek miał za złe Jakubowi Szeli, iż w wyrzynaniu szlachty ograniczył się do jednej okolicy.
Nauka polityki
Rozumienia polityki nauczyła go działalność w Stronnictwie Ludowym, potem w galicyjskim Sejmie Krajowym, następnie w parlamencie austriackim. Zasiadał w nim od 1911 do 1918 r. Nie był tam zbyt aktywny. Dowodzić może tego fakt, że głos zabrał tylko raz: w czerwcu 1917 r. Po polsku pomstował na krzywdy wyrządzane przez władze cywilne i wojskowe oraz przekonywał, że Polska zasługuje na niepodległość.
O jego pozycji świadczyć może fakt, że w październiku 1918 r. stronnictwa polityczne działające w Galicji powierzyły Witosowi kierowanie Polską Komisją Likwidacyjną. O jego względy zabiegano wszędzie. Gdy powstawała II RP, ten syn chłopów z Wierzchosławic był już jednym z ważniejszych aktorów na scenie politycznej. Chciał przejąć władzę, stanąć na czele rządu. Te jego plany przekreślił powrót Piłsudskiego do kraju. Premierem został Jędrzej Moraczewski.
Witos był członkiem jego rządu przez jeden dzień. Jego podpis widnieje bowiem na protokole z pierwszego posiedzenia. Na odbytym następnego dnia drugim nie figuruje już jego nazwisko. Swoje odejście tłumaczył radykalizmem społecznym gabinetu. Po wyborach przeprowadzonych w styczniu 1919 r. do Sejmu wprowadził ponad 40-osobową grupę posłów PSL „Piast”. Kandydował na marszałka sejmu. W II turze przegrał sześcioma głosami z kandydatem prawicy Wojciechem Trąmpczyńskim. Po upadku rządu Ignacego Paderewskiego proponowano mu objęcie teki szefa rządu. Odmówił. Uzasadniał to łapczywością innych formacji na teki ministerialne.
Premier po raz pierwszy
Do legendy przeszła historyjka mówiąca, że Witos orał pod łubin i wywoził gnój, gdy na teren jego gospodarstwa weszli wysłannicy Piłsudskiego z informacją, że naczelnik państwa jemu powierzył misję tworzenia rządu. Poprzedni, Stanisława Grabskiego, upadł po miesiącu. Był 24 lipca 1920 r. Witos misję przyjął. W tym samym dniu utworzył rząd. Z dzisiejszej perspektywy przypomina to bajkę. Wtedy jednak Polska znajdowała się w dramatycznym położeniu. Zajęte było Wilno, Baranowicze, Grodno. Walki toczyły się nad Bugiem.
Pierwszy gabinet Witosa nazywany jest „rządem obrony narodowej”. Jego szef dążył do możliwie najszybszego zawarcia pokoju z Rosją Sowiecką. Udało mu się (18 marca 1921 r.). To jednak, co dla niego było sukcesem, przez wiele sił politycznych było krytykowane za zbytnią ugodowość wobec bolszewików. Z funkcji szefa rządu musiał jednak ustąpić z powodu nierozwiązania wewnętrznych spraw, głównie związanych z ciężką sytuacją milionów mieszkańców wsi.
Warto pamiętać, że chłopi stanowili 77 proc. obywateli Polski. W całej Europie tylko w „państwie robotników”, czyli ZSRR, na wsi mieszkał wtedy wyższy odsetek ludności. Gospodarstw rolnych było 2,6 mln, ale dwie trzecie z nich miało mniej niż 5 hektarów powierzchni! Blisko połowa ziemi (17 mln ha) znajdowała się w rękach tylko 19 tys. gospodarzy. W II RP walka polityczna nie była mniej ostra i brutalna niż dzisiaj. Toczyła się i w parlamencie, i na łamach prasy.
Uczestniczył w niej także Witos. Sam potrafił mocno słowem przyłożyć konkurentom. Nierzadko sięgał po ironię; „dźgał” nią konkurentów. Sam był też potężnie atakowany. 30 kwietnia 1922 r. „Gazeta Powszechna” tak pisała o Witosie: „Oberpaskarz, opiekun ministerialno-ludowcowych złodziejów, prorok chłopskiej ciemnoty”.
Po raz drugi
Wybory w listopadzie 1922 r. zakończyły się sporym sukcesem PSL „Piast”, a tym samym Witosa. Do sejmu, w którym zasiadało 444 posłów, wprowadził 70 osób. Tylko endecja miała o 28 więcej. W 111-osobowym senacie „Piast” uzyskał 17 mandatów. Pod tym względem ustępował również tylko endecji. Po tym sukcesie na łamach gazet pojawiły się wzmianki, jak się uważa z inspiracji Piłsudskiego, by Witos ubiegał się o prezydenturę.
„Nie” jego kandydaturze powiedziało PSL „Wyzwolenie”, które odwiodło lidera „Piasta” od kandydowania, lecz w wyborze Gabriela Narutowicza Witos odegrał kluczową rolę. W maju 1923 r. zawiązała się koalicja zwana „lanckorońską”, bo m.in. w Lanckoronie ją zawiązano. Jej uczestnikami był „Piast”, endecja i chadecja. Koalicjanci podkreślali, że chcą powołać rząd złożony w całości z Polaków. Oznaczało to, że jedna trzecia obywateli polskich, bez polskich korzeni, została potraktowana przez ten obóz po macoszemu.
A jaki był stosunek Witosa do mniejszości narodowych? Wobec nacji słowiańskich, szczególnie Ukraińców, był nastawiony bardzo negatywnie. Na tę mniejszość patrzył, mając w głowie resentymenty konfliktów polsko-ukraińskich w Galicji. Wobec mniejszości żydowskiej również był pełen rezerwy. Żyd był dla niego, jak dla wielu ówczesnych Polaków, konkurentem ekonomicznym. „Lanckorończycy” doprowadzili do upadku gabinetu gen. Władysława Sikorskiego.
Był maj 1923 r. Po raz drugi premierem został Wincenty Witos. Kurs marki polskiej w ciągu trzech pierwszych tygodni jego urzędowania leciał na łeb i szyję: z 52 tys. za dolara do 140 tys. Płace spadały, rosło ubóstwo. Rząd próbował podejmować różne kroki, lecz ich efekt był żaden. Wybuchały strajki. W lipcu 1923 r. strajkowało 200 tys. robotników. Wyprowadzono przeciw nim policję i wojsko. Wszystko na nic. 5 listopada 1923 r. wybuchł strajk powszechny.
Następnego dnia w Krakowie polała się krew. Byli zabici i ranni. Kryzys się pogłębiał. Witos szukał jego przyczyn. Przekonywał, że państwo stoi na zmurszałym fundamencie ustrojowym. Uważał, że nie nastąpi poprawa, jeśli nadal sejm będzie rozdrobniony, partie będą zabiegały wyłącznie o swój interes. Krytykował ordynację wyborczą, choć jednomandatowych okręgów wyborczych nie proponował. Musiał jednak ustąpić. Stało się to 14 grudnia 1923 r.
Po raz trzeci
Po upadku rządu Aleksandra Skrzyńskiego na początku maja 1926 r. Witos udzielił wywiadu. Zachęcał Piłsudskiego, by stworzył gabinet. Ta wypowiedź lidera „Piasta” została odebrana jako wyzwanie rzucone Marszałkowi. Witos nie czekał jednak na ruch ze strony Piłsudskiego. Zgodził się stanąć na czele rządu. W Polsce zawrzało.
Partie lewicowe (PPS, „Wyzwolenie”, Stronnictwo Chłopskie) wydały oświadczenie, w którym rząd Witosa nazwały „gabinetem wyzysku mas pracujących”. Piłsudski dopiero wtedy ruszył. Przeprowadził zamach. Witos wyjechał z Warszawy. Pojechał do Zakopanego. Niektórzy oceniali, że wycofa się z polityki. Tak się nie stało. W roku 1928 poszedł do wyborów z Chrześcijańską Demokracją. Uzyskał zaledwie jedną czwartą mandatów w parlamencie w stosunku do wyborów poprzednich, z 1922 r. (w 1928 r. PSL „Piast” miało 21 posłów i 3 senatorów). Od tamtej pory Witos przestał się liczyć w wielkiej polityce.
Dalsze życie
Witosa Było ciekawe, nieraz dramatyczne. To jednak osobna historia. Podajmy tylko, że w 1930 r. został osadzony w więzieniu wojskowym w Brześciu za krytykę sanacji. Czyścił w nim latryny, wynosił wiadra z odchodami. W procesie brzeskim został skazany na 1,5 roku więzienia. Przed odbyciem kary uciekł do Czechosłowacji. Do Polski wrócił 31 marca 1939 r. W czasie II wojny światowej Niemcy proponowali mu utworzenie kolaboracyjnego rządu. Odmawiał. W marcu 1945 r. wywieźli go Sowieci. Chcieli zmusić do współpracy z Krajową Radą Narodową.
Skaptować próbowali go też polscy komuniści. W lecie 1945 r. w Wierzchosławicach dowiedział się, że został wiceszefem KRN. Był już jednak bardzo chory. Tylko formalnie był też prezesem PSL od sierpnia 1945 r. Zmarł 31 października 1945 r. w szpitalu Ojców Bonifratrów w Krakowie. Od 3 do 6 listopada szedł kondukt żałobny z jego trumną z Krakowa do Wierzchosławic, gdzie został pochowany.